przez Pangia w 28 Lis 2015, 23:30
Ponieważ epicko się nudzę i pilnie potrzebuję czegoś, co mnie zajmie chociaż na chwilę (nie tylko z powodu nudy), pomyślałem o wysmarowaniu tematu o serii Sniper Elite.
Swego czasu grałem w jedynkę na pirackiej wersji, gra nawet mi się wtedy podobała, ale teraz gdy patrzę na grafikę, to jak nie jestem jakimś pederastą w tej dziedzinie, że bez Ultra HD nie podchodzę do monitora, tak jednak już dość mocno mnie ona odstręcza – na tyle, że chociaż chwilowo na Steamie kosztuje tylko 2 euro, to jednak wolę poczekać na promocję z DLC „Kill Hitler” do V2. Poza tym strasznie wkurzało mnie to, że można się zabić własnym potykaczem, co praktycznie dyskwalifikowało go jako metodę zabijania wrogów, bo niemożliwym wręcz było zmuszenie jakiegokolwiek NPC do przejścia przez niego przez np. rzucanie kamieniami.
W V2 poprawili grafikę, zachowanie AI (jest nieco bardziej przewidywalne i bardziej skłonne do współpracy pod względem rzucania kamieniami) i ogółem gra się całkiem przyjemnie… o ile ma się grę prześwietloną na wylot. Gra jest po prostu przesrana pod względem liczby skryptów, co w grze, w której z założenia powinieneś planować kilka ruchów do przodu i dobrze się rozejrzeć na 100 metrów przed siebie przed zrobieniem kroku jest straszną lipą – obserwujesz budynek przed sobą i jest pusty, po czym przechodzisz 50 metrów i nagle w oknie respi się snajper, którego strzały w dodatku AI kompletnie ignoruje, tak jakby normalnym było, że koleś osłaniający z Mosinem/G43 jakiś ważny strategicznie punkt strzela sobie do wron.
Poza tym wyraźnie da się wyczuć, że mapy są podzielone na swoiste sektory, w których po pierwsze, AI spoza danej części mapy będzie ignorować wszystko, co się dzieje wokół ciebie i po drugie, AI z niego nie wyjdzie. Najczęściej takie coś widać, gdy stawia się w przejściu potykacz, rzuca kamieniami i nagle żaden żołnierz nie chce podejść do źródła dźwięku, a zatrzymuje się w połowie drogi i odwraca, szukając hałasu kilkadziesiąt metrów dalej w przeciwnym kierunku. Denerwuje regeneracja zdrowia zamiast systemu z leczeniem się bandażami i apteczkami w pierwszym SE, trochę za dużo typowego dla Call of Duty holiłudu (vide druga misja, gdzie całe skradanie ch♥j szczela, bo dajemy się złapać na podsłuchiwaniu radia i zbiega się cała chmara Niemców do zabicia), Welrod czasami zalicza tak idiotyczne pudła, że szlag trafia na miejscu (albo po trafieniu w głowę przeciwnik się odgina, po czym wykrywa gracza i woła wszystkich w okolicy), wysadzenie czegokolwiek powoduje natychmiastowe odkrycie pozycji gracza, a same eksplozje potrafią zabić tylko nas samych (z wyjątkiem dynamitu) i w dodatku fala uderzeniowa nie koliduje z budynkami, więc jeśli się ukryjemy za ścianą, żeby uniknąć obrażeń od wybuchu granatu, to srogo się zawiedziemy. Ale jak już w końcu obczai się, gdzie spawnuje się jaki przeciwnik i gdzie kto chodzi, to da się czerpać z SE V2 całkiem sporo przyjemności.
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!
-
Za ten post Pangia otrzymał następujące punkty reputacji:
- caleb59.