Nie rzucim ziemi...

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Nie rzucim ziemi...

Postprzez Kacper777 w 28 Wrz 2014, 18:46

Takie tam dla jaj, owoc dwóch godzin klepania w wordzie.

:

Wysoki, odziany w czarny płaszcz mężczyzna patrzył prosto w oczy Fanatyka. Stali twarzą w twarz tocząc zacięty pojedynek wzrokiem. Stalker nie mógł już wytrzymać cuchnącego oddechu wroga.
Na głównym placu w wiosce stało kilkunastu kotów mierzących z dubeltówek i Makarowów w piersi najemników dzierżących LR-300, broń używaną przez zachodnie siły specjalne.
- Potrzebujemy tego miejsca na naszą bazę operacyjną. Macie trzy dni żeby się stąd zmyć. Inaczej będziesz zbierał z ziemi mózgi tych chłopców. – powiedział ich szef.
Fanat jeszcze przez chwilę przewiercał go nienawistnym wzrokiem po czym nieco spuścił z tonu mówiąc:
- Przemyślimy to.
- Dwa dni. – rzucił na odchodnym najemnik dając znak swoim ludziom by poszli za nim.
Gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem wzroku Fanat zaklął soczyście.
- Damy im radę. To cioty. Widziałeś tamtego po lewej. Miał kolczyk w nosie. A ten drugi o mało się nie zesrał ze strachu jak mierzyłem do niego z obrzyna. – zaczął mówić jeden z kotów choć sam trząsł się jak galareta.
- Żartujesz?! Czy ty w ogóle się słyszysz?! Spuszczą nam wpie*dol! wpie*dol, rozumiesz!
- No, ale może… - kontynuował stalker trochę mniej pewnym głosem.
- Zamknij się! Muszę to przemyśleć, zostaw mnie samego.
Świeżak oddalił się speszony. Fanat zaczął przechadzać się nerwowo przed drewnianą chatą wlepiając wzrok w ziemię jakby chciał uzyskać od niej odpowiedź na pytanie: ,,Co teraz kur*a zrobić?!

Dzień pierwszy
Fanat wydeptawszy ścieżkę wokół starej chaty, poszedł do Sidorowicza by sprawdzić jaką broń ma na stanie.
- Kałasznikowy. Cóż, zawsze to lepsze niż dubeltówki i Makarowy. Jednak nie sądzę by ci gówniarze byli w stanie pokonać tamtych zasrańców. Nie mają doświadczenia, zostaną wyrżnięci do nogi.
- Musimy coś wymyślić. Przekupimy ich artefaktami albo kasą. – odpowiedział Sidorowicz.
- To nie wchodzi w grę. Są dobrze wyposażeni i uzbrojeni, nic od nas nie wezmą…
Tym czasem na zewnątrz stalkerzy siedzieli, lub raczej leżeli zalani w trupa przy ognisku. Wszyscy oprócz dwóch najodważniejszych, którzy właśnie robili obchód wsłuchując się w odgłosy nocy i celując lufami strzelb w trawę przy każdym cyknięciu świerszcza lub innym niepokojącym odgłosie. Nie mogli uwierzyć, że ich przygoda w Zonie ma się wkrótce skończyć.

Dzień drugi
Stalkerzy w wiosce, czy to ze względu na strasznego kaca, czy może na świadomość, że niedługo zostaną zaatakowani przez dobrze wyszkolone maszyny do zabijania, przestali wlewać w siebie hektolitry wódki i skupili się na szukaniu rozwiązań. Jednak myślenie nie wyszło im na dobre przyprawiając ich o kolejny ból głowy. Sidorowicz wyłysiał jeszcze bardziej niż zwykle, a Fanat wydeptał ścieżkę wokół całej wioski i kilkadziesiąt razy sprawdził stan kałasznikowów, które miały zostać użyte do obrony ,,placówki szkoleniowej’’ dla kotów. W końcu podjął decyzję o ewakuacji tego miejsca. Nie chciał dopuścić do rozlewu krwi, którego ofiarami byliby głównie młodzi i niedoświadczeni samotnicy. Wszyscy zaczęli zabierać zapasy z budynków i ładować je do plecaków, nie wiedząc jeszcze gdzie pójdą. Wtedy jeden ze stalkerów o ksywce Cwaniak podszedł do Fanata i zagadał:
- Mam plan.
W miarę jak wypowiadał kolejne zdania wyraz twarzy Fanata zmieniał się z przygnębionego na pełen nadziei. Gdy stalker skończył mówić, Fanat uśmiechnął się pod wąsem.
- Widzę, że nie na darmo nazywają cię geniuszem. Zawołaj tutaj wszystkich, ogłoszę twój plan.
Chwilę później wszyscy mieszkańcy wioski zebrali się przy ognisku i wysłuchali przemowy Predatora. Kilku z nich na początku gorliwie zaprotestowało lecz potem przystali na ustalone warunki.

Dzień trzeci
Dowódca najemników z zadowoleniem widocznym na nieogolonej twarzy wkroczył do opustoszałej wioski. Kazał sprawdzić czy samotnicy nie pozostawiali dla nich jakichś niespodzianek w postaci ładunków wybuchowych z zapalnikiem czasowym. Było mało prawdopodobne by dysponowali takim sprzętem, jednak jak mówi motto najemników: ,,Ostrożności nigdy za wiele’’. Przeszukali wszystkie budynki i bunkier na tyłach wioski znajdując w nim dość sporo jedzenia, broni i amunicji. Najwyraźniej plecaki stalkerów nie były wystarczająco pojemne by pomieścić wszystkie zapasy. Dowódca postanowił, że bunkier będzie jego główną kwaterą dowodzenia. W głębi bunkra najemnicy znaleźli kuchenkę gazową, piecyk i parę szafek. Ich kucharz miał w czym wybierać. Oprócz wszechobecnych konserw i kiełbas miał do dyspozycji całą gamę produktów: szynki, sery, warzywa, owoce, duszoną wołowinę, grzyby i wiele innych. Pod wieczór wszyscy najemnicy zebrali się przy ognisku by świętować. A mieli ku temu powody. Zdobyli nową bazę, dostali sporo forsy za ostatnie zlecenia i zyskali całkiem sporo broni i żarcia. Każdy z nich dostał porcję przygotowanego przez kucharza gulaszu, który zagryzali pajdami chleba opowiadając przy okazji o swoich wyczynach rodem z ,,Johna Rambo’’. Atmosfera była bardzo luźna i wesoła, wszyscy zanosili się co chwilę gromkim śmiechem.
- A pamiętasz jak poszedłeś się wysrać i usłyszałeś ryk kontrolera? Wybiegłeś z tych krzaków jak oparzony, wdepnąłeś w gówno nibypsa i wpadłeś do rowu złorzecząc wszystkim dookoła. Dobrze, że szybko go załatwiliśmy. – najemnik śmiał się do rozpuku ze swojego kolegi.
- Ta, to była ostra jazda.
- Albo jak przypadkiem wysikałeś się do Karuzeli.
- Tego nie pamiętam.
- O najciekawszych momentach w naszym życiu dowiadujemy się dopiero od świadków.
Zdanie to poprzedziło kolejny wybuch śmiechu.
Po kolejnym kwadransie wszyscy byli tak wyluzowani jak to tylko możliwe. Prawie każdy bełkotał pod nosem jakieś niezrozumiałe frazy lub śpiewał piosenki. Niektórzy modlili się do Monolitu, jeden siedział z wyrazem błogości na twarzy i półprzymkniętymi oczami wpatrując się w niebo. Ciągle powtarzał: ,,O tak Lena, o tak, uuum, och, ach”.

Cwaniak nie mógł wytrzymać panującego chłodu, wciąż tarł o siebie dłonie by je choć trochę ogrzać. Siedział w krzakach na wzgórzu i obserwował przez lornetkę sytuację panującą w wiosce.
- Cwaniak, tu Fanat, jak sytuacja?
- Myślę, że dobrze, najumi nieźle się naćpali, możemy wkraczać.
- Przyjąłem, bez odbioru.
Fanat machnął ręką i razem z pozostałymi stalkerami ruszył w kierunku wioski.

- Ci sztaklerzy to frajerzy.
- Co?
- Co?
- ?
Tą jakże uczoną dyskusję przerwał silny głos uśmiechniętego Fanata dzierżącego w dłoniach kałacha:
- Co tam słychać panowie?

Związani i zakneblowani najemnicy obudzili się z potężnym bólem głowy. Leżeli na pace wojskowej ciężarówki podskakującej na wybojach. Otaczała ich nieprzenikniona, obezwładniająca ciemność.
- Co do kur*y nędzy?! – krzyknął dowódca.

Grupa stalkerów siedziała przy ognisku świętując odniesione zwycięstwo i pociągając łyki Kozaków. Ich arsenał wzbogacił się o kilkanaście sztuk LR oraz mocnych kamizelek kuloodpornych, w dodatku pozbyli się grupy ,,najumów’’ z Zony.
- To był dobry dzień, nie sądzisz? – rzucił Fanat.
- Nom. – odparł Cwaniak.
- Jak świętujesz sukcesy?
- Piję.
- Ale ty bez przerwy pijesz…
- Bo jestem urodzonym zwycięzcą.
Ostatnio edytowany przez Kacper777, 28 Wrz 2014, 20:02, edytowano w sumie 1 raz
Kacper777


Ostatnio był: 01 Sty 1970, 02:00

Reklamy Google

Re: Nie rzucim ziemi...

Postprzez Gizbarus w 28 Wrz 2014, 18:57

Hm. Jeśli nikt ci w tym nie pomagał, to muszę przyznać, że prezentuje to nieco wyższy poziom niż poprzedni twój twór. Nie ma się co tu doszukiwać głębi, ale sam uprzedziłeś, że to dla jaj. Ot, lekkie czytadło nie aspirujące do bycia niczym więcej. Gdzieniegdzie jedynie było widać parę błędów oraz te nieszczęsne cudzysłowie z przecinków... Na razie bardzo ładnie cię poproszę, żebyś robił normalne cudzysłowie - póki co tak grzecznie.

A ogólnie rzecz biorąc, to nawet przyjemnie się to czytało. Oby tak dalej. Może taki styl pisania bardziej do ciebie pasuje.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 07 Cze 2023, 10:07
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: Nie rzucim ziemi...

Postprzez Tyrion w 28 Wrz 2014, 19:09

"Na głównym placu w wiosce stało kilkanaście kotów mierzących z dubeltówek i Makarowów" :E :E

To mnie rozwaliło. Zdolne sierściuchy :E :E

Sugeruję, abyś zamienił tych "kilkanaście" na "kilkunastu".

Tyrion
Wygnany z Zony

Posty: 28
Dołączenie: 15 Wrz 2014, 06:55
Ostatnio był: 14 Paź 2014, 18:01
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Martha
Kozaki: -3

Re: Nie rzucim ziemi...

Postprzez Mito w 28 Wrz 2014, 19:09

Niam. Taki krótki tekścik, ale dobrze się prezentuje względem innych opowiadań na forum. Jedyne czego mi zabrakło to jakichś rozleglejszych opisów. Widać że było pisane na szybko, a także opowiada historię "na szybko". Ale przyjemnie się czyta. Tylko jedno wnerwiające słowo:
...patrzył prosto w oczy Fanatyka.

...Fanat zaklął soczyście.

Fanat wydeptawszy ścieżkę...

...Cwaniak podszedł do Fanata...

Fanat, Fanat, Fanat czy inny fajans. Tylko to mnie mierzi -.-
Spolszczenie do Misery: The Armed Zone (Ja & Imienny)
Ciekawe kiedy ilość moich kozaczków przekroczy moje IQ Image
Awatar użytkownika
Mito
Legenda

Posty: 1007
Dołączenie: 17 Sie 2014, 21:21
Ostatnio był: 29 Mar 2019, 02:46
Kozaki: 271


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość