Neuroza

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Neuroza

Postprzez skinnyman w 26 Mar 2017, 01:55

Od zeszłego lata pracuję nad czymś, co ma się w założeniu stać powieścią. Pierwszy raz puszczam w świat kawałek czegoś "stalkerowego" i ciekaw jestem, czy moja opowieść może zaciekawić.

Aha, i nie jestem wielkim fanem czasu teraźniejszego, ale w "prologu" jakoś mi lepiej pasuje, niż przeszły (próbowałem przepisywać scenę w przeszłym, ale to nie było to samo).

Będę wdzięczny za wszelkie komentarze! ;)

:

Siedzę przy stoliku w podziemnym barze, ciesząc się chwilą spokoju. Goła żarówka oświetla salę, skrzynka z bezpiecznikami buczy cicho, stojący za ladą wiatrak mieli powietrze jakby chciał, a nie mógł. Paru innych kolesi zachlewa mordy, narzekając na życie i opowiadając niestworzone historie o swoich przygodach w głębi Zony.

Grzebię niemrawo widelcem w parującej brei, jaką zaserwował mi obozowy kuchcik. Jak zawsze, mam poważne wątpliwości, czy rozrzucone z rzadka pośród ziemniaczanej papki kawałki mięsa to rzeczywiście "prawdziwa wołowina z prawdziwej świni zza Kordonu". Chociaż właściwie mięsak jest najmniej zanieczyszczonym z tutejszych stworzeń. Miejscowi kucharze skwapliwie z tego korzystają, serwując mięso tego mutanta we wszystkich możliwych postaciach. Kotlet z łopatki mięsaka? Proszę bardzo. Aromatyczny gulasz w pikantnym sosie, z okiem stwora jako wisienką na torcie? Żaden problem. Oczywiście nigdy nie widziałem, żeby któryś z tych bydlaków sam się zajadał swoimi wymyślnymi daniami. Dlatego też uważam, że nie zaszkodzi profilaktycznie popić taki posiłek słuszną ilością gorzałki. Nigdy nie wiadomo, jak to naprawdę jest z tą radiacją. Skąd wiesz, gdzie hasał i ile siwertów przyjął akurat ten stwór, który skończył na twoim talerzu? Strzeżonego Pan Bóg strzeże, bla bla bla.

Ale nie to jest powodem, dlaczego piję. W zasadzie to obchodzę małą osobistą rocznicę, bo
dziś mija rok, odkąd żyję w Zonie. Dokładnie trzysta sześćdziesiąt pięć dni wcześniej czołgałem się pod zasiekami na Kordonie, a wojskowy karabin maszynowy omal nie przerobił mnie na mielonkę. Ładny kawał czasu. Przetrwać rok tutaj to jednak jest jakieś osiągnięcie, zwłaszcza zważywszy, ile razy byłem o włos od śmierci. Zabawne, że wciąż chodzę po Strefie. Widocznie Gospodarze chcą, bym żył, może mam tu do wypełnienia jakieś zadanie, o którym nic nie wiem. Każdy ma swoją rolę do odegrania na tym świecie. Czy to w Zonie, czy poza nią.

Muszę jednak przyznać, że posmakowało mi życie po tej stronie Kordonu. Nabrało kolorów i wagi, jakich próżno by szukać na Dużej Ziemi. Najbardziej żywy czujesz się o krok od śmierci, nieuchronność przemijania najłatwiej zrozumieć, kiedy wędrujesz przez opuszczoną Strefę. Chwytaj dzień, stalkerze, kto wie, czy to nie twój ostatni.

Poza tym, proste życie zawsze miało dla mnie swój urok. To śmieszne, ale lwią część młodości spędziłem na usilnym dążeniu do wyrwania się z biedy, a kiedy wreszcie wywalczyłem sobie swój upragniony dobrobyt, szybko mi się znudził. Zabawki i atrakcje są fajne, ale na nic się zdadzą, jeśli dla ich zdobycia musisz zaprzedać duszę firmie. Czy naprawdę w dwudziestym-kurwa-pierwszym wieku nie da się żyć inaczej, niż będąc niewolnikiem albo samemu niewoląc innych?

Nie miałem źle, jeśli pomyśleć o parszywym losie naszego ponad czterdziestomilionowego narodu, zamieszkującego ten smutny jak piz*a kraj, który zatrzymał się w rozwoju gdzieś na początku lat .90. Byłem zdolnym programistą, zarabiałem co prawda w rodzimej walucie, ale zagraniczną pensję, miałem widoki na dalszy rozwój. A jednak przeżarł mnie robak rozczarowania, poczucie, że robię to, co ktoś mi każe, a nie to, czego naprawdę pragnę.

Ale żeby to człowiek mógł choć raz, choć jeden jedyny raz szczerze przed sobą przyznać, że wie, czego tak naprawdę chce. Kurde no. Jestem wolnym stalkerem, gwiżdżę na prawa tamtego świata, robię co mi się podoba, na życie zarabiam artefaktami i doraźnymi zleceniami. Pusty brzuch zastąpił pustkę egzystencjalną, dreszczyk ekscytacji podczas wypadu daje dawkę silnych emocji starczającą na pół roku.

A mimo to czuję, tak, teraz już nie mogę tego dłużej ukrywać, czuję, że czegoś mi, cholera, brakuje. Tylko czego? Złośliwiec powiedziałby, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, ale to nie to. Nie tęsknię za dawnym życiem. Szaman, ten stary świrus, podsumowałby więc cynicznie, że mam po prostu niedobory jakichś substancji w mózgu, ale to żadne wytłumaczenie. Chyba z człowiekiem jest tak, że zawsze chce czegoś więcej, zawsze chce podążać dalej. Nawet tutaj, w tej niepojętej Strefie. Zresztą, może to właśnie ona wzmacnia takie rozterki, wyciągając na światło dzienne to, co za Kordonem udaje ci się tłumić. Cokolwiek to jest.

Radyjko sączy melancholijną melodię, ktoś śpiewa o skrytych za ścianą drzew domach i mieście, do którego nikt już nigdy nie powróci. Brakuje jeszcze tylko deszczu, by dopełnić nastroju chwili, psia go mać. Zresztą kto wie, może i na zewnątrz leje, nawet jeśli mamy środek wiosny. Czasem mimowolnie szuka się wzrokiem okna, oko chce odpocząć. Ale wiadomo, pod ziemią najbezpieczniej, jakoś tak człowiek przywykł w tej Zonie mieszkać w piwnicach i norach jak kret. Emisja ci mózgu nie usmaży, nikt cię przez okno nie zastrzeli ani żadne cholerstwo nie wlezie do środka. Kiedyś czytałem wspomnienia jakiegoś weterana Stalingradu. Kilkadziesiąt lat po wojnie, a on dalej odruchowo siada plecami do ściany, żeby choć jedną stronę mieć krytą. Pewnie tak samo jest z nami. Człowiek w knajpie chce się odprężyć, poczuć bezpiecznie, a więc nie dziwota, że bar w piwnicy urządzili. Albo pod ziemię leź, albo na coś wysokiego się wspinaj, jak chcesz żyć. Taka prawda...

Znów przechylam szklankę, wódka spływa palącym strumieniem w głąb gardła, pozostawiając gorzki posmak na języku. Zabijam przykre wrażenie paroma kęsami potrawy.

Ciekawe, ilu ludzi pochłonie Zona w tym roku, ile mutantów będę musiał utłuc i czy dożyję choćby następnego lata. Podciągam rękaw. Ślady po zastrzykach szpecą przedramię, na prawej dłoni widnieje blizna po pazurach tuszkana. Odkąd tu przywędrowałem, schudłem chyba z dziesięć kilo. Ambitny plan rzucenia leków też wziął w łeb.

I za czym ja tu właściwie polazłem... Przede wszystkim to chciałem uciec od tego wszystkiego, czego nie cierpiałem na Dużej Ziemi, jasna sprawa. Ale co spodziewałem znaleźć się tutaj – tu już mam zagwozdkę. Tak, panie, nadzieja matką głupich... Niemniej Zona ma swój urok. Zwykły świat, w którym wszystko już zbadano i wyjaśniono, jest banalnie nudny. Nauka odarła go z sensu. Psychologia to biologia, biologia to chemia, chemia sprowadza się do matematyki. Dwa plus dwa zawsze będzie równe cztery. Gdzie się nie ruszysz, wszędzie to samo gówno, wszędzie ta sama zapchlona kondycja człowieka, korony – trzymajcie mnie – stworzenia.

A tutaj jest inaczej. Nawet dla wieloletniego wyjadacza Zona pozostaje tajemnicza, niezbadana, niepojęta. Każdy dzień niesie w sobie obietnicę.

O tak zwanej „Drugiej Katastrofie” czy też „Pierwszej Emisji” na terenie czarnobylskiej strefy zamkniętej usłyszałem, tak jak wszyscy, w roku 2006, kiedy to pod kryjącym szczątki czwartego energobloku sarkofagiem miało rzekomo dojść do eksplozji paliwa, które wyciekło swego czasu spod reaktora. Od początku jednak coś mi się w tej oficjalnej wersji wydarzeń nie zgadzało. Po pierwsze, ryzyko takiego wypadku owszem istniało, ale tylko w pierwszych dniach po awarii, a nie dwadzieścia lat później, kiedy wszystko już dokładnie zapieczętowano w betonowym grobowcu. A po drugie, w Zonie zaczęły dziać się rzeczy zbyt dziwne, by nie powiedzieć – przerażające – żeby dało się je wytłumaczyć promieniowaniem.

Setki ludzi zamieszkujących w pobliżu Strefy przepadło bez śladu, utracono kontakt z laboratoriami badawczymi, pojawiły się pierwsze doniesienia o zaburzeniach pola magnetycznego, anomaliach grawitacyjnych i mutantach. Do akcji wysłano tysiące żołnierzy wyposażonych w ciężki sprzęt, w pośpiechu otoczono Zonę szczelnym kordonem sanitarnym. Znaczne siły wojska dniem i nocą strzegły granicy, dopóki nie zostały którejś nocy pochłonięte przez kolejny kataklizm, łudząco podobny do pierwszego i znany później jako „Druga Emisja”.

Nasz rząd z uporem maniaka dementował wszystkie te pogłoski, Białorusini zresztą robili to samo. Nie zmieniało to jednak faktu, że Czarnobyl umarł po raz wtóry. Na gruzach starej Strefy Wykluczenia powstała nowa, o wiele rozleglejsza i tysiąc razy bardziej niebezpieczna. W najgorszych koszmarach roku ’86 nikt nie mógł wyśnić horroru porównywalnego z tym, jaki objawił się nam dwadzieścia lat później.

Mimo to, odkąd tylko usłyszałem o Zonie, nie zaznałem już spokoju. Musiałem zobaczyć ją na własne oczy i poczuć na własnej skórze. Chociażby po to, by się przekonać, czy to prawda, co o niej mówią.

Większość ludzi jednak tego nie zrozumie, dla nich Zona jest tylko wynaturzeniem, koszmarem, niepojętym dziwactwem, o którym najlepiej w ogóle nie wspominać. Są tacy, który w ogóle negują Drugą Katastrofę. Dysonans poznawczy.

Czasem myślę, że żeby pojąć tę fascynację Zoną, trzeba mieć w sobie jakąś duchową nekrofilię. Obsesję, która codziennie przypomina o tym, że kiedyś umrzesz i że wszystko przeminie. Może to właśnie łączy wszystkich stalkerów – że jesteśmy tacy jak Zona. Niby żywi, a jednak martwi, wiecznie chorzy, noszący już w sobie zarodek śmierci. Bez serc, bez nadziei, przyciągani jak ćmy do światła, które nas spopieli. Cóż może być dla nas piękniejszego, jeśli nie ten dziki, wrogi, agrarno-industrialny krajobraz zdewastowanej Strefy Zamkniętej.

Ale takie wyjaśnienie byłoby chyba tylko projekcją własnych zboczeń na całą wspólnotę stalkerów.

Wbijam wzrok w szorstki, poznaczony nacięciami blat stolika, mniej lub bardziej logiczny ciąg myśli rozsypuje się w nieładzie. Znów powracają do mnie wspomnienia ostatnich dwunastu miesięcy, które mózg zestawia ze sobą w przypadkowych konfiguracjach niczym jedyne w swoim rodzaju widokówki ze Strefy.
"In loneliness, in some sort of a bleak unexplainable solitude with yourself and the Zone you can contemplate. Feel it, become another, penetrated by the aeons of the Zone. That's why it is good that makers didn't include women in the game, truly they are genius. While the game is kind of explorative, it is the journey inside. Had you also the feeling that you are in your dream while playing? Sometimes, for only moment some sight in the game appears to you like an image in a dream: obscure landscape, grey sky, and deserted building with dark windows. (...) It is no shame to have an intimate feeling to this game. I think this game, not on purpose but through artistic intuition, which is not controlled by a purpose of the artist, touched the perennial."

Za ten post skinnyman otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive KOSHI.
Awatar użytkownika
skinnyman
Kot

Posty: 41
Dołączenie: 09 Wrz 2016, 22:05
Ostatnio był: 10 Mar 2024, 18:22
Miejscowość: pe do en kreska
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 28

Reklamy Google

Re: Neuroza

Postprzez KOSHI w 26 Mar 2017, 12:26

Piszę coś, co będzie powieścią... ku*wa, ile razy ja już to czytałem. :E Takich, co pisali tu coś dłuższego było już tu na pęczki. Choćby brat Gizpałka ze swoją epopeją narodową, Voldi, Fender ze swoim Miastem i wielu, wielu innych. Teksty takie są zazwyczaj skazane na porażkę. Podstawowy problem jest taki, że publikując to w sieci od razu odkrywasz się. Tekst jest później nie do sprzedania, publikacji. Są wyjątki, ale nie o tym tu teraz rozmawiamy. Chcesz, pisz, ale z doświadczenia wiem, że gdzieś, prędzej, czy później, wena siada a tekst utyka w martwym punkcie. Lepsze są krótsze formy. Łatwiej ogarnąć pomysł, zamknąć temat, niż ciągnąć historię przez 100, 200 stron, bo na to trzeba mieć plan (pisanie z marszu na zasadzie coś się wymyśli :facepalm: ), kupę samozaparcia i jakąś choć nikłą nadzieję na publikację, co jest w przypadku tekstów stalkerskich i podejściu Fabryki, nierealne. No chyba, że chcesz walnąć sobie 300 stronowy manuskrypt do szuflady. Nie myśl sobie, że broń boże zniechęcam cię, ale to tak w 99,9% się kończy. Były próby wydania antologii stalkerskiej, oficjalnie i nie oficjalnie, ch*j z tego wyszło, więć szczerze ci powiem, że jak chcesz coś pisać, to pisz, ale w jakimś własnym uniwersum. Nie stalker, nie metro, nie kompleks, bo tam dobić się jest niemożliwe. Masz pomysł, napisz do jakiegoś czasopisma Sf lub na takim forum jakieś opowiadanie. Jak się spodoba to może coś tam kiedyś wydasz, jak cię poznają. A jak nie, to pisz dla przyjemności i się na nic nie nastawiaj. Ja traktuję pisanie jak jakąś tam formę spędzania wolnego czasu mimo, iż pisanie prawie już zarzuciłem tak jak i większość tych, co tu pisali wcześniej. Powód prozaiczny - w uniwersum pisanie tylko na zasadzie for fun z przyczyn jw. Na nic innego nie ma co liczyć.

Teraz co do samego tekstu. Nie spodziewałem się, że kolega wrzuci tu coś ambitnego, ale jestem pozytywnie zaskoczony. Czytałem teraz 3 opki na forum, co ostatnio wyszły i przyznam, że ten tekst daje radę. Jest sztampowo, zła Zona, co daje i odbiera, znudzony typ, co nie wiedział, co chce w życiu i inne oklepane formułki, ale jest i parę twoich spostrzeżeń i wtrąceń, które mi się spodobały. Generalnie wieje grą i Meeshem ostro. Mi to się to tak średnio widzi. Nie przeszkadza mi to, nie wadzi, ale też mi się zbytnio nie podoba. Poszedłeś tą drogą, ok. Lepsze to niż Siwy i Łysy, co wzięli po 2 bochny chleba, dozymetr i tetetkę i pierwszym lepszym pociągiem, co był na stacji, wbili do Zony. Tekst jest dobrze ogarnięty, nieźle się to czyta, fajerwerków nie ma, ale coś tam może i z tego będzie po warunkiem, że masz na tą historię jakiś pomysł. Nic, pisz dalej, wrzuć coś, zobaczymy jak się to rozwinie. Dla mnie tekstem najbliższym mojej wizji Zony jest Poczta autorstwa Valentino, ale to bardziej klimatem idzie pod Piknik jak pod Stalkera.

Pozdrawiam.

Ps. flachę postawię później, bo lymyt wyczerpany. :E
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 15 Kwi 2023, 20:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Neuroza

Postprzez skinnyman w 26 Mar 2017, 13:46

KOSHI napisał(a):Podstawowy problem jest taki, że publikując to w sieci od razu odkrywasz się. Tekst jest później nie do sprzedania, publikacji.

A-a-a Głuchowski nie publikował fragmentów swego "Metra" gdzieś na blogu?

Oczywiście masz rację, lecz - czy ja coś mówiłem o wrzucaniu tu całości? :E To jest taka próbka, bo chcę się zorientować, czy nadaje się to do czegoś więcej, niż wyje*ania do kosza xD

Chcesz, pisz, ale z doświadczenia wiem, że gdzieś, prędzej, czy później, wena siada a tekst utyka w martwym punkcie. Lepsze są krótsze formy. Łatwiej ogarnąć pomysł, zamknąć temat, niż ciągnąć historię przez 100, 200 stron, bo na to trzeba mieć plan (pisanie z marszu na zasadzie coś się wymyśli :facepalm: ), kupę samozaparcia i jakąś choć nikłą nadzieję na publikację, co jest w przypadku tekstów stalkerskich i podejściu Fabryki, nierealne. No chyba, że chcesz walnąć sobie 300 stronowy manuskrypt do szuflady.

W zeszłym roku w ciągu miesiąca trzasnąłem sobie taki ponad 300stronicowy manuskrypt do szuflady właśnie :P Od tamtej pory ten pierwowzór przeszedł przez setki zmian i teraz niejako piszę wszystko na nowo. Niemniej uważam to za cenne doświadczenie. Mam pomysł na całą historię od A do Z, rozpisane różne sceny, plany, szczegółową mapę Zony, dziesiątki fotografii i tak dalej, więc to mnie nie odstrasza. Ale przyznam, kupa roboty. Gdyby nie studia, siedziałbym nad tym od rana do wieczora, a tak to strasznie szarpana jest to praca i często mam ochotę rzucić wszystko w cholerę.

Potem jednak znów mnie przyciąga, jak magnes.

Napisanie krótkiej formy uważam za stosunkowo łatwe. Im dłuższy tekst, tym trudniej. Masz rację, że bez planu ani rusz. Wiem też, że nia ma się co nastawiać na publikację. Ale mam w sobie to coś, co każe mi to ciągnąć i skończyć. A potem niech się dzieje wola czystego nieba :E

Dzięki za odpowiedź i wszelkie uwagi. IMO potencjał uniwersum Zony leży między innymi w tym, że można ją przedstawić na wiele różnych sposobów. Źródła mamy przebogate i dość daleko od siebie leżące - od ambitnego filmu Tarkowskiego aż po gierki polegające na zabijaniu ludzi i zbieraniu przedmiotów :D

Ps. flachę postawię później, bo lymyt wyczerpany. :E

podziękował :)
"In loneliness, in some sort of a bleak unexplainable solitude with yourself and the Zone you can contemplate. Feel it, become another, penetrated by the aeons of the Zone. That's why it is good that makers didn't include women in the game, truly they are genius. While the game is kind of explorative, it is the journey inside. Had you also the feeling that you are in your dream while playing? Sometimes, for only moment some sight in the game appears to you like an image in a dream: obscure landscape, grey sky, and deserted building with dark windows. (...) It is no shame to have an intimate feeling to this game. I think this game, not on purpose but through artistic intuition, which is not controlled by a purpose of the artist, touched the perennial."
Awatar użytkownika
skinnyman
Kot

Posty: 41
Dołączenie: 09 Wrz 2016, 22:05
Ostatnio był: 10 Mar 2024, 18:22
Miejscowość: pe do en kreska
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 28

Re: Neuroza

Postprzez KOSHI w 26 Mar 2017, 20:22

Meesh publikował u nas na konkurs nie zgorszy jakiś tekst. Potem je*nął na forum focha. Co do metra to nie wiem. Gratuluje zaparcia. Mi się chciało tylko 25 stron naklepać i dałem se siana. Zresztą, tak jak u ciebie, tekst był do przeróbki i tak. Skoro masz plan, materiały, pomysł, pisz. Może ci się poszczęści. Ja nie mam tyle zaparcia i wolnego czasu, żeby się bawić w pisarza. Flaszka leci i życzę powodzenia. Możesz wrzucić jakiś jeszcze fragment, to zobaczymy jak to wygląda dalej.

Pozdro.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 15 Kwi 2023, 20:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości