Cześć. Chciałbym Wam zaprezentować moje opowiadanie grozy. Tekst jest długi, dlatego poniżej wrzucam fragment na zachętę, a reszta do ściągnięcia na dysk w formacie PDF.
Wuj Anatol uchodził w naszej rodzinie za postać niezwykle tajemniczą. Nigdy nie pojawiał się na rodzinnych uroczystościach, a sam kojarzyłem go wyłącznie ze starych fotografii, które moja mama przechowywała w drewnianej skrzyni w piwnicy. Dwie dekady temu temu był szczupłym, około pięćdziesięcioletnim brunetem, ubierającym się dość ekstrawagancko; właściwie na każdej z tych fotografii ubrany był na czarno, z zawadiacko przekrzywionym na głowie kapeluszem. Nigdy się nie uśmiechał i sprawiał wrażenie raczej niedostępnego.
Być może dlatego całe życie był sam. Przez wiele lat nikt oprócz mojej mamy nie utrzymywał z nim kontaktu, a i moja rodzicielka telefonowała do niego sporadycznie. Na dodatek przed wykręceniem numeru zazwyczaj długo biła się z myślami czy po-winna dzwonić, czy też nie. Chyba sama nie wiedziała, jak ani o czym z nim rozmawiać. Tajemniczy członek naszej rodziny był bowiem osobą zamkniętą w sobie i nikt tak naprawdę nie wiedział, czym się zajmuje, ani co robi w wolnych chwilach. Mama mówiła tylko, że był niegdyś nauczycielem języka polskiego na prowincji, i właściwie to byłoby na tyle.
Długo nie rozumiałem, czym ta niewiedza jest spowodowana. Charakter wuja Anatola faktycznie mógł sprawiać, że kontakt z nim był utrudniony, ale sam wychodziłem z założenia, że przecież każdy potrzebuje łączności z drugim człowiekiem… Jak więc kuzynowi mojej matki udawało się przez prawie siedemdziesiąt lat żyć w samotności? Nie miał żony ani dzieci, ba – nawet nikt z nas go nie odwiedzał. Mimo iż cała familia ze strony matki chętnie spotykała się nie tylko z okazji świąt czy urodzin, to mieszkający w swojej samotni wuj Anatol nie otrzymywał zaproszeń na Wigilię czy choćby wspólne grillowanie. Ponoć także poza swoją wieś wypuszczał się rzadko i niechętnie; nawet zakupy robił tylko w miejscowym sklepiku. Jako dziecko zupełnie nie rozumiałem, dlaczego unika kontaktu z rodziną. Przecież był jednym z nas. A na kim, jeśli nie na rodzinie, można polegać? Z czasem jednak pogodziłem się z myślą, że mieszkającego w niewielkim domu w Kosmadłach wuja, nigdy nie będzie mi dane poznać osobiście.
Aż do dnia, w którym moja rodzicielka otrzymała niespodziewany telefon.
Całość:
https://www.sendspace.com/file/k6j1j4Edit: A dla leniwych mam nawet wersję audio...
https://soundcloud.com/pawe-wili-ski/rodzinny-spadek-audiobook