Skończone. Wniosek po przeczytaniu jeden, w zasadzie dwa:
1) Dobrze, że za to nie zapłaciłem.
2) Przynajmniej okładka ładna.
Może to po prostu ja, ale styl, w jakim zdecydowana większość książki była napisana po prostu mi nie odpowiada. Masa "głównych" ciężkich do rozróżnienia przez swoją nijakość bohaterów była dla mnie po prostu przytłaczająca. Geneza Zony przedstawiona w książce... no tutaj autor wszedł w jakąś strefę
sacrum, to nie powinno być wyjaśnione, a na pewno nie w taki sposób. Popłynął za daleko i zgubił grunt. Pierwszy rozdział czytało mi się naprawdę świetnie, jeśli dobrze pamiętam, ponad 100 stron zgrabnie spiętych i nasiąkniętych klimatem. Potem równia pochyła do tego stopnia, że chyba pierwszy raz w życiu zakończenie książki nie wzbudziło we mnie żadnych emocji poza "ku*wa, nareszcie koniec (książki)". Może kiepska książka, może mi nie leży - to już ustalimy, gdy reszta też się wypowie.