Wakacje i Urlopy

...a raczej wszystko o wszystkim. Debaty na dowolne tematy.

Re: Jestem debilem AMA

Postprzez Realkriss w 30 Sie 2015, 00:23

Kurczę, Adik, a jak on opowiada o swoich wyprawach! Cejrowski niech się schowa.
Ja nie znoszę oglądać cudzych zdjęć z wakacji, bo ludzie zazwyczaj robią nieciekawe, a potem przynudzają przy oglądaniu. Jak Zdzicho był u mnie w zeszłym roku i pokazywał nam zdjęcia, opowiadając o nich, to wszyscy siedzieliśmy jak zaczarowani.
Ma chłopak dar, serio.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1664
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 09 Sty 2023, 10:40
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 881

Reklamy Google

Re: Jestem debilem AMA

Postprzez Adik w 30 Sie 2015, 10:10

Kiedyś miał temat na forum, i tam o ile pamiętam były chyba dwa opowiadania ale to było dawno dość, jeszcze konta tu nie miałem...
A po przeczytaniu ich aż człowieka taki bakcyl złapał, żeby na rower wsiąść i pojechać :D
"Hey man you know I'm really okay,
The gun in my hand will tell you the same" - The Offspring - Bad Habit
Awatar użytkownika
Adik
Łowca

Posty: 400
Dołączenie: 28 Kwi 2014, 14:21
Ostatnio był: Wczoraj, 08:50
Miejscowość: Świętochłowice
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper VLA
Kozaki: 86

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez zdzicho w 31 Sie 2015, 22:46

No jak bym wiedział to bym zajechał ale myślałem że pewnie w W-wie jesteś, a właśnie czytam teraz Cejrowskiego "rio de anaconda", nie no on sie przy mnie nie chowa, on o wiele dalej jechał bo do lasów deszczowych do Ameryki Południowej i tam z jakimiś dzikusami żył w szałasie.
A niedawno oglądałem jego wywiad z Frytką z baru, aż żal było słuchać jak mógł być dla dziewczyny taki ostry, on tak jakby reprezentuje tą część społeczeństwa konserwatywną a ta Frytka to młode pokolenie, ale wielkie mi rzeczy zabawiała się z jakimś gościem w barze na wizji w jaccuzi, a Cejrowski ją atakuje jak by była jakimś szatanem czy nie wiadomo co

:

Awatar użytkownika
zdzicho
Modder

Posty: 567
Dołączenie: 19 Cze 2009, 20:02
Ostatnio był: 16 Paź 2023, 20:07
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 500

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez Jakubiak w 05 Wrz 2015, 15:47

Ja tam nie wyjeżdżam na wakacje czy urlopy. Powód? Za drogo... wolę siedzieć przed kompem niż wydawać kasę na wyjazdy. I tak mam jezioro to na szybkiego się pokąpie i taka frajda.
Masz wrogów? Bardzo Dobrze. To znaczy, że postawiłeś się w jakiejś sprawie w swoim życiu.
Jakubiak
Stalker

Posty: 61
Dołączenie: 09 Sie 2015, 20:11
Ostatnio był: 11 Wrz 2015, 19:20
Miejscowość: Hogwart
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 1

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez PRZEMEK ŁOWCA w 05 Wrz 2015, 16:15

Też tak mam. Prawie całe wakacje spędziłem przy kompie. Moje gry: S.T.A.L.K.E.R. Cień Czarnobyla, King"s Bounty Legenda oraz Wojownicza Księżniczka, Operation Flashpoint Red River oraz Dragon Rising, Risen, Gothic 2 i 3 i od czasu do czasu Zew Prypeci. Tylko kilka razy byłem na dworze ...
Jesteśmy Szturmowcami. Żyjemy Razem, Walczymy Razem i Umieramy Razem. Swoje życie poświęciliśmy Służbie.
,,Pogadamy później. Podczas emisji dostaję szczękościsku"- Porucznik Podorozny
„Nie ma rozpaczliwych sytuacji. Są tylko zdesperowani ludzie”.- Heinz Guderian
POWIEDZMY SOBIE UCZCIWIE : Podobnego S.T.A.L.K.E.R.A jak te 3 części już nie będzie. Trzeba zdławić w sobie ten ból i przyjąć to do wiadomości, że S.T.A.L.K.E.R. 2 MOŻE NAS ZAWIEŚĆ.
Możesz stracić wiarę w innych, ale nigdy w samego siebie- Optimus Prime
Ci ludzie pustyni miotający meblami kuchennymi to prawdziwe sku*wysyny matki natury. - Opis Burerów.
Awatar użytkownika
PRZEMEK ŁOWCA
Tropiciel

Posty: 205
Dołączenie: 03 Paź 2014, 20:18
Ostatnio był: 10 Lis 2022, 00:22
Miejscowość: Pralnia Samoobsługowa Prypeć
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 32

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez Poldzer w 05 Wrz 2015, 19:45

A ja zamiast się cieszyć z skoczenia szkoły, zaraz po zakończeniu roku w kwietniu i maturach od razu do pośredniaka nie udało się do pracy a jedynie na staż. Zapindalałem dzień w dzień w wakacje za 1000zł po 10 godzin u żyda przy żniwach (od 6.00 do 23.00) przy wszystkim co dziad se umyślił. A umowę mam jako mechanik przypominam. Ale co to kogo obchodzi. Tak wyglądały moje wakacje. Piałkne. A na wyjazd mnie nie stać, na prawko musiałem sam zapracować teraz zbieram na samochoda jakiegoś.
Ostatnio edytowany przez Poldzer, 05 Wrz 2015, 20:12, edytowano w sumie 1 raz
Awatar użytkownika
Poldzer
Legenda

Posty: 1014
Dołączenie: 02 Paź 2013, 17:17
Ostatnio był: 06 Sty 2023, 13:41
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: SPSA14
Kozaki: 239

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez Red Liquishert w 05 Wrz 2015, 19:58

Woodstock, wiele magicznych chwil i wzruszenie na końcu, a już tydzień potem kolonie i naprawdę fenomenalne dwa tygodnie w wyśmienitym towarzystwie. Dla mnie mogłyby trwać jeszcze naprawdę długo, bo powrót na moje wygwizdowo z całą tą podludzką społecznością to czysta udręka.
Bydlę z pana, panie Red

Za ten post Red Liquishert otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Poldzer.
Awatar użytkownika
Red Liquishert
Łowca

Posty: 418
Dołączenie: 07 Sty 2010, 16:13
Ostatnio był: 16 Gru 2021, 16:32
Miejscowość: Chuj wie, Polska Ź
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 167

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez HitFan w 05 Wrz 2015, 23:19

Ja cały lipiec poświęciłem na prawko jazdy. Czyli głównie jazdy i egzamny państwowe. W sierpniu natomiast pracowałem w ulotkach i we dwa weekendy byłem nad jeziorem z moją dziewczyną, od piątku do niedzieli. Było bardzo fajnie i w sumie przydałoby się dalej porobić ;)
/ Gaming rig / Intel i5-4460 3.2GHz / 8GB DDR3 RAM / GTX 960 STRIX 2GB GDDR5 RAM / Windows 10 x64 /
/ Coding machine / Intel i5-7200U 2.7GHz / 8GB DDR4 RAM / R5 M330 2GB GDDR3 RAM / Windows 10 x64 /
Awatar użytkownika
HitFan
Weteran

Posty: 651
Dołączenie: 21 Sty 2012, 17:26
Ostatnio był: 15 Lut 2022, 20:18
Miejscowość: Bytom
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 86

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez Porrless w 06 Wrz 2015, 13:07

Ja siedziałem nad morzem 2 tygodnie na windsurfingu w Rewalu :P Szkoda że tak szybko to minęło, teraz już nie ma niestety tak dobrze i pogoda się psuje:( Trzeba czekać do za rok !
Porrless
Kot

Posty: 1
Dołączenie: 06 Wrz 2015, 13:05
Ostatnio był: 06 Wrz 2015, 13:07
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: Combat Chaser
Kozaki: 0

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez Jakubiak w 06 Wrz 2015, 13:10

To i tak miałeś dobrze 2 tygodnie nad morzem... Mnie rodzice nawet nie puszczali samemu nad jezioro, chodź mam je 2 km od domu. Mówili żebym pojechał do babci ale nie :E Więc siedziałem i grałem.
Masz wrogów? Bardzo Dobrze. To znaczy, że postawiłeś się w jakiejś sprawie w swoim życiu.
Jakubiak
Stalker

Posty: 61
Dołączenie: 09 Sie 2015, 20:11
Ostatnio był: 11 Wrz 2015, 19:20
Miejscowość: Hogwart
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: FT 200M
Kozaki: 1

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez Microtus w 07 Wrz 2015, 12:19

Przeczytałem, Zdzichu Twoje przygody. Powiem krótko, jestes hardcorem. Kriss dobrze prawi, rozbuduj opisy i zrób z tego bloga chociaż, czy fotobloga. Czyta sie dobrze, ale odczuwam niedosyt, na pewno udałoby ci się to rozbudować. Do tego sporo fotek i wielu fotoblogerów, i pseudopodróżników mogłoby Ci buty czyścić.

Widać pasje i milosć do roweru. Do tego podziwiam, że sam sie wybierasz na takie "przejażdżki". Genrealnie, taka forma podróży zawsze mi się podobala. Sam na studiach w wakacje, lubiłem takie wypady tyle, że nie rowerowe a piesze po górach. Strzeliłem w 2002 roku z kumplem z roku taką podróż:
Z Soliny (od tamy) do chaty Socjologa, Lutowiska, Smolnik, Czerenna, Tarnawa, Muczne (z Mucznego podjechalismy do ustrzyk bo rozwaliłem nogę i dwa dni dochodziłem do siebie w Bereżkach - co zakonczyło się poznaniem fajnych górali i straszliwą popijawą, która zakonczyła sie jednym z potworniejszych kaców w życiu). Potem z Ustrzyk na Połoninę Carynska, Brzegi Górne, Połonina Wetlińska, Smerek, Wetlina, potem już pks do Cisnej, dzień w medzilaborcu i powrót do domu. Wszystko zplecakiem i namiotami (mieliśmy jednokilogramowe namioty jedynki iglo beztropikowe, generalnie masakrycznie beznadziejne ale lekkie, rano się budzisz z rosą we wnetrzu namiotu). Ale deszcz wytrzymywały bez problemu i bardzo szybko schły. Wspaniała sprawa i kupa ludzi do poznania :) Np: super fajni strażnicy graniczni, którzy nas zatrzymali w Mucznem, jeden otworzył mi piwo kałachem :) No i generalnie, sprawdzanie Siebie w ekstremalnych sytuacjach. Polecam takie wypady każdemu, do tego róbcie to póki jesteście młodzi i możecie. Szkoda tracić czasu, ja na razie o takich eskapadach mogę zapomnieć, bo synek 4 letni raczej w góry za mną nie pójdzie, chyba że jako bagaż (17 kilo).

Co do wakacji tego rocznych, to w sobote wróciłem z rodzinką z Węgier. zaje*iste miescje polecam, Sarospatak (20 km od Tokaju) ok. 8 godzin jazdy z warszawy (ok. 550 km).
Camping
Baseny - jakieś 200 metrów od Campingu. No i generalnie jest gdzie pozwiedzać, zjesć no i oczywiście wypić. Zwłaszcza wspaniałe miejscowe Tokaje. Jak ktoś mówi, że nie lubi Tokaju, to lepej tam pojechać i zrewidowac poglądy :)
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Wakacje i Urlopy

Postprzez zdzicho w 26 Wrz 2016, 06:24

Pod koniec czerwca spakowałem się, wziąłem jakieś ubrania, mp3, książki, ładowarki, itp, różne rzeczy, bo miałem być odcięty od cywilizacji przez następny miesiąc.
Nosz ku*wa mać, zapomniałem ładowarki do mp3! Przez cały miesiąc musiałem katować 3 piosenki z telefonu :mad: ostatnią kreskę baterii na mp3 traktowałem jak ostatnie kilka kropel wody potrzebne do przeżycia.
Raz znalazłem przy drodze zardzewiały kabel usb, myślałem że zrobię z niego ładowarkę, ale zrezygnowałem bo złe napięcie roz*ebałoby całe mp3, jak by poszło 230 Woltów przez kabel.

Dobra, patrze na to co do tej pory napisałem, i odnoszę wrażenie że za dużo pisze :P tl;dr

Pojechałem rowerem na dworzec PKP, pojechałem pociągiem do Zamościa, tam poczekałem na pociąg na Roztocze do miejscowości Werchrata, piękne miejsce.
Konduktor wysadził mnie na środku pola, bo nie było tam przystanku, wyrzuciłem rower z pociągu, sakwy, i pojechałem w kierunku miejscowości Prusie.

Tam nie było zasięgu do telefonu, za blisko granicy z Ukrainą. Mieszkałem w domku sam, była woda, prąd, we wsi jeden dom opuszczony, dwa domy w których mieszkały dwie staruszki, i jeden dom z młodym małżeństwem, akurat wtedy robili wesele.
Obok rzeka, las, ogólnie totalne zadupie.

Codziennie prócz niedzieli wstawałem o 4:30, robiłem śniadanie, srałem, ubierałem się, jechałem rowerem na zbiórkę, i szliśmy na pole pracować, do 17/18:30, czasem krócej czasem dłużej zależy od pogody.

Zbieraliśmy tam maliny, borówki. Wyrywaliśmy chwasty, sadziliśmy sadzonki truskawek. Ja jeszcze obcinałem siekierką korzenie od sadzonek żeby łatwiej sadzonki było wsadzać do ziemi, to była lżejsza robota od sadzenia, jak się ma siekierę w dłoni, to jakoś tak od razu człowiek czuje się lepiej; a od zbierania tych małych owoców cały dzień można dostać pie*dolca.

Ogólnie to było gospodarstwo ogrodnicze, kilka lat temu w szczytowej formie szef zatrudniał tam ok. 250 pracowników, płacił stawki godzinowe, miał dużo dotacji z funduszy Unii Europejskiej.

Dotacje się skończyły, stawki godzinowe też, zamiast tego akord, ilość pracowników spadła do 90. Prawie zero polaków, takie warunki pracy i taka atmosfera, że mało jaki polak o zdrowych zmysłach by się na to zgodził, sami Ukraińcy byli, bo u nich jak jest ta wojna domowa, to nawet 1tys zł na miesiąc to dużo.

Pierwszego dnia poznałem panią brygadzistkę, która dowodziła moją grupą: zapisywała w zeszycie ile kg jakich owoców zebraliśmy, ile czasu pracowaliśmy, poganiała nas, pokazywała jak zbierać itp.
To była młoda brygadzistka, miła, ale z wiekiem one robią się bardzo wredne. Rzucają mięsem na lewo i prawo, szantażują, traktują pracowników jak bydło. Nie zawsze, tylko jak mają gorszy dzień.

Nie będę opisywał pracy w tym gospodarstwie ogrodniczej, gdyż nie chcę być przyczyną psucia się reputacji tego zakładu. Opowiedzieć mogę o tym prywatnie, ale nie publicznie.
W skrócie mogę tylko opisać, dziennie zbierałem od 15 do 40kg malin+borówek, zależnie od pogody, kondycji. Przy zbieraniu słuchałem z telefonu audio booki: "wyprzedaż bohaterów", "listy starego diabła do młodego", "Ozzy Osbourne autobiografia".
O 11:00 była zawsze przerwa na obiad: zupę i trochę chleba, zawsze coś, za darmo. Potem przynosiłem swoje jedzenie ze sobą, 200 gram ryżu, bo zupa na cały dzień pracy to za mało kalorii dla mnie.
4:30 pobudka, 17:30 powrót do domu, kolacja, prysznic, 19:30 sen, 4:30 pobudka, 17:30 powrót do domu, kolacja, prysznic, 19:30 sen, tak przez 28 dni.

Z raz czy dwa jak byłem bardzo wku*wiony i miałem dosyć, to urywałem się z roboty wcześniej, upijałem się wódką i szedłem nad rzekę, siadałem na przewróconej wierzbie na wpół zanurzonej w rzece, i patrzyłem na żyjątka które żyły w wodzie, małe robaczki, i myślałem sobie, że ich życie jest bardzo dziwne, i że życie nas, ludzi, też jest dziwne.

W domu raz w nocy zdawało mi się że jakaś mała dziewczynka zombie i jej mama zombie próbują wejść po drabinie na poddasze, słyszałem kroki na podłodze. Opowiedziałem o tym nazajutrz koleżankom z pracy, Ukrainkom, że duchy są u mnie w domu, i bardzo się tym przejęły.
Innej nocy obudziłem się gdzieś o 3:00 przerażony i zobaczyłem jak w moim kierunku idzie wielki, biały szczur. Cofnąłem się pod ścianę, rzuciłem na niego kołdrę, pod wpływem impulsu szybko wymyśliłem plan, że gdy będzie pod kołdrą, ukręcę i urwę mu łeb, a on mnie nie ugryzie. Gdy podniosłem kołdrę, szczura nie było, to były tylko jakieś zwidy, światło księżyca.
Bałem się mieszkać sam na tym odludziu. Co jakiś czas jeździł pojazd straży granicznej, patrolujący czy nie ma przemytników z Ukrainy. Kiedyś przyszli tam Niemcy, i gdy gospodarz wyszedł zza stodoły zobaczyć, co się dzieje, zastrzelili go na miejscu, od razu jak go zobaczyli. Ponurą historię ma to miejsce. Albo jak wieźli po torach Żydów w wagonach, jakaś młoda żydówka zmarła, wyrzucili ją z pociągu za tory, miejscowi zrobili jej grób. Opowiadała mi dużo o historii tego miejsca starsza sąsiadka w wieku 70 lat z chorobą serca, która mieszka sama, jak czułem się samotny to ją odwiedzałem, piliśmy herbatę i rozmawialiśmy, zawsze jakoś raźniej jak drugi człowiek jest obok.

I było u niej radio, odbierało stację Kraków, słuchałem radia łapczywie. Nie miałem gazet, komputera, telewizora, mp3 mi się rozładowało. Miała królika, kiedyś miała kury, ale lis jej porwał, miała też ziemniaki, marchewkę, cebulę, cukinię, ogórki, pietruszkę, sałatę, pozwalała mi brać je sobie z ogródka, i robiłem sobie sałatki.

Sklep był 5km dalej, strasznie drogi i nic prawie w nim nie było. Przywiozłem ze sobą 8kg ryżu, jadłem średnio 300 gram dziennie. To ponad 900 kalorii. Miałem też 2.5kg białka serwatkowego w proszku o smaku czekolady, i odżywkę węglowodanową 2kg. Odżywki piłem na polu, jeść tam nie było wolno, BHP zabraniało, a jak piło się odżywkę to brygadzistki myślały że to jakieś picie, nie jedzenie. A było to pełno kaloryczne jedzenie w formie płynu. Druga sąsiadka, też starsza pani, miała kury i jajka, które sprzedawała po rozsądnej cenie.
W miejscowości obok była też pani która sprzedawała twaróg własnej roboty, ale nigdy nie miałem czasu żeby pojechać do niej kupić.

Jak rozładowała mi się mp3, to katowałem na telefonie 3 piosenki, bo tylko je miałem: infushi, endless summer, i Jazz Jack Rabbit laboratory ost :) :












na mp3 miałem pełny album Rammstein: Rosenrot, Reise Reise, Mutter
miałem też ATB, braty z Rakemna, Deadmau5, Disturbed, Godsmack, Linkin Park, Manowar, Bonobo-black sands, i 3GB pomieszanych piosenek wszelkich wykonawców i gatunków m.in. Barbie Girl, Waka-Laka, Far Cry 3 OST, jakieś disco polo, Taylor Swift-shake it off, różności, nawet Popka "w dupie wszywka" :P

Oddałbym wtedy KRÓLESTWO żeby móc sobie wieczorem po robocie posłuchać tego. Ale pieprzona bateria padła, a ładowarki nie miałem, tylko do telefonu.
Dudniąca cisza w głowie czasem była ciężka do zniesienia.

Do roboty i z powrotem jeździłem rowerem, blisko miałem, 8 minut drogi.
Raz jak miałem wolny dzień, w niedzielę pojechałem do Lubaczowa, zobaczyć jak wygląda to miasto. Było to miasteczko, bardzo ładne, na rynku fajna fontanna, i pomnik rycerza z mosiądzu, w fontannie bawiły się małe dzieci, posiedziałem chwilę na ławce, na słońcu, ciesząc się chwilą, odpoczynkiem, błogim niedzielnym spokojem.
Prócz celów turystycznych pojechałem tam zrobić zakupy: kupiłem wykałaczki do zębów, sól, i nie pamiętam co jeszcze.

Wracając, w Horyńcu Zdrój pękła mi dętka w tylnym kole. A do domu jeszcze 15km. Prowadziłem rower ze 3km, w końcu się wku*wiłem i zacząłem jechać na feldze. Trudno było pedałować, hałas straszny, od uderzania metalu o asfalt, ale było szybciej niż piechotą.
No ale rozcięła mi się opona, a koło przybrało kształt jajka. Niemniej nadal nadawało się do celów transportowych.
Tyle że bez dętki, musiałem kilka dni chodzić do roboty na piechotę, 30min w jedną, 30min w drugą stronę, póki nie sprawiłem sobie nowej dętki.

Co to była za radość, gdy wreszcie znowu mogłem szybko jeździć rowerem do roboty, a nie pieprzoną piechotą, gdy ledwo stałem na nogach ze zmęczenia.

O świcie, gdy jechałem do roboty, stawałem po drodze przy kapliczce z krzyżem, zdejmowałem czapkę i pozwalałem sobie na chwilę zadumy. Wracając z roboty robiłem to samo, zastanawiając się nad tym jak minął dzień, i myśląc jakiego jutra bym chciał. Dziękowałem za dobry dzień, lub prosiłem aby kolejny dzień nie był zbyt ciężki, żebym wytrzymał.


Dobra, znudziło mi się pisanie, wrzucę trochę fotek:
Niektóre fotki krzywe, bo robiłem w ruchu.
Większość fotek ujowa :P


ImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImageImageImageImageImageImage


na fotkach fasolka szparagowa z ryżem i białkiem o smaku czekolady, ja z mp3 na poddaszu słuchający mp3 po robocie, jak miałem jeszcze baterię, czarna salamandra(dużo tam było gatunków owadów, zwierząt i roślin co nigdzie indziej nie widziałem), jakieś prawdziwki, bardzo stare lekarstwo dla świń w zegarze, szklarnie z malinami i truskawkami, butelki po piwie, ptasie gniazdo z jajkami, pole marchewek, rzeka Rata, to coś niebieskie to fragment drzwi toi-toi, ogólnie wszystko się pomieszało przy uploadzie. I mało fotek robiłem.




Raz, jak miałem wolną niedzielę, pojechałem do jednego z rezerwatów Roztocza Wschodniego, na wzniesienia po 300 metrów, i znaleźć "diabelski kamień". Chciałem też znaleźć piołun, żeby robić sobie herbatki tujonowe żeby się jakoś pocieszyć, dużo piołunu znalazłem, ale ususzyłem, a potem wyrzuciłem, bałem się że się otruję. Znalazłem też rydze, płytką jaskinię, ogólnie wycieczka była super, czysta przyjemność, kiedy robi się cokolwiek innego niż zbieranie tych pieprzonych borówek i malin ;)




ImageImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImage




jedna z brygadzistek była bardzo ładna i łagodna. Kiedy przy przesypywaniu malin z koszyków na palety musnęliśmy się nagimi ramionami bez rękawów, czułem się błogo przez całą resztę dnia, z powodu wrażenia jakie na mnie wywarła, była po prostu cudowna, cud na Ziemi. Piękny, szczery, łagodny uśmiech, łagodne usposobienie... A queen should be seen, admired, but never touched.

wypłatę dostałem w sierpniu przelewem, była śmieszna, jak za miesiąc roboty po 11 godzin dziennie, ale zawsze coś. Nie zazdroszczę Ukraińcom, którzy pracują tam cały rok.






Na początku sierpnia pojechałem do Szczawnicy, w góry. Miałem tam pracować jako chłopiec hotelowy, w 4 gwiazdkowym hotelu, stać w garniturze przy recepcji, pomagać gościom wnosić bagaże, zanosić karty parkingowe i takie tam.
W hotelu było ponad 600 pokoi, pokoje jedno/dwuosobowe były o w miarę znośnej cenie, ale weekend w pokoju apartamentowym w sezonie wakacyjnym kosztował 840zł z tego co pamiętam. Był park wodny, restauracja, plac zabaw itp.

Najpierw stałem przy recepcji, a potem zacząłem pracować na zapleczu w warsztacie z panem majstrem. Bardzo fajny człowiek, miał przecięty brzuch od mostka po pęcherz moczowy, po operacji wrzodów żołądka, mówił że ta blizna to po tym jak został raniony maczetą na wojnie w Wietnamie :E pił i palił bez przerwy, a jak budowaliśmy dach, to on stał równiutko, a ja ciągle o mało co się nie przewracałem, mimo że byłem trzeźwy. On miał po prostu duże doświadczenie.

Drugiego dnia pojechaliśmy małym traktorem firmy iseki do tartaku po belki i łaty na dach. Na przyczepę wrzuciliśmy zatrzask.
Załadowałem deski na przyczepę, a potem złapałem się za głowę - zatrzask został pod deskami! Już myślałem że trzeba będzie zdejmować wszystkie deski żeby go z tamtąd wyciągnąć, próbowałem go wyszarpnąć ale bez skutku, ale przyszedł właściciel tartaku, tak wielkiego człowieka nigdy nie widziałem, złapał za zatrzask, szarpnął kilka razy i wyciągnął z pod desek, po czym powiedział "dzisiejsza młodzież w ogóle nie ma kondycji!"(haha... że niby nie mam kondycji... żaden normalny człowiek nie zdołałby wyciągnąć tego zatrzasku spod takiej góry desek, tylko same Pudziany).

Pracował też tam pan Andrzej elektryk, więc jak ktoś wołał Andrzeja, to nie wiadomo było czy chodzi o mnie, czy o niego. Ja podawałem łaty na dach majstrowi, więc jak chodziło o mnie, to wołali "Andrzej ten od łat, łatowy" :P kosiłem jeszcze tam trawnik na posesji szefa, szef to biznesmen niewiarygodnego kalibru. Posiada niewyobrażalny majątek, a jednocześnie jest całkiem ludzki i w porządku.

Ani razu na mnie nie nakrzyczał ani nic, może dlatego że nie było powodu, ale raczej dlatego że po prostu jest w porządku. Zupełnie co innego niż w tym gospodarstwie ogrodniczym, tu panowała pełna kultura, respektowanie drugiego człowieka, koleżeńska atmosfera. Przy zbiorach koleżeńska atmosfera była tylko między pracownikami.

Potem pracowałem w kotłowni, sypałem pellet(brykiet o średnicy 6mm) do kotła, żeby w pokojach hotelowych była ciepła woda i ogrzewanie.
Wrzucałem na taczkę 8 worków po 15kg, w sumie 120kg, wiozłem pod kocioł, rozrywałem nożem worki, rinse and repeat, na 3 dni starczyło nasypać ze 2 tony. W sezonie grzewczym trzeba więcej.
9485 razy bardziej wolałem taką ciężką robotę, niż zbieranie tych pieprzonych borówek i malin. Mrok, 82 stopnie ciepła, cisza, szum pracujących maszyn, i byłem sam.

O 13:00 dostawaliśmy za darmo obiad: bajeczny obiad. W porównaniu do tego co było dawane nam do jedzenia przy zbiorach, tylko zupa i chleb, czasem kawałek kiełbasy, malutka puszka pasztetu albo maleńkie udko kurczaka, ale to tylko raz na tydzień. Tak to tylko zupa i chleb.

A tutaj obiad zawsze składał się z 3 dań: zupa, surówka, drugie danie. Ziemniaki/kasza, mięso(mielone/kura/wieprzowina/wołowina/ryba/gulasz), surówka(mizeria/marchewka/seler/buraczki), różne zupy, każdego dnia dostawaliśmy inny zestaw.

Po obiedzie szedłem nosić z magazynu zaopatrzenie na kuchnię. 350-500 jajek, 48-60L mleka, mnóstwo wędlin, nabiału, jogurtów, 135kg ziemniaków(9 siatek po 15kg) arbuzy/jabłka/truskawki/borówki/maliny/melony do baru, mrożonki.

Przeciętnie pracowałem od 8:00 do 16:00, tylko 8 godzin, czasem zostawałem dłużej jak były wjazdy gości, wtedy stałem na recepcji czasem do 19:00, ale i tak to była 97546 razy lżejsza i przyjemniejsza robota niż przy tamtych zbiorach owoców. W porównaniu do zbiorów owoców to była bajka, Disney.

Czasem kosiłem trawę wokół hotelu kosiarką ręczną żyłkową, zdmuchiwałem liście leaf blowerem, zbierałem pety, papierki i inne śmieci z terenu hotelu, dbałem o porządek, prace konserwatorskie.
Najbardziej lubiłem pracować na kotłowni i z panem majstrem. Bardzo polubiłem tych ludzi którzy tam pracują, tęsknię za nimi. Powiedzieli mi na odchodnym żebym przyjechał do nich w lipcu, że robota dla mnie zawsze się znajdzie. Dostałem premię, bo pani wice-dyrektor uznała, że byłem pracowity.

O, przypomniało mi się, raz jechałem z jednym gościem traktorem iseki, wieźliśmy na przyczepie stare okna, drzwi i cement na wysypisko śmieci, była 11:00, a wysypisko powinno być otwarte od 8:00. Przy wejściu czekały 3 śmieciarki, już od godziny. Jeden śmieciarz w końcu się wku... zdenerwował, wziął ze schowka w śmieciarce młotek, klin, i rozpierdzielił kłódkę i łańcuch od bramy do wysypiska, włamał się do wysypiska :D ale policja nie przyjechała w związku z włamaniem, chyba mu się upiekło ;) my zrzuciliśmy z przyczepy co mieliśmy zrzucić i pojechaliśmy.

Jeszcze czyściłem te kotły, one były obsługiwane elektronicznie, systemem komputerowym, coś jak ten system zegarków na basen Utak3ra, trzeba było zgasić, odłączyć od prądu, rozkręcić, wyjąć popiół, odkurzyć. Im mniej popiołu, tym piec bardziej wydajny, lepiej powietrze się przemieszcza, większa powierzchnia grzewcza.

Jeszcze tam rozkuwałem "kujonem" cementową wylewkę i cegły, coby był podjazd dla iseki. Młot pneumatyczny, czyli kujon, to zaje*ista sprawa, człowiek czuje się z tym sprzętem jak by miał w dłoniach wielki obrzyn z dużym odrzutem. Brrrrr, drrrr, wrrrrr, dudududu...

Raz rano siedzieliśmy z majstrem i 3 innymi gościami w warsztacie, ja pykałem sobie coś na telefonie, przyszła pani wicedyrektor Jadwiga(bardzo miła i dobra kobieta), powiedziała żebym nie bawił się telefonem, potem jak poszła to jeden gość powiedział "jak następnym razem powie ci, żebyś nie bawił się telefonem, to powiedz jej "Jadwiga, dotknij mojego dźwiga!" :E


ImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImage
ImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImage
jak żyć panie premierze?ImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImage






Dobra... na koniec, drążyłem długo tematykę zamkniętych kopalń w górze Jarmuta/Czuprana, szukałem na ten temat danych w internecie, pytałem ludzi, szukałem tych kopalń, za pierwszym razem po kilku godzinach nie znalazłem nic, ale potem znalazłem namiary GPS na nie, Pan majster wyjaśnił mi też jak do nich dojść, Pan Jan z warsztatu pożyczył mi linę z hakiem, bo są tam przepaście, mówili żebym nie szedł sam, i żebym nie szedł w tych butach co mam na sobie. No ale ja poszedłem, mimo tego że była również burza, jak pioruny strzelały to po prostu kładłem się na ziemię i żaden mnie nie trafił :E

powiedziałem że w razie jak bym jutro nie przyszedł do roboty to niech zawiadomią GOPR.
Znalazłem jedną ze starych kopalń, byłem pod bardzo dużym wrażeniem, jak zobaczyłem jej wejście, byłem wręcz w szoku, bo dzień wcześniej szukałem go kilka godzin. I nagle stoję przed nim, w ciszy, bez fajerwerków, a jednak byłem w szoku. To była była(w sensie, że kiedyś była) kopalnia srebra, miała 3 poziomy, trzeci poziom obecnie jest zalany wodą. Ciężko było ją znaleźć, były krzaki, nie prowadził żaden szlak. Kopalnia splajtowała ponieważ ruda srebra zawierała niewiele ponad 1% kruszcu.

Bałem się na początku, jak tam wszedłem, jak zobaczyłem przepaść na 14 metrów, to prawie narobiłem w gacie, ale stopniowo wyluzowałem, i zszedłem tam po linie, bałem się że od nerwów i drżenia dłoni lina wypadnie mi z rąk i połamie się, ale jakoś się uspokoiłem, jak zobaczyłem że całkiem nieźle mi idzie, że nie jest wcale tak ślisko, ciężko. Na dole była salamandra i korytarz częściowo zalany wodą, bałem się tam pójść. Może kiedyś tam pójdę.


ImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImageImage




https://pl.wikipedia.org/wiki/Bania_w_Jarmucie




Za ten post zdzicho otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Najemnik, Tajemniczy, caleb59, Poldzer, Microtus, Realkriss, Cromm Cruac, dorian, klawisz.
Awatar użytkownika
zdzicho
Modder

Posty: 567
Dołączenie: 19 Cze 2009, 20:02
Ostatnio był: 16 Paź 2023, 20:07
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 500

PoprzedniaNastępna

Powróć do Prawie o wszystkim

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość