"Breatharianiści". Kiedyś się już nad tym zjawiskiem zastanawiałem i uważam, że bez zakładania ingerencji sił nieznanych (lub podjadania po nocach
)jest to po prostu niewytłumaczalne. Ale pierwszym krokiem do breatharianizmu powinno być ograniczenie energii wykorzystywanej przez organizm, co nie? A więc.
Aby oszczędzać energię na pustyni, nomadzi czy inni pustynni karawaniarze opracowali już dawno temu pewną metodę: ograniczać niepotrzebne ruchy. Pozwalało im to oszczędzać przynajmniej niewielką część energii, a w ich warunkach życia to były ogromne różnice. A więc, mógłbym chyba założyć, że wyznawca takiej filozofii zużywałby może tą 1/3 lub w przypadku ciągłego leżenia na łóżku około połowy mniej energii niż robotnik fizyczny tej samej postury. Ale w przypadku ludzi chcących żyć tylko oddychając - to jest o wiele za dużo.
A więc drugi proces wykorzystujący dość wiele energii u człowieka - działanie mózgu. Z mojej wiedzy wynika, że do samego mózgu trafia około 30% tlenu oraz glukozy z organizmu. No i nic dziwnego, nasze mózgi (no dobra, przynajmniej większości z nas
) nie są wcale takie małe, a że są to najbardziej skomplikowane konstrukcje w naszych ciałach i zwykle ciągle nieświadomie używamy ich nieprzerwanie do wielu rzeczy, co tylko zwiększa potrzebę dostarczenia wystarczającej ilości energii do ciała. Jeżeli by wyłączyć wszystkie obszary mózgu oprócz tych odpowiedzialnych za oddychanie i serce, to nie otrzymalibyśmy czegoś więcej niż warzywo. A dlatego że mózg za bardzo nie ma gdzie składować pożywienia, odcięcie go od dostaw skutkowałoby jego szybką śmiercią - w przeciwieństwie do tkanki mięśniowej czy tłuszczowej zagłodzone na śmierć komórki akurat tam nie są w stanie się zregenerować. Czyli - wycięcie większości mózgu lub leżenie w śpiączce - ale i tak mało tej oszczędności.
Następna sprawa - niekontrolowane ruchy mięśni, na przykład jelit lub innych wnętrzności. Żeby jelita nie musiałyby przepychać całych naszych organicznych śmieci dalej wzdłuż łańcucha pokarmowego, musiałyby być puste - w przeciwnym razie nasze bakterie jelitowe (i my) by się właściwie potruły.
Do tego dochodzi jeszcze cały tłok i ruch w naszym układzie krwionośnym i organach wewnętrznych odbywa się też "na wspólny koszt" - białe krwinki wojujące z bakteriami, śledziona usuwająca umierające czerwone ciałka - To też zajmuje pewną część zapotrzebowania na energię.
I jeszcze jedno - utrzymanie temperatury ciała. Jest to także bardzo kosztowny w energię proces, ale ten może da się częściowo "usprawiedliwić" żywieniem się energią słoneczną - co prawda nie wykształciliśmy jeszcze liści, ale jeżeliby podgrzewać ludzkie ciało np. lampami grzewczymi 24/7, to raczej inwestycja zasobów w tym kierunku byłaby znikoma lub nieistniejąca. Ale organizmy stałocieplne raczej wolą wytwarzać ciepło same, niż przyjmować je z otoczenia, jak takie gady.
Tak więc, podsumowując - żeby wyznawca breatharianizmu mógł przeżyć w taki sposób, no... cóż musiałby być w bardzo silnej śpiączce, ze znacznie spowolnionym metabolizmem, ogrzewany z zewnątrz i posiadać niesamowicie wydajny system przetwarzania tłuszczów... Albo względnie mógłby dać się zamrozić. Co prawda pewien gatunek żab zamraża się na zimę (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Żaba_leśna) ale i tak gdy się skończy zimny sezon muszą wyjść ze swoich norek i uzupełnić swoje zapasy. A wątpię czy człowiekowi na dobre by wyszło całkowite zamrożenie.
Brrr. Nie będę wymieniał pierdyliarda wszystkich możliwych procesów w ludzkim ciele, co to, encyklopedia?
A więc - tak, czy siak, człowiek w stanie egzystencji breatharianistycznej (język połamać można
) raczej długo by sobie nie pożył (szczególnie bez wody). Raczej można spróbować tygodniowej głodówki, tak w celu przeczyszczenia układu pokarmowego i niewielkiej detoksyfikacji. Oczywiście można mówić o "kosmicznej energii" i innych niepotwierdzonych póki co zjawiskach, ale nie są one raczej dostępne dla "zwykłego" śmiertelnika, no i poza tym to można o takich interesujących rzeczach małą książkę napisać...
Tak więc, Wasz wioskowy biolog-amator, do usług!
PS. "Mężczyzna z Indii twierdzi, że przeżył 70 lat bez przyjmowania pokarmu" - No nie wiem. Tam to właściwie wszystko możliwe. Po tańczące gitary w końcowych scenach bollywoodzkich filmów