Wtrącę się do tematu
Z racji że mój warsztat współpracuję z komisem, często mam do czynienia z autami które mają iść na sprzedaż, są do tego specjalnie przygotowywane i tak dalej, wobec czego coś tam wiem.
Po pierwsze - jeśli masz 20-25 tysięcy do wydania, to przeznacz maksymalnie 15 tysięcy na zakup samego auta. Resztę przeznacz sobie na opłaty po kupnie jak ubezpieczenie, przerejestrowanie, badania techniczne (jak nikt z rodziny nie ma zniżek w ubezpieczalni, to za roczne ubezpieczenia przyjdzie Ci zapłacić nawet do 3-4 tysięcy złotych - rocznie!). Pieniądze też przydadzą Ci się na podstawowe robótki przy aucie, które zawsze wykonuje się po jego kupnie, czyli między innymi dogłębna diagnostyka całego pojazdu, zrobienie rozrządu (nigdy nie wiesz ile obecny ma już przejechane, a ryzyko w przypadku rozwalenia rozrządu to koszt 2-3 tysięcy), często też zdarza się że sprzedawane auto jest na technicznym wykończeniu, bo po co miałby ktoś sprzedawać auto po świeżo zmienionym oleju, filtrach i hamulcach. A teraz dodajmy sobie te koszty - rozrząd to jakieś 500-800zł (w zależności od silnika), olej i filtry to kolejne 200zł na oko, hamulce (zakładając najgorszą opcję, czyli tarcze oraz klocki zarówno z tyłu jak i z przodu) to jakieś... kolejne 700-1000zł?
A to tylko najczęściej wymieniane elementy eksploatacyjne, czyli tak zwana obsługa samochodu. Powiedzmy że kupisz auto które nie ma kompresji na jakimś cylindrze, po trzech miesiącach zacznie Ci się ślizgać sprzęgło, pocieknie z simmeringa, pęknie sprężyna, i tak dalej... nie chcę straszyć, ale przy kupnie trzeba być przygotowanym na takie ewentualności. Z drugiej strony może też być tak że trafisz na auto w którym zrobisz sobie podstawy za grosze, i będziesz jeździł. Ale kto wie na jaki egzemplarz trafisz?
Druga sprawa - przeznaczenie auta. Jakie przejedziesz dystanse w ciągu roku, sam czy z rodziną, auto do miasta czy na długie drogi? Choć i tak mimo wszystko poleciłbym Ci jakiegoś typowego, miejskiego popierdalacza z oszczędnym, wytrzymałym i małym silnikiem, napęd na przód. Zakładam że to Twoje pierwsze auto, więc jakaś beta z napędem na tył albo mocarne Subaru z AWD (sic!) jako pierwszy wóz to marny pomysł. Może jakbyś mieszkał w górach, to jeszcze te 4x4 miałoby uzasadnienie.
Sum a sum a rum, poleciłbym Golfa 4 ze starym 1.9TDI na klasycznej pompie wtryskowej. Tani w kupnie, tani w utrzymaniu, pięciodrzwiowe nadwozie Ci bez problemu wystarczy jak nie masz żony i dwójki dzieci do spakowania. Silnik prosty, tani, idiotoodporny, nie do zaje*ania wręcz. W odróżnieniu od Passeratti ma proste i tanie zawieszenie. Jest cały ocynkowany, ma tytanową wręcz skrzynie piątkę, multum tanich części zamiennych... bardzo udane auto skrótowo mówiąc, jak ktoś chce po prostu pojazd którym przejedzie z punktu A do B.
Jeżeli nie Golf 4, to jest pełno innych fajnych aut z tego koncernu - Skoda Octavia, jakieś nowsze Golfy, multum Audi, Seaty...
Szagart napisał(a):Z kolei nie będzie garażowany i niektórzy plują, że diesel będzie zamarzał zimą...
Hm? W jakim sensie? Jeżeli chodzi o rozruch silnika zimą to dizle mają się lepiej od benzyniaków, o ile oczywiście wszystkie świece Ci działają.