"Polowanie" by Lucjusz

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

"Polowanie" by Lucjusz

Postprzez Lucjusz w 19 Lis 2010, 02:14

A oto moje pierwsze opowiadanie (jeszcze nigdy nic nie napisałem, za wyjątkiem wypracowań na j.polski;)), akcja dzieje się na bagnach mniej więcej tuż przed CS. Na razie tylko wstęp, dalsza część nastąpi ale najpierw chciałbym przeczytać jakieś komentarze. Konstruktywna krytyka będzie mile widziana, chociaż nawet szydera będzie znaczyć że ktoś to w ogóle przeczytał :wink:

"Dług"
:

Rankiem Jeremiego ze snu obudziło szarpnięcie za ramię, chwilę później odezwał się chropowaty głos dobiegający znad głowy:
- Wstawaj księżniczko!
Zaraz po czułym powitaniu usłyszał śmiech kilku osób. Otworzył oczy i zobaczył wychudzoną, bladą twarz z przekrwionymi oczami, która szczerzy do niego swoje pożółkłe zęby. Ta paskudna gęba należy do Andrija, którego kiedyś poznał w Kordonie i była ostatnią, jaką chce się widzieć zaraz po przebudzeniu.
Podniósł głowę i oparł się na łokciach. Próbował zebrać myśli, ale ból, mdłości i zawroty głowy skutecznie mu to utrudniały.
- Widzę kocie, że jeszcze nie wytrzeźwiałeś? -Andrij mu przerwał- To zrób coś ze sobą, bo masz z Dymitrem do pogadania.
Jeremi usiadł w śpiworze i oparł się o ścianę. Znajdował się w starym ceglanym budynku w północno-wschodniej części bagien.Kiedyś budynek ten był częścią stacji pojazdów a obecnie stanowił kryjówkę renegatów. Stan owej kryjówki pozostawiał wiele do życzenia. Połowy dachu brakowało, dzięki czemu można było sprawdzić pogodę nie wychodząc na zewnątrz. Ściany były względnie w dobrym stanie za wyjątkiem zachodniej, znajdowała się w niej na oko dwumetrowej średnicy dziura prawdopodobnie po pocisku RPG, która służyła za dodatkowe wejście i wyjście. Za umeblowanie robiło kilka sprężynowych łóżek bez materacy i jakieś skrzynie. Był też drewniany regał a tuż nad nim przy jednym z wybitych okien znajdowało się stanowisko dla strzelca, na które wejść można było po deskach opartych o ziemię i najwyższą półkę. Nad Jeremim ubrany w brązowy płaszcz z obrzynem w ręku stał Andrij. Trzydziestopięcioletni były marynarz, którego uroda nie szokowała tylko w Zonie. Był to człowiek chamski i brutalny, bez wykształcenia ale z zasadami i gdy kogoś polubił okazywał się lojalnym przyjacielem. Mówił, że do strefy uciekł przed prawem, nigdy nie chciał powiedzieć co dokładnie miał na sumieniu. Na środku pomieszczenia siedziało przy tlącym się ognisku czterech mężczyzn ubranych w dresy i nieprzemakalne kurtki z kapturem. Twarze kojarzył, ale imion już nie. Wszyscy dziwnie patrzyli się na niego i podejrzliwie uśmiechali.
- Nu, na co czekasz?
- Dobra łyknę kawy, sztachnę się świeżym powietrzem i idę do niego - odpowiedział bez zastanowienia, dopiero później dotarło do niego że nie przypomina sobie kto to jest Dymitr i czego może chcieć od niego.
- Czeka na Ciebie na środku placu pod wiatą. Powodzenia młody, przyda Ci się- powiedział Andrij i zaczął się śmiać. Poklepał go po ramieniu, odwrócił się i wyszedł przez dodatkowe wyjście w ścianie.
Jeremi z niemałym trudem wstał, wyjął z plecaka termos i napił się kawy. Poprawił swój stalkerski kombinezon i przytwierdził do niego kaburę z makarowem. Strzelba -stary TOZ-34- została przy śpiworze razem z plecakiem, nie martwił się o swoje rzeczy, bo skoro przez noc mu nie zginęły to znaczy, że renegaci nie zamierzają go okraść. Zresztą żeby jeszcze było z czego. Opuścił budynek również korzystając z dziury w ścianie, mężczyźni przy ognisku szykowali się do śniadania i co raz rzucali w jego stronę tajemnicze spojrzenia, przez co nie opuszczało go uczucie, że wszyscy wiedzą coś o czym on nie wie albo nie pamięta.
Był chłodny ranek, słońce jeszcze nie zdążyło przebić się przez chmury, które spowijały niebo na wschodzie, mgła lekko unosiła się nad ziemią. Parę metrów przed domem zatrzymał się i wziął głęboki wdech, lecz niestety w tej samej chwili zawiał wiatr z nad bagien niosąc ze sobą całą gamę najgorszych zapachów. W normalnych okolicznościach, co najwyżej skrzywiłby się, ale po nocy picia miejscowego samogonu, podjeżdżającego naftą skutek mógł być tylko jeden. Gdy skończył nadal był czerwony na twarzy a z wysiłku czuł jak mu pulsuje żyła na czole, mimo to poczuł się lepiej. Odetchnął z ulgą i w pamięci zaczął odtwarzać wczorajszy dzień.
W Kordonie zamówił u Sidorowicza wymarzoną Sajgę 12k idealnie sprawdzającą się w zawodzie łowcy. Ponieważ musiał poczekać parę dni aż towar zostanie przemycony do Zony postanowił wykorzystać wolny czas żeby poprawić swój kruchy budżet. Wilk z dwojgiem ludzi wyruszał z jakimś zadaniem dla Sidorowicza, ale nie potrzebował nikogo do pomocy. Podsunął mu natomiast pomysł żeby udać się do Agropromu do obozu Powinności. U nich zawsze znajdzie się jakaś fucha przy polowaniu na mutanty a że wszystkie oszczędności wydał na zamówioną strzelbę to nie zastanawiał się za długo. Najszybsza droga prowadziła przez bagna i wydawała się bezpieczniejsza niż ta przez wysypisko będące chwilowo w rękach bandytów. Którzy w najlepszym wypadku zbierali wysoki haracz a w najgorszym zabierali wszystko zostawiając z pistoletem
i jedną kulą w komorze, żebyś mógł strzelić sobie w łeb zanim jakiś mutant dobierze się do ciebie. Ot taki ich humanitaryzm. Na noc postanowił zatrzymać się u renegatów, trochę bał się jak go przyjmą bo nie mieli najlepszej reputacji wśród stalkerów, ale na szczęście na warcie stał Andrij. Gdy ten skończył zasiedli razem przy ognisku i napoczęli flaszkę, po niej kolejną i tak wieczór upływał beztrosko na rozmowach, żartach i śpiewaniu. Dalej pamiętał tylko urywki. Ktoś się dosiadał, ktoś odchodził aż zjawił się jakiś niemiły typ, któremu Jeremi ewidentnie nie spodobał się:
-"To jest baza renegatów i dla obcych ciuli tu nie ma wstępu"
I rozmawiaj teraz z takim. Domyślał się, że to właśnie musiał być Dymitr. Andrij jakoś go uspokoił i zaczęli grać w karty, niemiluch nie dawał za wygraną, postanowił się dołączyć i od razu poszły zakłady, a że Jeremi miał już dobrze w czubie to nie tylko dał się oskubać jak dziecko z ostatnich rubelków, ale chyba jeszcze się zadłużył.
Niestety nie był w stanie przypomnieć sobie czy i o jaką sumę chodziło. A więc chyba o tym miała być ta poranna rozmowa.
- Jakoś to będzie - rzucił pod nosem i spojrzał w kierunku niewielkiej wiaty, pod którą znajdowały się zepsuty ciągnik i ciężarówka z podniesioną maską. Oba pojazdy od dobrych paru lat nie były na chodzie a każda przydatna część została wymontowana. Zaraz za pojazdami przy beczce, w której paliło się ognisko stała postać ubrana w czarny skórzany płaszcz z AKSem-74u przewieszonym przez ramię. Był to niewysoki mężczyzna przed czterdziestką, włosy już miał wszystkie siwe i krótko ścięte "na jeżyka". Ponieważ nie dostrzegł nikogo innego uznał, że to musi być Dymitr, podszedł powoli i wyciągnął do niego rękę na powitanie. Ten tylko krzywo spojrzał na niego i nic nie powiedział.
- Andrij mówił, że chcesz ze mną pogadać? - zaczął nieśmiale Jeremi
- A co może uważasz, że nie ma o czym?
- ...yyy no wiesz, jeśli chodzi o wczoraj...
- To czeka na Ciebie robota- wszedł mu w zdanie renegat - A że wczoraj byłeś nieźle napruty to chciałem się upewnić, że wszystko pamiętasz, więc?
- No nie wszystko pamiętam
- Przegrałeś ze mną swoje pieniądze i amunicje, więc się założyliśmy, że jeśli byś wygrał dostaniesz moją Berettę- w tej chwili Dymitr odsłonił płaszcz, pokazując kaburę pod pachą.
- Hmm widzę, że nie wygrałem...
-...i załatwisz pijawkę, która grasuje niedaleko stacji pomp -renegat kiwnął głową na południowy zachód a po chwili milczenia dodał- albo ona załatwi Ciebie.
Jeremiemu zrobiło się gorąco, gdy usłyszał w jaki sposób ma spłacić dług, jeszcze nigdy nie zabił pijawki, ale wiedział że na takie łowy nie chodzi się samemu ani z takim uzbrojeniem, jakie ma. Gdyby chociaż miał Sajgę, którą zamówił w Kordonie... Właśnie to jest pomysł!
- Słuchaj teraz nie mogę tego zrobić, ale za dwa, trzy dni wrócę z lepszą strzelbą i kumplem do pomocy...
- To ty ku.wa posłuchaj -wrzasnął Dymitr - To nie jest koncert życzeń! Nie opuścisz bagien dopóki pijawka nie zdechnie i nawet nie próbuj się ulotnić. Moi ludzie dobrze znają okolice i nawet nie zorientujesz się, kiedy odstrzelą ci dupę.
Jeremi nic nie odpowiedział, odwrócił się na pięcie i zamyślony powoli skierował się w stronę budynku.
Ostatnio edytowany przez Lucjusz 24 Lis 2010, 17:40, edytowano w sumie 3 razy
...picie wódki to jest wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości...

Za ten post Lucjusz otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive k4r00.
Awatar użytkownika
Lucjusz
Ekspert

Posty: 705
Dołączenie: 04 Lis 2010, 20:08
Ostatnio był: 16 Kwi 2015, 16:33
Miejscowość: Bałuty
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 261

Reklamy Google

Re: "Polowanie" by Lucjusz

Postprzez k4r00 w 19 Lis 2010, 12:33

Tak jak ty czekasz na moje opowiadanie tak ja na twoje ;) Całkiem niezły początek.
Masz ode mnie na zechętę do dalszej pracy :wódka: :)
Suck the tears of my dick, you ugly mud-fuckers!
Awatar użytkownika
k4r00
Ekspert

Posty: 740
Dołączenie: 30 Wrz 2010, 00:07
Ostatnio był: 02 Kwi 2015, 16:55
Miejscowość: Miasto prywatne
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 160

Re: "Polowanie" by Lucjusz

Postprzez Floper Szczur w 21 Lis 2010, 05:52

Opowiadanie bardzo dobre. Lubie takie Stalkerowe klimaty :P
Będzie 2 część?
:

Tylko Monolit może was uratować.
Awatar użytkownika
Floper Szczur
Stalker

Posty: 82
Dołączenie: 01 Lip 2010, 02:08
Ostatnio był: 07 Sty 2013, 06:35
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: RPG-7u
Kozaki: 19

Re: "Polowanie" by Lucjusz

Postprzez Lucjusz w 21 Lis 2010, 13:19

Miałem skończyć opowiadanie w weekend ale kumpel miał dwa dni z rzędu urodziny :D i chwilowo opdoczywam, dalsza część koło środy
...picie wódki to jest wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości...

Za ten post Lucjusz otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Soap.
Awatar użytkownika
Lucjusz
Ekspert

Posty: 705
Dołączenie: 04 Lis 2010, 20:08
Ostatnio był: 16 Kwi 2015, 16:33
Miejscowość: Bałuty
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 261

Re: "Polowanie" by Lucjusz

Postprzez Soap w 21 Lis 2010, 13:51

Opowiadanie ładne i takie klimatyczne, czekam na część 2 ,więcej takich opowiadan na za chęte masz to :wódka:
89% graczy uważa że najważniejsza jest grafika.
Jeśli należysz do tych 11% wklej to do podpisu.
Awatar użytkownika
Soap
Kot

Posty: 35
Dołączenie: 31 Paź 2010, 15:18
Ostatnio był: 27 Kwi 2014, 18:34
Miejscowość: Siemianowice k.Katowic
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Gauss Gun
Kozaki: 0

Re: "Polowanie" by Lucjusz

Postprzez Lucjusz w 24 Lis 2010, 17:40

A oto kolejna część moich, wypocin. Robiłem ją trochę w pośpiechu ale chyba nie jest tak źle :wink: zresztą sami oceńcie:

"Stara Cerkiew"
:

- Nu, co żeś taki kwaśny? Będzie dobrze zobaczysz. – Andrij chciał pocieszyć stalkera. – Ile masz amunicji?
- Dziesięć naboi do strzelby a do makarowa tylko magazynek w pistolecie. – odparł Jeremi grzebiąc w plecaku.
- Masz tu drugą dychę śrutu i granat RGD-5. – A po chwili namysłu dodał. – I masz tu jeszcze pół litra żeby ci nachy ze strachu nie latały. Na samą stację pomp lepiej nie idź, tylko przyczaj się gdzieś w bezpiecznym miejscu i czekaj. Pijawki nigdy nie siadają na dupie, obchodzą swoje terytorium kilka razy na dobę, więc wcześniej czy później sama przyjdzie do ciebie.
- Dzięki Andrij, będę się zbierać. – Było już około południa.
- Na ścieżce obok spalonego gospodarstwa aż do starej cerkwi nie ma anomalii, wiem bo sam nią szedłem po ostatniej emisji i tobie też radzę. Nigdzie na boki nie zbaczaj, a dalej to ze śrubką w dłoni. - Andrij udzielił ostatnich wskazówek, pożegnał się i wrócił na wartę.
W budynku już nie było nikogo, czwórka renegatów dawno temu skończyła śniadanie i poszła spotkać się z Dymitrem. Jeremi założył plecak i przerzucił strzelbę przez ramię, był gotowy do drogi. Ogarniał go strach, czuł jak powoli wkrada się do jego ciała, niczym choroba atakując cały organizm. Najpierw kołatanie serca, później ściskanie w żołądku, drżenie kończyn, przyśpieszony oddech, wszystkie objawy po kolei. Chore myśli nie chcą opuścić głowy próbując zmącić obraz rzeczywistości. Nagle wszystkie historie na temat pijawek, nawet te najbardziej absurdalne, opowiadane „kotom” dla żartów, wydały się wyjątkowo realne. Bo przecież w każdej plotce jest ziarnko prawdy? Nie! Stop! Nie może poddać się panice jak jakiś pierwszy lepszy żółtodziób, może nie jest starym wygą ale swoje w Zonie już widział. A teraz? To po prostu zwykłe lęki po gorzale, gdy się jej nadużywa to trzeba się z tym liczyć. Najważniejsze to nie gdybać za dużo tylko skupić się na „tu” i „teraz”.
- Tchórz umiera tysiąc razy, odważny tylko raz. - Powiedział na głos i opuścił kryjówkę.
Żeby dostać się na drogę prowadzącą do starej cerkwi musiał obejść budynek i pokonać kładkę. A dalej ścieżką cały czas prosto na południowy-zachód około dwóch kilometrów. Mgła już dawno się rozeszła, słońce mocno świeciło na bezchmurnym niebie i widać było okolice w promieniu kilkuset metrów. Bagna były rozlewiskiem małej rzeki, porośniętym różnego rodzaju szuwarami. Miejscowa ludność uciekła po ostatnim wybuchu i po jej obecności pozostały tylko nieliczne ślady w postaci zniszczonej infrastruktury oraz kilku porzuconych pojazdów rozsianych po całej okolicy. Obecnie przebywała tu garstka stalkerów-renegatów mająca swój azyl na obrzeżach. Centrum bagien było słabo znane i rzadko kto się tam zapuszczał. Mała ilość artefaktów w połączeniu z niedostępnym terenem, skażoną wodą, anomaliami i mutantami sprawiały że zaglądali tu tylko nawiedzeni naukowcy, nieświadomi zagrożeń czyhających na nich albo samotni stalkerzy, których sytuacja zmuszała do zagłębienia się na te niegościnne tereny. Tak jak Jeremiego, który zbliżał się już do drugiej kładki, rzeka zakręcając przecinała mu drogę po raz kolejny. Śmierdziała zgnilizną, której zapach dominował nad całą okolicą. Stalker szybkim krokiem przeszedł po kilku zbutwiałych deskach, chciał oddalić się jak najszybciej od przykrych zapachów. Odkąd opuścił bazę renegatów uspokoił się trochę. Skupiony na drodze, nasłuchując odgłosów i wypatrując zagrożeń nie miał czasu na zbędne rozczulanie się nad sytuacją. Było źle ale nie beznadziejnie, postanowił zrobić sobie krótką przerwę w starej cerkwi i tam ułożyć plan. Do celu miał już niedaleko, około trzystu metrów, gdy usłyszał szczekanie. Odwrócił się w kierunku, z którego dochodziło. Na północ od drogi dostrzegł dwa częściowo spalone domy, ogrodzone rozsypującym się płotem. Wyjął lornetkę, żeby lepiej się przyjrzeć. Budynki miały okopcone ściany, okien brakowało a dachy musiały się zarwać podczas pożaru. Dookoła rosła wysoka trawa sięgająca dorosłemu człowiekowi do pasa i ograniczająca widoczność. Chwilę później wybiegły z niej cztery psy i zatrzymały się obok bliższego budynku w miejscu gdzie trawa nie zdążyła porosnąć wypalonej ziemi. Zaczęły kręcić się w miejscu i węszyć z podniesionymi do góry głowami, które pozbawione były oczu. Zona zabrała im wzrok ale zrewanżowała się dając nadnaturalny węch oraz szósty zmysł, dzięki którym niemal instynktownie wyczuwały wszelkie zagrożenia i ofiary. Wiatr wiał w ich stronę, więc to była kwestia kilku najbliższych chwil gdy wyczują człowieka. Jeremi wiedział, że ślepe psy w grupie stanowiły poważne niebezpieczeństwo, przy spotkaniu z nimi w pojedynkę, na otwartym terenie nie miało się większych szans. Należało szukać schronienia w budynkach, w których traciły orientację lub wejść na coś np. skały, duży samochód. Najbliżej niego była cerkiew, znajdowała się w takiej samej odległości co mutanty. Jeżeli go nie wywęszą od razu to powinien zdążyć. Złapał strzelbę w obie ręce i zaczął biec ale nie sprintem, oszczędzał siły na moment gdy psy zaczną go gonić. Po około stu krokach usłyszał głośnie wycie, spojrzał przez ramię lecz nic nie zobaczył. Musiały wbiec w trawę, zaraz pokażą się na ścieżce. Za wcześnie, za wcześnie! Zwiększył tempo, świątynia była już coraz bliżej. Psy niestety też, zaczęły polowanie niczym wilki okrążając swoją ofiarę. Dwa biegły za jego plecami, kolejny przedzierając się przez szuwary okrążał go od lewej strony próbując odciąć mu drogę do cerkwi a ostatni ubezpieczał z prawej na wypadek gdyby ofiara zmieniła kierunek. Były już coraz bliżej, zaczynał słyszeć ich warczenie za swoimi plecami a te po bokach prawie się z nim zrównały. Do celu pozostało już nie więcej niż sto kroków, właśnie dobiegał do ogrodzenia, gdy nagle z lewej usłyszał głośny pisk i jakby podmuch wiatru, kątem oka widział tylko jak kundel unosi się do góry. Widocznie skupiony na nim musiał wpaść w anomalię grawitacyjną. Jeremi nie miał czasu podziwiać jak mutant zostaje rozerwany na kawałki rozrzucone we wszystkie strony. Dzisiaj Zona uratowała jemu życie, zabierając inne. Przebiegł przez wyważoną bramę, ostatnie parę metrów i już jest w środku. Po lewej zauważył wąskie schody chciał wbiec na nie ale w tej samej chwili pierwszy pies rzucił się na niego, na szczęście wbił zęby w plecak. Jeremi wykonał szybki obrót i zrzucił go, zaczął wbiegać na schody, gdy był już jakiś metr nad ziemią stopień zapadł mu się pod nogą. Odwrócił się tylko po to, żeby zobaczyć wyszczerzone kły kolejnego zwierzęcia skaczącego mu do gardła. Krótki zamach i zdzielił go kolbą strzelby, teraz miał czas żeby oddać strzał. Do schodów zbliżały się dwa psy, ostatni który właśnie wbiegł i pierwszy którego zrzucił z siebie. Wymierzył w łeb pierwszego, nacisnął spust. Śrut dosłownie rozerwał mu głowę i ranił dotkliwie stojącego obok, ten skomląc uciekł z budynku. Teraz wymierzył w tego, który podnosił się po uderzeniu kolbą. Strzał i zwierzę padło z ogromną dziurą w tułowiu. Stalker siedział na schodach z jedną nogą w dziurze. Przeładował strzelbę, uśmiechnął się i pocałował ją. Stara ale niezawodna i śmiertelna TOZ-34. Zajrzał do plecaka, nic nie zostało uszkodzone. Wyjął butelkę i pociągnął z gwinta solidnego łyka. Teraz została mu tylko pijawka.
...picie wódki to jest wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości...
Awatar użytkownika
Lucjusz
Ekspert

Posty: 705
Dołączenie: 04 Lis 2010, 20:08
Ostatnio był: 16 Kwi 2015, 16:33
Miejscowość: Bałuty
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 261


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości