"Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

"Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez KOSHI w 30 Sty 2014, 22:32

Nieco dłuższy shorcik na temat, który mi krążył po głowie od ponad roku, ale jakoś się nie mogłem zebrać do napisania, a jak już siadłem, to po paru zdaniach zwiecha. I tak pięć razy... Wreszcie wyszło.Siadłem, zacząłem pisać i jakoś poszło. Po długiej absencji od pisania wreszcie coś skleciłem.

Utwór inspirowany pewną historią z Zewu Prypeci, piosenką "Zegarmistrz światła" T.Woźniaka i fragmentami piosenki Eldo - Plaża.

:

Kiedyś znajomy na pytanie, jak chciałby spędzić resztę życia, gdyby miał nieograniczony wybór i możliwości, odpowiedział mi tak: „Chciałbym z bohaterami z Olimpu siedzieć i pić grappę”. Kiedyś nie rozumiałem tych słów. Dziś wiem, o co mu chodziło. Już za parę minut dołączę do niego i uwolnię się od straszliwego piętna, jakim naznaczyłem swoją duszę. Pieprzony ze mnie doktor Mengel i nic już tego nie cofnie. Zachciało mi się eksperymentów. Chciałem być nieśmiertelny… Tak, ku*wa, myślałem chyba, że będę może jak Superman, którego pokonać może tylko kryptonit. Wystarczyła zwykła seria z kałasza bym poczuł rękę śmierci na swym ciele. Za cenę iluzorycznej ułudy stałem się tym, czym jestem. Wyklęty przez swoich, nie akceptowany przez Dzieci Zony, pół człowiek – pół monstrum. Pieprzona hybryda… Lecz za parę chwil wszystko to się skończy…

I stało się… Przybył pan i władca Zony – Zegarmistrz Światła skąpany w purpurze. Zaczęło się tak jak zawsze – piekące oczy, suchość w gardle, żołądek niczym gula i ten cholerny dźwięk, który rozsadza czaszkę. Normalnie powinienem spierda*ać, gdzie pieprz rośnie i zamelinować się w jakiejś jamie, czy piwniczce, ale nie dziś. Dziś wyjdę mu na spotkanie i przywitam go. Poczekam, aż mi zabełta błękit w głowie - jestem na to przygotowany. Lepiej umrzeć, niż być tym, czym jestem. Już dawno temu przekroczyłem cienką granicę, które przekraczać nie powinienem. Słowa przysięgi, które kiedyś wypowiadałem stając się uczniem Hipokratesa, kilkadziesiąt dni temu stały się pustym frazesem niczym wydmuszka jajka.

„Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał… Nie będę kroił, nawet cierpiącego na kamień, lecz pozostawię to mężom, którzy rzemiosło to wykonują…”

Wszystkie te obietnice runęły niczym domek z kart. W imię czego? Marnej szansy stania się podróbką Boga, z którym nic, ani nikt nie może się równać? Co ja sobie do ku*wy nędzy myślałem wstrzykując sobie to dziadostwo – że będę żył wiecznie, jak jakiś ku*wa Lestat z Wywiadu z Wampirem? Boże, jakim idiotą byłem… Gdybym mógł cofnąć czas… Za zbrodnie, które popełniłem trafię, do piekła. Nie ma innej możliwości. Jak dziś widzę przed oczami twarze zabitych stalkerów, bandytów, wojskowych. Ich miny, kiedy dowiadywali się, że to już koniec – złość, przerażenie, zdumienie, rozpacz… A potem tylko jeden, dwa ruchy ręką, czy raczej czymś, czym była kiedyś moja kończyna, i chwilę później było już po wszystkim… sku*wiel ze mnie, tak wiem… Większości z zabitych mi nie żal. Bandytów wcale. Gdybym był jeszcze tym, kim byłem przed transformacją, zapewne strzeliłbym im w łeb, czy plecy, gdybym miał tylko możliwości i karabin w ręce. Niektórych stalkerów znałem, innych nie, ale nie ma to teraz żadnego znaczenia. Wtedy liczyła się tylko żądzą mordu i ogromne pragnienie, którego nie dawało się już ugasić torebkami skradzionymi ze statku, czy truchłami szczurów. Początkowo tłumaczyłem sobie to tak, że są sami sobie winni, mogli tu nie przyjeżdżać, bo wiedzieli, na co mogą tu trafić. Później olałem to i robiłem swoje niczym prawdziwy łowca. Przyczajenie, dezaktywacja i wreszcie atak, a potem… To, co najbardziej lubiłem – uczta. Z czasem pogodziłem się z losem i przestałem o tym wszystkim myśleć. Osiągnąłem to, czego pragnąłem. Oprócz ludzi, nic nie mogło mi zagrozić, Mutanty omijały mnie szerokim łukiem, nie ufały mi, a ja byłem za cwany, by dać sobie coś zrobić. W końcu spędziłem w Strefie pięć lat i wiedziałem, jak myślą moje potencjalne ofiary. Do czasu…

Rozpracowali mnie. Wiele ich to kosztowało, ale wreszcie zorientowali się, jak działam, kiedy i gdzie uderzam. Na zanętę wysłali jakiegoś leszcza. Pewnie nawet nie wiedział, że idzie na pewną śmierć. pie*doleni Bandyci… Przechytrzyli mnie. Gdy wynurzyłem się z mroku już czekali na mnie. Wystawiony przez nich typ oczywiście padł, pazury rozerwały mu tchawicę, ale w tym momencie rozległy się strzały. Cała kakofonia dźwięków… Grzali do mnie z wszystkiego, co mieli – kałachy pluły ogniem jak opętane, shotguny bekały pojedynczymi wystrzałami, które rozcinały noc, niczym salwy armatnie, MP5 czkały krótkimi seriami. Prawie jak na wojnie. Tylko, że w tym małym piekiełku jedynym celem byłem ja. Szybka dezaktywacja uratowała mi tyłek, ale seria z kałacha strasznie zabolała. I co najgorsze – ze zdumieniem stwierdziłem po czasie, że się nie regeneruję... To był koniec. By przetrwać zacząłem atakować co raz częściej, czasami na oślep, często narażając życie. Musiałem się też przenieść w inne, bardziej spokojne miejsce, bo tamta kryjówka była spalona. A wiadomo, rzadsze posiłki, mniej energii, mniejsza sprawność. I ta pieprzona rana, która się nie chciała zagoić i ciągle broczyła… Na nic zdały się opatrunki i medykamenty znane ludziom – na mnie już nie działały. W końcu podjąłem decyzję, za którą czekają mnie najgorsze tortury w piekle, jakie zna Lucyfer i jego świta – zacząłem atakować cywili. Bezbronnych, nieświadomych, nie znających Strefy i jej zagrożeń. Było jednak coraz gorzej. Rana krwawiła paskudnie. Po tygodniu siedzenia w jakiejś pie*dolonej, borsuczej jamie pełnej korzonków, kiedy myślałem, że umrę, bo nie było nikogo, kogo bym mógł uśmiercić, wreszcie trafił się cel. Nie za wysoki, ubrany w jakieś chusty – pewnie jakaś babuleńka. Pragnienie krwi był silniejsze, niż wyrzuty sumienia. W końcu to stara babcia, która i tak za niedługo kopnie w kalendarz i zrobię jej tylko przysługę… Standardowa procedura, którą wypracowałem prze te kilka miesięcy mordowania, ponownie okazała się skuteczna. Z jednym tylko szczegółem – to nie była babcia, ale dwunastoletnia dziewczynka, którą ukatrupiłem, bo wprawionej w ruch ręki, nie dało się już zatrzymać… Zginęła na miejscu. Porzuciłem jej wyssane zwłoki w jakiś spalonych zabudowaniach licząc na to, że nikt się nie przejmie jej losem. Myliłem się…

Na drugi dzień, kiedy znów wyszedłem, by znów zaatakować po osłoną nocy, zgotowali mi komitet powitalny. Wąsate chłopy z pochodniami, widłami i całym tych ich przesądnym syfem, jak kołki osikowe i srebrne krzyże. Co oni sobie do ku*wy nędzy myśleli, że byłem jakimś wampirem? Choć z drugiej strony, gdy dotykam teraz swoich trzonowców i macek delikatnie kołyszących się od podmuchów nadchodzącej zagłady, mogę powiedzieć, że wiele się nie mylili. Byłem pie*dolonym krwiopijcą, chłeptokrwijem, juchociągiem, pijawką… Jak bym się nie nazwał - byłem potworem, który dla krwi uśmiercał żywy istoty i dla zdobycia pokarmu był gotów zabić nawet małe dziecko… W tym momencie umarło we mnie człowieczeństwo. Po długim pościgu wróciłem do jamy – legowiska i poszedłem spać. Miałem nadzieję, że w tym niekończącym się śnię wreszcie umrę. Nic z tego. Organizm domagał się krwi. Nie szczurów, psów, kotów, które miałem w zasięgu ręki, wystarczyło tylko ruszyć dupę i wyjść z nory. Ludzkiej krwi i to mnie napawało największym obrzydzeniem, bo musiałem znów wyjść i zabić. Może męża jakiejś kobiety, ojca małych dzieci, a może księdza ,czy czyjegoś dziadka. Wtedy postanowiłem zrobić to, co teraz robię. Przerwać to błędne koło raz na zawsze, żeby nikogo już więcej nie krzywdzić.

Czuję, jak błękit bezradności zalewa mi mózg, a przed twarzą wirują setki zabitych osób. Płuca już chyba dawno eksplodowały, bo z trudem łapię powietrze czując, jak z każdym oddechem do organizmu dostaje się powietrze ostre jak milion ziarenek kwarcu, które dosłownie w moment są wstanie wyszlifować drogi oddechowe i przełyk. Oczy pieką niemiłosiernie, jakbym całymi dniami spawał bez maski. Skórę spala straszliwe promieniowanie, a ja coraz bardziej zapadam w nicość i zapominam się w swoim jestestwie. W głowie potężny huk rodem z hartowni stali, z pod którego przebija jakby lekki szum. Może słyszę komórki, które przemieszczają się w moim ciele ulegając transformacji, a może to odgłos szalejącego nade mną piekła, który z trudem dociera do mojej prawie usmażonej kopuły? Sam nie wiem, niech to się wreszcie skończy… Sekundy mijają niczym lata świetle, a promieniowanie zalewa powoli cały mój organizm. Nic nie pamiętam, nie wiem kim jestem i nic nie czuję, tylko tępo wpatruje się w majaczący się przede mną las. Chyba umarłem, ale o dziwo jeszcze stoję. Emisja powoli odchodzi, zostawiając na niebie krwawą posokę przecinaną co jakiś czas błękitnymi zygzakami. Dlaczego nie ma żadnego tunelu, tronu, nikt mnie ku*wa nie wita w nowym życiu? Gdzie jest piekło, do którego miałem trafić? Przecież umarłem… Chyba, że nie… Powoli próbuję ruszyć do przodu, ale nic nie zostało z dawnej sprawności ruchowej. Ruszam się jak jakiś je*any wóz z węglem. Nie chcę tego mówić głośno, ale zostałem… Tak, zostałem zzombifikowanym człowiekiem - pijawką. Emisja, która miała mnie uśmiercić, zamieniła mnie w jeszcze gorsze monstrum, niż byłem. kure*skie życie… Mam teraz dosłownie przej*bane na całego, ja PIERDOOLLLĘĘĘĘ!!!!!
Image

Za ten post KOSHI otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Farathriel, Gizbarus, Voldi, marcel, Wiewi0r, Realkriss, Imienny.
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 22 Sty 2025, 10:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Reklamy Google

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez Farathriel w 30 Sty 2014, 23:01

Prawdę mówiąc... Ciekawie. Jest naprawdę ciekawie. Potrafi urzec ten specyficzny myślociąg. Jednego się przyczepię - przy degradacji umysłowej raczej ciężko byłoby człowiekowi w ogóle podjąć rozważania własnych działań ze względu na uszkodzenia neuronów... Ale poza tym - kurcze - mimo wszytko dość mocno to jest napisane - i to się chwali.

Tak czy inaczej - twoje zdrowie - :wódka:
Moja twórczość jaką tutaj zamieściłem:
Złoty Odwłok Cywilizacji - cyberpunk/postapokalipsa z nutą tragedii
S.T.A.L.K.E.R. - Hipotezy - artykuł wyjaśniający zagadnienia noosfery
Barwnoprogresja Szarobredni - psychologiczne opowiadanie w narzeczu filozoficznym
Dziadek - ciepły fabularnie short
Demiurg - opowieść filozoficzna/metafizyka
Awatar użytkownika
Farathriel
Stalker

Posty: 142
Dołączenie: 16 Mar 2013, 12:37
Ostatnio był: 16 Mar 2017, 21:02
Miejscowość: Ostrowiec Świętokrzyski
Frakcja: Naukowcy
Kozaki: 63

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez majorek22 w 30 Sty 2014, 23:55

Nie sądziłem, że podobne stwory są zdolne do takich rozmyślań. Naprawdę ciekawy pomysł.
Wilk Morski Klanu Espadre
Awatar użytkownika
majorek22
Stalker

Posty: 95
Dołączenie: 28 Cze 2011, 15:37
Ostatnio był: 07 Cze 2014, 13:12
Miejscowość: Limańsk
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 7

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez Farathriel w 31 Sty 2014, 00:00

Właśnie to mnie tu najbardziej zaskoczyło. W pierwszej chwili czytam opowiadanie - poczułem mocny egzystencjalizm - myślę sobie - "Fajnie, w sumie - moje klimaty" - a później okazuje się, że facet przechodzi proces mutacji w pijawkę co jest dość niecodziennym widowiskiem, zważywszy na fakt replay'a Shadow of Chernobyl jaki sobie teraz urządzam z modyfikacją Autumn Aurora 2 (dźwięk pijawek jest tam zmodyfikowany - krzyczą niesamowicie głośnym, przeraźliwym męskim skowytem).

Także... generalnie to wesoło.
Moja twórczość jaką tutaj zamieściłem:
Złoty Odwłok Cywilizacji - cyberpunk/postapokalipsa z nutą tragedii
S.T.A.L.K.E.R. - Hipotezy - artykuł wyjaśniający zagadnienia noosfery
Barwnoprogresja Szarobredni - psychologiczne opowiadanie w narzeczu filozoficznym
Dziadek - ciepły fabularnie short
Demiurg - opowieść filozoficzna/metafizyka
Awatar użytkownika
Farathriel
Stalker

Posty: 142
Dołączenie: 16 Mar 2013, 12:37
Ostatnio był: 16 Mar 2017, 21:02
Miejscowość: Ostrowiec Świętokrzyski
Frakcja: Naukowcy
Kozaki: 63

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez KOSHI w 31 Sty 2014, 11:11

Jak można wywnioskować z tekstu, gościu jest tak jakby pół człowiekiem, pół potworem, który nie uległ całkowitej transformacji - vide brak regeneracji się kłania. Dlatego też zachował resztki świadomości i człowieczeństwa i zabijał początkowo tylko bandytów i wojskowych, czasem stalkerów. Postępująca degradacja popchnęła go do kolejnych odrażających czynów. Aż do punktu, w którym powiedział DOŚĆ.

Stały się tym, kim był, na wskutek wstrzyknięcia sobie pewnej substancji na której to eksperymentował na pacjentach, a później na sobie - stąd wspomnienie o doktorze Mengelu. Ogólnie opowiadanie inspirowane było historią Wstrząsa z Zewu Prypeci, ale postanowiłem ją nieco podrasować i skrócić do formy shortu, ponieważ opisanie długotrwałego procesu transformacji zajęłoby pewnie kilkanaście kartek i pochłonęło mnóstwo czasu, którego niestety nie mam.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 22 Sty 2025, 10:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez Gizbarus w 31 Sty 2014, 15:25

Chciałem napisać coś już wcześniej, ale internet uznał, że zrobi mi psikusa i odmówił posłuszeństwa :F

W każdym razie - jest bardzo dobre. Przyjemnie i szybko się czyta - przypomina mi to również nieco moje "Za późno". Krótki short, z całą osią fabuły kręcącą się wokoło głównego bohatera i nieuchronnie zbliżającej się śmierci, czy może nadejścia Zegarmistrza Światła...;) Sam motyw w sumie ciekawy - acz patrząc na tytuł, myślałem, że będzie do opowiadanie bezpośrednio wiążące się z życiem medyka. Wiesz - składanie do kupy połamanych kości, zszywanie ran, wydziobywanie kul z ciała... A tu Koshi zafundował nam dra Mengele :E

Błędów nie szukałem, bo nawet jeśli jakieś były, to nie rzucały się w oczy. Ogólnie - pozytywnie, super sprawa.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez Wiewi0r w 30 Mar 2014, 15:59

Opowiadanie jak idealne kazanie: skupia uwagę, trzyma w napięciu, skłania do przemyśleń, i przy tym niedługie. ;)

Trochę bym się przyczepił do końcówki pod względem "degradacji umysłowej"; chociaż ujęcie Zombiaka jako bezradny umysł zamknięty w nomen omen "bezmózgim" ciele dodaje pewnego tragizmu i takiego... dreszczyku przerażenia. Tym bardziej w przypadku bohatera.
Jeszcze jedno pytanie - skąd do cholery ci cywile?
Tym niemniej dobrze się czytało.
Things are going to get unimaginably worse, and they are never, ever, going to get better.
- K.V.
Za Wilkiem nawet w ogień skoczę.
Попутного ветра!
Awatar użytkownika
Wiewi0r
Przewodnik

Posty: 965
Dołączenie: 27 Maj 2013, 22:33
Ostatnio był: 24 Sty 2018, 17:29
Miejscowość: Warszawa/Częstochowa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper TRs 301
Kozaki: 164

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez KOSHI w 30 Mar 2014, 19:40

Z cywilami to było tak: moja wizja Strefy nie zakłada ogrodzenia jej szczelnie i pilnowania 24 godzin na dobę. Strefa przygraniczna jest otwarta, pilnuje się tylko, by osoby postronne nie wchodziły do jej centrum. Tak to sobie zaplanowałem.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 22 Sty 2025, 10:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez Wiewi0r w 30 Mar 2014, 22:28

Czyli trochę tak, jak jest teraz. ;)

Ale dla mnie, Twoja Wizja oznaczałaby dużo silniejszą kontrolę Zony, chronione nie przez frakcje, tylko porządnie przez wojsko - strefy różnej dostępności. A to oznacza silne wojsko (UNOFOR to się nazywało? nie mam pod ręką ŚP) w Zonie, niczym w Priboi Story, w miejscu gdzie wojsko sobie wybitnie nie radzi... :facepalm:

O ile Pogranicze - jak u Noczkina - Casablanca, Berlin Zachodni - na Dużej Ziemi widzę jako miejsce tętniące życiem, przemytem i pokątnym handlem w obie strony, gorączkowo czerpiącym z bogactwa Strefy i działań stalkerów z bezpiecznego oddalenia (przynajmniej do czasu kolejnej Wielkiej Emisji :TM: ), to, mimo wszystko, jakoś nie wyobrażam sobie sytuacji żyjącej wsi po drugiej stronie kordonu, gdzie jeden chłop woła na drugiego:
"Saszka, cho no poprawić zasjeki, bo znów sje te bladź świnske mordy na polje przedarły i błuraki zaoraly!" ;)

Tak mi to wyglądało po tej scenie jak z pogromu ogra. Albo innego wąpierza. Ale to ja i moja opinia. :P
:wódka: się należał za opowiadanie, a szczegóły - można i powinno się przy nim omówić.
Things are going to get unimaginably worse, and they are never, ever, going to get better.
- K.V.
Za Wilkiem nawet w ogień skoczę.
Попутного ветра!
Awatar użytkownika
Wiewi0r
Przewodnik

Posty: 965
Dołączenie: 27 Maj 2013, 22:33
Ostatnio był: 24 Sty 2018, 17:29
Miejscowość: Warszawa/Częstochowa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper TRs 301
Kozaki: 164

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez KOSHI w 02 Kwi 2014, 13:56

Bez bicia przyznam się, że trochę inspirowałem się OŚ - historia mrówek i rozdziałem o moście bodajże, w którym było wspomniane, że wojsko wybija fale mutantów, tak że do granic Zony praktycznie nie docierają. Zresztą trochę egzotyki się Saszce przyda, jak czasem w trakcie kopania buroków zobaczy sobie małpiatą twarz nibypsa. Będzie co miał opowiadać wnukom, jak to widział diabła Borynę podczas wykopek. ;)
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 22 Sty 2025, 10:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: "Uczeń Hipokratesa" by KOSHI

Postprzez Realkriss w 02 Kwi 2014, 15:47

KOSHI -to Twój najlepszy tekst i jeden z najlepszych na naszym forumie.

Jesteś w znakomitej formie. Treść nowatorska, pomysł na przedstawienie degrengolady człowieka genialny. Od razu zorientowałam się, że inspirowałeś się postacią Wstrząsa, więc cieszę, się, że taka jestem mądra.

Cały tekst jest bardzo dobry, ale dwa fragmenty są doskonałe: "i macek delikatnie kołyszących się od podmuchów nadchodzącej zagłady" i "Czuję, jak błękit bezradności zalewa mi mózg, a przed twarzą wirują setki zabitych osób. Płuca już chyba dawno eksplodowały, bo z trudem łapię powietrze czując, jak z każdym oddechem do organizmu dostaje się powietrze ostre jak milion ziarenek kwarcu, które dosłownie w moment są wstanie wyszlifować drogi oddechowe i przełyk."

Parę drobiazgów do poprawki, ale to już na priva. Gratulacje.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1667
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 08 Gru 2024, 16:26
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 882


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość