[Antologia] Szczęściarz

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

[Antologia] Szczęściarz

Postprzez Gyero-Saski w 04 Gru 2014, 23:02

Dobry wieczór. Pewnie ciut nieuprzejmie z pierwszym postem już ładować się do działu fanfika, ale zaraz zaroi się od odrzuconych opowiadań, a i nie mam za wiele do powiedzenia o sobie.

Krótko: skończyła się zabawa z konkursem FS, parcia specjalnego nie miałem, uniwersum nie moje - ale pisanie i kończenie to zawsze jakaś walka ze sobą, a jak jest deadline to już w ogóle. No i pozostałem pod wrażeniem Pikniku.

Anyway, przy opowiadaniu inspirowałem się pomysłem pewnego słynnego angielskiego pisarza, jak ktoś się rozezna to będzie mi bardzo miło. Wydaje mi się, że ten mój pomysł-inspirowany-pomysłem był spoko, mogło siąść wykonanie (gdzieś usłyszałem, że przy poprzedniej antologii punktowały opowiadania do 30 k znaków, więc starałem się streszczać - stąd niektóre wątki dość szybko spłynęły). Jeśli ktoś ze dwa razy się uśmiechnie lub uzna, że To Było Dobre, to uznam to za sukces. Są ze dwie literówki, już nie poprawiałem w pdfie.

(Ah, no i swobodnie sobie poczynałem z nazewnictwem. Przepraszam fanów, ale taką dostałem poradę od FS/autora)

Zamieszczam kawałek, jeśli kogoś zainteresuje to reszta na dropboxie:

:

https://www.dropbox.com/s/0d3bbwlr079i1u8/Szcz%C4%99%C5%9Bciarz.pdf?dl=0



PS Napisałem też na konkurs drugie, 80 k znaków, już na poważnie - ale nie byłem zadowolony, nie wysłałem. Oś fabularna - wojskowa misja polsko-ukraińska do Zony. Heh, brzmi jak z gimnazjum, ale zdaje mi się, że umotywowałem pomysł. Niemniej taka ściana tekstu w Internecie dla normalnego człowieka musi być strasznie męcząca, więc sobie daruję. Dzieło zgnije na dysku [*].

Szczęściarz:

:

Szczęściarz chwycił swoją ukochaną i nachylił do pocałunku. Piękna, zimna, o bogatym wnętrzu. Zasłużył na taką nagrodą. Chciał w pełni nasycić się pikanterią jej smaku, a już musiał oderwać od niej usta. Borys Barman truł mu dupę.
– Czego?
Borys ścisnął go za ramię i odstawił paprykowego Nemiroffa na bezpieczną odległość.
– Skup się, człowiecze. Skułeś się trzema kieliszkami?
– No. Na głodno.
– Coś ci pokażę.
– Stary… daj dopić. Mało nie zdechłem nad Prypecią. Chcę to uczcić.
– Ty, Szczęściarz – zaśmiał się Borys – byś nie bujał.
Pozostali stalkerzy, w akompaniamencie szczęku kieliszków i skrobotania po wydmuszkach wojskowych konserw, łypali na nich rozogniskowanymi od wódki oczami. Borys poprowadził go do biurka, otworzył szufladę, wyjął ołówek, zaczął coś pisać, złamał ołówek, przeklął…
Szczęściarz był pijany. Nawet trzask łamanego grafitu brzmiał nierzeczywiście.
– Dobra, mam długopis – powiedział Borys Barman. Ciągle trzymany na uwięzi Szczęściarz wpatrywał się nierozumiejącym wzrokiem w krótki ciąg znaków.
– Widzisz? Tyle proponuje. Dolary.
Jurij Szczęściarz za cholerę nie mógł policzyć zer.
– Jeden, dwa, trzy, cztery… nie! Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć… i jeden…
– To nie jedynka, idioto.
Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą stalker momentalnie wytrzeźwiał.
– Dlaczego mi to proponujesz? – wyrzucił drżącym głosem.
– Cóż – uśmiechnął się Barman – jako konsultant dostaję jedną czwartą tego, co ty. To znaczy mam znaleźć odpowiedniego człowieka. Wszystko uzgodniłem.
Szczęściarz pragnął zadać niezwykle ważne pytanie, ale ze zdenerwowania poplątał mu się jęzor. Pozwolił poprowadzić się Barmanowi potulnie niczym zombiak kontrolerowi. Weszli do kuchni, podczas gdy Jurij nadal próbował wyartykułować coś więcej niż monosylabę.
– Hę? Czaję, też mnie rozdygotało jak odebrałem maila. Masz, je*nij sobie kieliszek, w końcu zapłaciłeś.
Zagulgotał kolejny Nemiroff. Barman najpierw sam łyknął z flaszki, a potem pozwolił koledze wypić kilka łyków. Wódka panoszyła się po całej bazie, Szczęściarz zażyczył sobie aż dwie skrzynki. Jasne, obłowił się, ale nie chodziło o rozrzutność. Czuł wewnętrzny przymus odreagowania, spuszczenia powietrza z balonika, restartu systemu.
– Już? – Barman patrzył na Szczęściarza jak na strusia znoszącego złote jajka.
– Kto, co, kiedy – wyliczył Jurij odstawiając butelkę.
Borys zatarł ręce.
– Zdechniesz ze śmiechu. Przede wszystkim… to jest Andrij Szewczynow! – zakrzyknął i czekał na reakcję. Jedyną był nierozumiejący wzrok stalkera.
– Aha? A kto to? – zapytał w końcu Szczęściarz.
– Gdzie ty żyjesz, człowieku?
– W Zonie, Borys.
– To było pytanie retoryczne. Wiesz co to znaczy „retoryczny”?
– Wiem, w wojsku byłem mechanikiem.
Uśmiech zastygł Barmanowi na ustach.
– Najbogatszy oligarcha w waszym kraju, Jurij. Znaczy drugi, jeśli liczyć prezydenta. Ma też masę kasy w rajach podatkowych – Borys spojrzał na flaszkę Nemiroffa i ryknął śmiechem. – Ostatnio kupił Nemiroffa, wyobrażasz sobie?
Jurij popatrzył na butelkę jak na zdrajczynię.
– Podciera się dolarami, szcza ropą, pierdzi gazem – kontynuował Barman – i on sobie, słuchaj, umyślił, wycieczkę do Zony. Płaci przewodnikowi.
Szczęściarz pobladł.
– Ty wiesz, że on chciał kupić Zonę? Tak, i ku*wa, prawie mu się udało – perorował dalej Barman. – Zatrudnił tylu prawników, że starczyłoby do zakopania Sarkofagu. Międzynarodowe trybunały miotały się, że światowe dziedzictwo ludzkości, ale niewiele brakowało, a żyłbyś teraz w jakiejś Niepodległej Republice Czarnobylskiej. Aż przyszły Rosja i USA, więc Szewczynow zabrał zabawki.
– Dawno byłem… na Normalnej Ziemii – bąknął Szczęściarz. – I co ja mam niby zrobić?
– Jesteś najlepszym, najbardziej fartownym stalkerem jaki kiedykolwiek napromieniowywał dupę w Zonie. Ona cię kocha, Jurij. Będziesz jego przewodnikiem. A potem będziemy mieli kasy jak lodu.
– Mam kasę, Borys…
– Te drobniaki za „ślimaki”? Mówimy o grubym szmalcu. Pomyśl o matce, co ledwo jej starcza na węgiel. O bracie, co wyjdzie z więźnia. Do końca życia ma wdychać cement na budowie?
Szczęściarz zaskomlał, zapędzony w kozi róg, lecz Barman naciskał dalej.
– Ile chcesz polegać na swoich dziewięciu życiach? Bierzesz to zlecenie i masz spokój. Mamy spokój – poprawił się. – Tak, Zona to było najlepsze co nas w życiu spotkało, i najgorsze zarazem, trudno to wytłumaczyć. Ale czuję w kościach oraz wątrobie, że czas się wycofać.
Szczęściarz wił się jak wij.
– Barman, to szaleństwo nawet jak na ciebie – jęknął stalker.
– Ależ nie chcę tego słyszeć! Agregacie, ty cicha wodo! Smęcisz zawsze, że niebezpieczne, ryzykowane, daleko, a po co, a na co, a nie lepiej poczekać, a może sobie pójdą, a zmęczonym, a na co mi kasa… a potem kto z grzybobrania wraca z pełnym koszem? Szczęściarz. Kto jednym strzałem kładzie bandziora? Szczęściarz. Kto zabiera „jakiś artefakt”, bo ładnie świeci i będzie na choinkę, a potem dostaje kilkanaście patyków? Szczęściarz! Kto zabija Pijawę? No dalej, kto?!
– Pijawka to był łut… – Szczęściarz ugryzł się w język. – Niestabilne rusztowanie, mówiłem.
– Tak, tak, niestabilne rusztowanie, brak poszanowania dla BHP i tragedia gotowa – zarechotał Barman. – No, nie wymigasz się. Ustalone. Graba!
Jurij włożył rękę w imadło krzyżowe, które Barman posiadał zamiast ramienia. Miażdżący uścisk – niechybny znak, że Borys wpadł w znakomity nastrój.
– Nie pożałujesz! Przed, no wiesz, tym wszystkim, to przyjeżdżali jacyś studenci połazić i pogzić się w Prypeci. Oprowadzisz go jak turystę, pokażesz wszystkie atrakcje, postrzelacie do mutantów. Prościzna – Barman machnął ręką. – Idę, bo kurczaka przypalę, z rana pogadamy.
I zostawił go samego. Jurij poczuł się strasznie samotny. Pogadałby z kolegami, ale do tej pory najpewniej zakonserwowali się w alkoholu. Zresztą, kiedy wcześniej podzielił się z nimi swoimi obawami, że opuszcza go szczęście, uraczyli go naśladowaniem odgłosów pierdzenia. Nie chcieli tego słuchać. Za wyjątkiem Barmana traktowali go jak dziecko ulubionego pluszaka – przyjaźnie, choć z pobłażaniem.
No i nigdy nie grali z nim na pieniądze.
Awatar użytkownika
Gyero-Saski
Kot

Posty: 1
Dołączenie: 04 Gru 2014, 20:06
Ostatnio był: 04 Maj 2015, 17:00
Frakcja: Wojsko
Kozaki: 0

Reklamy Google

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości