Opowiadanie "Bury"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: Opowiadanie "Bury"

Postprzez Microtus w 14 Wrz 2015, 11:10

Miło łechcecie moją próżność... Co do tekstu, to leżał długo bo nie miałem motywacji pisać go dalej.
Jeśli sie wam faktycznie podoba, z przyjemnością bedę kontynuował, jednak czasu wiadomo nikt nie rozdaje...
Pomysł mam na calą historie w głowie, łącznie z zakończeniem, muszę to jednak przleać na papier a to trwa. Jak zaczynałem wydawało mi się, że historia będzie króciutka ale jak zacząłem pisać to wszystko zaczęło się niesamowicie rozwlekać... To co napisałem do tej pory bedzie raczej wstępem. Zatem proszę was o cierpliwość, będe wrzucał w częściach jak wcześniej.

Wave, poprawię to ale chyba na koniec, chyba, że ktoś ma czas i miałby ochotę tej korekty dokonać, byłbym bardzo dźwięczny.
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Reklamy Google

Re: Opowiadanie "Bury"

Postprzez Realkriss w 14 Wrz 2015, 11:15

Ja Ci zrobię korektę z przyjemnością, akurat mam przerwę w myciu podłóg...

Za ten post Realkriss otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Microtus.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1664
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 26 Wrz 2024, 11:46
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 881

Re: Opowiadanie "Bury"

Postprzez Microtus w 15 Wrz 2015, 10:51

Moje drogie misie, wywołany do tablicy przedstawiam ciąg dalszy... :D

Wańka stał jeszcze chwile odwrócony do Burego plecami i wiódł wzrokiem za oddalającym się śpiesznie medykiem polowym, jakby upewniając się, że tamten pójdzie na dobre. Podrapał się po wygolonej potylicy i powoli odwrócił się do stalkera, dopiero teraz Bury zauważył, że dowódca wygląda na mocno zmęczonego, podkrążone lekko przekrwione oczy i nienaturalnie zaczerwieniona twarz wyraźnie wskazywały, że nie zaznawał ostatnio odpoczynku. Usiadł ciężko pod drugiej stronie stołu, położył na seledynowym blacie dużą szarą kopertę i odezwał się, głos miał również zmęczony, mówił wolno jakby z wysiłkiem:
- Przepraszam Cię stary, za tą całą akcję, mam nadzieję, że się nie gniewasz za te parę siniaków…- Spojrzał
na Burego spod oka lekko mrużąc powieki.
- ch*j, tam Iwan, co ty? – roześmiał się stalker - Morda nie szklanka, znasz mnie, co innego mnie męczy.
Co wy tu ku*wa wyprawiacie? Na wojnę się szykujecie? Sprzętu macie i ludzi jakby coś się miało wydarzyć. – wypalił bez namysłu.
Jego stary przyjaciel milczał przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym niezbyt pewnym głosem odpowiedział - No… bo jakby się wydarzyło. Tylko to skomplikowana sprawa, śmierdząca na dodatek. Nie będę
Ci ściemniał Bury, w końcu znamy się trochę, wiesz, że mam u Ciebie dług i na minę nigdy z własnej woli Cię
nie wsadzę. Jednak zanim Ci cokolwiek powiem muszę wiedzieć w ciemno czy wchodzisz czy nie? Sprawa jest ryzykowna, zaangażowanych jest sporo osób, jak w to wejdziesz, ciężko się będzie wycofać.– zakończył
i wpatrywał się w burego Swoimi zmęczonymi oczami.
– Słuchaj Wańka, jakbym chciał prostych pieniędzy to bym tu nie przychodził, wiedziałem, że może być pasztet ale tak jak na Ciebie patrzę, to czuję się coraz mniej pewnie. I sam nie wiem już czy chcę się w to wpieprzyć. Powiedź mi tylko jedno, czy warto się w to ładować? Wiesz, że ja nie mam przyszłości poza Zoną i jakbym chciał… – zawiesił na chwile głos – …wrócić do domu, to albo muszę mieć czyste papiery albo kupę pieniędzy. A nie mam ani tego ani tego… - zakończył cichym głosem.
- Pieniądze da się zarobić i to mogą być spore pieniądze, mam też jakie takie znajomości, nie wiem czy wystarczyłyby na wyczyszczenie nazwiska ale jak już wspominałem nie tylko ja biorę w tym udział. To większa operacja, będzie tu sporo wpływowych osób zaangażowanych, kto wie może udałoby się coś wytargować. Jednak nie odpowiedziałeś na moje pytanie a obawiam się, że ja już powiedziałem za dużo…
Bury wstał z krzesła, przeciągnął się zaczął powoli przechadzać po pomieszczeniu, Wańka patrzył na niego spodełba, wyciągnął paczkę papierosów i skierował w stronę kolegi. Ten przyjął biały rulonik z paczki poczekał,
aż dowódca wyciągnie zapalniczkę i nachylił się nad stołem. Po chwili wciągał dym do płuc, jak spojrzał na Iwana, te już uporał się z zapaleniem swojego papierosa. Palili chwilę w ciszy, Buremu przypomniały się chwile spędzone z żołnierzem. Mieli wiele takich wspólnych momentów, kiedy bez słowa siedzieli w oparach papierosowego dymu
a niekiedy i wódki i nie odzywali się, nie musieli, dobrze wiedzieli, że nie trzeba… Czasami wystarczy siedzieć obok kogoś bez żadnych słów. Nie spotyka się w swoim życiu wielu takich osób, jednak jakoś wewnętrznie wiesz, że można im ufać. Z zadumy wyrwało go uczucie ciepła w palcach, spojrzał na rękę, żar zbliżał się już niebezpiecznie blisko filtra.
- Dobra, mów o co chodzi, zgadzam się. – powiedział i poczuł w pewnym sensie ulgę jakby bał się, że mógł zrezygnować – Co to za operacja?
- Bury, zacznijmy od początku, słyszałeś pewnie nie raz, że Zona się powiększa? – zapytał z lekkim szyderczym uśmieszkiem Iwan.
– No, ba! – odrzekł Bury – wiele razy, ale jakoś nigdy nie widziałem…
- To usiądź mój drogi, bo to co słyszałeś jest prawdą. Po ostatniej emisji…
- Tej sprzed tygodnia? – przerwał mu Bury.
- Tak tej sprzed tygodnia. – potwierdził dowódca – towarzyszyły jej silne wyładowania atmosferyczne, po Zonie przetoczył się impuls elektromagnetyczny o niedużej mocy. Zakłócił działanie niektórych urządzeń w tym radarów oraz naszych detektorów anomalii. Jak nasi jajogłowi zaczęli analizować te zakłócenia okazało się, że nie pochodzi, jak emisje z centrum zony, ale z miejsca, które jest zupełnie poza jej granicami. Po jakimś czasie okazało się, że ten impuls mimo, iż o wiele słabszy, przepływa cyklicznie co kilka minut przez spory obszar. Jego epicentrum określono na mapach. Wyszło, że to jakaś stara opuszczona żwirownia, sporo na południe
od Czarnobyla. Dostaliśmy szybko rozkazy aby zabezpieczyć to miejsce jako zagrożony teren. Mamy sporo nowego sprzętu, między innymi detektory anomalii o dużej mocy, wcześniej nie było mowy o takim sprzęcie w dodatku montowanym na pojazdach. Mają zasięg około kilometra, szkicują zarys zawirowań, od atmosferycznych,
po grawitacyjne, różnice potencjału elektromagnetycznego, dodatkowo generują mapę. Wspaniały sprzęt, dzięki niemu można jeździć po strefie cięższym sprzętem.
- To te ustrojstwa co widziałem zamontowane na beterach? – zapytał zaciekawiony stalker.
- Masz oko, to te czarne kopuły przy wieżach. To prototypy, wyprodukowano tylko kilka, jeszcze są w fazie testów, dostaliśmy je kilka tygodni temu. Jednak nie odbiegajmy od tematu. – Iwan rzucił pośpiesznie – Wysłaliśmy tam beteera, bewupa, i helikopter w odwodzie. Kilkunastu żołnierzy w sumie. Wszyscy doświadczeni ze specnazu
i całe szczęście. – Zakończył nerwowo. – Dojechali na miejsce, zaczęli skaning, to co wypluł komputer przeszło
ich wyobrażenie. Anomalia jedna na drugiej, generalnie masakra. Nie buło opcji żeby tam wjechać. Jednak nie
to było najlepsze, objechali część terenu i ze wzniesienia zrobili kilka zdjęć. Sam popatrz. – pchnął kopertę w stronę Burego, który szybko ją podniósł i otworzył. Jego oczom ukazało się kilka wielkoformatowych fotografii. Wyciągnął je wszystkie naraz i zaczął powoli przeglądać. Widać było, że były robione przez marnego fotografa
i na szybko, jednak nie to było ważne. Wprost nie mógł oderwać od nich wzroku, czegoś podobnego nie widział bowiem w Zonie wcześniej. Zdjęcia zrobiono z wzniesienia, więc perspektywa z góry pozwoliła objąć w kadrze spory kawałek terenu. Widać było wyrobisko żwirowni z wodą połyskująca na dnie, pojedyncze drzewa, budynki gospodarcze, złom i stare pordzewiałe maszyny i samochody. W centrum kadru stała stalowa konstrukcja nienaturalnie powyginana o wysokości kilku metrów, kształtem przypominała esowato wygiętego węża. Prawdopodobnie był to stary pas transmisyjny i cześć rusztowania jakiegoś dźwigu. Poskręcane zrdzewiałe metalowe pręty, strzępy pasów transmisyjnych i stalowe liny tworzyły skomplikowana rzeźbę. Jedno nie pozostawiało wątpliwości, konstrukcja fizycznie nie miała prawa stać, była zbyt ciężka, wielka i miała tylko jeden punkt podparcia. Całości dopełniała stara pordzewiała wywrotka do wywozu kruszywa, która beztrosko wisiała
do góry nogami w powietrzu nad tym wszystkim z wiszącą ku dołowi maską, odkrywającą brak silnika. Prawdopodobnie wytarganego kiedyś przez złomiarzy. Burty wywrotki były poobijane i upstrzone wybrzuszeniami, które powstały w trakcie przewozu kruszywa. Zdjęć było kilka ale wszystkie przedstawiały mniej więcej to samo,
z odrobinę różnych perspektyw. – O ku*wa – zwięźle podsumował i oddał zdjęcia z kopertą Wańce. – No nieźle tam się coś posrało. Myślałem, że nic mnie już nie zdziwi, a tu proszę takie rzeczy - powiedział po chwili – Muszę
to zobaczyć, jak najszybciej. – powiedział, czuł narastające podniecenie.
- Spokojnie Bury, jeszcze nie skończyłem, bo sprawa się potem pokomplikowała. I to znacznie. Po tym jak robili zdjęcia i ogólnie podziwiali teren, zostali zaskoczeni. Pieprzony pilot śmigłowca tak się zapatrzył na anomalię,
że postanowił ją oblecieć dookoła. Akurat kręcił kółko nad żwirownią i przeoczył ludzi. Ostrzelali ich
z granatników i broni maszynowej.
- Kto? – spytał szybko stalker.
- Szczerze, to ch*j jeden wie… Wywiązała się nielicha strzelanina gdyby niebewup padło by wielu żołnierzy. Zginęło dwóch naszych w tym jeden starszyna. Uszkodzili Beteera z granatnika, bewup na szczęście postawił szybko zaporę ogniową z działka 30mm, zdążyli przepakować ludzi i upchnąć w bewupie i odjechać. W sama porę bo usmażyli beteera trzmielem. wyje*ało go do góry kołami. Wtedy nadleciał śmigłowiec puścił parę serii ale wiele nie zdziałał. Ostro do niego sypali, byli uzbrojeni jak wojsko. Pilot powiedział, że dostał ostrzeżenie od systemów, że go namierzają, wysypał tyle flar ile miał i spierodolił.
- ku*wa mać, co ty opowiadasz, wojsko ktoś atakował, po co? – zdenerwował się Bury.
- To nie koniec, dostaliśmy rozkazy i posiłki, za wszelka cenę ochronić strefę. Potyczki trwały dwa dni, regularna wojna stary. Nasi przeciwnicy to najpewniej najemnicy z trupów rozpoznanych przez nasze służby, trafiło się kilku Białorusinów, dwóch Rosjan, Kirgiz, Łotysz, Polak, i kilku ch*j wie skąd, śniadych pewnie Czeczeni albo Gruzini przynajmniej z rysów twarzy. Wracając do sprawy, ktoś wiedział to samo o anomalii i wysłał najemników, widzieli wśród nich też stalkerów. Wszyscy uzbrojeni w co tylko wymyślisz, w tym broń NATOwską, amerykańską. Nawet wozy opancerzone. Jeden nasz pojazd dostał rakietą powietrze ziemia.
- Jezu, stąd Tunguska?
- Tak, Bury działo się tutaj i nadal dzieje, wszystko z powodu taj anomalii, dobrze wiesz co tam może być.
I wygląda na to, że kto może ten chciałby położyć na tym swoją łapę. Sytuacja się pokomplikowała, wymagała środków i szybkiego działania. Jako, że tam może być coś nowego, wszyscy są zainteresowani. Dodatkowego smaku dodają te impulsy elektromagnetyczne, nasi naukowcy twierdzą, że to nie anomalia a artefakt. Zwróciły
się już do nas korporacje, oferują pomoc w operacji w zamian za dostęp do badań. Szczerze to do końca im nie ufam, bo może być tak, że opłacają obie strony. Za kilka godzin przyleci tu człowiek z którym będziesz musiał porozmawiać o robocie – dostaniesz sprzęt i omówisz warunki. Dodatkowo poinstruuje Cię co do samego artefaktu i jak masz go zabezpieczyć. Jako koledze powiem Ci od razu targuj się ostro oni maja kosmiczne pieniądze. Rozumiesz już swój udział stary druhu?
- Jasne, jasne, poczekaj tylko, chwile bo musze to przetrawić. – zasępił się stalker – Czy ktoś tam już próbował wejść?
Wania milczał, na tyle długo, że Bury pomyślał, że nie odpowie, ten jednak spojrzał mu w oczy i powiedział – Tak próbował…
- Ilu? Jeden? – Zapytał Bury.
- Nie, trochę więcej.
- ku*wa powiedź, nie drocz się.
- Ośmiu - wycedził w końcu dowódca – pięciu wojskowych stalkerów, jeden najemnik, z gości których możesz znać, Arlekin i Drwal.
- Ładny ch*j, ilu wróciło?
- Żaden…


Słowniczek: - nie wszystkim potrzebny ale na pewno czasem sie przyda :)
Beteer – transporter opancerzony w tym przypadku BTR - 80
Bewup – transporter piechoty w tym przypadku BWP – 3 w wersji z działkiem 30 mm.
Trzmiel – rakietowy miotacz ognia РПО-А Шмель
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)

Za ten post Microtus otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Gość, Wiewi0r.
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Opowiadanie "Bury"

Postprzez Wiewi0r w 22 Wrz 2015, 11:31

W końcu udało mi się doczytać i mówię: jest super, a nawet coraz lepiej. ;-) Tylko ta początkowa interpunkcja, nawet ja mogę poprawić, zgłaszam się. :caleb:
Później też jest kilka zamotanych zdań ale wciąż gratuluję postępu.

Dołączam do grona czekających na śmierć w męczarniach bohaterskie czyny Burego. :E
Things are going to get unimaginably worse, and they are never, ever, going to get better.
- K.V.
Za Wilkiem nawet w ogień skoczę.
Попутного ветра!

Za ten post Wiewi0r otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Microtus.
Awatar użytkownika
Wiewi0r
Przewodnik

Posty: 965
Dołączenie: 27 Maj 2013, 22:33
Ostatnio był: 24 Sty 2018, 17:29
Miejscowość: Warszawa/Częstochowa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper TRs 301
Kozaki: 164

Re: Opowiadanie "Bury"

Postprzez Microtus w 06 Paź 2015, 13:12

Dobra Panie i Panowie, z nieocenioną pomocą Wiewi0ra (dzięki za edycje i wszelkie poprawki) udało sie dopisać kolejną cześc. Zapraszam do lektury i oceny:

:

Po rozmowie z Wańką do stalkera dotarł fakt, że pada z nóg. W końcu pół nocy szedł przez Strefę, dostał łomot i musiał ostro wytężać mózgownicę. Wszystko to złożyło się na totalny spadek formy. Na prośbę o miejsce do spania, Wańka chwilowo udostępnił mu własną kwaterę. Wcale przytulny pokoik, na pierwszym piętrze murowanego posterunku, z biurkiem zawalonym papierami i mapami. Pod ścianą stał stolik z butelką wódki i szklaneczką, napełnioną już do połowy mocnym trunkiem. I to, co najważniejsze: łóżko polowe z grubym materacem i ciężkimi wojskowymi kocami. Bury był tak padnięty, że zdążył tylko zdjąć buty zanim w dresie padł na posłanie. Zachrapał niemal natychmiast i spał mocno jak kamień. Nie przeszkadzały mu dźwięki z dziedzińca, głośne silniki śmigłowców, wozów opancerzonych ani krzyki posterunkowej starszyzny, która wrzaskiem i złorzeczeniem oznajmiała szeregowym mołodcom i całemu światu, że to wojskowy obóz.
Buremu nic konkretnego się nie śniło, zresztą odkąd był w wojsku, nie miewał już snów takich jak kiedyś. Wieczne zmęczenie, stres i adrenalina, obecne w życiu żołnierza i stalkera, wyprały go z prawdziwych marzeń sennych. Co najwyżej pamiętał jakieś pourywane z kontekstu strzępy. Obudziło go szarpanie i znajomy głos.
- Hej, wstawaj! Musisz się ogarnąć; przed chwilą nadali, że nasz kontrahent leci do nas. Najdalej za pół godziny tu będą. Weź prysznic, przyjdę po Ciebie zaraz.
Bury z niemałym trudem usiadł na pryczy, wszystko go bolało i nie czuł się najlepiej. Obrażenia, które zbagatelizował, dawały się mu się teraz we znaki. Przetarł oczy, wstał, chwilę się porozciągał, wyjrzał przez okno. Trochę pospał - słońce było co prawda jeszcze dość wysoko, ale zaczynało już swoją cykliczną wędrówkę w dół. Wziął zostawiony przez Wańkę ręcznik, zszedł po schodach i opuścił budynek. Nie niepokojony przez nikogo, mijał poruszających się niemal biegiem żołnierzy. Ich tempo i niekiedy rozgorączkowany wzrok wskazywał, że leci tu nie byle kto. Doszedł w końcu do umywalni, o tej porze zupełnie pustej. Chwilę później stał już pod strumieniem zimnej wody. Robił to z dwóch powodów: po pierwsze chciał się maksymalnie rozbudzić; po drugie chciał choć na chwile ulżyć obolałemu ciału. Gdy wyszedł spod prysznica i wytarł się, spojrzał w lustro. Zadrapania na twarzy nie wyglądały tragicznie, twarz z otartej strony była lekko opuchnięta. Przejechał dłonią po swoim kilkudniowym zaroście, zmierzwił krótkie, lekko już szpakowate włosy, po czym ubrał się w wojskowe dresy, wzuł tenisówki i pomaszerował z powrotem do kwatery Wańki. Pokój był pusty, ale ktoś zostawił na stoliku obok wódki otwartą konserwę, kilka kromek chleba oraz menażkę parującej herbaty. Pokroił mielonkę w plastry, ułożył na kromkach chleba i zjadł, popijając przeraźliwie słodką herbatą. Nie słodził, ale w tym przypadku nie przeszkadzało mu to zupełnie. Chwilę później pojawił się Wania.
- No, zbieramy się; już są. – powiedział i wskazał schody. – Zdążyłeś widzę coś zjeść, bardzo dobrze.
Bury odburknął mu z pełnymi ustami i ruszył za nim. Szli dość szybko w kierunku polowego lądowiska. Z oddali słychać już było szum łopat kilku wirników. Po chwili zobaczyli trzy śmigłowce lecące w ich stronę z południa. Początkowo niewielkie kształty szybko się zbliżały, a im bliżej były tym bardziej Bury był zdziwiony. Nie on jeden, również żołnierze szybko zaczęli pokazywać sobie śmigłowce palcami.
- Wania, czy ja dobrze widzę? – spytał stalker – To są Aligatory?
- Bury, dobrze Ci radzę, powściągnij się w swoim zadziwieniu, bo dziś jeszcze się nadziwisz.
W ich stronę, osłaniając nieduży cywilny helikopter leciały dwa Ka-52, bojowe maszyny najnowszej generacji. Bury wiedział, że ukraińska armia nie dysponuje tymi ciężkimi maszynami. Generalnie słyszał o nich plotki; ciężkie śmigłowce o możliwościach manewrowych samolotów. Ponoć mimo swojego ciężaru i masy uzbrojenia potrafią zrobić beczkę w martwym ciągu.
Jeśli to jest korporacja, która ma sprzęt wojskowy, a w dodatku pozwolenie na użycie tych maszyn, to w grę wchodzą nie tylko astronomiczne sumy ale i niebotyczne wpływy – pomyślał. – ku*wa, w co ja się wpie*dalam? Nic dobrego chyba z tego nie będzie. Po ch*j się w to wplatałem?- Galopowało mu przez głowę. Czuł się coraz mniej pewnie. Uspokajała go tylko myśl o tym, że będzie mógł dzięki tej robocie się stąd wyrwać.
Śmigłowce zbliżyły się już dostatecznie blisko by dało się zobaczyć, że nie ma na nich żadnych oznaczeń wojskowych. Dwa bojowe aligatory były jednolicie matowo-czarne; widział ich dziwne kadłuby, podwójne wirniki, skrzydła i podwieszone pod nimi rakiety. Maszyny zbliżyły się do lądowiska, najpierw wylądował cywilny śmigłowiec, też stylowo czarny, po nim jeden aligator. Trzeci oddalił się na perymetr, gdy tylko usiadły. Cywilna maszyna miała przyciemniane szyby, po otwarciu bocznych drzwi najpierw wyszło z nich czterech pasażerów. Ochroniarze w kominiarkach, czarnych mundurach i kamizelkach taktycznych, w rękach pewnie trzymali swoje M4 z kolimatorowymi celownikami. Na pierwszy rzut oka nie mieli żadnych insygniów, jednak po bliższym przyjrzeniu się zobaczył na ramionach czarne naszywki. Widział je już w Zonie - goście byli ochroniarzami firmy Academi, nie przepadał za nimi. Zawsze uzbrojeni po zęby, najpierw strzelali potem się zastanawiali, co trafili. Chociaż ich firma utraciła już dawno swoje kontrakty z rządem amerykańskim, to można ich było teraz spotkać w każdym niemal zakątku świata - no i oczywiście w Zonie. Chodziły słuchy, że mają własnych stalkerów, jednak nie widział nigdy żadnego. Po ochronie ze śmigłowca wysiadł starszy mężczyzna. Na oko siedemdziesięcioletni, w ręku trzymał aktówkę, ubrany był w grafitowy garnitur i czarne buty. Dziwne uczucie zobaczyć kogoś tak ubranego w pobliżu strefy; Bury chwilę gapił się z rozdziawioną miną. Dawno nie widział nikogo ubranego jakby wybierał się do biura. Tajemniczy staruszek wydawał się być nie na miejscu. Jednak zupełnie się tym nie przejmował. Podszedł szparkim krokiem do nich, odruchowo przykrywając ręka głowę i schylając się, jak robią wszyscy wychodząc spod łopat śmigłowca. Za nim, jak cienie, szli ochroniarze.
- Witamy! - rzucił Wańka, przekrzykując wirniki helikopterów. Starszy facet kiwnął głową i wskazał ręką w kierunku zabudowań. Szli chwilę w milczeniu. Gdy doszli do posterunku, mężczyzna zatrzymał się i powiedział:
- Witam Panów, mniejsza z tym jak się nazywam - i tak pewnie więcej się nie spotkamy. Gdzie będziemy mogli w spokoju porozmawiać z naszym fachowcem? – spytał. Mówił szybko głosem pełnym pewności siebie.
– Może w kantynie, łatwiej stamtąd wszystkich wyrzucić. – odpowiedział dowódca.
Po chwili stali już w opustoszałej kantynie. – Panowie, zróbcie co trzeba. – zleceniodawca zwrócił się do ochroniarzy – Chciałbym z nim pogadać w cztery oczy – powiedział do Wańki. Ochroniarze bez ceregieli zaczęli przeszukiwać Burego. Następnie polową kantynę opuścili wszyscy bez gadania, z wyjątkiem jednego ochroniarza, który stanął w drzwiach. – On nie będzie nam przeszkadzał. Nie zna rosyjskiego – wyjaśnił mężczyzna - Może usiądziemy? – powiedział i bez ceregieli usiadł na krześle. Otworzył aktówkę, wyciągnął z niej plik dokumentów i ułożył go starannie na blacie, wyjął jeszcze wieczne pióro i nieduży tablet. Po wykonaniu tych czynności spojrzał na stalkera. Miał szare oczy, jakby lekko zmatowiałe. Obrazu dopełniały starannie ułożone siwe włosy, i schludnie ogolone policzki; mocno pachniał; choć Bury nie znał się na perfumach to wiedział, że to zapach drzewa sandałowego.
- Jak już mówiłem wcześniej, nie ważne jak się nazywam, zapewne nie spotkamy się już więcej, jestem po prostu pełnomocnikiem firmy Fusion Tech, której nazwa nic pewnie Panu nie mówi. W skrócie: pracujemy w branży energetycznej; jesteśmy udziałowcami największych koncernów energetycznych na świecie. – mówił szybko, ale nie beznamiętnie. – Pan Iwan Iwanowicz nakreślił już Panu o co chodzi - chcieliśmy Pana wynająć do zdobycia tego enigmatycznego artefaktu.
- A skąd w ogóle wiadomo, że to artefakt? – odparł Bury
- Cóż, nasi naukowcy tak twierdzą na podstawie analizy przepływu impulsów elektromagnetycznych. Po pierwsze, są one regularne, więc raczej anomalie odpadają; one działają w sposób często chaotyczny i nieprzewidywalny, zgodzi się Pan ze mną?
- To się zgadza, punkt dla Pana.
- Po drugie, to co generuje te impulsy, ma bardzo mała powierzchnię, udało się to ustalić badając strukturę pola. Nasze „coś” kształtem przypomina kulę, jest jednak mniej od niej regularne. Znajduje się, mniej więcej, w centrum nowej anomalii. A jak powszechnie wiadomo zawsze w anomaliach, nowych i nie zbadanych, znajdowały się artefakty.
- To nie daje jednak stuprocentowej pewności.
- Fakt, jednak prawdopodobieństwo jest wysokie; na tyle wysokie by zaangażować duże środki.
- Czemu was ten artefakt tak zainteresował?
- Cóż, poza tym, że emituje impulsy elektromagnetyczne na odległość 50 kilometrów, to niczym. – Uśmiechnął się mężczyzna.
- No dobra, jest jednak pewien szkopuł, ciężko będzie się do niego dostać…
- To też fakt, dlatego tu jestem Panie… Bury, czy raczej Panie Dymitrze Antonowiczu Daranajewie. Zgadza się?
- Zgadza.
- Reasumując, zgromadziłem o Panu kilka informacji. Chciałbym wszystko skonfrontować w celu dogadania szczegółów, w razie niejasności proszę mnie poprawić.
- Proszę bardzo – kwaśno powiedział Bury
- Dymitr Antonowicz Daranajew, lat 35 urodzony w Charkowie; do wojska wstąpił w wieku lat 19, po odbyciu służby zasadniczej ze względu na warunki fizyczne przeniesiony do nowo formowanego oddziału Specnazu. Służba wzorowa nagrodzona awansem na sierżanta, rok 2007 - na ochotnika przeniesiony do oddziałów strzegących perymetru wokół Zony. 2008 - dezercja. Ciążące na panu zarzuty – dezercja, zniszczenie mienia państwowego, udział w zorganizowanej grupie przestępczej, stalkerstwo, handel materiałami niebezpiecznymi i wreszcie, morderstwo kaprala Aleksieja Aleksiejowicza Baranowa.
- Nie zabiłem tego gościa, to był wypadek…
- Panie Dymitrze…
- Wolę Bury – żachnął się stalker.
- Dobrze, Panie Bury; ja Pana nie zamierzam oceniać, przeczytałem Panu tylko wyciąg zarzutów widniejący pod Pana nazwiskiem w prokuraturze wojskowej. Przedstawiam tylko sytuację. Nie ukrywam, że, zarzut morderstwa postawiony został w wyniku zeznań osób postronnych. Z papierów wynika, że to poszlaki i być może pomówienie. Jednak na inne zarzuty, w tym stalkerstwo i handel są dowody, zeznania bezpośrednich świadków oraz fotografie. Proszę, oto kopie zdjęć – powiedział i podsunął Buremu plik zdjęć różnej jakości. Przeglądał je chwilę w milczeniu, lecz nie pozostawiały wątpliwości, że to jego zdjęcia. Zdziwiło go tylko, że jest ich aż tyle. Zdjęcia z różnych miejsc, z różnymi ludźmi: handlarzami, stalkerami. Lekko zrezygnowany rzucił zdjęcia na blat przed pełnomocnikiem. Zdjęcia rozjechały się po stole. Mężczyzna zebrał je starannie, złożył, wyrównał o blat stołu i włożył z powrotem miedzy papiery. Spojrzał na stalkera i powiedział: – Przędźmy do meritum. Jak Pan widzi, znamy pana sytuację; praca którą ma Pan dla nas wykonać jest niesłychanie ryzykowna. Teraz nasza oferta: w zamian za przyniesienie artefaktu wyczyścimy panu historię; oficjalnie w dokumentach zostanie, że zrezygnował Pan ze służby. Zostanie Panu co prawda kilkuletnia luka w życiorysie; tu też możemy cos zaradzić, ale o tym później. Jesteśmy też w stanie zagwarantować pewną kwotę pieniędzy. Kwestia tylko Pana ceny, nie muszę wspominać, że kwota, którą Pan wyceni powinna być zmniejszona o nasze koszta, które poniesiemy przy czyszczeniu Pańskiej historii. Czyli o jakieś 60000 dolarów amerykańskich. Proszę się zastanowić i powiedzieć jaka kwota Pana satysfakcjonuje
Burego zatkało, nie oczekiwał takiej przemowy. Gość wiedział o nim wszystko i był przygotowany do tej rozmowy - w odróżnieniu od niego. Co mu powiedzieć? Myślał wcześniej o tym, ale bardziej przygotowywał się do targowania o papiery i swoją kartotekę oraz przyszłość. „Cholera, trzeba strzelać, nie wiem jak inaczej do tego podejść.” – Sto tysięcy dolarów – powiedział wreszcie – po odjęciu waszej kwoty zostaje czterdzieści tysięcy.
Mężczyzna zachichotał, ale szybko się opanował – Przepraszam Pana bardzo, pozwoli Pan, że zapytam: chce Pan ryzykować życie dla czterdziestu tysięcy? Niedorzeczne, ale proszę mnie nie zrozumieć źle. Rozumiem, że jest Pan człowiekiem bez wyjścia, a tu rządzą i dzielą określone grupy handlarzy; krótko mówiąc: stalkerzy są dojeni za grosze. Czarnorynkowa wartość artefaktów jest wielokrotnie wyższa od kwoty, którą dostaje przeciętny stalker. Jestem człowiekiem biznesu, ale szanuję ludzka pracę i wysoko cenie sobie profesjonalizm. Firma, którą reprezentuję, obraca kwotami, których nie da się już liczyć czy wyobrazić. Jadąc tu miałem pewną wydzieloną kwotę, za którą miałem Pana wynająć. Żeby pozostać fair zarówno wobec Pana jaki moich klientów, ale również, żeby Pan wyniósł z naszej rozmowy jakąś nauczkę, proponuję panu kwotę mniejszą, ale nadal, w moim mniemaniu, uczciwą. – zawiesił na chwilę głos. Bury był z każdą chwilą coraz bardziej zszokowany. W sumie, nawet jakby chciał przerwać ten monolog, nie był w stanie wykrztusić ani słowa. – Dwa i pół miliona dolarów, już po potrąceniu naszej kwoty na działania prawne. Czy taka oferta Pana satysfakcjonuje? – powiedział z szyderczym uśmieszkiem.
- Tak - wychrypiał Bury, któremu z emocji zaschło w gardle.
- Wspaniale! Na przyszłość, Panie Bury, polecam wziąć przykład z naszej rozmowy i pamiętać, że kto ma Pana wysoko cenić, jeśli nie Pan sam? Dopnijmy jeszcze kilka szczegółów…
- Mam jeszcze prośbę – powiedział Bury – Czy w razie niepowodzenia, czyli mojej śmierci, moglibyście wypłacić jakąś kwotę mojej rodzinie? Na przykład te śmieszne czterdzieści tysięcy?
- Tak lepiej, tak lepiej! Nauka nie idzie w las. Dla porządku, skoro nie będziemy musieli wydawać pieniędzy na łapówki niech będzie te sto tysięcy. Dla kogo miałby pójść przelew?
- Antoni Iwanowicz Daranajew, Charków, - powiedział stalker.
- Oczywiście, nie ma problemu, pieniądze trafią na konto Pana ojca. Wróćmy do szczegółów. Całą operacje zaczniemy jutro rano, niech się Pan porządnie wyśpi i odpocznie. Zależy nam na tym, by zrobić to po Bożemu. Działanie na szybko nie przyniosło żadnych rezultatów, zginęli tylko niepotrzebnie ludzie. Jak to mawiam pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł, ale na początku nikt nie słuchał zdrowego rozsądku. Jak skończymy rozmowę przyjdzie do Pana nasz człowiek i zapozna pana z naszym sprzętem. Dostanie Pan od nas całe wyposażenie, łącznie z bronią. Wiemy, że utrzymujemy w tej chwili anomalie w garści, ale nigdy nic nie wiadomo i wolelibyśmy, żeby Pan wziął broń ze sobą, tak na wszelki wypadek. Jutro o ósmej zero zero pojedzie Pan z naszą eskortą na miejsce. Reszta już tylko od Pana zależy; jednak, oczywiście, życzę Panu jak najlepiej. Jeszcze jedno: mamy nagrania pana poprzedników. Myślę że powinien Pan je obejrzeć.
- Świetnie, sam się miałem spytać czy ktoś mi opowie jak poszło reszcie.
- Jakieś pytania?
Bury był tak skołowany i przez tą krótka rozmowę doświadczył tylu emocji, ze nie za bardzo był w stanie się skupić. – Nie, chyba niespecjalnie.
- Przygotuje Pana umowę; rozumie Pan nasza firma musi działać dość transparentnie. Niech się Pan nie zdziwi, że będzie ona dotyczyć czegoś zupełnie innego. – starszy facet spakował już większość rzeczy, obrzucił spojrzeniem Burego, po czym skinął głową i poszedł w stronę budynku głównego.
- Hej, ty, Stalker! – Bury odwrócił się, w jego stronę szedł barczysty najemnik - kawał chłopa, jakieś dwa metry wzrostu, maszerował szparkim krokiem – to ja mam Cię przygotować i przeszkolić odnośnie sprzętu. - Mówił po rosyjsku, ale z silnym, jakby niemieckim akcentem. – Chodź do hangaru, tam zatargaliśmy sprzęt. – Bury się nawet nie odzywał, czuł się trochę wyprany z emocji i w głowie kłębiły mu się setki myśli. Powlókł się za dryblasem, Coraz bardziej zaczynał odczuwać niepokój i niepewność. „Dobra, dobra” -mówił do siebie w myślach – „a co jak mnie odpalą po wykonaniu zadania? Jedyna osoba której ufam to Wańka, ale umówmy się, gdy mowa o takich kwotach, to nie zaufałbym nawet sobie.”W końcu doszli do hangaru z blachy falistej. W środku krzątało się kilku żołnierzy przygotowujących amunicje do śmigłowców. Nosili ciężkie taśmy z nabojami 20 mm do działek; kilku pakowało potężne naboje w taśmy i sprawdzało mocowania. Najemnik prowadził go dalej do, jak się okazało, sporej czarnej skrzyni i stołu przy którym była rozłożona.
- Dobra człowieku, wiesz co to jest? – powiedział najemnik wskazując palcem na stół. Bury popatrzył i może by się nawet zdziwił, ale po tym co widział i słyszał w przeciągu ostatnich 24 godzin, przestał już się dziwić czemukolwiek. – Wiem, to kombinezon SEVA – odpowiedział.
- No nie do końca, ale o tym zaraz. Miałeś coś takiego na sobie kiedyś? – spytał najemnik.
- Chyba żartujesz! W życiu! Na taki sprzęt może sobie pozwolić, góra kilku stalkerów w zonie, może goście ze służb wojskowych, no i jajogłowi.
- Okej. W takim razie będziemy musieli jeszcze Cię wstępnie przeszkolić. Dobrze poznałeś, to SEVA, z tym, że to mocno zmodyfikowany egzemplarz. Przyjechał z nami, robiony na zamówienie. Został wzmocniony, głównej modyfikacji uległy powłoki zewnętrzne. Przede wszystkim pokryto go w całości, łącznie z hełmem, powłoką antyelektrostatyczną. Cieniutka powłoka rozpylana w aerozolu zawierająca metale półprzewodzące oraz przewodzące. Powoduje powstanie puszki Faradaya, co zabezpiecza praktycznie przed każdym silnym wyładowaniem elektrycznym. Jest jednak jeden problem - powłokę można niestety dość łatwo zetrzeć, bo nie jest trwała. Poza tym kombinezon ma standardowe zabezpieczoiana przed elektrycznością. Ma filtry przeciwgazowe, jest opcja zamknięcia i jechania na butli. Sprężona mieszanka w zbiornikach zapewnia oddychanie nawet do 3 godzin. Nie waży tyle ile zwykłe butle i zajmuje o wiele mniej miejsca na plecach. Z innowacji masz wbudowany detektor anomalii, popatrz tu, na lewym rękawie jest wyświetlacz z pancerną szybką i konsoleta - przeszkolę cię jak tego używać. Wszelkie dźwięki detektora będziesz słyszał w słuchawkach. Z innych rzeczy: masz kamerę w hełmie, ale to akurat usprawnienie dla nas; oczywiście jest też radio. Będziesz w stanie łączności z nami i z dowódcą wojsk w terenie. Nie zapominaj, że jak chcesz, to możesz wyciszyć wszystkich w cholerę. Dzięki temu, że strój jest szczelny, można go wyciszyć także od dźwięków docierających z zewnątrz. Aha, jeszcze jedno! Nasi technicy zamontowali to w prawym rękawie kombinezonu. Jest to wyrzutnia kulek łożyskowych. Będzie Ci zastępować nakrętki. – Uśmiechnął się najemnik.
- ch*j, z tą procą wolę mieć zasobnik z tymi kulkami osobno, nie idę szyb ku*wa wybijać!. – Uśmiechnął się Bury – A tak na poważnie, to nie ufam wszelkim takim gównom. Chcę mieć zasobniki na kulki i mój własny detektor anomalii.
Najemnik popatrzył na niego z góry spod oka – No dobra. Nie ma problemu. Dodatkowe zasobniki na sprzęt też mamy przewidziane. Ale jeszcze nie skończyłem z kombinezonem. Dwie w ważne rzeczy. Tu – mówiąc wskazał na tubę wykonana z metalu pomalowaną matową czarną farbą. Nie była większa od 2 litrowej butelki. - To pojemnik na artefakt. Zabezpiecza całkowicie przed promieniowaniem, wyładowaniami elektrycznymi oraz impulsami elektromagnetycznymi. Jest wyścielony specjalna pianką, natomiast stop, z którego wykonano pojemnik w większości składa się z tytanu. Pojemnik w teorii jest niezniszczalny, ale widomo, jak to jest w życiu. Ma zaczepy i można go przypiąć w dopasowanej wnęce w dole pleców.
- Kolejna sprawa to sprawa opcjonalna; nie wiem czy Ci się do czegokolwiek przyda, ale masz w udzie zamontowany rodzaj strzykawki. To nowoczesny iniektor; wstrzykuje stymulant, którego głównym składnikiem jest adrenalina, pozwoli on w ekstremalnej sytuacji na chwilowy „zastrzyk” energii he he. Nie polecam używania go, chyba że w ekstremalnej sytuacji czy zagrożeniu życia. Po tym zastrzyku przez kilkanaście sekund do minuty daje nielichego kopa, pozwala na ekstremalny wysiłek, jednak! chwilę po zakończeniu działania, może doprowadzić do równie silnych skutków ubocznych: zawrotów głowy, nudności, ogólnego osłabienia. W zależności od człowieka mogą trwać od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Traktuj to raczej jako ostateczność, a najlepiej nie używaj. No i musimy pomyśleć o jakimś uzbrojeniu.
- Myślę, że wystarczy mi dobry pistolet, Nie idę na wojnę tylko po artefakt.
- No, nie wiem, dostałem instrukcje, żeby wydać Ci broń. Teren póki co kontroluje wojsko, ale nie wiadomo, czy najemnicy czegoś nie szykują. Przywiozłem zresztą spory garnitur broni, może coś wybierzesz?
- Okej, pokaż co macie.- po tym, żołnierz odsłonił płachtę z drugiego stołu, który stał kilka metrów za pierwszym. Oczom stalkera ukazał się pokaźny arsenał różnorodnej broni: strzelby, karabiny, pistolety maszynowe, karabiny snajperskie, granaty; generalnie uzbrojenie jak na wojnę. Do tego konstrukcje nie tylko ze wschodu Europy, ale i krajów natowskich. – No, sporo tego. Ja chcę coś lekkiego i najlepiej wyciszonego... – rozglądał się chwile, po czym jego wzrok przykuł AS Wał ze składaną kolbą – macie amunicję sp6? - Zapytał najemnika, ten skinął głową. - Dobry wybór, chyba spełnia Twoje wymagania, ma też dużą siłę obalającą. – odpowiedział dryblas. – I jeszcze to - wskazał Glocka.
- W porządku, przygotuję Ci wszystko na jutro. Kaburę i zasobniki na amunicję dopasujemy do kombinezonu. Teraz jeszcze szkolenie i… to. - Wyciągnął ze skrzynki nieduży tablet. - Tu masz nagrania z poprzednich, że tak powiem, prób… Powinieneś to obejrzeć i powiem Ci, człowieku, dobrze się zastanowić…
Ostatnio edytowany przez Microtus, 06 Paź 2015, 15:04, edytowano w sumie 1 raz
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Re: Opowiadanie "Bury"

Postprzez Wiewi0r w 06 Paź 2015, 14:52

Przeczytałem jeszcze raz, bez spięcia. Umknęło mi kilka pierdółek, ale nie szkodzi, chyba że Unisław będzie się czepiał :suchar:. Ale jest jeden błąd który musisz poprawić, a jest on jeszcze przed spoilerem. :E

Fabularnie nie mam większych zastrzeżeń, logicznym jest, że w takie miejsce nie idzie się na hop-siup; osobiście bym to i owo zrobił inaczej, ale to nie moje opowiadanie i starałem się tam nie grzebać. ;) A, komentarze Ty czytał, czy nie?

Stwierdzam, że korektor ma ciężkie życie. :caleb:
Things are going to get unimaginably worse, and they are never, ever, going to get better.
- K.V.
Za Wilkiem nawet w ogień skoczę.
Попутного ветра!
Awatar użytkownika
Wiewi0r
Przewodnik

Posty: 965
Dołączenie: 27 Maj 2013, 22:33
Ostatnio był: 24 Sty 2018, 17:29
Miejscowość: Warszawa/Częstochowa
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper TRs 301
Kozaki: 164

Re: Opowiadanie "Bury"

Postprzez Majcher w 24 Sty 2017, 12:12

Jeszcze dwa lata i doczekamy się kolejnej części opowiadania :wódka: :wódka: :wódka:
Wchodzi stalker do autobusu, a tam kontroler.
Bez obaw prawdziwi faceci nie boją się wchodzić od tyłu...-Zulus
Awatar użytkownika
Majcher
Kot

Posty: 26
Dołączenie: 22 Paź 2009, 20:19
Ostatnio był: 16 Lut 2017, 22:30
Miejscowość: Czerwone oko jestem wysoko
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Sniper TRs 301
Kozaki: 4

Poprzednia

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość