Większą tajemnicą owiana jest antena nadawcza. Wieść niesie, że nie służyła jedynie do emisji sygnałów, jakie miałyby się odbijać od wrogich rakiet i wracać do anteny odbiorczej. Niektóre sygnały przez nią wysyłane zostały sklasyfikowane jako zakłócające pracę ludzkiego mózgu, zatem prawdopodobnie był to jakiś prototyp broni psychotronicznej.
Za czasów ZSRR projekt ten miał status "Ścieśle tajny", a wejście na jego teren było karane śmiercią.
Kilka kilometrów od elektrowni znajdują się dwie metalowe siatki o wysokości 135 i 85 m, a ich łączna długość przekracza pół kilometra. Najparwdopodobniej była to tarcza antyrakietowa. Większa "ściana" była wielkim radarem nadsłuchującego z odległości 3000 km.
Najmniej wiadomo jednak o mniejszej antenie - nadawczej. Niektóre sygnały wysyłane przez nią zakłucały prace ludzkiego mózgu. Prawdopodobnie był to jakiś prototyp broni psionicznej. Sygnał wysyłany przez ową antene było o częstotliwości 4,75MHz co powoduje rozdrażnienie, bóle głowy oraz inne objawy.
Zaskakujące jest też stwierdzenie, że widoczne części, czyli dwie anteny i budynki, to wierzchołek góry lodowej. Bowiem pod ziemią, gdzieś w odległości od jednego do dwóch kilometrów, znajduje się podziemne centrum dowodzenia czterema strefami. Pierwsza to radar. Druga (tu się zaczynają Gwiezdne Wojny) - stacja komunikacji kosmicznej dla projektu "Kruh". Następnie gdzieś w pobliżu ma znajdować się bioenergetyczna antena (tak to zostało nazwane) oraz działo laserowe, zdolne do niszczenia szpiegowskich satelitów na orbicie.
Artykuł sugeruje, że antena psychotroniczna nie jest widoczna, ale gdzieś ukryta.
Wszystkie podziemne elementy zostały zaprojektowane w taki sposób, aby nie mógł ich uszkodzić nawet wybuch bomby atomowej. Prawdopodobnie w skład kompleksu Czarnobyl-2 wchodziła też przetwórnia materiałów radioaktywnych, która miała wzbogacać wytworzony w elektrownii pluton. Pewne jest, że reaktory RBMK-1000, jakie pracowały w Czarnobylu, zostały zaprojektowane z myślą o pozyskiwaniu środków do produkcji bomb.
W każdym razie wiadomo, że to nie Oko miało być tarczą dla elektrownii ale elektrownia dla Oka. Plagiatom stop! Wrogowie, chcąc zniszczyć radar, musieliby użyć rakiet dalekiego zasięgu, bo użycie samolotów wewnątrz ZSRR raczej nie wchodziło w grę (bo radar by je zauważył). Ale wówczas rakiety nie były tak precyzyjne sterowane jak dzisiaj, a elektrownia stała dziesięć kilometrów dalej. Żadne cywilizowane państwo nie zaryzykuje trafienia przez pomyłkę reaktora jądrowego, kiedy pięćdziesięciotysięczne miasto jest o rzut kamieniem.
Wciąż jest wiele tajemnic i zagadek do rozwiązania. Nic nie zwiastuje, abyśmy kiedykolwiek dowiedzieli się, czym tak naprawdę było Oko Moskwy.
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości