przez Najemnik w 01 Sty 2017, 19:00
No to tak noworocznie, a raczej sylwestrowo.
Kumpel załatwił jakieś fajerwerki, ponoć przeznaczone do utylizacji. Nie wnikam, tyle wiem, że strzelanie z nich nie powinno się odbyć. A więc stwierdziliśmy, że wystrzelimy.
Faza 1.
Wyjazd. Mieliśmy objechać na największą górę w mieście i tam pooglądać fajerwerki i wystrzelić. Po drodze moja kobita przypomniała mi, że zapomniałem o szampanach (dwa- nieśmiertelne Piccolo, bo nas dwóch niepijących i jakiś tam inny, bo nasze kobity jednak tak do tego nie podchodziły). No to powrót, przy okazji kieliszki- pod domem wybiłem sobie palca jak walnąłem w tylną oponę terenówki kumpla, by dać mu znać, by nawrócił.
Faza 2.
Wjazd pod górkę. Śnieg u nas jeszcze się trzyma, a droga pod górkę stroma i nieodśnieżona za bardzo. Wielu ludzi się zablokowało i nie mogło podjechać/zawrócić. Blokowało nam to podjazd, a że byliśmy w terenówce to kumpel stwierdził, że mamy terenówkę i po śniegu. Zawiść tych wszystkich stojących i męczących malowała im się wyraźnie na twarzy.
Faza 3.
Fajerwerki. Mieliśmy "torcik". Kumpel załatwił fajerwerki przeznaczone do zutylizowania czy coś na ten gust, nie zmam się nie wnikam. Fajnie, gdyby nasz przeznaczony do utylizacji wystrzelił ładnie... No rakiety szły ładnie- wszystkie 5 na 8. Dwie nie odpaliły, jedna nie miała lontu. Punktem kulminacyjnym był rzekomy torcik. Ustawiliśmy, odpalamy. Pierwszy strzał był naprawdę ładny. Reszta... No reszta jakieś pięć metrów nad ziemią, wybuchała i ostrzeliwała ludzi w około. W tym nas. Na szczęście nikt nie ucierpiał, po za kumplem, który prawie udusił się ze śmiechu.
16:19 Edka: Strach się odezwać, wszystko chu*owe i wszyscy brzydcy.
-
Za ten post Najemnik otrzymał następujące punkty reputacji:
- Tajemniczy.