przez Nightseeing w 29 Sty 2025, 00:38
Pojawił się wątek adopcji dzieci, na temat którego ostatnio wyrobiły mi się poglądy na podstawie nowych doświadczeń i obserwacji, to podzielę się pewnymi spostrzeżeniami.
Długie lata żyłam sobie w dość normickiej bańce. Miałam typową rodzinę, dość szczęśliwą. Większość moich znajomych podobnie, jak z obrazka. Mając takie doświadczenie trudno było mi zrozumieć jak ktoś (w sensie np. adoptowane dzieci) miałby dorastać w innych warunkach i później wchodzić w dorosłe życie i funkcjonować w społeczeństwie. No bo przecież chyba wszyscy mamy jakieś wspólne doświadczenie dzieciństwa, które nas kształtuje?
No i kilka lat temu wyszłam z bańki i bardzo się zaskoczyłam jak różnie potrafią żyć ludzie/rodziny. Mówienie o wspólnym doświadczeniu dzieciństwa przestało mieć rację bytu. U mnie to od początku była naciągana teoria, bo nie mam rodzeństwa, więc trudno mi było sobie wyobrazić jak to jest dzielić przestrzeń życiową z kimś oprócz rodziców. Ominęły mnie bójki z rodzeństwem, heh... Ale do brzegu. Są przecież samotne matki, dzieci przez nie wychowywane nie mają ojca (w swoim życiu, wiadomo biologiczny jakiś musiał być) i jakoś dorastają. Jak dorastają, jakie mają wpojone wzorce, jak sobie później radzą to osobny temat do rozmowy. Na podobnej zasadzie są rozwiedzione czy inaczej rozbite rodziny. Na dobra sprawę nawet jeżeli rodzice pozostają razem to mogą być patologiczni na różne sposoby. Czy taka "typowa" rodzina ojciec + matka będzie dobrym wzorem, jeżeli ojciec pije i bije żonę, która następnie znęca się psychicznie nad dziećmi? To chyba pytanie retoryczne...
Podsumowując - dwa wnioski:
nawet bez adoptowania przez pary homoseksualne dzieci dorastają w różnych i odbiegających od optymalnych warunkach,
"typowa" rodzina nie jest gwarantem dobrych warunków i mogą jej towarzyszyć różne szkodliwe patologie.
No a co z tymi parami homo? Chciałabym móc powiedzieć, że "to co z hetero". Znacie warunki ubiegania się i dostania dziecka z adopcji? Od tego powinien zacząć się temat, bo bez tego możemy sobie konfrontować imaginacje, a nie fakty. Fakt jest taki, że jest sporo warunków do wypełnienia, żeby adoptować dziecko. Trzeba być w odpowiednich widełkach wiekowych, być odpowiednio długo małżeństwem, mieć odpowiednie dochody zapewniające utrzymanie dziecka. Do tego dochodzą wywiady środowiskowe kuratora z opieki społecznej, którego zadaniem jest ocenić, czy dziecko trafi w dobre dla niego warunki. Nie mam pewności, ale logicznym wydaje się, że dość duże dziecko może decydować czy podobają mu się rodzice zastępczy. Wszystko po to, aby dziecko wyjęte z patologicznych warunków nie trafiło w nie ponownie. Jak ten mechanizm działa - pewnie tak jak wszystko, czyli nieraz pojawiają się niedociągnięcia, ale w zasadzie jest procedura chroniąca dzieci.
Mój wniosek był taki - jeżeli dzieci mogą trafić do kochających ludzi, którzy chcą zapewnić im opiekę i utrzymanie w warunkach lepszych niż domy dziecka, to czy społeczeństwo i państwo nie powinny tego umożliwić?
Przecież i tak obecnie niejedna para homoseksualna mieszkająca razem wychowuje wspólnie dzieci jednego czy obu partnerów/partnerek...
After ages of pseudo-presence
I climb the final steps
Up from deep beneath the shores
-
Za ten post Nightseeing otrzymał następujące punkty reputacji:
klawisz.