Mały odkop
Terminus napisał(a):Fascynująca gra...
Na moim lapku [i7, hd5870] co parę sekund kilkusekundowe zwiechy gry.
Im bardziej obniżam jakość grafiki w ustawieniach tym gorzej się tnie.
Po zainstalowaniu najnowszych sterów do grafiki już zupełnie nie da się grać.
Zaiste, fascynująca... Na moim sprzęcie chodzi w stałych 60 fps-ach i nie ma żadnego doczytywanie się tekstur
Ale dobra, dość z głupotami
Dziwne, żeby po prawie czterech latach od premiery, gra nie działała płynnie na w miarę nowym sprzęcie
Tak poważnie to jakoś strasznie fascynująca to ona nie jest, ta gra. Pamiętam jak ostro byłem napalony na ten tytuł gdy tylko pojawiły się pierwsze wzmianki na jego temat. Gdy gra zaczęła nabierać jako takiego wyglądu i zaczęły ukazywać się pierwsze konkretniejsze materiały, to stwierdziłem, że to nie to na co czekałem i byłem mocno rozczarowany, o czym nawet nie omieszkałem wspomnieć na początku tej dyskusji. I w sumie miałem wtedy sporo racji i hitem ta gra nie jest
Po tych paru latach, nadal twierdzę, że potwory i insze zmutowane ścierwo nie jest żadnym arcydziełem zaserwowanym nam przez projektantów, ale mogło być gorzej. Mogliśmy dostać jakieś komiczne, czworonożne stwory jak to było w przypadku serii Metro, więc nie narzekam. Kontrastem są tu zarówno ci bardziej "ludzcy" przeciwnicy jak i nasi sojusznicy, wypadający o niebo lepiej - spójna, wielobarwna menażeria idealnie pasująca do komiksowego klimatu całej gry. No i nie ma się wrażenia, że świat zamieszkują klony dwóch postaci.
Natomiast o broni nie mogę powiedzieć wiele pozytywnego. Ot, zwykłe pukawki w lekko futurystyczno-steampunkowej formie, których w dodatku jest jak na lekarstwo. Wspominane Metro czy choćby Borderlands prezentują się na tym polu o lata świetlne lepiej, chociaż to trochę inne klimaty. Na całe szczęście w przypadku pukawek nie chodzi o wygląd i twórcy Rage odwalili kawał dobrej roboty, bo strzela się w tej grze fantastycznie. A kuszy i bełtów dzięki którym możemy kontrolować umysł trafionego wroga, długo chyba nic nie pobije. Wszystko psuje tylko fakt, że ulepszenia broni to jakiś niewypał, bo poprawić możemy tylko parę giwer i to w dość ograniczonym zakresie, a w dodatku tylko jeżeli bardzo chcemy bo jakoś szczególnie przydatne te rewolucje nie są. Przez to mamy wrażenie, że na pewnym etapie tworzenia gry ktoś stwierdził, że dalsze prace nad tym elementem nie mają sensu, ale że się trochę już napracował to zostawił to co do tej pory wymyślił
Tę "małą" niedoróbkę poprawia możliwość tworzenia albo kupowania różnych rodzajów amunicji, które to mają decydujące znaczenie w wielu starciach. Dodatkowo możemy budować mini wieże strażnicze czy strzelające mechaniczne pająki, zasypujące wrogów gradem ołowiu, albo zmajstrować zdalnie sterowane samochody i wysadzać przy ich pomocy przeciwników. Problem tylko w tym, że brak w grze jakiegokolwiek menu szybkiego dostępu, które ułatwiałoby korzystanie z tych przedmiotów, co mocno irytuje. Ponadto, oprócz wspomnianych samochodów, które są wymagane do wykonania jednej misji, pozostałe wspomagacze nie są jakoś szczególnie niezbędne do przetrwania pojedynków. Podobnie jak znikomą wartość mają mikstury poprawiające naszą wytrzymałość czy inne podobne samoróbki. Może na wyższych poziomach trudności ma to sens, ale przy normalnej rozgrywce można się bez tego w zupełności obejść.
A dzieje się tak w sporej mierze przez to, że gra wybitnie trudna nie jest pomimo faktu, że przeciwnicy wykazują znamiona jakiejś tam inteligencji i potrafią zmieniać pozycje, ostrzeliwać nas zza winkla (szkoda, że my nie możemy), czy ratować się odwrotem, w którym to manewrze się specjalizują i który to upodobali sobie do granic możliwości. Potrafią nawet odpowiadać ogniem gdy leżą ledwo żywi na ziemi, co dodaje grze trochę realizmu. Niestety psuje go dość rażące niedociągnięcie w postaci niebywałej wytrzymałości wrogów na trafienia. Mogę jeszcze zaakceptować sytuację, w której kierowany jakąś nieznaną siłą mutant, w dodatku sporych rozmiarów, szarżuje na nas nawet po przyjęciu sporej ilości śrutu w czerep, ale gdy zwykły bandzior jest w stanie przeżyć bez żadnej ochrony kilka trafień w głowę, to coś tu jest nie tak
A szkoda, bo animacje postaci są naprawdę pierwszej klasy i miło się ogląda wrogów czołgających się po ziemi czy kuśtykających w odwrocie, przez co potyczki długo zapadają w pamięć. Gdyby tylko przeciwnicy byli trochę bardziej zróżnicowani, byłoby niemal idealnie. A tak to mamy całą armię mutantów, skaczących jak małpy po ścianach i stosujących ciągle te same sztuczki. Czasem zdarzy się jakaś większa, ociężała bestia, ale tych jest tyle co kot napłakał. Podobnie sprawa ma się z bandytami czy siłami rządowymi. W sumie to zachowują się oni bardzo podobnie do wspomnianych mutantów i możemy trafić na ciężkozbrojnego i dobrze opancerzonego żołnierza, robiącego na ziemi żwawe fikołki
Nie są to natomiast elementy jakoś strasznie psujące rozrywkę. Pojedynki są dynamiczne i na brak wrażeń nie można narzekać. Gra jest szybka ale nie do przesady i mamy możliwość porozglądania się tu i ówdzie. A jest na co popatrzeć - począwszy od uroczej córki Hagara (czemu w Srajrymie są takie maszkary...
), przez świetnie zaprojektowane stroje bohaterów a na zapierających dech w piersiach lokacjach kończąc. Aż dziw bierze, że coś tak wizualnie spójnego mogło wyjść pod banderą Bethesdy
Niby grę robiło Id Software, ale miałem wrażenie, że członkowie klanu Ukrytych, wyglądają jak zabójcy z Mrocznego Bractwa w Morrowind, a Coffer wygląda jak gondolier z Vivec
Dobra, dość pitolenia. Design robi wrażenie i Wellspring długo będę pamiętał. Żabojad, który czuwał nad kreacją świata w Rage, spisał się nad wyraz dobrze i tak przesiąkniętego amerykańskością klimatu jak w tej grze dawno nie widziałem. Taki post-apokaliptyczny świat lubię najbardziej: kolorowy, z elementami steampunku i stacjami benzynowymi à la art deco. Nie boję się użyć tego określenia - wizualny majstersztyk
Pomijając fakt fatalnych, nie wiedzieć czemu, niektórych tekstur w porażająco niskiej rozdzielczości
Szkoda tylko, że jest tego tak mało. Dead City bije na głowę inne post-apokaliptyczne metropolie. Mimo że w gruncie rzeczy miniaturowe, liniowe i zbudowane na bazie wijącego się korytarza, to i tak sprawia wrażenie większego i bardziej przytłaczającego niż choćby Moskwa w Metrze. Niestety, podobnie jak w Metrze czy w S.T.A.L.K.E.R.ze to co mogło być przynajmniej wisienką na torcie, nie jest nawet przystawką. Jest kiepsko zaserwowanym aperitifem przed daniem głównym, na które i tak próżno czekać. A wielka szkoda, bo ta lokacja miała potencjał. W ogóle Rage fabularnie nie porywa, a kolorowi bohaterowie, mimo że świetnie się prezentują, w rzeczywistości nie są jakoś szczególnie charyzmatyczni czy chociażby zjawiskowi. Pomijam fakt, że gra bezczelnie opiera się na pokonywaniu po dwa razy tych samych miejsc i jest do bólu liniowa, a o w pełni otwartym i funkcjonalnym świecie nie ma tu mowy. Choć jak na grę FPS to i tak nie najgorzej. 27 godzin gry to niezły wynik, choć najwięcej czasu zajęło mi zaliczenie wszystkich wyścigów samochodowych, które i tak niezbyt mnie interesowały w tej grze i o których wolałbym zapomnieć. Rozumiem, że w zamierzeniu miał to być element kreacji świata, ale w rzeczywistości wyszło z tego coś co jest tylko dodatkiem do gry i to dość mnie irytującym.
Podsumowując przyznam, że Rage mimo niewykorzystanego potencjału, zrobił na mnie pozytywne wrażenie i jest to jedna z niewielu gier typu FPS do których mógłbym wrócić po raz drugi. Choćby po to, żeby zebrać wszystkie karty do gry w Rage Frenzy
Fakt, inaczej to sobie wyobrażałem te przeszło siedem lat temu. gdy grę zapowiedziano i jeszcze inaczej gdy w końcu ujrzała światło dzienne. Mimo upływu lat, paru spapranych elementów i słabej historii, nadal broni się świetnie wykreowanym światem, emocjonującymi pojedynkami, grafiką, udźwiękowieniem i ścieżką dźwiękową, które nawet dziś mogą się podobać oraz klimatem, który mi jak najbardziej odpowiada. Gdyby bethesdowe fallouty miały taką atmosferę, dużo chętniej bym się za nie zabrał, a tak to niestety, ale odpychają mnie swoim designem. Rage w formie RPGa, to byłoby coś
Tak czy owak, gra jak najbardziej warta tych niecałych dziewięciu złotych, które za nią dałem