przez Terminus w 31 Sty 2018, 11:10
Dzięki Humblowi w końcu zagrałem w Maszynę od Świń.
Jakie to jest porypane...
Jako gra sama w sobie wiele tam nie ma do roboty. Ot czasem rozwiązać jakieś banalne zadanie, przełożyć wajchę, włożyć bezpiecznik czy zębatkę. Ogólnie trochę mało interaktywnych obiektów na mapach, co dla osoby pamiętającej jeszcze demo pierwszej Penumbry było pewnym rozczarowaniem. Mało też momentów, kiedy bohaterowi coś grozi - 3 może 4 plansze gdzie trzeba się przemknąć lub uciec i tyle.
Graficznie lepsze od poprzedniczek, ale dalej to raczej przeszłość grafiki komputerowej niż przyszłość. Najlepiej to pokazuje zieleń na powierzchni rodem z Gothic 1. O wiele lepsze są wnętrza. A te rozgrywające się w "maszynie" to już momentami designerski majstersztyk.
Muzyka i udźwiękowienie - one robią grę. Dosłownie. Większość rozgrywki to wędrówka przez kolejny kręgi piekła czyli schodzenie na najniższe poziomy tytułowej maszyny. Towarzyszą nam niepokojące dźwięki, odgłosy biegania, krzyki szaleństwa, głosy dzieci, ryki świń... Do tego genialnie wkomponowana muzyka od organowych uderzeń przez niepokojący śpiew towarzyszący pracy maszyn przetwarzających ludzkie świnie... Do tego uderzająca kalkofonia pracujących, gigantycznych maszyn parowych i klimat aż kipi.
Właśnie klimat. Koniec XIXw. Epoka wiktoriańska ze swoim przepychem i blichtrem victoriańskich elit, brudem ulic, smrodem biedaków w rynsztokach i pracą dzieci - wszystko to znalazło swoje miejsce w fabule, wszystko ułożyło się obłędzie głównego bohatera i jego architekta. Czas i miejsce wybrane i wykorzystane świetnie.
Gra rozpędza się powoli. Na początku snujemy się dość sennie przez pokoje swojej rezydencji i hale fabryki, ale im niżej schodzimy tym atmosfera gęstnieje a my uświadamiamy sobie powoli rozmiary szaleństwa czy opętania, którego efektem jest tytułowa Maszyna. W odkrywaniu tajemnicy pomagają nam znajdowane notatki, rozmowy z tajemniczym rozmówcą w telefonach, wspomnienia bohatera. Wątki nie są do końca pozamykane czy wprost powyjaśniane, co zostawia pewien margines dla wyobraźni gracza....
Podsumowując mimo niedoskonałości technicznych i uproszczeń względem poprzedniczki, dawno żadna gra mnie nie wciągnęła swoją historią i klimatem.
Jakiś czas temu grałem w Outlast wydany w tym samym roku co Maszyna. I powiem, że pomimo bardziej rozbudowanego gameplaya to wynudził mnie dość szybko i po kilku godzinach go wyinstalowałem. Nic mnie tam nie zaciekawiło ani też specjalnie nie wystraszyło. W Maszynie chciałem dowiedzieć się całej historii i poznać jej (w sumie przewidywalny) finał.
CREDO [łac. Wierzę]