Napisałem, że fabuła nie jest mocną stroną owych gier. Twórcy najnowszej odsłony chyba próbowali to zmienić i wyszło im to średnio, ale nie można powiedzieć, że gra jest nudna. Czyli mamy tu swoisty
bildungsroman, w wybitnie wystrzałowej i dynamicznej formie, i niepozbawiony elementów melodramatycznych. Jak pewnie większość wie, młoda Lara bierze udział w wyprawie badawczej, ale nieoczekiwana katastrofa statku o jakże proroczej nazwie Endurance, krzyżuje jej plany i nasza gwiazda ląduje na, zdawałoby się, bezludnej, japońskiej wysepce. I w tym momencie zaczyna się, przywodząca na myśl serial "Zagubieni", filmy o perypetiach Johna Rambo i pewnie kilka innych klasyków, jak choćby "Na krawędzi", walka głównej bohaterki o przetrwanie i uratowanie ocalałych z katastrofy przyjaciół.
I tu pojawia się główny problem z tą grą. Zrywa ona prawie całkowicie z dawnym sposobem pokazywania przygód Lary, z rozwiązywaniem łamigłówek i ratowaniem świata przed szaleńcami, będącymi w posiadaniu niebezpiecznych artefaktów. Tu chodzi głównie o walkę i akcję, i to w jak najszybszym tempie, rodem z najlepszych hollywoodzkich filmów. Mamy więc skakanie po rozpadających się pod naszymi stopami, dachach domów w malowniczej górskiej wiosce, spadochronowy slalom miedzy drzewami, albo szaleńczą ucieczkę na pupie, przed goniącymi nas resztkami samolotu ratunkowego. To tylko niektóre z atrakcji - emocji nie brakuje przez całą grę, a akcję podkręcają dodatkowo widowiskowe i dynamiczne pojedynki z przeciwnikami. I to w dodatku, w większości przypadków, pojedynki dość brutalne w oprawie, bo Lara w miarę postępów w grze, zaczyna dysponować coraz to bardziej wymyślnymi sposobami eliminacji swoich wrogów. Sypanie piaskiem w oczy i wbijanie strzały w kolano, to tylko niektóre nieczyste zagrywki, dość niewinnie wyglądającej, przyszłej pani archeolog. A unicestwienie głównego herszta na wraku Endurance, to już scena dla osób ze zwiększoną tolerancją okrucieństwa na ekranie.
Co jeszcze odróżnia tę część od poprzedniczek? Choćby to, że do eksploracji mamy pseudo otwarty świat jakim jest owa wyspa, który możemy przemierzać, choć w trochę ograniczony sposób. Po co mielibyśmy to robić? Głównie po to, żeby dotrzeć do niezbadanych dotąd zakamarków, które potem możemy przeszukać po zdobyciu przez Larę różnych ulepszeń sprzętu, jak choćby strzelba pozwalająca otwierać zabarykadowane przejścia, czy strzały z liną albo lepszy czekan, dzięki którym możemy wspiąć się na niedostępne wcześniej półki skalne. Dzięki temu możemy zebrać wszystkie poukrywane przez twórców sekrety, odblokowujące materiały dodatkowe, typu szkice koncepcyjne czy trójwymiarowe modele postaci. I tu trochę szkoda, że w zasadzie tylko te dwie kategorie są do odkrycia. A gdzie nowe fatałaszki dla Lary jak to było w Anniversary, ja się pytam! Są... jako DLC. Nieładnie
Mamy też pewne elementy typowe bardziej dla RPG, tj. gromadzenie surowców umożliwiających później ulepszanie broni. A przez całą grę dostępne są przeróżne wyzwanie (zapalanie latarni, podpalanie plakatów na ścianach, czy strzelanie do zwierzątek), które dają dodatkowe doświadczenie i odblokowują kolejne materiały dodatkowe w menu gry.
Pozostały natomiast pewne elementy bardziej typowe dla serii Tomb Raider. Jest i skakanie z krawędzi na krawędź i wspinaczki po ścianach i skałach, i poszukiwanie przeróżnych przedmiotów. Z tą jednak różnicą, że nie poszukujemy elementów niezbędnych do rozwikłania jakiejś łamigłówki, tylko przede wszystkim zapisków różnych bohaterów, które pozwalają dokładniej opowiedzieć całą historię. I mnie ten element akurat się podobał.
Czym natomiast byłby
Tomb Raider bez tytułowych grobowców. Są i one, z tym że trafnie a zarazem niefortunnie, nazwane w polskiej wersji "opcjonalnymi". Jak już jakiś znajdziemy, to możemy go splądrować, rozwiązując wcześniej niewymagającą łamigłówkę i zdobyć trochę dodatkowych surowców, ale wcale nie jest to do niczego wymagane.
Nie da się ukryć, że nowy TR jest, jeżeli nie rewelacyjny, to na pewno rewolucyjny, w odniesieniu do poprzednich części serii. Czy to może się podobać? Pewnie tak, jeżeli ktoś bardziej stawia na wartką akcję w filmowej oprawie, okraszoną niezbyt trudnymi QTE, a nie na wzmożony wysiłek intelektualny i wykazywanie się szybkością palców, przy przeskakiwaniu ze skały na skałę. Bo umówmy się, ten Tomb Raider trudną grą nie jest. Tu nie trzeba każdego skoku mierzyć z dokładnością co do mikrometra i unikać fruwających nad głową strzał, ani głowić się jak poustawiać tryby zagadkowej maszynerii, bo jakichś wielkich zagwozdek tu nie ma. Z jednej strony to dobrze, że Lara bez trudu i dość intuicyjnie łapie się gzymsów czy szczelin w skałach, ale z drugiej strony ten dość niski poziom trudności w pewnym momencie zaczyna nużyć. Poza tym dziewczyna jest nadzwyczaj odporna na upadki nawet z większych wysokości, więc i regularne kontakty z ziemią nie wyrządzają jej większej szkody. Walka z wrogami, też w większości przypadków do super trudnych nie należy, bo panna Croft po mimo tego, że na kule, strzały i bicie po główce jest dość wrażliwa, dysponuje takim repertuarem ataków i uników, i arsenałem broni, że bez większego trudu eliminuje grupy przeciwników. A nawet jeżeli uda nam się jakoś zginąć, to nie jest to wielkie zmartwienie, bo gra co rusz tworzy punkty kontrolne.
Kończąc ten, jak się okazało, krótki tylko w zamierzeniu wywód, przyznaję że najnowszy Tomb Raider jest świetną grą akcji, ale nie jest świetnym Tomb Raiderem. W dodatku jest to produkcja nierówna. Z jednej strony
niebywała dawka przemocy, wulgaryzmów i
hektolitry krwi, i słuszne ograniczenie wiekowe, a z drugiej zbyt proste łamigłówki do rozwiązania, które starszej widowni nie przypadną do gustu. Poza tym skoro to gra dla starszej publiczności, to ta w większości wychowywała się na klasycznych przygodach Lary, a nie na opowieści o damskiej wersji głównego bohatera powieści Davida Morrella, który posyła w zaświaty wrogów przy użyciu wybuchających strzał, przechodząc przy tym istną szkołę przetrwania, okupioną ilością
blizn większą pewnie niż u Geralta z Rivii
Choć trzeba przyznać, że bohater to nad wyraz urodziwy i uroczy, i świetnie kręci tyłkiem, i cyc też całkiem słuszny...
W kwestii modeli postaci, animacji, i grafiki jako takiej, twórcom nie można wiele zarzucić, bo robi ona imponujące wrażenie. Chociaż Lara z tymi niemal ciągle, lekko uchylonymi ustami, chwilami wygląda jak, nie przymierzając, odrobinę upośledzona
Tak więc, jeżeli ktoś nigdy w TR nie grał, albo nie lubił dotychczasowych historyjek o poszukiwaczce skarbów z Wimbledonu, albo nie jest ortodoksyjnym jej fanem, ale otwartym na nowe koncepcje okazjonalnym pogrywaczem, lubiącym wartką akcję bez nadmiaru myślenia i niezłe d..y w roli głównej, to jest to tytuł dla niego. Zagorzałych fanów Lary Croft ta gra nie zadowoli.
No chyba, że jest się miłośnikiem głosu Karoliny Gorczycy, to zawsze można zagrać choćby z tego tylko powodu. Bo jak fanem dubbingu nie jestem i w gry angielskojęzyczne gram w oryginalnej wersji, to dla tego tytułu zrobiłem wyjątek i muszę przyznać, że nie żałuję, bo głos Lary w polskim wydaniu, jest przyzwoicie podłożony i nie ma na co narzekać