Podobnie zrobili w Silent Storm i jego samodzielnym dodatku/sequelu. I po kilku godzinach gry z szałem w oczach wchodziłeś do menu i szukałeś w opcjach wyłączenia "filmowej kamery". Taki bajer to jest fajny, żeby się pochwalić grafiką i animacją. Na dłuższą metę szlag trafia, bo gra się dłuży. Szczególnie przy "starciach" wymaxowanego składu z pierwszolevelowym śmieciem.
Wcale nie uważam, że im więcej członków drużyny tym jest fajniej. Im więcej drużyny, tym więcej wkurzającego pilnowania czy każdy ma manierkę z wodą, czy każdy założył gumiaki bo misja jest w kwasie, czy każdy ma kilka par zużywających się masek gazowych, czy każdy ma odpowiednią ilość.... i tak dalej, i tak dalej. FUN!
Oczywiście, opcji taktycznych jest znacznie więcej. Większe pole do popisu do zastawiania zasadzek, pułapek, dywersji. Można flankować i ogólnie świetnie się bawić walką. Ale PO walce, kiedy musisz po raz dziesięciotysięczny policzyć amunicję, bandaże, granaty, sprawdzić każdą użytą broń czy się nie uszkodziła, ile każda postać zarobiła ekspów, czy któryś nie został okaleczony.... wiecie już o co mi chodzi? Zanim TY mu nie klikniesz, postać w grze sama się nie opatrzy, sama sobie maga nie przeładuje, sama nie sięgnie po chustkę, żeby sobie okulary przetrzeć.
Mikro menedżment! A menusy są obleśne. Co z tego, że wszystko jest widoczne, skoro wykonaniem przypomina gnioty pokroju Paradise Cracked, Korea Zapomniany konflikt i Bunt Replikantów?