Mucha

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Mucha

Postprzez KOSHI w 16 Gru 2018, 01:40

Bry. Postanowiłem coś ostatnio spłodzić typowo stalkerskiego. Nie tam jakieś fiku miku tylko stalkerską opowieść z krwi i kości zniechęcony chłamem jak się wydaj w cyklu. Wyszło cuś takiego:

Mucha. Wielkie, dorodne muszysko. Nie tam jakiś mikrus, wypierdek. Wielkie bydle. Gdyby na tą konkretną patrzeć przez pryzmat Obcego, byłaby to pieprzona matka, królowa zasranych much. Nie wiem skąd ich się tyle tutaj bierze, ale zakładając, że muchy ciągnie do gówna, to muszę im przyznać, że lepszego miejsca do zatruwania ludziom życia nie mogły sobie znaleźć, bo Zona to w sumie jedne wielkie gówno. Bezbrzeżna kloaka wypełniona syfem różnej maści. Czasami mam wrażenie, że będąc tutaj jestem jak ten typ z Trainspotting, co zagubił się w odmętach muszli klozetowej i szuka wyjścia. Ja też próbuję wydostać się stąd na powierzchnię już od czterech lat, ale zawsze w ostatniej chwili dostaje w łeb deską klozetową po czym opadam na dno i podróż zaczyna się od nowa. Taki Dzień Świstaka, tyle z gównem w roli głównej… Wracając do muchy - chodzi takie po tobie, włazi do otwartej konserwy robiąc tam Bóg wie co i jeszcze wkurwiająco bzyczy dookoła głowy. Od godziny próbuje upolować muszą królową, ale bezskutecznie. Przebiegła bestia. Bystrzejsza niż te wszystkie mutanty razem wzięte. Mutant, jak to mutant, jak cię widzi to ryczy, mlaska lub sapie i rusza na ciebie w prostej linii. Zero taktyki. Mucha jest za to bardziej przebiegła. Wie, kiedy przytomnie spie*dolić przed packą z gazety, albo kiedy nasrać ci do świeżo otwartej konserwy. Dlatego też postanowiłem wziąć ją sposobem. Zakupiłem u barmana ostatnią jaką miał Rozkosz Turysty i zostawiłem ją na stole z delikatnie otworzonym wieczkiem. Parę minut później wlazła tam sama, a ja domknąłem wieczko rozgniatając ją na wątpliwej jakości mielonce. Już miałem wrzucić konserwę do prowizorycznego kosza pod stołem, kiedy do mojego stolika dosiadł się Bystry.

- Jesz to? – zapytał stalker. – Jestem strasznie głodny, a ten łysy pierdoła nie ma już nic do żarcia. – Wszystko wykupili. Zostało tylko piwsko i gorzała.
- Nieee, weź sobie – odpowiedziałem znudzonym głosem. – Jakoś odeszła mi chęć na jedzenie.
- Tym lepiej dla mnie – rzucił Bystry biorąc się za konserwę.
- Smaczego – odparłem z uśmiechem na ustach wiedząc, że wtryni mielonkę wraz z obiektem mego godzinnego polowania. Bystry widocznie był tak głodny, że nawet nie zauważył rozgniecionego muszego giganta. Wessał go wraz z zawartością puszki i jeszcze wyczyścił konserwę kawałkiem bułki.
- Jakie dobre… - zamruczał Stalker.

Żebyś ty cepie wiedział, coś zżarł, to nie było by ci tak do śmiechu – pomyślałem. To monstrum przed śmiercią zebrało pewnie zarazki ze wszystkich stalkerzych stolców, które poniewierały się po okolicznych krzakach. Toalety jako takiej tu nigdy nie było, bo i po co, skoro można w spokoju wysrać się, lub odcedzić kartofle, na łonie natury.

- Wisisz mi browara za tą mielonkę – rzuciłem do Bystrego.
- Nawet i trzy – powiedział stalker ruszając w stronę baru. – Zaraz ci przyniosę!
- Później! – Złapałem go za rękaw płaszcza. – Słyszałem, że znaleźliście z Pelikanem jakąś nową anomalię…
- Ee, ktoś ci głupot nagadał – żachnął się Bystry.
- Ty mnie nie ściemniaj – odpaliłem krótko. – Mam swoje źródła więc wiem co mówię.
- Cholerna papla – warkną stalker. – Wiedziałem, że jak tylko łyknie to zaraz się wygada.
- Więc skoro wiesz, że Pelikan puścił farbę, to skończmy te gierki i może powiesz mi to i owo o niej, co?
- Co tu opowiadać. Anomalia jak anomalia tylko trochę inna niż wszystkie. Połączona karuzela z trampoliną w których środek dostał się kawał stalowej blachy, który wiruje. Chyba jest za ciężki, żeby trampolina mogła go wyrzucić, a karuzela wciągnąć.
- Ciekawe – odparłem. – Znając życie to pewnie już ją rozpracowałeś Bystry, nie?
- Po części. Jest sposób, żeby ją sprawdzić, ale wymaga czasu. Jak się aktywuje, to zrobi z ciebie kebab. Same anomalie nie są groźne. Już to sprawdzałem.
- Bystry, Bystry, ty i twoje naukowe podejście do sprawy…
- Nie naukowe, tylko parę kilo muterek i trzy dni siedzenia na tyłku. – Zaśmiał się stalker. – Napaliłeś się na tą anomalię, nie?
- Tak trochę…
- To pewnie brak żarcia w barze to twoja sprawka. Wykupiłeś wszystko, żeby mnie ściągnąć do siebie.
- Nie. Skąd miałem wiedzieć, że przyjdziesz i będziesz akurat głodny. Chciałem tylko ubić muchę…
- Co???
- Nic. Nie ważne. – Machnąłem ręką. – Wybierasz się do niej?
- A co? Chcesz iść ze mną?
- No chyba lepiej ja, jak ten opój. Jak za trzy dni wytrzeźwieje to będzie dobrze, a po kolejnej emisji śladu może po niej nie być. Słyszałem, że takie dziwne twory mogą tworzyć fajne artefakty…
- Albo być ostatnią rzeczą, jaką widzieliśmy – mruknął Bystry. – Jak chcesz iść to kładź się spać. Po piątej rano ruszamy. Trzeba się dostać aż do fabryki.

Fabryka przywitała nas lekką mżawką, po której słońce przebiło się zza chmur zalewając opuszczone budynki dawnej wytwórni traktorów czterdziestostopniowym żarem. Popękany asfalt i beton, który poszatkowała na puzzle trawa i inna roślinność, błyskawicznie wysechł, a po deszczu nie został nawet ślad. Jedynie w większych zagłębieniach terenu zostało trochę wody, która nie zdążyła odparować, a którą raczyły się okoliczne kruki, które nie przejmowały się tym, że może być skażona. Podejrzewam, że ich organizmy musiały w jakimś stopniu zmutować na tyle, że nie szkodziła im radiacja jak i reszcie mutantów. Kiedy weszliśmy w głąb terenu fabryki, wzbiły się zgodnie w powietrze i odleciały na okoliczne dachy. Rozejrzałem się dookoła. Widok tego miejsca nie zmienił się za wiele od mojej ostatniej wizyty. Pordzewiałe konstrukcje suwnic, zdewastowane budynki z obłażącą ze ścian farbą i odpadającym tynkiem i potrzaskanymi drewnianymi okiennicami w oknach, którymi trzepał wiatr wybijając z nich resztki szyb, jak stały, tak stały. Więcej było tylko roślinności, która z roku na rok coraz bardziej pożerała to miejsce. Spojrzałem na Bystrego, który właśnie rzucał muterką tycząc nam drogę do nowej anomalii.

- Czysto – rzucił przez ramię. – Już nie daleko. Byłem tu dwa dni temu, sprawdziłem teren i nie było tu żadnych innych anomalii, ale profilaktycznie sprawdzę drogę. Może coś przeoczyłem.
- A sprawdzaj – rzekłem. – Lepiej stracić godzinę, niż stracić życie.

Bystry nie odpowiedział. Szedł przed siebie nasłuchując mutantów i rzucając śrubkami. Po drodze nie trafiliśmy rzeczywiście na żadną anomalię. Po dzikich zwierzętach też ani śladu. Aż dziwne… Kiedy dotarliśmy do anomalii słońce ponownie schowało się za chmury. Spojrzałem w dół niewielkiego zbocza, na który staliśmy, podążając wzrokiem za ręką Bystrego. Była tam. Dziwna anomalia dookoła której kręcił się leniwie, niczym wskazówka zegara, pordzewiały, długi kawałek dość cienkiej blachy.

- Bystry, to ma mnie poszatkować? – Pokazałem na anomalię. – Przecież emeryt dał by sobie z tym radę. Przecież to się tak wolno kręci, że wejdę tam, wyjmę co trzeba. A jak będę musiał, to przeskoczę tą blachę raz, czy dwa razy i po sprawie.
- Tak tylko ci się wydaje. Jak się anomalia aktywuje to ta blacha zapie*dala jak ostrze miksera. Ale co ja tam wiem. No, idź śmiało! Ja poczekam.
- No ale mówiłeś, że ciężko, żeby się aktywowała… - zacząłem niepewnie.
- Bo jest bardzo stabilna. Musiałbyś podejść bardzo blisko. Rzucałem muterki w różne miejsca i dopiero pod samym jej centrum je brało.
- To co proponujesz?
- Chyba najlepiej jest się tam podczołgać. Tak na moje oko to miejsca między ziemią, a tą blachą, jest na tyle, żeby swobodnie można było poruszać się na leżąco z detektorem. Nawet jak się aktywuje to jakoś z stamtąd wypełznę.
- To co robimy?
- Jak to co. Ja tam włażę, a ty pilnuj mi dupska. Fantami podzielimy się po połowie jak coś złowię. Zgoda?
- Zgoda, zgoda – odparłem, zadowolony, że nie muszę się pchać pod kosiarkę.

Chwilę później Bystry był gotowy do zbadania anomalii. Ściągnął płaszcz, plecak i założył sobie ochraniacze na kolana i łokcie. Musiał je przygotować wcześniej, bo mało kto tego tutaj używał. Spojrzał na anomalię jakby coś jeszcze w głowie kalkulował i ruszył w jej stronę. Minutę później zobaczyłem go jak leży na betonie i czołga się z detektorem w stronę środka anomalii. Wskazówka z blachy leniwie przemknęła nad nim parę sekund później nie wyrządzając mu szkody. Dobrze to wykombinował – pomyślałem. Spokojnie przeszuka ją zamiast skakać i ryzykować.

- Młody, jak u ciebie!? – zawołał Bystry. – Wszystko gra?
- Gitara! Cisza na horyzoncie! – krzyknąłem. – Nic się nie dzieje. Masz coś?
- Chyba mam. Detektor piszczy, ale spierdziala mi dziad i nie mogę go złapać. Jeszcze z dziesięć minut i powinno się udać.
- Nie śpiesz się! – krzyknąłem odwracając się od anomalii w stronę suwnic.

Suwnice – ostatnie co pamiętam zanim dostałem kolbą kałasznikowa w twarz. Kiedy oprzytomniałem, nade mną stało dwóch zamaskowanych typów w czarnych drelichach mierząc mi w pierś ze swoich broni. Wyplułem zęby na trawę wraz z krwią z rozciętych dziąseł i spojrzałem w stronę anomalii. Blacha wirowała w opętańczym tańcu wściekle młócąc powietrze nad Bystrym. sku*wysyny musiały coś do niej wrzucić dla zabawy.

- Ty na dole! Choć no tu z tym, co tam znalazłeś! – krzyknął do Bystrego typ w kominiarce.
- Bo jak nie, to sprawdzimy, czy kolega umie szybko skakać! – zarechotał drugi z twarzą zamaskowaną chustą.
- Rusz go, to będziesz musiał tu sobie wejść po to! – odpowiedział Bystry. – Nie wyjdę!
- Mamy czas! - wydarł się pierwszy z bandytów. – A, że lecisz w ch*ja, to będzie kara! – dodał bandzior po czym strzelił z makarowa w stronę Bystrego. – Może to cię nauczy szacunku do nas.
- Jeeebane bandyckie ścierwa! – ryknął Bystry podciągając zranioną nogę. – zaje*ię!
- Żebyś się nie zesrał– zaśmiał się osobnik w kominiarce. – Jak się zdecydujesz wyjść to może was puścimy wolno. Oddacie tylko co macie i to, co znalazłeś, a potem droga wolna.
- Bystry, nie wychodź! Jak tylko im dasz, to co chcą, to nas zapie*dolą! – wrzasnąłem najgłośniej jak mogłem.
- Zawrzyj ryj! Kibic z dala się nie wpie*dala! – rzucił któryś z bandytów po czym kolejny raz dostałem kolbą karabinu w twarz. Świat zawirował mi przed oczami i zemdlałem na dobre.

Obudziłem się po południu, kiedy słonce już zachodziło. Sucze syny złamały mi nos, który spuchł jak balon. Z rozbitej wargi dalej sączyła się krew. Jeden z bandytów bawił się scyzorykiem. Drugi z mężczyzn spoglądał to na mnie, to na Bystrego, który leżał dalej pod wirującym kawałkiem blachy dwadzieścia metrów dalej. Nie znudziło się im. Dookoła Bystrego zrobiła się już spora kałuża krwi. Leżał tam na dole i coś cicho jęczał. Sytuacja robiła się dramatyczną, co nie wiele obchodziło dwóch gości koło mnie. W dupie mieli jak to się wszystko skończy. I tak byli wygrani. Wezmą najwyżej nasze bronie i plecaki, a nas zastrzelą i tyle. Ten artefakt z dołu mogli mieć, ale nie musieli. Postanowiłem coś zrobić.

- Ej, on tam się wykrwawi na dole… – zagaiłem.
- Co mnie to – burknął pilnujący mnie typ. – Niech wyjdzie.
- Jak mu przestrzeliliście nogę…
- Mógł wyjść od razu. Po co się rzucał?

Sytuacja była beznadziejna. Bystry nie miał chyba siły się wyczołgać, a bandyci nie chcieli odejść bez artefaktu. Patowa sytuacja. I wtedy wpadłem na pomysł, który dawał iskierkę nadziei wyjścia z sytuacji obronną ręką. Postanowiłem pójść na dół i wyciągnąć z anomalii Bystrego i oddać bandytom łup licząc, że nas zostawią w spokoju. Naiwny plan, ale zawsze jakiś. Lepszy taki, niż czekać, aż Bystry się wykrwawi ,a mnie zastrzelą.

- Zejdę tam po niego i go wyciągnę – zacząłem ponownie.
- Siedź na dupie! – warknął facet ze scyzorykiem. – Nigdzie nie idziesz.
- Idę i ch*j! Możecie mnie zastrzelić. On stamtąd nie wylezie sam. Po co to przedłużać. Zejdę na dół, wyciągnę go, oddamy wam artefakt i puścicie nas. Bez broni i zapasów i tak pewnie nie przeżyjemy – powiedziałem po czy zacząłem schodzić na dół.
- Jak chcesz. Głupi ruch i wpakuje ci serię w plecy. A co do puszczenia was wolno to pomyślimy jeszcze.

Najwolniej jak się dało zszedłem na dół zbocza a następnie powoli położyłem się na betonie. Niedaleko mnie leżał Bystry. Był blady i spocony na twarzy. Nogawki spodni nasiąkły mu już całe krwią. Nad naszymi głowami wciąż wirowało z zabójczą szybkością mordercze wahadło gotowe przerobić nas na karmę dla mutantów a kilkanaście metrów dalej dwaj bandyci z bronią wycelowaną w nas. Podczołgałem się do Bystrego i spróbowałem go podciągnąć do siebie, ale w pozycji leżącej było to prawie niemożliwe. Dorosły chłop obłożony szpejem i z bezwładną nogą ważył swoje. Może i bym go wyciągnął, ale potrzebowałbym kilku godzin, których nie mieliśmy .

- Bystry, żyjesz?
- Taaak – odpowiedział wolno. – Te gnoje są taaam jeszcze?
- A jak myślisz? Masz ten artefakt?
- Mam. W pojemniku jest przy pasie. To tylko Meeduza…
- Przecież to jest gówno warte… - jęknąłem.
- Myślisz, że nie wieee – zasyczał Bystry. – Jak bym z tym wyszedł to zastrzelili by nas na miejscu.
- To po nas – powiedziałem załamany.
- Po mnie. Emisja idzieee. Ty jeszcze się możesz uratow… - wychrypiał po czym pokazał mi dziwne urządzenie na nadgarstku, które pulsowało szybko czerwonym swiatłem. – Nowinki…
- Pewne to? – spytałem.
- Nie wieem. Bierz pojemnik i idź do nich.
- Nie zostawię cię tu Bystry.
- Ratuj się! Mi nie pomo… - stęknął ranny.
- Nie!
- Spieerdalaj młody!

Ocierając łzy z oczu mankietem kurtki począłem wycofywać się z anomalii. Spojrzałem w niebo. Słońce gdzieś zniknęło, a niebo zaczęło zaciągać się czerwienią, fioletem i purpurą. Miał racje – pomyślałem. Tylko czekać jak nastąpi zwarcie, a z nieba spadnie armagedon. Nic dziwnego, że nic nie wyczułem. Tak blisko centrum Zony emisja przychodzi prawie bez ostrzeżenia. Powoli przebyłem ostatnie metry i wydostałem się spod wirującej kosy. Bandyci dalej stali w miejscu, w których ich zostawiłem. Jeden z nich ruchem ręki pokazał mi żebym się pośpieszył. Chyba zmęczyło ich czekanie. Chcieli sprawę załatwić jak najszybciej. I to był ich błąd. Dzierżąc w dłoni ołowiany pojemnik podbiegłem do nich truchtem. Nie myśleli, że jeszcze coś się może zdarzyć. Kiedy byłem metr od bandyty z karabinem zamachnąłem się pojemnikiem najszybciej , jak umiałem. Ciężki, ołowiany pojemnik zawieszony na parcianym pasku wprawiony w ruch moją ręką nabrał rozpędu i zmasakrował mu twarz zanim zdążył podrzucić na tyle kałasznikowa do góry, by mnie trafić. Seria z karabinu poszła bokiem. Bandyta zatoczył się, zrobił piruet, po czy runął po zboczu w dół wprost na wirującą blachę, która przecięła go wpół a następnie odrąbała mu głowę. Drugi z mężczyzn sięgnął po makarowa. Schwyciłem mu rękę uderzając jednocześnie głową na oślep. Coś chrupnęło. Chyba złamałem mu nos. Bandyta zawył z bólu. Wykorzystując moment jego nieuwagi podciągnąłem mu pod brodę pistolet, a drugą ręka docisnąłem palec, który trzymał na spuście. Huk wystrzału zlał się z grzmotem emisji. Bandyta z przestrzeloną czaszką padł martwy. Odwróciłem się w stronę anomalii. Bystry ciągle tam był. Tkwił nieruchomo, a niebo raz po raz przecinały jasnoniebieskie zygzaki piorunów. Może jeszcze żył, a może nie. Nie pobiegłem go ratować. Emisja rozkręcała się na całego. Zostawiając zwłoki bandziorów za sobą pognałem jak najszybciej do najbliższych zabudowań chłostany deszczem i wiatrem. Nade mną właśnie rozpętywało się piekło…

Kiedy emisja się skończyła, wróciłem . Po anomalii nie został ślad. Świadkami zdarzeń, które się tutaj wydarzyły, pozostały tylko dwa trupy i leżąca na betonie pordzewiała blacha. Bystry zniknął…
Image

Za ten post KOSHI otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive GajgerW.
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 15 Kwi 2023, 20:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Reklamy Google

Re: Mucha

Postprzez Universal w 16 Gru 2018, 02:58

Meh, mieszanie pierwszoosobowego z trzecioosobowym. ku*wienie w opisach - zbyt potocznie, mnie razi. Fragment o musze można spokojnie odpuścić i nic się nie straci. Ciut superbohaterska walka na końcu. Poza tym ok, parę literówek które nie wpływają na całość.

Ocierając łzy z oczu mankietem kurtki

:pogarda:
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie; myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie.
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2613
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 08 Sie 2023, 20:40
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 1051


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość