Ostatni

Poniżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Ostatni

Postprzez Stalkep w 24 Mar 2018, 17:32

Naciskam włącznik oświetlenia, a blado-trupi strumień światła zalewa sporych rozmiarów gabinet.
-Doskonale- rzucam sam do siebie, a echo niknie w zagraconym pomieszczeniu.
Zrzucam pełen plecak w morze kurzu i podchodzę do ogromnego lecz zbutwiałego biurka. Przewieszam na plecy zaufany karabin, a pistolet wyciągnięty z kabury kładę na meblu.
Zabieram się za penetrację pokoju.
Mija dobra godzina nim siadam na wybebeszonym, skórzanym fotelu i zaczynam wertować znalezione dokumenty. Co ciekawsze kąski odkładam na szefowski blat, a resztę rzucam na podłogę podnosząc przy tym gryzącą w płuca chmurę drobinek. Pezetki, wuzetki, erwu…
Eksperymenty…
Chowam znalezioną teczkę wielkości zeszytu A4 w wodoodporną folię zwijam dobytek. Mam to po co przyszedłem. Staje jak wryty, gdy na rogu biurka nie ma pistoletu, a tylko jego odciśnięty ślad. ku*wa…
Ściągam z pleców automat i pstrykam bezpiecznikiem. Powoli idę do wyjścia wodząc lufą broni wokoło. Zatrzymuje siebie oraz lufę wylotową obróconą w stronę stalowego regału. Światło pada tam niezbyt dobrze, ale mimo to doskonale widzę stojącą tam ciemną postać. Ma ona około stu siedemdziesięciu centymetrów wzrostu, a co najważniejsze znajomy kształt w dłoni. Nie widzę jej oczu, ale czuje przez skórę jej wzrok.
Widzi mnie.
Cofam się nie spuszczając wzroku z feralnego miejsca.
Nie mam ochoty walczyć szczególnie, że to nie może być człowiek.
Nie i koniec.
Usłyszałbym, gdyby ktoś oprócz mnie był w tym cholernym gabinecie.
Jeszcze zaje*ał mi broń mutant je*any.
Zamykam za sobą drzwi, które bez problemu przepuściłyby kule dziewięć milimetrów. Puszczam się biegiem przez długi korytarz mając ochotę znaleźć się jak najdalej od tego pieprzonego miejsca.
Echo odbija dudnienie solidnych butów od betonowego podłoża, aż zagłusza je przenikliwy pisk. Padam jak długi zaskoczony odgłosem, a karabin wali serią po sklepieniu prostokąta. Serce bije jak szalone, a przyspiesza jeszcze bardziej, gdy kule rykoszetują zbyt blisko mojej głowy. Podrywam się, a w locie upuszczoną broń i lecę na złamanie karku przed siebie. Mijam laboratorium, lazaret, kantynę, pomieszczenia służbowe, aż w końcu wpadam na schody. Nie zwalniając tempa wspinam się po nich i wybiegam na wyższą kondygnację. Dobiegam do najbliższego okna i szczupakiem przez nie wylatuję, a ląduje w gąszczu burzanu. ku*wa jak dobrze. Leżę tak i czekam, aż oddech się wyrówna, a serce wróci do w miarę normalnego trybu. Podnoszę się i otrzepuje ubranie z malusieńkich kolców, a rękawiczki, którymi to robiłem ściągam i wrzucam do środka kompleksu. Nie mija chwila, a jedna z nich wypada. Spłoszony rzucam się do ucieczki…


Zmordowany lecz żywy wychodzę na równą, asfaltową drogę, która prowadzi do wsi Jołcza. Chcę w końcu odpocząć, wypłukać radionuklidy, a przede wszystkim zjeść. Jestem piekielnie głodny, a plecak jest cały zapełniony chabarem, którego konsumpcja jest niewskazana. Wychodzę na skrzyżowanie i widzę machającego w moim kierunku mężczyznę. Miło tak się do kogoś odezwać po kilkudniowej wędrówce, w której żadnego rozumnego ducha człowiek nie spotka. Ubrany jest w typowe dla naszej społeczności łachmany, a i do bazy niedaleko czyli tutejszy.
-Witam stalkera- wyciągam rękę w powitalnym geście.
Wędrowiec odpowiada na gest i pyta:
-Masz może papierosa?
-Mam- odpowiadam klepiąc się po kieszeniach kurtki- Zaraz. Proszę.
Wyciągam rękę z paczką białomorów, a on spokojnie wyciąga ostatniego.
-Dziękuję- odpowiada.
-Proszę- rzucam w ślad za wchodzącym w zarośla rozmówcą.
Ani cześć, ani pocałuj mnie w dupe.
Oburzony rzucam pustą paczką na poboczę i wracam do wcześniej wytyczonej trasy…


-Cześć wszystkim- witam się wchodząc do Bazy.
Krótkie powitania, wymiana newsów, a potem sam siadam na twardym chokerze przy ladzie.
-Kucharz daj coś do szamy, bo jam głodny- proszę barmana kładąc kilka banknotów na blat.
Właściciel kiwa głową i pod nim znika w poszukiwaniu jedzenia.
-Kostka masz fajkę?- zwracam się do siorbiącego kawę wygi Jołczy.
-Swojej nie masz?- odpowiada żartem podsuwając mi paczkę mentoli.
- Ostatnią dałem takiemu dziwnemu typowi jak wracałem z wyprawy. Słuchaj no…- zaczynam.- Ja mu daje szluga, a on bierze i spie*dala w krzaki koło Parkingu. Ani me, ani…
Urywam w pół słowa widząc przerażoną twarz towarzysza niedoli.
Zerkam po sali, a wszyscy zebrani zastygli w bezruchu patrząc na mnie jak na Spełniacz Życzeń.
-Coś nie tak?- pytam, a czas momentalnie przyspiesza.
Wszyscy zebrani podrywają się i rzucają w kierunku wyjścia porzucając wcześniejsze czynności. Zostaje tylko Kucharz i Ja.
-O ch*j chodzi?- pytam zdezorientowany.
-Palacz- odpowiada zdawkowo właściciel przybytku.
-Kto?- moja mina pozostaje niezmienna.
-Mutant taki.- wyjaśnia wypijając haustem mętną zawartość kieliszka.- Zatrzymuje stalkerów i o peta pyta. Masz to Cię puszcza jak nie to zabija i dlatego taka obława na niego jest. Miałeś szczęście.
Czuje jak robi mi się słabo, ponieważ otarłem się o śmierć.
Wtedy w Agropromie to on wydał ten dźwięk i zaje*ał mi broń oraz zabrał rękawiczkę. Miał ją na dłoni, a w kaburze znajomy model.
Mało brakowało…


-Masz papierosa?
- Nie pa….
Gdy nadeszło Gestapo, na budynki spadły bomby
Zamienił dziurawe palto na dwie kukurydzy kolby
Poczuł, że koniec to już tylko kwestia dni.
Gdy płonęło miasto ludzie z krzykiem umierali w nim...

Za ten post Stalkep otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive KOSHI.
Awatar użytkownika
Stalkep
Tropiciel

Posty: 257
Dołączenie: 29 Mar 2015, 23:43
Ostatnio był: 17 Sie 2018, 14:13
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 28

Reklamy Google

Re: Ostatni

Postprzez KOSHI w 24 Mar 2018, 21:00

Zabieram się za penetrację pokoju. - Rocco invade Poland???

Mija dobra godzina nim siadam na wybebeszonym, skórzanym fotelu i zaczynam wertować znalezione dokumenty. Co ciekawsze kąski odkładam na szefowski blat, a resztę rzucam na podłogę podnosząc przy tym gryzącą w płuca chmurę drobinek. Pezetki, wuzetki, erwu… Eksperymenty… - oczywiście, że pośród typowych papierków biurowych poniewierają się dokumenty z tajnych eksperymentów. :pogarda:

Chowam znalezioną teczkę wielkości zeszytu A4 w wodoodporną folię - chyba ku*wa nie w spożywczą... Wodoodporna folia, proszę cię... :pogarda: x 2

Staje jak wryty, gdy na rogu biurka nie ma pistoletu, a tylko jego odciśnięty ślad. ku*wa… - biurko było z plasteliny?

Światło pada tam niezbyt dobrze. - stylistycznie to zdanie jest naprawdę brawurowe...

Jeszcze zaje*ał mi broń mutant je*any. - jw.

Padam jak długi zaskoczony odgłosem, a karabin wali serią po sklepieniu prostokąta. - jw.

Dobiegam do najbliższego okna i szczupakiem przez nie wylatuję, a ląduje w gąszczu burzanu - tak to jest jak się uczy o Stepach Akermanu i ogląda filmy ze Stathamem... :E

ku*wa jak dobrze. - że już bliżej jak dalej tego chu*owego opowiadania...

Chcę w końcu odpocząć, wypłukać radionuklidy, a przede wszystkim zjeść. - typowo zje*ane dla gry leczenie radiacji gorzołą. :facepalm:

Wędrowiec odpowiada na gest i pyta:
-Masz może papierosa?
-Mam- odpowiadam klepiąc się po kieszeniach kurtki- Zaraz. Proszę.
Wyciągam rękę z paczką białomorów, a on spokojnie wyciąga ostatniego.
-Dziękuję- odpowiada.
-Proszę- rzucam w ślad za wchodzącym w zarośla rozmówcą.

Bogaty dialog. W pornusach są bogatsze...

Krótkie powitania, wymiana newsów, a potem sam siadam na twardym chokerze przy ladzie. - Hokerze jakby co. Trafił chyba typ do baru albo na go-go. Grubo się tam w Zonie bawią...


-Coś nie tak?- pytam, a czas momentalnie przyspiesza.
Wszyscy zebrani podrywają się i rzucają w kierunku wyjścia porzucając wcześniejsze czynności. Zostaje tylko Kucharz i Ja.
-O ch*j chodzi?- pytam zdezorientowany.
-Palacz- odpowiada zdawkowo właściciel przybytku.
-Kto?- moja mina pozostaje niezmienna.
-Mutant taki.- wyjaśnia wypijając haustem mętną zawartość kieliszka.- Zatrzymuje stalkerów i o peta pyta. Masz to Cię puszcza jak nie to zabija

Gratulacje. Przebiłeś płaczącego fryzjera z 20 bochnami. Nie no, The Piotr jak żywy. Klasycznie - Cześć i potencjalna anihilacja palacza hybrydowego po nie udanym kontakcie, po czym strumień nie ograniczonej pogardy na oponenta. Sam bym tego lepiej nie wymyślił... :E

Czuje jak robi mi się słabo, ponieważ otarłem się o śmierć. - mógł go zakopcić na śmierć, ale oszczędził. Co za gest!

Wtedy w Agropromie to on wydał ten dźwięk i zaje*ał mi broń oraz zabrał rękawiczkę. Miał ją na dłoni, a w kaburze znajomy model. - chodzi oczywiście o model kartomizera XXXXXXXXXXL jakby kto nie wiedział...

Mało brakowało… - właśnie. A mogło to być dobre opowiadanie. ;)

Kozaczka nie wypijam bo były szczecińskie wibracje. :pogarda:
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 15 Kwi 2023, 20:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Ostatni

Postprzez skinnyman w 25 Mar 2018, 02:05

Stalkep napisał(a):Naciskam włącznik oświetlenia, a blado-trupi strumień światła zalewa sporych rozmiarów gabinet.

Hmm, mam deja vu... a no tak, początek "Ołowianego".

ogromnego lecz zbutwiałego biurka.

To nie są przymiotniki, które dobrze brzmią przeciwstawione za pomocą "lecz".

Zabieram się za penetrację pokoju.

Pisząc cokolwiek warto zawsze mieć na myśli brudne skojarzenia czytelnika :E

Zatrzymuje siebie oraz lufę wylotową obróconą w stronę stalowego regału.

Zgrzyta tak, że aż zęby bolą.

Światło pada tam niezbyt dobrze, ale mimo to doskonale widzę stojącą tam ciemną postać. Ma ona około stu siedemdziesięciu centymetrów wzrostu

Co on, miarkę ma w oczach, że w półmroku potrafi określić, ile to coś ma wzrostu?

karabin wali serią po sklepieniu prostokąta

:facepalm:

Podrywam się, a w locie upuszczoną broń

j.w.

Nie zwalniając tempa

Tempo można zwiększyć/zmniejszyć, ale nie "zwolnić".

Podnoszę się i otrzepuje ubranie z malusieńkich kolców, a rękawiczki, którymi to robiłem ściągam i wrzucam do środka kompleksu.

Dlaczego? Kupi se nowe w obozie?


Miło tak się do kogoś odezwać po kilkudniowej wędrówce, w której

W wędrówce? Srlsy?

-Witam stalkera- wyciągam rękę w powitalnym geście.
Wędrowiec odpowiada na gest i pyta:
-Masz może papierosa?
-Mam- odpowiadam klepiąc się po kieszeniach kurtki- Zaraz. Proszę.
Wyciągam rękę z paczką białomorów, a on spokojnie wyciąga ostatniego.
-Dziękuję- odpowiada.
-Proszę- rzucam w ślad za wchodzącym w zarośla rozmówcą.
Ani cześć, ani pocałuj mnie w dupe.
Oburzony rzucam pustą paczką na poboczę i wracam do wcześniej wytyczonej trasy…

Nic innego nie palą w tej Zonie oprócz biełomorów, ehh.
Poza tym, sroga łaskawość. Ostatniego nie dają nawet na Dużej Ziemi, a gdzie dopiero w Strefie, gdzie wszystko jest towarem deficytowym.

siadam na twardym chokerze przy ladzie.

Choker to taka obróżka, którą noszą dobre s00ki, co lubią być zdominowane.

Zerkam po sali, a wszyscy zebrani zastygli w bezruchu patrząc na mnie jak na Spełniacz Życzeń.
-Coś nie tak?- pytam, a czas momentalnie przyspiesza.
Wszyscy zebrani podrywają się i rzucają w kierunku wyjścia porzucając wcześniejsze czynności. Zostaje tylko Kucharz i Ja.
-O ch*j chodzi?- pytam zdezorientowany.
-Palacz- odpowiada zdawkowo właściciel przybytku.
-Kto?- moja mina pozostaje niezmienna.
-Mutant taki.- wyjaśnia wypijając haustem mętną zawartość kieliszka.- Zatrzymuje stalkerów i o peta pyta. Masz to Cię puszcza jak nie to zabija i dlatego taka obława na niego jest. Miałeś szczęście.

Ale czemu oni uciekli? Zaraził się czymś od tego Palacza, czy jak?

-Masz papierosa?
- Nie pa….

Tutaj doceniam, że chociaż na jakąś puentę się wysiliłeś.

Podsumowując, nadal poziom nienadający się do czytania.
"In loneliness, in some sort of a bleak unexplainable solitude with yourself and the Zone you can contemplate. Feel it, become another, penetrated by the aeons of the Zone. That's why it is good that makers didn't include women in the game, truly they are genius. While the game is kind of explorative, it is the journey inside. Had you also the feeling that you are in your dream while playing? Sometimes, for only moment some sight in the game appears to you like an image in a dream: obscure landscape, grey sky, and deserted building with dark windows. (...) It is no shame to have an intimate feeling to this game. I think this game, not on purpose but through artistic intuition, which is not controlled by a purpose of the artist, touched the perennial."
Awatar użytkownika
skinnyman
Kot

Posty: 41
Dołączenie: 09 Wrz 2016, 22:05
Ostatnio był: 10 Mar 2024, 18:22
Miejscowość: pe do en kreska
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 28

Re: Ostatni

Postprzez Grzechu300 w 25 Mar 2018, 17:12

To jest jakiś fanfik na podstawie Ołowianego Świtu? Nawet zdania są czasami takie same. Warto by się jednak wysilić na oryginalność. :P
Вознаграждён будет только один.
Awatar użytkownika
Grzechu300
Ekspert

Posty: 800
Dołączenie: 30 Sie 2012, 22:39
Ostatnio był: 15 Wrz 2019, 11:19
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 333


Powróć do Teksty krótkie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość