To moje pierwsze opowiadanie i byłbym wdzięczny za sugestywne opinie,które będą pomocne.
Ostrożnie wychyliłem lufę mojego Obokana przez szparę w deskach i pociągnąłem serią w
głowę Ślepego psa zabijając go przy tym.Zszedłem z drabinki i przepuściłem tęgiego Wikrorieva,
który zepchnął truchło psa wraz z prowizoryczną drewnianą klapą.
Prypeć...wymarłe miasto stanęło dla nas otworem ukazując swą ponurą ciszę i pustkę.
Szkoda że Dretiev i Kazik nie doczekali się wyjścia z tych przeklętych tuneli pod fabryką Jupiter.-pomyślałem przecierając rękawem krople potu z czoła.
Wyszliśmy z zarośli i ruszyliśmy do bloku numer 5 na ulicy Lenina żeby odpocząć i nabrać sił po morderczym pięciodniowym marszu do tego oto miejsca.
Wiktoriev ubrany w kombinezon Monolitu z zamkniętym obiegiem i karabinem Thunder S14 ma dawać kamuflaż w barwie tutejszych strażników CEJ. Ja za to ubrany w kombinezon w kombinezon Powinności z takim samym obiegiem ponieważ tunele wypełniono gazem i inaczej byśmy tam zostali na wieki.
Blok szary zniszczony jak wszystko tutaj w Strefie od przeklętego roku 1986, kiedy to doszło do awarii reaktora czwartego siejącego spustoszenie.
Kompan nagle przystanął i zaczął świdrować wzrokiem na okna mieszczące się na czwartym piętrze.
-Coś tam jest i to nie kotek.-przełknął ślinę-przelazło na drugą stronę mieszkania.
Bez słowa wycofaliśmy się do głównej drogi i ruszyliśmy na wschód stąd.
Zatrzymaliśmy się niedaleko stróżówki niedaleko placu zabaw przypominającego o tragedii mieszkańców myślących że jeszcze tu wrócą i się tutaj zestarzeją.
Usiadłem na spróchniałej ławeczce podpieranej przez walizki dozorcy szkoły,który tutaj mieszkał.
Niby taka kanciapa,a mały pokoik na kanapę,szafkę stolik i przejść jeszcze się da, kuchnię małą na jedną osobę i mała łazienka z wanną i kibelkiem rozwalonym od walącego się tylko tutaj dachu.
Wiatr delikatnie muska swą świeżością w twarz dając przyjemne orzeźwienie potrzebne,aby nie za snąć.
Smutne miejsce niegdyś dzieci dzieci bawiły się wraz z rodzicami w radosnym amoku na placu,a jeszcze inni rozmawiali,a niektórzy po prostu przechadzali się drogą biegnącą niedaleko.
Zostały tylko zardzewiałe huśtawki bujające tylko przez wiatr i skrzeczące Kruki na gałęziach Topoli.
Jedynie dziecko stąpa bez słowa w kierunku stróżówki.
-Dziecko? O kurwa-powiedziałem wbiegając do budynku zamykając za sobą drzwi.
Oparłem się o nie przecierając przerażoną twarz dłońmi.
-Co się stało ducha żeś zobaczył? -zapytał towarzysz uśmiechając się przy tym.
-Gorzej dziecko....Dziewczynkę-wyjąkałem.
Wiktoriev przykląkł przy mnie i delikatnie wyjrzał przez małą dziurkę w drzwiach.
-O kurwa-szepnął do mnie opierając się o drzwi.-Ona stoi przy samych drzwiach z opuszczoną głową.
-W białej brudnej koszuli nocnej? - zapytałem cichym tonem marząc że powie żartowałem.
-Tak.
Tym razem wyjrzałem ja i nikogo niema na ganku.
-Ty tam nikogo niema-prawie wykrzyczałem.
-Jak to...-Wik mówiąc te słowa wstał i lekko uchylił drzwi żeby zobaczyć większą część ganku.
W tym momencie zrozumieliśmy że on,albo ona stoi za nami.....