Cieszę się że te krótkie wypociny się spodobały
Dzięki też za poprawki. Przed chwilą napisałem dalszy ciąg tego swoistego monologu
Wrzucam poniżej. Pozdrawiam
------------------------------------------------------------------
"Było nas dwunastu"
Opuszczone Gospodarstwo
No witaj Zielony! Jak się spało? Spałeś w ogóle czy też może całą noc spędziłeś pod kocem wytężając słuch, he he he. Nie przejmuj się, każdy świeżak przez pierwsze tygodnie tutaj pęka co noc. Że jak? Zielony nie gadaj głupot, ja tu już jestem całe siedem lat. Wiesz co to jest siedem lat? Wieczność jak dla mnie. Ni cholery nie wiem co się dzieje poza Strefą. A co do Twojego pytania to nie, nie boję się zamykać oczu nocą i spać, he he he. Toś mnie rozbawił młodziku. Tobie było ciężko zasnąć tutaj w Kordonie, kiedy dookoła pełno ludzi i doświadczonych stalkerów na warcie. A co byś powiedział na spanie w środku lasu, ciemnego jak d**a murzyna? Pełno wilgoci, zimno, zewsząd dobiegają różne odgłosy. Nawet nie wiesz co za chwilę może przemknąć obok Ciebie. Ślepy kundel, Snork albo w najgorszym razie zobaczysz te rozżarzone oczy wpatrujące się w Ciebie. Tak tak! Pijawka młodziku. He he he. Boi się usnąć w Kordonie, dobre sobie. Wiesz co? To mi przypomina jedną historię która miała miejsce właśnie tutaj i to też niedługo po mojej pierwszej nocy w Strefie. Skocz no tylko do Sidorowicza i wydęb trochę kiełbasy. Co? Nie, chleb mam. Gardło umoczyć też czym jest. No, skakaj. Jak wrócisz opowiem Ci najprawdziwszą historyjkę o duchach. Ha ha ha!
No. Jesteś wreszcie. Snorki Cię nie zjadły po drodze? Ha ha ha! Ok. siadaj na d**ie, zakąś i słuchaj. To było dokładnie tydzień po moim przybyciu do Strefy. Niedaleko stąd leży opuszczone gospodarstwo. Niecałe dziesięć minut na piechotę drogą w kierunku zawalonego mostu. Przed przystankiem skręcasz w prawo. Kojarzysz? Nie? Jeszcze tam nie byłeś? Ehh. Idziesz dalej albo przez nieduży las ewentualnie prostą, ubitą dróżką ale nie radzę. Ostatnio podobno pojawiła się tam anomalia grawitacyjna. Taaak. Widzisz ja też znam różne ciekawe naukowe słowa. Anomalia grawitacyjna, ha ha ha! Co takie oczy robisz? Stalkerzy to prości ludzie ale nie bierz ich za przygłupów, dobra rada wujka. Co to ja przed chwilą mówiłem? Ah, no i więc idąc dalej trafisz na zrujnowane gospodarstwo. Trzy, cztery budynki obrócone w ruinę, stodoła, pełno walającego się syfu na ziemi i pieprzone wraki. Wiesz, ja to ciekawski byłem. Zaraz na drugi dzień chciałem wściubić nosa na placówkę trepów. Dobrze że Lont mnie przyłapał i opieprzył, pewnie nie siedziałbym dzisiaj tutaj gdyby nie on. Po jego kazaniu szybko sobie rozkminke zrobiłem że skoro trepy siedzą na południu i nie wyłażą bez większej potrzeby no to może coś ciekawego znajdę na północy. I czujesz Ty nie? Wziąłem sprzedałem ostatni bandaż jaki miałem jakiemuś frajerowi co dał mi całe 300 rubli. Biegnę ja Ci do Sidorowicza i od progu krzyczę że chcę jakiegoś gnata do 300 rubli. Dziadunio tylko popatrzał na mnie i powiedział że skoro chce tak młodo zginąć to nie jego sprawa. Rzucił mi makraowa, dwa magazynki i mówi że to na koszt firmy. Pomyślałem sobie że gitara normalnie. Skoro tak zaj*****ie się rozpoczął dzień to pewnie i dalej będę święcił triumfy. Wyszedłem z bunkra, złapałem po drodze mój plecak i zapakowałem do niego kilka przydatnych rzeczy. Wiesz takie tam, butelka wody, ze dwie konserwy, kawałek chleba, kilka szmatek zupełnie nie wiem po co no i kawałek sznura. Nie miałem żadnej kabury ani niczego podobnego. Więc załadowałem magazynek nabojami i rach ciach, do spluwy go. Drugi magazynek wrzuciłem do kieszeni a gnata do prawej. Straszna prowizorka nie? Nóż na szczęście miał mocowanie na pasek a ja na szczęście miałem pasek, he he. Rozumisz, zawiązałem mocniej buty, nogawki weń włożyłem i po cichu podreptałem w stronę drogi. Musiałem się trochę pomotać żeby mnie Lont albo Piotr nie przydybali. Dostałbym wp****ol jak się patrzy. Oni w miarę możliwości ganili młodzików żeby nie szli za daleko w pierwsze swoje dni pobytu w Strefie. Ale ja to w gorącej wodzie kąpany więc myślę sobie albo teraz albo nigdy, czas na bogactwa. Wiesz Zielony, durny ja wtedy byłem że strach. No ale idę ja Ci tą drogą cały czas na północ. Doszedłem po chwili do mostu. Tuż obok barak jakiś, dookoła pełno porozpieprzanych betonowych płyt a pośrodku drogi rozkraczone autko. Całe pordzewiałe. Ja oczywiście jak to nowy. Zlustrowałem wnętrze auta a potem wlazłem do baraku. Nie wiem czy głupi byłem czy co. Wiesz serio liczyłem że coś tam znajdę a tu wielkie gówno. Słucham? Gospodarstwo? Jezu Zielony coś Ty taki niecierpliwy? Jakbym widział siebie sprzed kilku lat. Dobra, dobra. W końcu przeszedłem most i dotarłem do przystanku no i widzę że droga odbija na prawo. Se myślę co mi szkodzi kurcze. Nie mieliśmy wtedy jeszcze detektorów młody. Anomalie trzeba było na czuja brać. Dlatego Lont był taki upierdliwy dla nowicjuszy i nie pozwalał im samym wychodzić w pole. I słuchaj. Idę ja tą dróżką i nagle słyszę takie dziwne buczenie. Wiesz takie delikatne, niskie dźwięki. Zwolniłem i rozglądam się i nagle tuż przede mną dostrzegłem takie dziwne coś. Cholera wiesz, takie jakby załamanie powietrza. No nie wiem młody jak Ci to wytłumaczyć. To jest tak jakby pewna część powietrza falowała intensywniej od reszty, z tym że to nie było pieprzone powietrze tylko pierwsza anomalia z którą się zetknąłem. Powiem Ci że jak byłem ciekaw tak szybko mi przeszła ochota na podziwianie tego. Słyszałeś coś niecoś o tym? To Trampolina. Niezłe g***o się dzieje jak na to wejdziesz. Wyzwala jakąś dziwną energię uderzeniową. Nagle po prostu dostajesz wielką piąchą w ryło albo klatę. Jak wpadniesz w sam środek to możesz być pewien że dupa zbita. I proszę ja Ciebie, obszedłem to coś z prawej strony a następnie powoli i ostrożnie stawiając kroki idę dalej w stronę tych budynków. Wszedłem powoli na dziedziniec no i odpuściłem trochę tej ostrożności. Wiesz myślałem że oho, pewnie znajdę tu nieprzebrane skarby i w ogóle. A teraz słuchaj młody, najlepsze będzie. Ani się spostrzegłem jak zrobiło się ciemno. Mówię Ci jaka mnie kur**ca dopadła wtedy jak rozkminiłem że dookoła ciemno, latarki nie mam, po drodze anomalie a na dodatek jakieś chu***wo zaczęło całkiem niedaleko wyć. I to nie jak jakiś wilczek z lasu czy inne bydle. To wycie pamiętam do dzisiaj. Prawie się zesrałem w gacie. Nogi same mnie poniosły do najbliższego budynku. Wbiegłem na górę po schodach, cud że się pode mną nie załamały, i plecami oparłem się o przeciwległą ścianę. Pamiętam że wyjąłem też pistolet i mocno zaciskałem na nim rękę. A to pieprzone wycie nie ustawało. Jakby jakiegoś psychicznego polewali wrzątkiem, cięli żyletką i jednocześnie solili te rany. Mówię Ci młody, srałem po nogach równo, taki ze mnie stalker był. I wtedy tak ni z d**y przypomniała mi się rozmowa którą podsłuchałem pomiędzy Lontem i jednym stalkerem który rzadko bywał w Kordonie. Nie streszczę Ci jej ale uwierz, jak wtedy ją sobie przypomniałem to gdybyś był w stanie mnie zobaczyć pewnie ku**a byś zwątpił. Tak zbielałem. Lont i ten drugi mówili o chłopakach od Waleriana. Gnoje bali się łazić do tego gospodarstwa bo już kilku twierdziło że coś tam straszy i jakieś białe postacie przemykają między budynkami. Lont pewnie ciężko myślał bo dopiero po chwili coś tam zaczął sugerować czy to nie Poltery czasem ale ten drugi powiedział że nie, że chłopaki świrują, że białe zjawy i że ... wycie. Przyznam Ci się że już nigdy w Strefie nie bałem się tak jak tamtej nocy. Siedziałem w tej pozycji chyba z trzy bite godziny. I w pewnym momencie coś tak kur**sko głośno zawyło że ledwo co powstrzymałem się od tego żeby po prostu wyskoczyć przez okno i spie****ać! Czy to przez anomalie czy nie, serio miałem to w du**e. Chłopie siedzę ja tam przyparty do ściany, rękojeść od makarowa prawie miażdżę a to coś wyje i krzyczy! I nagle coś mi do uszu doleciało. Brzmiało jakby kroki. Wiesz, jakby ktoś po chodniku tupał buciorami. Zebrałem w sobie resztki godności, he he he, i podpełzłem do okna. Wychylam się najbardziej jak mogę i zdębiałem. Młody, ku**a no nie uwierzysz jaka bajka. Wyobraź sobie że na środku stoi koleś, w ręku trzyma butelkę Kozaka i wyje. Najnormalniej w świecie wyje. Zrobił pauzę, golnął sobie z gwinta porządnego łyka i dalej w najlepsze wyje. Patrzę dalej a tam pod ścianą budynku czterech typów się męczy z przesunięciem takiego sporego jak ch*j bloku. Taki betonowy, rozumisz ? No i sapią, stękają i szurają tym gó**em po ziemi. Ale to nie wszystko. Jak już przesunęli tego kloca to jeden z nich odszedł kawałek, wyjął coś z plecaka i zaczął się rozbierać na środku dziedzińca. Myślę sobie, jacyś sekciarze popieprzeni. Wypatrzą mnie, dopadną i podetną gardło. Młody takie mnie zdziwienie dopadło, mówię Ci. Ten gość rozebrał się i schylił się po to coś co wyjął z plecaka. Patrzę, a ten rozsmarowuje sobie na ciele jakiś biały proszek czy cholera wie co to było. Jak już skończył się mazać, rzucił na ziemię to pudełeczko i pobiegł tuż przed wyjście na tę drogę w kierunku przystanku. Rozumisz. Ja nadal skulony musiałem się przetransportować do drugiego okna bo mnie ciekawość nieziemska zżerała odkryć co te świry wyprawiają. W końcu powoli doszedłem do tego okna, wyglądam na zewnątrz i widzę że ten wymalowany biega między krzakami. Tak bez ładu i składu. Ha ha ha! Rozumiesz młody? Zjawy! Wycie? Zjawy? Kminisz już? Odczekałem na tym piętrze do rana. Tamci panowie zwinęli się tuż przed świtem a mnie wręcz skręcało żeby zobaczyć co takiego chowają pod tym betonowym blokiem. No i rozumisz wstaję, kości rozprostowałem, bolały jak cholera. Wychodzę przed budynek, rozglądam się ostrożnie. Pusto dookoła, cicho. Podszedłem do tego klocka. Tak łażę w kółko. Nie dałem rady samemu. Co zrobiłem? No jedyne wyjście z sytuacji to wrócić do Kordonu i zdać relację Lontowi. On skrzyknął Piotra i Wańkę no i całą czwórką ruszyliśmy po południu znowu w stronę gospodarstwa. I wiesz co? Nie oberwało mi się nic a nic od chłopaków. Nie mam pojęcia czemu. Że jak? Ha ha ha! Też Cię mierzi co tam było tak? No więc słuchaj. Doszliśmy na ten dziedziniec i pokazuję chłopakom które to miejsce. Ściągnęli rękawiczki, splunęli w dłonie i zabrali się za przesuwanie tego gó**a. Ja patrzę a tam dziura w ziemi spora a w środku skrzynia. Lont mnie tyrpnął i mówi żebym otworzył, że należy mi się i tylko mam być ostrożny. Otwieram ja Ci powoli to coś i uwierz mi młody, było jasno na dworze, popołudnie, słońce stało wysoko. A z tego kufra taki blask bił że normalnie oślepiał wszystkich. Lont wybałuszył gały a reszta stała i jak zahipnotyzowana. Co tam było? Artefakty Zielony, artefakty. Cała masa artefaktów. Bączki, ślimaki, skrzypce, glisty, świecidełka nawet jeden blask księżyca się znalazł! Oprócz tego w podzielonej przegrodzie skrzyni leżało kilka sztuk broni, trochę amunicji i jakieś łachy. Pokrwawione, dokładnie. Dobrze kombinujesz młody. Ci kolesie byli bandziorami. Napadali na stalkerów i okradali ich. Często taki stalker kończył gdzieś w piachu z kulą w głowie. Te mendy zabierały im nawet ubrania. I po prostu wszystko składowali tam a historyjkę z nawiedzonym miejscem wymyślili na poczekaniu żeby odstraszyć innych. Koniec końców Lont posłał po większą ekipę i w nocy zaczaili się na tamtych. Myślałem że ich jakoś aresztują, wrzucą do piwnicy czy coś. He he. Oj głupi ja byłem, głupi i niedoświadczony. Tamtej nocy pierwszy raz w życiu zobaczyłem najprawdziwszą rzeź. Wystrzelali ich wszystkich jak kaczki. Lont powiedział mi że tak to już jest w Strefie. Przysługa dana, przysługa oddana. Z czasem nauczyłem się że ten świat, rządzi się swoimi prawami. Ty młody też się nauczysz.
Dobra wstawaj. Wystarczająco dużo czasu zmitrężyliśmy na te gadki przy ognisku. Wyrzuć butelki a potem przyjdź pod cmentarzyk. Tak. Pomożesz mi pogrzebać jednego kota. Co zrobił? Ano nic nie zrobił. Stał tylko i pozwolił się podziurawić trepom. Idź już. Czeka nas sporo pracy. Może wieczorem przy Kozaku udzielę Ci jeszcze paru życiowych mądrości, he he. Aha, weź od Wilka łopatę.
"Gdzie leśna droga wije się przez uroczysko, nieubłagana czeka mnie i znana przyszłość.
Daremnie wszczynać by z nią spór, mamić pieszczotą, otwarta jest jak mroczny bór - na wskroś, szeroko."