Po przerwie, wrzucam kolejną część. Miłego czytania, proszę o komentarze
Część czwarta: napad.Szrama raźno maszerował przez las, ubrany już w kombinezon wolnościowca i trzymając w garści obrzyna. W kieszeni znajdował się nowy PDA, zabrany jakiemuś truposzowi, a następnie oddany niedoświadczonemu stalkerowi. Gruby solidnie wziął się za wyszkolenie dotychczasowego żołnierza, dawał mu nauki teorii, zaś młodsi badacze zony pozwalali mu uczestniczyć w niektórych wyprawach. Teraz miał dostarczyć pewne dokumenty Sidorowiczowi, zadanie było stosunkowo łatwe, lecz droga z kryjówki Grubego daleka i do tego w nocy. Handlarze nie chcieli, żeby osoby postronne dowiedziały się o wspólnych interesach przemytnika i ?opiekuna kotów?. Stalker mocniej ścisnął broń, zbliżał się powoli do Kordonu. W ciemnościach podkradł się do siatki zagradzającej przejście, przykucnął i przeciął przeszkodę obcęgami. Chwilę wpatrywał się w wojskowych siedzących przy ognisku, nagle jednak jeden wskazał w jego kierunku. Adam rozpoznał w nim jednego z szeregowych, którego poznał podczas pobytu w garnizonie. Dalsze rozmyślania przerwała mu seria z karabinu maszynowego, która przecięła zbocze tuż obok niego. Zerwał się do biegu i sprintem dopadł najbliższych krzaków. Odprężył się, był już bezpieczny. Stracił czujność, gdy nagle, za swoimi plecami usłyszał szelest krzaków. Coś biegło w jego kierunku. Odwrócił się akurat na tyle szybko, żeby ujrzeć białe cielsko zmutowanego psa, który przewrócił go na ziemię.
- Cholera, ale dałem się wyrolować- zaklnął Szrama i użył broni, by zwierzę zacisnęło na niej swoje paszczęki. Pies był okropnie silny, jednak dawny oficer też nie był totalną kaleką. Zwinął się w sobie i wyrzucił nogi do góry strącając z siebie mutanta. Jeszcze leżąc wypalił.
- Przeklęte mutasy..- mruknął i doładowawszy obrzyna ruszył szybko w kierunku obozu. Pamiętał, że ślepe psy zazwyczaj polują w grupach, nawet jeśli go nie widziały, pewnie go zwęszyły. Postanowił użyć fortelu. Do kryjówki żółtodziobów podszedł od przodu, nie pokazał się jednak strażnikom, tylko zmyliwszy tropy, odszedł na tyły obozu. Tam szybko trafił do schronu handlarza. Wchodząc do pomieszczenia usłyszał strzały i psi skowyt. Uśmiechnął się. Fortel zadziałał.
- To ty, wchodź, nie ma czasu.- Sidorowicz przywitał się z nim ostro, jednak zaraz rozchmurzył się, gdy stalker podał mu papiery.
- To są rachunki za poprzednie dostawy, a teraz słuchaj mnie uważnie. Tu masz pieniądze. Dostarcz je do Grubego, lecz uważaj, jeśli je stracisz- zginiesz.- wyszczerzył zęby do gościa i po chwili przyglądania się Zawadzie dodał- Dobra, dobra, nie jest aż tak źle. Twoja pukawka jest już tak przerdzewiała, że nawet na złom się nie nadaje. Ah ten Gruby, zawsze skąpy, nie da lepszej broni kotowi- uśmiechnięty podał Adamowi pistolet maszynowy- Viper 5, po chwili zastanowienia rzucił na ladę także pistolet PB1s z tłumikiem. Zadowolony stalker wybiegł ze schronu i skierował swe kroki w stronę Kordonu, by potem ruszyć ku kryjówce przemytnika. Melina Grubego znajdowała się tuż pod nosem wojskowych, niedaleko magazynów.
Świtało, gdy go dopadli. Wychynęli z krzaków jak zjawy, w pierwszej chwili Szrama pomyślał, że znowu trafił na pijawki. Pięciu bandytów opadło go ze wszystkich stron, stalker nie miał innego wyboru jak poddać się. Ogłuszyli go, obudził się dopiero w kryjówce zbirów. Była to niewielka dolinka otoczona krzewami, z zewnątrz nie dało się dostrzec co robią jej mieszkańcy, chyba że chętny sam wpakował się w łapska bandytów. Związany Adam zastanawiał się co może zrobić w zaistniałej sytuacji, albo oni go zabiją, albo Gruby. Nagle wiele zrozumiał. Po coś go tu musieli trzymać, inaczej kula w łeb i po sprawie.
-Obudził się...- najwyższy mężczyzna podszedł do leżącego stalkera i kopnął go- A teraz ptaszku powiesz mi, skąd to drałujesz i dokąd, bo jak nie, to wiesz co cię czeka- przykucnął koło Szramy i podstawił mu nóż pod gardło.
-Pieprz się frajerze- mruknął kurier i uderzony w twarz upadł na bok. Uratowało mu to życie. Bandyta padł z przestrzelonym czołem, kula dużego kalibru wbiła się w ziemię tuż koło Zawady. Adam spojrzał na pobliskie wzgórza. Tylarierą nadchodzili stalkerzy Grubego, sam ich dowódca kroczył na przedzie. Serią ściął najbliższego porywacza, reszta szybko została zabita precyzyjnymi strzałami reszty odsieczy.
- Ścierwo... Takim to kula w łeb lub sznur na latarni...-mruknął Gruby i podszedł do leżącego stalkera- Nu, widzisz brachu.. Myśmy się z lekka kapnęli, że ktoś nam podpieprza gońców pod naszym nosem.. Jakby ci to powiedzieć... Byłeś robakiem na końcu wędki- wyszczerzył zęby i rozciął więzy krępujące Adama. Zawada mruknął coś o zasranych idiotach, że mógł być zabity i w końcu przestał marudzić. Przy jednym z trupów znalazł swój karabin, pistolet wymienił na inny, Black Kite.
-To jest broń..-chrząknął zadowolony i odszedł za grupą stalkerów w kierunku obozu.
Gruby siedział przy ognisku, otoczony przez swoich podwładnych i zakłopotany drapał się po głowie. Patrzył na nowiutki model karabinu snajperskiego Vintar. Do grupy przemytników podszedł Zawada, zaglądnął niezainteresowany na przedmiot kłótni i powoli zaczął odchodzić w kierunku swojego posłania. Nagle przywołał go Gruby:
-Słuchaj no, ty- krzyknął- tyś był w wojsku, umiesz to obsługiwać?-zapytał zdenerwowany swoją niewiedzą.
- Miałem okazję z tego strzelać, a co?- zapytał Adam. Stalkerzy spojrzeli na byłego oficera, potem na Grubego.
- Nada się...- mruknął stary przemytnik i pociągnął dalej- Biznes jest... Odkryliśmy niewielki magazyn wojskowy, pilnowany jak cholera, ale damy rade... Trzeba tylko unieszkodliwić obstawę, wziąć to, co trzeba i przyczaić się na jakiś czas. Wchodzisz w to? Jedyny problemem jest to, że znajduje się poza zoną.
Było ich siedmiu. Zawada ukryty w zaroślach spoglądał przez celownik optyczny swojego karabinu. Ich celem był niewielki budynek, otoczony niewielkim murem i lasem. Wojskowych było tak na oko z dwudziestu, lecz zaskoczenie i plan powinny im dać przewagę w początkowej fazie planu. W zasadzie, nie było żadnej innej fazy. Adam przeniósł celownik na bramę, widział jednego ze stalkerów, uczestniczących w akcji, Wania, zdaje się miał na imię, już montował dwa duże ładunki wybuchowe. Reszta grupy przyczaiła się na tyłach magazynów, podstawione skrzynki miały im pomóc przeskoczyć przez ogrodzenie. Saper wycofał się, skinął ręką, że jest gotów i biegiem skierował się do ściany lasu. To była cholernie ryzykowna część planu. Jeśli wojskowi zauważyliby przemytnika cały plan szlag by trafił. Dobiegł. Adam chwycił za detonator, nacisnął kilka przycisków. Brama wyleciała w powietrze, sypiąc wokoło gruzem i deskami. Wojskowi chwycili za broń. Zaczęli ostrzeliwać ścianę lasu naprzeciw bazy. Odpowiedziały im strzały.
-Cholera! Zaraz, przecież my...- roześmiany przeniósł celownik na odbywającą się strzelanine. Masa bandytów wypadła z zarośli, rzucili się w kierunku ogrodzenia. Ich napad zbiegł się w czasie z działaniami przemytników i złodziei.
- Kontynuujemy!- rzucił w mikrofon i ściągnął jednym strzałem operatora ckm-u na samochodzie. Adam dostrzegł kolegów przeskakujących przez mur, dobadli budynków. Niewielki wybuch zniszczył tylną ścianę magazynu, przez wyrwę wjechała ciężarowka. Snajper osłaniał kolegów przy pracy, ci załadowali ładunek i wyjechali z piskiem opon. Wojskowi dopiero teraz zorientowali się w sytuacji. Kilku przeniosło ogień na uciekający pojazd, lecz Zawada uciszył ich celnymi strzałami. Pora się wycofać- pomyślał i podniósł się z ziemi. Biegiem rzucił się na miejsce spotkania.