Przypomniała mi się stara historia z III gimnazjum:
W naszej szkole były Walentynki. Z tej okazji postanowiliśmy zrobić jednemu uczniowi z II klasy kawał. Gość ogólnie nie był w szkole lubiany, był upierdliwy
a do tego jeszcze donosił nauczycielom jak się działa jakaś akcja (ktoś się w szatni pobił czy palił w kiblu). Postanowiliśmy więc zażartować sobie z niego. Koleś startował do jednej dziewczyny, ta jednakże odrzucała jego zaloty. Postanowiliśmy więc że zrobimy mu "kartkę"
. Jeden z kumpli poszedł do kibla i wziął spory kawał papieru toaletowego. Wzięliśmy długopis i napisaliśmy takież wyznanie:
"MOJA MIŁOŚĆ DO CIEBIE JEST TAK WIELKA ŻE ZUŻYŁAM CAŁĄ ROLKĘ PAPIERU TOALETOWEGO"
Następnie jeden z naszej grupy włożył papier do koperty, kopertę podpisał "Dla XXX (imię i nazwisko "kolegi")" i wrzucił "kartkę" do pudła oczywiście przedtem sprawdziliśmy czy odbiorca gdzieś się nie kręci. Na szczęście nie było go toteż plan się udał.
Potem...
Mieliśmy lekcję wf-u razem z klasą tegoż kolegi. Z racji tego że w szkole mieliśmy tylko jedną salę gimnastyczną okazało się że drużyna dziewczyn w siatce musi trenować. Z tego powodu my daliśmy salę dziewczynom do treningu a sami poszliśmy do świetlicy. Tam wuefista puścił nam jakiś mecz co ostatnio w TV leciał. W końcu do klasy przyszły dziewczyny z pudełkiem walentynek. Kilka osób dostało kartki po czym przyszedł czas na pana X. Kiedy dostał kartkę to myśleliśmy że chłopina z radochy popuści. Niestety srogie było jego rozczarowanie po przeczytaniu tekstu 'kartki" na głos. Natomiast cała świetlica pękała wręcz ze śmiechu
.