Każda frakcja powinna mieć swoją własną bazę, a nie dzielić ją ze swoimi wrogami
Piłat napisał(a):Iceformen ma rację. Major D. to sztywniak. Urzędas który myśli że zostanie Stalkerem. Najgorsze jest jednak to, że udaje się mu (oczywiście dzięki nam) i wszyscy w Zonie są szczęśliwi i uśmiechnięci...
A najbardziej denerwowało mnie to, że narzędzia do pracy precyzyjnej można było odnaleźć dopiero w końcowej fazie gry...
thainoodles napisał(a):Mógłbym jak poprzednicy ponarzekać na kiepską fabułe i drewniastość majora ale tego nie zrobie, bo widze to w ten sposób, esencją tej gry jest samo stalkerowanie - eksplorowanie map, szukanie artefaktów, polowanie na mutanty etc i cały wątek fabularny jest imo "dodatkiem" do tego. W każdym razie, to co mi sie w CoP najbardziej nie podobało to to, że gra nie usuwa ciał mutantów. Nie zwróciłem uwagi czy w poprzednich odsłonach było tak samo ale tutaj to naprawde psuło wrażenia z gry, po kilkunastu godzinach freeplaya wychodząc ze skadowska w obojętnie jakim kierunku szedłem po dywaniku z ciał, GSC mogło sie bardziej postarać bo ciała stalkerów znikają szybciutko.
No i to na tyle w zasadzie, mógłbym jeszcze dodać że nadal zona jest dla mnie troche przeludniona, ale i tak jest lepiej niż w SoC i CS.
Pierwsza sprawa. Nie bałem się. SHOC pod względem budowania uczucia ciągłego zagrożenia był niedościgniony. CS mogłem zrozumieć. Ale Zew? To jest centrum Zony.
Miałem nadzieję, że fabryka Jupiter mnie wystraszy, ale prawie zero emocji. Nie ma tego klimatu z SHOC.
Druga sprawa. Główny bohater, jeśli można go tak nazwać. Fakt, że jest trepem, przeboleję. Kierowałem Szramą, więc Diegtiarow (prawidłowo napisałem?) to nie problem. Striełok miał w sobie to "coś". Szrama w śladowych ilościach. A ten trep jest wyprany ze stalkerstwa.
Trzecia sprawa. Mnie to już zwisa, bo trochę godzin w Zonie zostawiłem i coś niecoś o tym miejscu wiem, ale wku*wia mnie brak jakiegokolwiek wprowadzenia. Kiepskie intro (to z CS było o niebo lepsze, a wprowadzenie do SHOC góruje nad oboma niczym wieżowiec w Dubaju nad lepianką z gliny), wrzucenie nas do centrum Zony z kałachem i zero jakiegoś wytłumaczenia, pomocy w ogarnięciu sytuacji.
Czwarta sprawa. Brak jakiejś lokacji, gdzie można odetchnąć. Dobra, jest Skadowsk i Janów, ale to nie umywa się do Baru.
Piąta sprawa. Już poruszane. Wieczne ciała mutantów. No ile czasu można? To jakiś ślepy pies nie mógł wpieprzyć tego martwego mięsacza? Na diecie, czy co?
Szósta sprawa. Narzędzia. Ja jestem wyrozumiały. Wiem, że w Zonie może być ciężko ze sprzętem, ale czy mechanik nie powinien mieć czegoś, czym może ulepszać broń? Jak oni sobie radzili, zanim trep przyniósł mu ten zasrany młotek?
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości