przez TapChan w 04 Cze 2014, 21:16
A więc przeszedłem Zew Prypeci... Gra całkiem fajna, ale kilka rzeczy doskwierało a kilka nawet denerwowało.
A więc tak - grę mogę porównywać jedynie z SoC, poniewać CS wciąż wysypywał mi się do windy co kilkanaście minut pomimo najnowszych patchy.
CoP leżał w szafce zakupiony już ponad pół roku temu. Leżakował niczym wino, bo po SoC miałem dalsze pragnienie świata Zony, a to mogłoby się skoczyć tylko szybkim przejściem. A więc zainstalowałem i moje oko ucieszyła przyjemna szata graficzna. Zbyt przyjemna. Zaczynamy w piękny słoneczny poranek... W SoC zaczynaliśmy w ponury dzień, w opuszczonej przez mieszkańców, zdewastowanej i dotkniętej zębem czasu ponurej wiosce. W CoP ruszyłem raźno przed siebie, z miejsca spotykając innych stalkerów. A po nich następnych. I jeszcze. Cały Zaton roi się od stalkerów i bandytów. Niby jest to brzeg Zony, więc powinno być najwięcej elementu, który jeszcze nie przeszedł weryfikacji, ale ta mapa tętni życiem po prostu. Owszem, są fajne, opuszczone miejsca w których człowiek faktycznie czuje się jak w zonie. Leśniczówka na przykład. I tu jest minus w plusie. Ta "lokacja" jest opuszczona, tyle, że aż za bardzo. Chodziłem tam z sercem przy gardle, a jedyne co spotkałem to hulający wiatr. Innymi słowy - miejscami Zona jest przeludniona, a gdzie indziej znów zbyt pusta. W ogóle są miejsca na prawdę fajne i budzące dreszczyk emocji na pierwszy rzut oka - Jupiter, melina najemników (cementownia?), wieża chłodnicza czy to to tamto takie koło tunelu z kontrolerem - a okazujące się płytkimi jednorazówkami. W SoC wszędzie były jakieś wnętrza, laby czy podziemia, więc każde z tych miejsc rozpalało wyobraźnię o eksploracji, po czym okazywało się, że nie ma 75% wnętrz budynków.
Druga sprawa to fakt, że w SoC zadania fabularne zlecały postacie nie do zabicia (a przynajmniej na tyle, na ile pamiętam). Tutaj już podczas pierwszego wypadu ze Skadowska zabiłem Noego (strzelał do drzwi więc moją reakcją było oddanie mu), po czym skupiłem się na eksploracji Zatonu. Kiedy nadszedł czas i zostało jedynie zadanie z Noem ja miałem już za sobą kilka godzin gry i nie zamierzałem cofać się niemal do początku.
Kolejna sprawa to brak możliwości swobodnej podróży. Wychodzi na to, że doświadczony stalker musi korzystać z usług przewodnika podczas przechodzenia ze strefy do strefy.... Słabizna. Liczyłem, że będzie można chodzić samemu, a przewodnik to już taki luksus dla bogatych.
Anomalie i artefakty. Rozwiązanie znane z SoC było bardziej realistyczne, ale tutaj jest fajny element dodatkowej minigry w szukanie, więc pozytyw za pomysł. Rzadko twórcom zdarza się zrobić lepiej coś, co już raz zrobili dobrze. Wielki minus za to, że anomalie występowały tylko w grupach i tylko w kilku miejscach. W pewnym momencie biegłem jak głupi z detektorem i śrubką przez całą mapę i nie natknąłem się na żadną anomalię. Z początku liczyłem po cichu, że anomalie będą się pojawiać w różnych miejscach po każdej emisji - tak to Strielok wyśmiewał wojskowych, że niby właśnie z tego powodu Tor Wodny okazał się porażką, tymczasem po 2 godzinach gry sam odniosłem takie same wnioski z jakimi wojskowi rozpoczynali misję.
Misje - bardzo ciekawe misje poboczne. W ogóle wszystkie misje. Wszystkie.... kilka. W SoC dziad Sidorowicz dawał misje jedna za drugą, tymczasem tutaj niemal każdy po pierwszej wykonanej dla niego misji olewał mnie całkowicie. Wyjątkami są oczywiście Sokołow, Profesorek i mechanicy (gdzie jest 3x przynieś narzędzia + jakaś misja). Generalnie za mało tego. Nic też nie zostaje na freeplay, a liczyłem, że jednak nie będzie to zostawione ot tak sobie i pojawią się jakieś nowe zadania.
Prypeć-1... żart? Misja skoczyła się w miejscu, w którym myślałem, że się dopiero zaczyna. Być może cały czas gdzieś miałem ten stereotyp, że każda lokacja powinna mieć swojego bossa, swój punkt kulminacyjny. Przeciwnika, którego pokonanie będzie jakimś punktem zwrotnym dla danego miejsca. Tymczasem przejście to było kilka zombie, kilka snorków, jakieś te takie kurczaki i paru klocków z Monolitu. Żadnego kontrolera, żadnej chimery, nibyolbrzyma czy chociażby pokracznego burera.
Monstra - noooo, chimera tym skakaniem potrafi wnerwić. Ja miałem szczęście z tą w misji, bo szedł tamtędy patrol bandytów, którym zajęła się chimera, ja tymczasem waliłem z góry. Inne spotkania już takie szczęśliwe nie bywały. Ale burer? Wchodząc do tunelu pod Jupiterem i widząc to coś w świetle latarki pomyślałem, że to może jakiś Easter Egg czy coś... ten potwór wcale nie pasuje do tego świata. Psuje klimat. Reszta na +. O nie znikających zwłokach trudno się wypowiedzieć, bo z jednej strony dziwne, ale z drugiej strony fajnie wyglądało to bagienko koło bunkra, kiedy leżała tam już mała stertka stalkerów, bandytów i mutantów, regularnie powiększana snajperką. Aha, no i tych mutantów to za mało jest, za rzadko się odradzają znaczy. Człowiek by zapolował na pijawki czy snorki a tu tylko psy i mięsacze. No i przydałby się system zbierania trofeów, które można by sprzedawać. Naukowcom na przykład czy jakimś tam kucharzynom.
Frakcje. Litości, sprzedałem jak głupi PDA z Zatonu, przez co do końca byłem neutralny dla każdej z frakcji i nie mogłem dokończyć zadania z Monolitczykami. Mało tego. Regularnie prułem do stalkerów, bandytów, powinności i wolności, kiedy spotykałem na mapce patrole. Zawsze to bardziej opłacalne od strzelania do wszystkich mutantów (poza zombie), bo jakieś fanty przynajmniej za amunicję można było wymienić. Jak w SoC rozwaliłem posterunek Powinności to do końca gry każdy z tej frakcji strzelał do mnie bez ostrzeżenia. No i kolejna sprawa - będąc niedaleko Janowa (zaraz za torami) strzelałem sobie do bandytów, a oni mi stację zamykają, że ja niby napadam na kogoś.... Ja rozumiem, że tolerancja, ale aż tak, żeby bronić bandytów?
Ulepszenia. Super sprawa. Jak zwykle nie obejdzie się bez minusa jednak. Mianowicie chodzi o narzędzia kalibracyjne z Prypeci. Kiedy już je w końcu zdobywamy i decydujemy się zanieść do mechaników, po czym zdobywamy upragnione ulepszenia, to okazuje się, że zostały 2-3 zadania i koniec gry. Ja rozumiem, że ulepszenie na poziomie najwyższym nie powinno być łatwe, ale można to było załatwić innym sposobem - zaporowymi cenami na ten przykład, tak, żeby można było mieć tą jedną ulubioną pukawkę i nacieszyć się jej zarąbistością. Narzędzia kalibracyjne powinny być już w Janowie.
Teraz deser. Prypeć. Za mało, za mało tych otwartych budynków czy przeciwników. Za dużo pożółkłych krzaczorów, za mało mutanów. Już podczas pierwszego wypadu na miasto wszedłem do lokalu, w którym toczyła się akcja misji "jeden strzał" czy coś takiego. I okazało się, że to jedyny lokal mieszkalny otwarty dla zwiedzającego. Gdzieś tam jeden poltergeist, dwie pijawki, jakiś burer, kontroler, trochę zombie i monolitczyków... spodziewałem się więcej po tej "mrocznej" Prypeci. Fakt jednak pozostaje faktem, Prypeć 10x lepsza od tej z SoC.
Generalnie to zakończenie bardzo mnie zawiodło, myślałem, że skoro gra jest krótka to chociaż punkty kulminacyjne będą porządne.
Pomimo wszystkich wymienionych tu minusów oceniam grę wysoko, podobnie do SoC. Brakuje co prawda jakiejś 1 czy 2 dodatkowych map , ale generalnie jest bardzo dobrze i czy to przechadzając się torowiskiem wśród zardzewiałych konstrukcji, wchodząc do opuszczonej w pośpiechu stacji radarowej, na wielki plac przed Jupiterem czy buszując przy olbrzymiej koparce czuje się ten klimat Zony. Gra sprawiła mi dużo frajdy jak SoC wcześniej i pozostawiła ten sam niedosyt, to pragnienie, żeby wszystko trwało dłużej. Chce się więcej i więcej. I chyba o to chodzi, nie?