- Richard Burns Rally. I tylko Richard Burns Rally. Nigdzie indziej nie widziałem takiej fizyki. (Choć słyszałem, że w rFactor 2 i Asetto Corsa też jest dobrze, ale nie miałem okazji w to jeszcze zagrać.)
- Dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami, jak wyszedł Colin dwójka, to sporo frajdy na tym miałem. Jak wygrałem Grecję na expercie to czułem się jakbym Olimp zdobył. Choć już wtedy zaczynał mnie drażnić stopień odrealnienia.
- A jeszcze dawniej temu, zagrywałem się namiętnie Network Q RAC Rally Championship (ten z 1993). Ta gra obok Flashback'a będzie dla mnie zawsze naj. Kurde, jak to wyszło to był szał pał i świst pi*d. Po "Grand Prix Curcuit" Accolade'a (1987), w którego grałem jeszcze na Herculesie, czy pierwszym Test Drive (też bardzo miłe wspomnienia) to był szok. Wycieraczki? Śnieg? Opad szczeny. Pamiętam, najpierw chodziłem do kolegi grać, ale przegrać nie było jak, bo nikt nie miał tyle dyskietek, żeby 90MB zmieścić, hehe
Potem dostałem od rodziców w prezencie i trzaskałem w to ile się dało. Bardzo miłe wspomnienia (oryginalną płytę mam do dziś). Heh, odpaliłem to w zeszłym roku, kloc straszny, ale naprawdę było miło. Pomyśleć, że dalej pamiętałem, jak trasy przebiegają...
Mogę doceniać walory wizualne gier, które wymieniłeś, czy innych pojawiających się dość często ścigałek/rajdówek, ale ilekroć w coś takiego pyknę, to jednak mnie odrzuca. Zdecydowanie nie dla mnie. Mam "proste" oczekiwania - ma być realistycznie, to i wybór jest mizerny.
EDIT:
A, zapomniałem jeszcze o "Stunts" z 1990. Też był fun.