Podobnego tematu nie zauważyłem, a myślę że jest bardzo ciekawy.
Mianowicie - chciałbym wiedzieć czy ktoś tutaj z forum jeździ na podobne imprezy, brał w nich udział czy może tylko oglądał i czytał o nich? Jest tu ktoś, kto przy dobrym kozaku, chciałby opowiedzieć historię swoich przekrętów, przygód i wojaży na stalker'owskich LARP'ach ? Osoby które w podobnych imprezach nie uczestniczyły - może też chciałyby wypowiedzieć się na ten temat. Może mają jakieś opinie odnośnie takich imprez, bądź pytania czy pomysły ?
Ogólnie myślę że temat do dyskusji jest obszerny i otwarty, więc zapraszam do opowieści, pytań, czy wrzucania swoich zdjęć z takich imprez. (sam opowiem moją przygodę, jak się pozbieram, bo już sił brak o tej godzinie )
PS: Jedzie ktoś z forum do Ocisęk 17 kwietnia ? Można spotkać się przy larpowej wódeczce
Sęki nie pasują mi terminem. Może w przyszłym roku? Póki co na pewno Stalker Poznań na Chemicznej. Potem chronologicznie zauważyłem Tomaszów Mazowiecki - jeśli będzie, to raczej pojadę.
Generalnie wygląda to ciekawie, ale... Dwie wady. Scenografia - co wynika ze zdjęć i filmów, jest często beznadziejna. Po drugie - aktorzenie uczestników jest jeszcze gorsze i bardziej przypomina łagrowy teatr głodu, niż realistyczne odgrywanie ról. Ma to w sumie swoje plusy - wypadnę na ich tle dużo lepiej
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie; myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie.
Od kilku lat jeżdżę na obozy militarne dla dzieci jako wychowawca/instruktor. W programie obozu było, że inauguracją obozu jest milsim. Ciężko wykonać milsim z dzieciakami w różnym wieku, więc zmodernizowałem trochę program zmieniając milsim, na LARP-a w klimatach stalkera. Na ośrodku, gdzie mamy obóz stoi świetlica, gdzie kiedyś był sklepik (na larpie jest to bar). Drukuję pieniądze, logo kozaka (oczywiście zamiast wódki wlewam rozgazowany tonik) do tego konserwy (bez etykiet) i inne artykuły spożywcze. Repliki ASG w różnych cenach i maski P.gaz.
Dzieciaki dzielę na bandytów, stalkerów i najemników (ci z własnym sprzętem). Zona to las, ale aby się tam dostać trzeba przejść kawałek przez miasto. Miasto jest oczywiście skażone, więc trzeba kupić sobie maski. Jako że dzieciaków puszczać samych nie mogę to reszta wychowawców robi za przewodników. Artefakty to różnego rodzaju światła chemiczne. Oczywiście są dodatkowe zadania stawiane przez NPC-ów. Od zamiecienia baru, poprzez znalezienie odpowiednich przedmiotów (broń, mapa, artefakt).
Ponadto w barze jest możliwość hazardu (karty, bilard). Ogólnie sama gra ma za zadanie pobudzenie szarych komórek u dzieciaków. Niestety nie zawsze się to sprawdza. Są takie, które czują klimat i bawią się świetnie przeczesując każdy milimetr polanki w celu odnalezienia wymaganego przedmiotu, a są i takie których to nudzi, bo nie mają pomysłu na zarobek.
Kiedyś np. jeden dzieciak (najemnik) wrócił z wyprawy i chciał odpocząć, ale podeszła do niego grupka stalkerów, że chcą go wynająć. Dzieciak nie chciał więc postanowił, że za połowę ceny wynajmie im własną replikę. Innym razem dwóch też się wykazało i założyli się o kilka "rubli" kto w ciągu pięciu minut zbierze więcej szyszek.
Jak już wspominałem to nic ambitnego, nie mam środków, aby zrobić coś bardziej wymagającego, ale z drugiej strony sądzę, że podwyższenie poziomu, tylko by zepsuło zabawę pokoleniu fejsbuka i ajfonów.
Małe przemyślenia w stylu Quo Vadis drogie dzieci:
:
Niestety dzisiejsze dzieci nie wiedzą co to dzieciństwo. Teraz to rzadkość zobaczyć dzieciaka, który czyta książkę, bawi się w berka, czy walczy z niewidzialnymi wojownikami ninja. Teraz wszyscy bawią się gadżetami, spędzając czas z internetowymi znajomymi, komentując każdy swój czyn (w stylu: "ide zrobić kópe" - lubię to!). Ja pamiętam, że jak byliśmy gdzieś "w gościach" gdzie nie było dzieci, brałem od dorosłych kilka zapalniczek, które robiły za autobusy, a przeróżne wzory na dywanie to były uliczki, przystanki i zajezdnie autobusowe. Długopis połączony z ekierką, lub linijką świetnie nadawał się na myśliwiec. No i zawsze można było zrobić całą flotę papierowych statków. A dzisiaj? Wyobraźnia boli, a wszelkiego rodzaju odpowiedzi powinny być podane na srebrnej tacy, najlepiej poprzez jakiś portal społecznościowy. Prowadząc zaprawy na obozach, czasami nie wiem, czy płakać, czy się śmiać. Czasem mam wrażenie, że dzieciakom mylą się nie tylko lewa strona z prawą, ale również nogi z rękoma. A nigdy nie robię wymagających zapraw. Nie mówiąc o tym, że dzieciaki nie znają podstawowych ćwiczeń. Niestety często zdarza się, że to wina rodziców. Nie kontrolują swoich pociech, nie zajmują się nimi, bo często po prostu nie mają czasu (praca, praca, praca). A czasem sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Biegać na w-fie? Przecież to rygor! Moje dziecko nie będzie się męczyć! Wiele można zobaczyć pracując z dziećmi...