Red Shoahert napisał(a):Negatywne wrażenia? Proszę bardzo:
1) Dlaczego nasz bohater bez przerwy biega za super-hiper-tajnymi dokumentami, ukrytymi albo w super-hiper-duper bronionej bazie wojaków (Jakim cudem możemy rozpier*alać każdego kogo napotkamy (w tym przypadku dobrze wyszkolonych wojskowych) a taki Duch ,legendarny stalker, który NIE stracił pamięci dał się zaciukać kontrolerowi?!
Sądzę, że nasza postać jest takim superhero, dlatego że te przygody podbudowują klimat i dodają wrażeń. Po mojemu nudno by było chodzić po Kordonie w skórzanej kurtce i zdezelowanym obrzynem, omijając Bandytów z daleka, a o Wojsku nie wspominając. Wprawdzie mnie też to trochę dziwi, jak nikt nie może dojść do Mózgozwęglacza, a tu pojawia się taki Naznaczony, któremu udaje się dojść do CEJ bez zmartwień. Ale należy wziąć po uwagę to, kim jest nasz bohater. Dotarcie do Centrum Zony było jego marzeniem, którego chęć zrealizowania przeprowadziła go przez Laboratoria i wszystkie niebezpieczeństwa, i zakończyła drogę przy Spełniaczu Życzeń. Myślę, że gdyby Striełok nie miał marzeń i zapału, zostałby na obrzeżach Zony i nie przyszło by mu do głowy, przeciskać się przez stada mutantów i przeciwników. Nawet taki prosty Wilk w końcu znalazł swoje powołanie i... poszedł. Striełok żyłby wtedy jak inni. Prosto i przyjemnie z wódką i gitarą w plecaku.
Ale żeby nie było (Sporego) Off-topu:
Pomijając liniowość, powiem, że w Cieniu Czarnobyla zawiódł mnie... klimat. Nie, nie mam nic do fabuły, wręcz przeciwnie, jest ona świetna i ciekawa, ale klimat znacznie popsuł olbrzymi respawn przeciwników. Zona miała być przecież miejscem niegościnnym i wyludnionym, w którym jeden człowiek o normalnych zmysłach był by ratunkiem dla zagubionego wędrowca. Wojskowych jeszcze przemilczę, bo oni byli wysyłani do Zony dziesiątkami, aby strzec jej granic, ale jak zobaczyłem ilu Monolitowców czai się w strasznym, ponurym Czerwonym Lesie, to mną szczerze wstrząsnęło. Czerwony Las z CS jest bezdyskusyjnie lepszy, nie ma tam przeciwników nadbiegających falami. W SoC to wszystko jest masakrą, rodem z Battlefielda, podczas której nie można spuścić oka z pola bitwy, bo za chwilę znowu nadciągnie kolejna armia przeciwnika. To samo tyczy się również Bandytów w Dolinie Mroku, ale to jest o tyle lepsze, że ich da się wybić. Takich posterunków jak fabryka w omawianej Dolinie Mroku powinno być mało, bo w takich sytuacjach gracz skupia się bardziej na eksterminacji tabunu wroga, niż na zwiedzaniu i podziwianiu wiernie odwzorowanych terenów. Przynajmniej w większości, ale jednak.