W realu wolałbym mieć jednak paczkę zaufanych kumpli. Jak to mówią "I Herkules dupa gdy szkieletów kupa", a jednak co kilka gnatów to nie jeden, no i na wszelki wypadek lepiej żeby ktoś osłaniał mój tyłek. Zawsze przyda się też głos rozsądku w paczce zapaleńców.
Co do frakcji to zawsze byłem jak kolega wyżej za Wolnością. Jakoś tak atmosfera mi pasowała. To nie to co Powinność gdzie nawet w kiblu stoi nad tobą kapral i uważa czy równo składasz srajtaśmę. W wolności luz, wóda i nikt nie zostawi cię na pastwę losu żeby zaoszczędzić apteczkę. Z drugiej strony jednak nie da się ukryć, że pod względem dyscypliny i wyszkolenia to jednak Powinność prowadzi. Wojskowy dryl swoje robi. Wynika to też jednak z odmiennego stylu prowadzenia walki. Powinność celuje w ciężko opancerzonych i uzbrojonych szturmowcach z kolei Wolność to raczej lekki zwiad i strzelcy wyborowi.
Jeśli jednak miałbym wybierać to wolałbym samotność. Jak już ktoś napisał większe zyski z łupów, choć i większe ryzyko że z "przechadzki" nie wrócisz. Ale przede wszystkim jesteś wolny. Jak się wpakujesz w gówno to nikogo za sobą nie ciągniesz, nie musisz nikogo niańczyć, jak sobie poradzisz w trudnej sytuacji to możesz się pochwalić że sam dałeś sobie radę, no i nikt nie brzęczy ci nad uchem jak mu źle na świecie.
Krzyk19 napisał(a): Najemnicy nie są jak Powinność, nie mają centralnego dowódcy, któremu trzeba być posłusznym.
Pozwolę sobie się nie zgodzić. Funkcję "dówódcy" pełni tu klient i musisz mu być posłuszny niezależnie od tego czy to szef wyprawy naukowej którą ochraniasz czy szycha z "Dużej Ziemi". I nie ma znaczenia czy ci to pasuje czy nie. Albo robimy tak jak on chce albo dziękujemy panu, są inni bardziej chętni do współpracy.
Nie zgodzę się też co do stwierdzenia że jako we frakcji nie ma się wrogów we frakcji bo jest się neutralnym. Nigdy nie wiesz komu podpadniesz nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy. Można np. narobić sobie wrogów w Wolności bo pomogłeś Powinności i na odwrót.