Ostatnie co dobre oglądałem to Ozark o księgowym, co prał kasę dla meksykańskiej mafii, ale że z kumplem ich przekręcili, to musi wyjechać z Chicago. Wyszły 2 sezony, 2 nawet lepszy od pierwszego. Znośne też jest El Chapo. Taki meksykańskie Narcos ale bez tego już polotu i finezji. Można obejrzeć. Ten cały Marco Polo mi nie podszedł. Z innych:
Gomorra - o włoskiej mafii. Początek git, pod koniec 1 sezonu zaczęły się smuty i kino familijne. Duży plus muzyka i scenerie Neapolu oraz świetna gra Cira.
Opowieści podręcznej - może i tematyka SF ujdzie, zrujnowany świat, w którym płodne kobiety mają rodzić dzieci przywódcom i najważniejszym w kraju, ale jakoś tak drętwo podane, że odpuściłem. Chyba wolę w tym klimacie książki Orwella czy Bradburego.
Paradise PD - połowa sezonu miazga, druga połowa dno. Posterunek policji na wesoło w klimacie South Parku.
Castle Rock - w klimacie Kinga serial z tym, że każdy odc. inna historia. Po 1 odpuściłem, tak był logiczny...
Już chyba wolę stare Opowieści z Krypty.
Ghoul - mini horror serial 3 odc. o więzieniu w Izraelu, to którego ściągają jakiegoś bojownika na przesłuchanie, ale okazuje się on kimś innym... W sumie nie wiem co o tym sądzić. Fabuły specjalnie brak, oglądało się to nieźle, zakończenia brak, nie wiadomo czy będzie coś dalej. ch*j wie co to miało być...
Dark - zapowiadało się nieźle, ale wyszły bujdy większe jak w ST. Też se dałem siana.
River - potencjał jest, ale znudził mnie. Detektyw, który ściga się ze swoimi demonami z przeszłości.
Babylon Berlin - odpuściłem. Klimat jakiś był lat 20 / 30, ale nie miałem weny tego wałkować. Gdzieś czytałem, że niezłe mydło i powidło z tego zrobili.
Helix, Luther, Zagubieni w kosmosie, Guilt, The Rain - motzno przeciętnie, szkoda czasu. średniaki Netflixowe nie warte uwagi.
BoJack Horsemam - animowana historia konia. Satyryczny serial USA, sporo odniesień do ich kraju, nie każdemu podejdzie. Mnie nie podszedł.
Slasher - padaka