Po nieco dłuższej przerwie, ponownie wstawiam kolejny rozdział opowiadania, Jednym słowem: mam nadzieję, że się Wam spodoba i jak zwykle proszę o komentarze. Miłego czytania
Rozdział IXPosuwali się naprzód w milczeniu. Strach ściskał za gardło, nie pozwalając wydobyć żadnego słowa. Gdy już zostawili starą fabrykę dobre dwa kilometry z tyłu, zagłębili się w dość szeroki wąwóz otaczający wąską ścieżkę, po której ostrożnie stąpali do przodu. Cała droga skrzyła się w blasku słońca, tylko ciemne, posępne i jakby zgęstniałe ściany wąwozu, były przejawem ciemności i zła jakie czaiło się nieopodal. Czerń ta nie była jedynie cieniem rzucanym przez skały, czy krzewy. Była czernią, która z daleka sprawiała, jak gdyby ściany wąwozu były pokryte mroczną, poruszającą się mazią. A może tak tylko im się zdawało...
- Hej widzicie to? - powiedział szeptem Nikolai, pokazując palcem jakiś dziwny kształt na skraju urwiska.
- Co to jest? - zapytał Marcin, już poważnie przestraszony.
- Czekajcie, ja zobaczę - uciszyła ich Aleksandra gestem dłoni.
Spojrzała przez lunetę w stronę krawędzi, niemal natychmiast dostrzegając, charakterystycznie wyglądającą postać żywego trupa. Wszyscy spojrzeli na Aleks i dziwiąc się swojej głupocie, wyciągnęli lornetki, również wyszukując dziwnego kompana. Jednak sekundę później maszkara zniknęła. Mężczyźni zaczęli się niespokojnie rozglądać dookoła, wiedzeni nagłym impulsem. Aleks tylko stała spokojnie wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stał umarlak. Nagle Matek zarzucił sobie na plecy swojego abakana, po czym odezwał się do nich tubalnym głosem:
- Musimy stąd iść moi drodzy. Zło się czai wszędzie dookoła nas!- wszyscy wpatrywali się w niego nieprzytomnie - Żegnajcie, jeśli nie chcecie chwycić za dłoń prowadzącą do zbawienia! Żegnajcie! - wykrzyczał i odwrócił się w stronę wyjścia z wąwozu. Aleks i reszta pomachali mu na pożegnanie, czując dziwne otępienie. Niski zaczął iść, od czasu do czasu dziwnie wymachując rękami. Po piętnastu krokach upadł twarzą w błotnistą ziemię. Tylko Marcin i Aleksandra znaleźli w sobie dość sił by obudzić się z dziwnego letargu i podbiec do leżącego kompana.
- Uch... co się dzieje? - zapytała Aleks biegnąc za Marcinem. - Ledwo widzę gdzie biec!
- Nie wiem... Zobaczmy co z nim. - Odkrzyknął łamiącym się głosem, klękając obok Niskiego.
Zdjęli mu ciężki plecak i obrócili na bok. Marcin zbadał puls.
- Niestety... - powiedział łamiącym się głosem i usiadł na ziemi w podkulając nogi.
Aleks spojrzała na niego i poszła w jego ślady siadając na ziemi. Oboje wtulili twarz w dłonie i zapłakali rzewnymi łzami. Reszta grupy zaczęła się niespokojnie wiercić.
- S-są wszędzie! - zaczął Smok - Zabić ich! Urwać im te pie*dolone łby! - krzycząc odbezpieczył karabin.
Pierwsza seria poszła w ścianę wąwozu, rykoszetując od skał. Kolejna zatańczyła w powietrzu niebezpiecznie blisko głowy Willa. Zanim trzecia seria poleciała w jego stronę, Najemnik skoczył, przygważdżając Smoka do ziemi. Jednak kule dosięgły celu. Resztki mózgu staruszka, rozbryznęły się, zdobiąc ścianę wąwozu. Ciało bezwładnie upadło na ziemię. Najemnik wciąż szarpał się ze Smokiem próbując go obudzić, jednak bezskutecznie. Wielki jak dąb, silny jak tur, w jednym momencie strącił z siebie swojego byłego dowódcę i włożył sobie lufę Steczkina do ust.
Strzał rozdarł powietrze. Najemnik spoglądał z niedowierzaniem na ciało swego towarzysza. Aleksandra i Marcin nawet nie zwrócili uwagi na scenę jaka się rozegrała, a Nikolai gdzieś zniknął, co dopiero teraz odnotował były komandos. Zamknął oczy, pozwalając myślom powędrować swobodnie. Po chwili usłyszał jakieś głosy.
- Tutaj! Szybko! - uniósł powieki, niemal natychmiast dostrzegając kobietę pochylającą się nad Aleksandrą. Jej twarz jakby promieniowała pięknem i zmysłowością. Długie kasztanowe włosy, okalały jej twarz przyozdabiając ją na podobieństwo nieziemskiej bogini. Nosiła dziwny, ciemnobłękitny strój. W chwilę później pochylała się nad nim, mówiąc jakby przez mgłę - Jestem Leila. - Zmysłowe zielonkawe oczy wpatrywały się w niego uporczywie. - Chodź pomogę Ci wstać. Możesz iść o własnych siłach? - zapytała pomagając mu wstać.
- Chyba t-tak - wyjąkał, wpatrując się w nią.
Pomagając mu iść, Leila rozglądała się bacznie na wszystkie strony. W końcu wydostali się na szczyt wąwozu.
Na dróżce stał pordzewiały UAZ. W środku siedzieli już Aleks i obejmujący ją Nikolai. Marcin palił papierosa. Powoli dochodzili do siebie. Nikt nic nie mówił. Po prostu po pięciu minutach mocowania się z silnikiem, odjechali w stronę zachodu słońca...