SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Hssiss w 18 Maj 2011, 01:48

Prypeć - okolice centrum usługowego Jubilejnyj 15:13 4 Maja 2013

Eksplozja.
-Do Prypeci mi się zachciało, (RW) Artefaktów, ku*w... Amunicja mi się skończyła!
-Łap, ostatni magazynek!
-Co mi rzucasz? To natowskie!
-Spójrz za siebie!
Sawieliew spojrzał.
Tam, gdzie jeszcze niedawno siedział wtulony w piasek Igor, został bezgłowy, zwęglony i wybebeszony kadłub w pokrwawionych szmatach.
W ogóle nie podobny... - pomyślał - Ten krwawy ochłap... W ogóle nie podobny do naszego, wiecznie uśmiechniętego Igora.
Tuż obok ciała zobaczył LR - dziwnym trafem, żelastwo zniosło wybuch lepiej niż stalker.
Sasza wypuścił Grozę z rąk i przyciągnął produkt Z-M Weapons. Wystawił karabin za prowizoryczny okop z zamiarem puszczenia krótkiej serii.
Od razu się zorientował, że mechanizm szlag trafił. Nie miał nawet siły kląć,
-Suuuuki! Gawniuki! ku*wa wasza mać je*ana! - Darł się obok Globus, były właściciel magazynka.
-zaciął się. - Sasza odrzucił mu magazynek na kolana.
-No to mamy przesrane... nie wiem jak ty, ale nie dam się wziąć żywcem tym sku*wysynom.
-Mam jeszcze dwie limonki... na czarną godzinę. - powiedział Sasza grobowym głosem.
Zarepetował PM i zaczął strzelać na oślep, nie wystawiając głowy z okopu.
-Widzisz może, ku*wa, jakiś promyczek nadziei? - zaśmiał się Globus posyłając ostatnią serię z AKM w stronę szybko zbliżających się członków Monolitu.
Sasza nie odpowiedział, patrzył na niepokojąco lekki pistolet. Po chwili z namaszczeniem wyciągnął z RD oba granaty F-1.
Z jednego wyrwał zawleczkę i cisnął przez lewe ramię, drugi nadal trzymał w lewej ręce. Cztery sekundy później, na ich plecy i głowy spadł piasek i trawa.
-Za blisko - pomyślał Sawił.
Ktoś jęczał, niedaleko, w krzakach, jakieś dwadzieścia metrów od nich.
-Rwij, bratan. - Globus podczołgał się do niego i złapał go za nadgarstek - Rwij.
Sasza bez pośpiechu odgiął skrzydełka i wyciągnął powoli zawleczkę, jakby już samo wyciąganie miało spowodować wybuch.
-Puść... - mruknął Wańka, zwany Globusem.
Otworzył dłoń. Łyżka odpadła z przeraźliwie cichym pyknięciem, po czym upadła w piasek.
Zamknął oczy i zacisnął zęby. Miały sekundy. Otworzył jedno oko. Granat leżał niewinnie w ręce.
Sawił odkręcił zapalnik - jeden rzut oka wystarczył.
-Szarak niech no ja tylko wyjdę z tego żywy... TO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM, ZŁODZIEJSKIE NASIENIE! - wykrzyczał.
Globus po prostu patrzył, nie wierząc. Granat, który trzymał Sasza, był ćwiczebny. Został tylko pomalowany i dociążony.
Sawieliew cisnął go za siebie ze złością. Boh czuwa nad stalkerami, choć nie zawsze i nie nad wszystkimi.
Ciśnięta skorupa trafiła wchodzącego na wał Monolitańczyka w bark obracając go lekko w lewo.
Fanatyk nie odwrócił się już, nagle sflaczał i wpadł miedzy nich, z dziurą w głowie.
Gdzieś z prawej rozległy się strzały, na przemian głośne serie z PKM, pojedyncze huki AK 74 i ciche psyknięcia VSS.
Inna grupa stalkerów nadciągała z odsieczą.
-Minutę wcześniej i Igor by żył... - jęknął Wańka.
-Sekundę później i poszlibyśmy za nim - powiedział gorzko Sawił. Był zmęczony.
Palba trwała krótko. Po chwili słychać już było tylko pojedyncze strzały. To stalkerzy dobijali rannych.
-Żyje tam ktoś?! - odezwał się znajmy głos.
-Dwóch zombie i pijawka. - Sasza dał odzew. Teraz dopiero poczuł jak bardzo przeszkadza mu śniadanie.
Zwymiotował. Globus przyjrzał się temu co zostało z Igora. Filtry jego maski przeciwgazowej natychmiast się zapchały...


Prypeć - Pralnia samoobsługowa. 17:15 4 Maja 2013


Dwie godziny później samotnicy z trzech grup siedzieli w pralni samoobsługowej popijając herbatę, kawę i wódkę.
-Straciliśmy Malarza. Idiota pobiegł za artefaktem i wpie*dolił się w to nowe niewidzialne elektro. Trzy razy. - Mały sączył powoli bury i gorzki płyn, krzywiąc gębę.
-O zmarłych mówi się dobrze, albo wcale. - mruknął Sasza.
-Wiem, ale przez niego straciliśmy połowę amunicji, granaty i dwa zestawy medyczne, artefakt oczywiście został poza naszym zasięgiem.
-Grisza usiłował go wyciągać? Dlatego jest taki przypalony? Chwalebna rana. - Globus otarł dłonią usta.
-Gówno nie chwalebna. Granat wybuchł w plecaku Malarza. Cud, że mnie doniosłeś Mały. - Uśmiechnął się Grisza i szybko tego pożałował.
Część twarzy, miał zakrytą bandażem. Za nim siedział Wujek Jar. W skupieniu nakładał tłuszcz z upolowanego mięsacza na oparzeliny.
-Monolit ostatnio zwiększył aktywność w tej części Prypeci... - powiedział przerywając ciszę Wujek.
-Wiemy, gdyby nie Alfabet i jego grupa... - głos Saszy się załamał.
-Tak... musicie nam wybaczyć mużyki, ale wracamy w nieco bezpieczniejsze rejony - powiedział powoli Globus patrząc z troską na przyjaciela.
-Nie martwcie się, zostawimy wam "Chłodziarkę" - dodał Sasza.
-Aż tak? - zapytał czyszczący PKM Alfabet.
-Aż tak. Strach mi do dupy zajrzał po naszym ostatnim wypadzie - westchnął Sawił. - Zarobić można równie dobrze w Janowie jak i w Magazynach.
Jest bezpieczniej i nie ma przejściowych trudności z zaopatrzeniem za każdym razem, gdy Garri zachleje.
Poza tym - dodał Wania - mamy rachunki do wyrównania z Szarakiem.
-Za ten granat, za numer z konserwami czy jeszcze coś? - Zapytał cicho Grisza.
-Za ogólną działalność tego "przedsiębiorczego" Gawniuka. - nikt się nie zaśmiał.
Żart, którego puentę zacytował Globus o "przedsiębiorczości i gównianym towarze" przestał być śmieszny dawno temu.
Mniej więcej, gdy znaleziono w Kordonie zagryzionego przez psy kota ze "specjalnym" PM.
Specjalność tego modelu polegała na tym, że po wystrzeleniu pierwszego naboju magazynek sam wypinał się z zatrzasku.
Od tego czasu "przedsiębiorczy handlarze" musieli uważać. Wilk był na takich szczególnie cięty. Do dziś po zonie krąży legenda o
skrzynce dynamitu i jej bliskim spotkaniu ze sprzedawcą trefnych antyradiantów, którymi zatruł się jeden ze starych przyjaciół legendarnego samotnika.
-Najpierw skoczcie do Skadowska, może Sowa... - zaczął Ósemka, robiąc kolejne nacięcie na kolbie VSS.
-Chłopaki, weźcie ze sobą "Chłodziarkę", nam tu się nie przyda, a naukowcy dadzą za niego sporo grosza. - przerwał mu Alfabet.
-Nie przesadzałbym - Globus był sceptyczny - zwykła Ognista kula, chodzi po dwa i pół, trzy góra. A to przecież to samo, tylko działa w drugą stronę.
I będzie przypominać...
-Igora. - Sasza uśmiechnął się smutno.
-Zresztą ja was znam, nie przeżylibyście tygodnia bez chłodzonej wódki, za bardzo przyzwyczailiście się do luksusu.
Nawet milczący Małodobry, właściciel AK74 się zaśmiał.
"Chłodziarka" kiedyś była ognistą kulą, należącą do Igora.
Igor - wtedy jeszcze niedoświadczony kot, wymienił ją na konserwy i amunicję u starszego stalkera, którego wołali Literat.
Dwa dni później trafił na zwłoki starszaka w spalaczu. Artefakt zmienił się - zamiast chronić, wysuszał i podpalał wszystko w promieniu metra.
Igor usiłował wrócić z nim do obozu, jednak po kilku metrach mordęgi wyekspediował go w cholerę mocnym kopnięciem.
Gdy wracał tą samą trasą następnego dnia zobaczył, że artefakt leży w anomalii elektro i mimo czerwonej powłoki świeci
mdłym jasno-niebieski blaskiem. Przyciągnął go gałęzią i zauważył, że temperatura w bąblu jaki otaczał ognistą kulę jest ujemna.
Szybko znalazł dobre zastosowanie dla nowego tworu, który w przeciwieństwie do innych skarbów zony nie wydzielał szkodliwego promieniowania.
Od tej chwili zawsze tam gdzie był Igor, wódka była zimna. Sasza przerwał rozmyślania nad historią Chłodziarki.
-Teraz musimy poczekać na Garriego, żeby nas zabrał. Kiedy był tu ostatnio?
-Dwa dni temu, wpadł na kilka godzin jak was nie było - powiedział Wujek bandażując plecy Griszy.
Sasza myślał o Igorze. Wańka o małym, przyjemnie wypchanym plecaku w na pierwszym piętrze.
Pozostali milczeli, myśląc o sprawach przyziemnych i typowych dla zony.
Poległych stalkerach, mutantach, artefaktach i ponurych legendach związanych z tym miejscem.


Prypeć - Pralnia samoobsługowa 11:23 6 Maja 2013


-Czołem zuchy!
-Garri, czekaliśmy na ciebie. - Sawił poniósł się na łokciach z materaca.
-Zawsze czekacie! - Garri uśmiechnął się jak łobuz, który właśnie coś zmalował.
Mam dla was konserwy, wódkę i medykamenty. Amunicja jeszcze wam się nie skończyła?
Nie doczekał się odpowiedzi.
Globus wyszedł z prowizorycznej kuchni z kubkiem z którego unosiła się lekka mgiełka.
-Gdzie Igor? Mam dla niego wiadomość, od dziewczyny, ucieszy się. - Garri trzymając kopertę, rozglądał się po obozowisku.
Globus upuścił kubek, Sasza zbladł. Garri zrozumiał natychmiast.
-Kiedy? - zapytał.
-Dwa dni temu, monolit.
-Ktoś jeszcze?
-Malarz - anomalia, Małodobry - pijawka.
Zapadło ciężkie milczenie.
-Dziewczyna Igora, jest w ciąży, Boże...
-Zamknij się Garrik - ryknął Globus i spojrzał z niepokojem na Saszę - po prostu się ku*wa zamknij i zabierz nas stąd. Dzisiaj najlepiej.
-Dokąd? - Garri nadal miętosił list.
-Do Janowa, trzeba zrobić przekaz, sprzedać graty Igora i oddać tej biednej dziewczynie.
-A co z listem?
Milczenie.
-Masz papierosy Garrik... - Sasza spojrzał mu w oczy.
Garri wyciągnął paczkę czerwonych i podał bez słowa.
Sasza podpalił papierosa, zaciągnął się i zaczął kasłać.
Swojego ostatniego papierosa w strefie wypalił w Agropromie na wieży strażniczej, prawie rok temu.
Był wtedy jeszcze kotem, bardzo przestraszonym małym kociakiem, który szedł przez strefę razem z jakimś staszym stalkerem.
Imienia czy wyglądu nie pamiętał. Nieszczęśliwie wpadli na bandytów. Stalkera zastrzelili od razu.
Prawdopodobnie i Sawił zginąłby wtedy, gdyby nie to, że szajka znalazła się akurat na terytorium łowieckim parki pijawek.
W snach prześladowały go obrazy z tego dnia. Ryk bandytów, którym coś niewidzialnego wypruwa flaki, a bezwładne zwłoki wyrzuca w powietrze.
Uciekł wtedy. wyrzucił swój PM i uciekł. Cały czas towarzyszyło mu ciężkie dyszenie i wściekłe ryki.
Dopadł wieży za torami i wspinał się. Na samej górze znalazł granaty, bez namysłu rwał zawleczkę, za zawleczką i rzucał je na dół.
Gdy oba mutanty na dole przestały dawać oznaki życia siedział na górze i płakał.
Siedział tam przez kilkanaście godzin na przemian szlochając, paląc papierosy i wymiotując.
Następnego dnia rano jego kolejny napad usłyszało dwóch stalkerów - Globus i Igor.
Ściągnęli go stamtąd, uspokoili i zabrali do Baru. Na miejscu medyk miał sporo do roboty.
Przez kilkanaście godzin, które spędził na wieży podłapał dużą dawkę promieniowania.
Drgawki, które nowi towarzysze brali za znaki rozstroju nerwowego okazały się chorobą popromienną.
Te wspomnienia zawsze wracały, gdy tylko poczuł dym papierosów. Na szczęście Igor i Globus nie palili.
Sasza zadrżał.
-Spal go. - powiedział po chwili - Spal go i zabierajmy się stąd.



Stacja Janow. 11:23 6 Maja 2013


Jeszcze przed wejściem na stację, Sawił zauważył cztery ambony na dachu.
W każdej, oglądając okolicę stał snajper Wolności. Mimo, że w okolicy Jupitera wybito wszystkie groźniejsze mutanty, nadal pojawiały się nowe, przychodzące innych części zony.
-Ostatnie zabezpieczenia - powiedział Garri wskazując wieżyczki - pojawiły się, zaraz po wypadku z kontrolerem jakiś miesiąc temu.
Byłem wtedy z wami, sławit Boh. Pięciu stalkerów uzombifikowanych niemal na miejscu.
Przylazł zaraz po emisji, więc nawet zewnętrzne warty jeszcze nie wyszły.
Teraz podobno stacja jest nie do zdobycia. Przynajmniej do następnego takiego wypadku.
Wszyscy trzej czekali przez chwilę pod drzwiami, gdy otworzyły się, weszli do budynku.
Wewnątrz jak się okazało stacja zmieniła się jeszcze bardziej.
Od czasu, gdy Powinność i Wolność zawarły pokój pod naciskami członków obu frakcji,
wszyscy przykładnie przyłożyli się do zwiększenia bezpieczeństwa stacji.
Nowe płyty pancerne wycyganione od naukowców za drobne i większe przysługi lśniły, przyspawane do drzwi.
Do zabitych do tej pory dechami okien zamontowano solidne, metalowe i szczelne żaluzje.
-Wyglądają jakby wycieli je z kawałków BTR-70, a to to wypisz, wymaluj pocięte błotniki z T72 - zauważył Globus.
-Czego jak czego, ale złomu po armii ci u nas dostatek, niestety głównie złomu. - powiedział Sasza zezując na rdzewiejący w kącie PKT.
-No i jesteśmy, teraz wybaczcie muszę wracać do swoich zajęć... - przerwał ich rozważania Garri.
Ktoś przy stoliku w rogu parsknął - Pilot.
Wszyscy wiedzieli, że te całe "zajęcia" Garriego polegały na gadaniu z Pilotem, wypadach z zaopatrzeniem do Prypeci i piciu. Garri dużo pił.
Miał sobie za złe, że opowiedział stalkerom o Kowalskim i jego oddziale w Prypeci.
O tym jak wojsko odpierało ataki mutantów, kopali tyłki monolitowi i jak wydostali się z martwego miasta, wyrywając mu z paszczy jedne z największych tajemnic... i Striełoka.
Garri czuł się odpowiedzialny za to, że tylu stalkerów, których zaprowadził do Prypeci już nie wróciło.
Jednak nadal to robił, choć chętnych było coraz mniej... i nadal pił.
Sasza skinął głową Hawajczykowi.
-Aloha podróżnicy, cóż za fale przygnały was do mnie?
-Uderzeniowa Emisji. - mrukną Globus.
Sasza i Hawajczyk zaśmiewali się do łez, mimo, że dowcip był już delikatnie mówiąc niemłody.
-A gdzie...
-Nie pytaj, proszę cię - przerwał mu Sawił.
-Eh, Blin. Zawsze go lubiłem. Dziś pijecie na mój koszt.
-Wybacz, ale nie mamy ochoty na wódkę. - Globus otrzepał kombinezon z niewidzialnych pyłków.
-Racja, dawno was tu nie było. Od czasu, gdy Powinność zaczęła bardziej współpracować z naszymi chłopakami, udaje nam się załatwiać więcej rzeczy.
-Na przykład?
-Choćby to... - Hawajczyk wyciągnął butelkę Feodozji.
-Ale, ale, ale, ale... - zaczął jąkać się Globus
-Jakim cudem? - spytał półgłosem Sasza.
-Ha! Drodzy panowie, od czasu, gdy z laboratorium się rozbudowało, obie frakcje dają ludzi do pomocy przy bunkrze.
Naukowcy mają dług wdzięczność wobec całej stacji Janów, więc jakoś się dogadujemy.
-Czemu Garri nawet słowem nie wspomniał?
-Skrzynki dotarły wczoraj, pierwsza partia. Sami rozumiecie, nikomu nie mówiłem poza wtajemniczonymi, nie chciałem zapeszyć.
-Wiesz co? Chyba się jednak napijemy - uśmiechnął się Globus
-Z przyjemnością - dodał Sawił.
Delektowali się winem w milczeniu.
-A to co? - Globus wskazał na mały ekran plazmowy zawieszony w rogu pod sufitem.
-Nie pochwaliłem się? Oprócz bycia barmanem jestem jeszcze odźwiernym. Pensja ta sama, ale przynajmniej prestiż większy. - odpowiedział Hawajczyk śmiejąc się.
Mamy osiem kamer dookoła stacji, Azot zainstalował. Widać nudziło mu się, gdy Kardan zajmował się żelastwem na drzwiach.
Jeśli się przyjrzycie, zobaczycie, że na każdej płycie wygrawerował numer 62, ciekawe po co? Jakiś lokalny zabobon pewnie.
-Globus, zostań i dowiedz się co z Szarakiem, ja pójdę odwiedzić Kostroprawa.
-To będzie trudne - Hawajczy spoważniał - on był jednym z tych pięciu.
-Kto jeszcze?
-Nikt z naszych, bandyci wpadli na stację tuż przed emisją, błagając o schronienie. Było ich pięciu, jeden ciężko ranny, chyba nibypsy ich dopadły.
Zanieśli tego pogryzionego do Kostroprawa, przez całą emisję usiłował mu pomóc, bezskutecznie, a potem...
Hawajczych westchnął ciężko i zamyślił się patrząc na ekran. Po dłuższej chwili oprzytomniał.
-Kontroler niestety wlazł tamtym wejściem, od tego czasu jest zamurowane. Zresztą sam zobaczysz.
Sasza odwrócił się i poszedł w stronę znajomego pomieszczenia. Po prawej przed drzwiami do prowizorycznego gabinetu zobaczył murowaną ścianę, na której wisiał ozdobiony kirem portret Kostroprawa. Pod nim widać było domowej roboty znicze. Śmierdziały strasznie.
Kaszląc sucho wszedł do gabinetu. Na łóżku po prawej leżał stalker w szarym podkoszulku i bokserkach.
Starszy łysiejący człowiek w białym kitlu pochylał się nad nim sprawdzając stan bandaży.
Słysząc kaszel, podniósł jedną rękę dając znak, że potrzebuje jeszcze trochę czasu.
Po chwili jednak odwrócił się, wyraźnie zadowolony.
Teraz Sawił dostrzegł, że ma czarną bródkę przyciętą w szpic, kontrastującą z siwymi włosami na głowie.
-Czym mogę pomóc? - zapytał.
-Potrzebuję trochę kleju tkankowego, bandaż, i wszystkie trzy rodzaje blokerów.
-Hmm, apteczka wojskowa prawda? Daj mi ją, dostaniesz nową. Za dopłatą, oczywiście. Blokery ile sztuk?
-Po cztery.
-Dobrze, dobrze. Razem 1560 rubli. Ewentualnie, mogę wymienić całość za apteczkę naukową i anabiotyk czy jak Oziorski to tam nazwał.
-Zapłacę rublami.
Sasza zabrał medykamenty ze stołu, schował je do RD, pożegnał się z doktorem i wyszedł.
Spojrzał w progu jeszcze raz na zdjęcie Kostroprawa.
Gdy wrócił do głównego pomieszczenia Globus kończył zjadać coś co przypominało kotlet.
-Co to? - zapytał wskazując talerz.
-Mięso z dzika w ziołach, z cebulą i czosnkiem, musisz spróbować.
-Może później. Dowiedziałeś się czegoś konkretnego?
-Ta, podobno Szarak jest teraz w kordonie. A za dzień dwa znów pojawi się w okolicy Jupitera. Załatwia teraz jakieś dostawy dla posterunku od Sidorowicza.
-Sukinsyn, światowiec zasrany. Dwa miesiące nas tu nie było, a on sobie takie skrzydła wyhodował? - zdenerwował się Sawieliew.
-Niekoniecznie, Sidorowicz nic nie wie o rzekomych dostawach. Pamiętasz jak rok temu dał zlecenie na swojego "przedstawiciela handlowego"?
Hawajczyk jest pewny, że Szarak usiłuje odstawić ten sam numer. Grubas jeszcze nie wystawił za nim listu gończego.
-Stuknijmy go zanim rzuci się na niego pół zony, albo przynajmniej połammy mu nogi.
-Hawajczyk radzi się wstrzymać. Gadał przed chwilą z grubym na bezpiecznym kanale. - powiedział Globus z ustami pełnymi mięsa.
Sidorowicz jeszcze raz sprawdza swoje kontakty. A nóż, widelec ktoś z jego ludzi wynajął Szaraka, ale jest to mało prawdopodobne.
-A pfe, Hawajczyk przystąpił do "klubu" handlarzy? - skrzywił się z udawanym obrzydzeniem Sasza.
-Dawno temu, jak się dowiedziałem. Janow dobrze prosperuje, anomalie często "kwitną", a tutejszym nie chce się latać do Brodacza i jakoś tak wyszło.
-Dobrze, poczekamy na odpowiedź grubego. Do tego czasu możemy załatwić ostatnią przysługę dla Igora. Jesteśmy mu to winni.
-Hawajczyk dostał już plecak, jak tylko skończy, wyceni nasz towar.
Globus dojadł resztkę kotleta. Siedzieli w milczeniu.
Po chwili pojawił się Hawajczyk i zaprosił ich na zaplecze.
-Będę szczery, z tego co tu macie uzbiera się razem dwieście, może dwieście pięćdziesiąt, dlatego polecam byście odwiedzili Jantar.
Tam dostaniecie więcej - połówkę co najmniej, zwłaszcza za te nowe małe świetliki. Nie mogę puścić ich w obieg, bo mnie Sidorowicz i Barman zlinczują.
-Czemu? - zapytał zdziwiony Sasza.
-Mimo, wszystko nadal jestem od nich zależny, a oni lubią mieć wyłączność.
Amunicja, leki et cetera… one nie biorą się z powietrza! A Barman trzyma twardo łapę na praktycznie każdym kanale. Dorobił się. Podobno nawet przekupił ministra obrony narodowej. Mnie, aż tak dobrze nie idzie. - Hawajczyk spojrzał na magazyn za sobą.
Wania gwizdnął cicho przez zęby.
-Nie o to pytałem - Sawieliew machnął ręką. - Chciałem zapytać czemu tak dobrze płacą u naukowców?
-Sprzedali się - odpowiedzieli niemal jednocześnie Globus i Hawajczyk
-Co?
-No, wyniki ich badań, żywe egzemplarze mutantów, taśmy z nagraniami, artefakty, nowe leki. Oni to wszystko sprzedają na zachód. - wyjaśnił Globus.
-Legalnie - dodał Hawajczyk. - w ten sposób Prezydent postanowił podreperować budżet państwa.
-Z jakim efektem?
-W ciągu trzech miesięcy Ukraina spłaciła wszystkie długi. Projekty, które do tej pory czekały na dofinansowanie z prywatnych źródeł dostały zielone światło.
Rząd w ciągu miesiąca zwiększył dwukrotnie wydatki na system edukacji, kulturę i medycynę o innych rzeczach nie wspomnę.
Na nas stalkerów przymknięto oko. Wy wynosicie, wybaczcie porównanie, alufelgi i wycieraczki. Naukowcy sprzedają gotowe samochody z instrukcją obsługi, rozumiecie?
-Tak po prawdzie, to nie. - westchnął Sasza. - czemu wojsko nie robi z nami porządku?
-To proste. Wyszkolony żołnierz jest więcej wart niż bezimienny stalker. Dostęp do zony nadal jest cholernie ograniczony.
Chodzi o to by kanały, którymi wiedza wypływa z zony były w rękach rządu. I udało im się sukinkotom.
-Zatem odwiedzimy tę krainę snorków, zombie i inszego plugastwa. - uśmiechnął się krzywo Sawił.
-Dobra, to pierwsza sprawa, druga - Grub... to znaczy Pan Sidorowicz zgadza się byście odstrzelili Szaraka.
-Zgadza się?
-Powiedział cytuję "mogą go nawet pijawce w rzopsko wsadzić, gówno mnie to obchodzi. Jeśli nawalą znajdą się inni chętni".
Macie na to dwa dni.
-Cóż... pozostaje nam tylko spełnić życzenie pana Sidorowicza. - Globus spojrzał na Saszę.
Hawajczyk uśmiechną się szeroko.
-Osobiście radzę byście zaczekali, aż Szarak wróci, a dopiero potem wybrali się do Jantaru, ale zrobicie jak uważacie. Bywajcie w zdrowiu.
Obaj stalkerzy wyszli z zaplecza. Sasza zamówił "dziczyznę w ziołach", a Globus poszedł się zdrzemnąć.
Teraz wystarczyło tylko czekać...


Jupiter - Stacja Janow
9:12 7 Maja 2013


-Globus zostaw to gówno, idziemy. - Sasza potrząsnął przyjacielem.
-To nie żadne gówno, tylko bardzo dobra książka! - Globus odłożył "Hobbita" na podłogę.
Zresztą po co ten pośpiech?
-Pilot przed chwilą przyprowadził Szaraka do Jupitera, rozstali się przy parkingu.
-A widział, gdzie polazła ta skatina?
-Z grubsza w stronę magazynu kontenerów, chyba.
-Idziemy! - Globus sięgnął po plecak.
Inni stalkerzy opuścili stację godzinę wcześniej, więc nie musieli się obawiać, że ktoś zaproponuje wspólny wypad.
Zaraz po wyjściu Sasza sprawdził broń, magazynki w ładownicach, mocowanie tłumika i lunetę.
-Może jeszcze bagnet do niego podczepisz? - parsknął Globus.
-Nie, chyba sobie daruję. - odpowiedział uśmiechem Sawił.
Obcasy Globusa przyjemnie stukały o asfalt. Szli w milczeniu, słuchając odgłosów zony.
-Jak myślisz, po co polazł w stronę magazynów? - milczenie przerwał jako pierwszy Sasza.
-Nie wiem, ale boję się, że ma tam jakiś interes i to grubszy. Mało kto zapuszcza się do Sułtana.
-Eh, myślałem, że po tym jak wygnali go ze Skadowska... - zatrzymał się nagle i spojrzał na Wańkę.
Globus skinął głową i wycelował AKM w stronę Zagajnika.
Dźwięki, które zaniepokoiły Saszę pochodziły z niegdyś ludzkiego gardła.
-Snorki - Sasza powoli odsunął się od krzaków - tak na ucho dwa.
-Czekamy czy?
-Idziemy, może nas nie wywęszą...
-Możemy wpaść na nie wracając. - mruknął Globus patrząc na małą polankę przy anomalii.
Oba usłyszane snorki właśnie przymierzały się do uczty. Daniem głównym był lekko gnijący mięsacz.
-Niekoniecznie. - Sasza przestawił małe pokrętło przy języku spustowym i wystrzelił.
Granat pomknął w stronę mutantów. Jeden snork został rozniesiony na strzępy, drugi stracił rękę i część nogi. Mimo ciężkich ran, nadal się ruszał.
-Dobij go, niech się nie męczy. - powiedział Wania mrużąc oczy.
Sasza przywrócił poprzednie ustawienie na selektorze i strzelił. Raz a dobrze.
-Szkoda, że one nie są takie wielkoduszne, słyszałem, że zjadają stalkerów żywcem.
Globus nie odpowiedział, patrzył w stronę posterunku. Po chwili obaj ruszyli w dalszą drogę.
Po pięciu minutach marszu zatrzymali się przy moście.
-Z której strony podejdziemy do magazynu?
-Możemy z lewej, koło bazy i bunkra, możemy też z prawej od lądowiska. -
-A środkiem? Pewnie obie drogi mają pod obserwacją.
-Zaraz zobaczymy... - Wania zlustrował okolicę lornetką, szczególną uwagę poświęcając wszystkim krzakom w okolicy torów.
Środkiem się da, ale tylko kawałek. Nibypies i dwa ślepe na pierwszej, drzewo bez liści.
-Jakieś sto, sto dziesięć metrów, dam radę. - Sasza położył się na betonie.
-Mhm...
Sawił długo składał się do strzału, wziął wdech, wypuścił trochę powietrza i powoli nacisnął spust. Brudny, szczerzący zęby nibypies wyzionął ducha.
Oba ślepe psy wąchały powietrze, były zaniepokojone, ale nie uciekły.
-Strzał za dziesięć punktów. Uda Ci się powtórzyć?
Sawieliew nie odpowiedział - nacisnął spust.
Kolejna kula trafiła drugiego mutanta tuż pod łbem. Ostatni, ochlapany krwią, zaczął biec w stronę stalkerów.
-Wyczuł nas czy ucieka?
-Nie ważne. - Mruknął Sasza.
Ostatni czworonóg, trafiony w biegu, fiknął kozła i zarył pyskiem w piach.
-Dobra, idziemy. - powiedział Sawił wstając i otrzepując się z brudu.
Zeszli na torowisko, mijając z prawej "Nawiedzony Pociąg". W ciszy rozglądali się w poszukiwaniu zagrożeń.
Wania dał znak, droga była czysta. Ruszyli ostrożnie, z palcami na spustach,
przechodząc obojętnie obok trucheł mutantów. Zatrzymali się w krzakach, pięćdziesiąt metrów od tunelu.
Obaj stalkerzy mieli stąd dobry widok na wejście do bazy Sułtana. Czekali.
Sasza w skupieniu ssał rzemyk od kombinezonu, czuwając by nikt nie zaszedł ich od tyłu, Globus w tym czasie szukał przez lornetkę Szaraka.
Obserwacja trwała prawie dwie godziny. Już mieli się zwinąć na stację, gdy z bramy magazynu wyszedł Szarak.
Uginał się pod ciężarem dwóch plecaków i czegoś co przypominało torbę podróżną, za nim ruszyło dwóch typków w stalkerskich kombinezonach.
-Niepodoba mi się to, oj nie podoba. - Wania szepnął podając lornetkę Sawiłowi.
-Stalkerzy u Sułtana? - zdziwił się - Coś tu śmierdzi i to bardzo.
-To raczej bandyci w kombinezonach ściągniętych z zabitych.
-Po co mu taka eskorta?
Wania nie odpowiedział, zamyślił się.
Tuż za Szarakiem z bazy wyszło dwudziestu ludzi, wszyscy mieli kamizelki kuloodporne założone na płaszcze.
Grupa bandytów ruszyła z ociąganiem za Szarakiem i jego eskortą, cały czas trzymając spory dystans. Szli poboczem jeden za drugim.
-Chyba zamierzają kogoś zaatakować. - Sasza zaczął powoli wycofywać się z krzaków.
-Ta, trzeba ostrzec posterunek i to migiem. To jedyny cel w okolicy na którym mogłoby im zależeć.
Obaj ostrożnie wycofali się z kryjówki i udali się w stronę posterunku klucząc po drodze między krzakami.
Dopiero, gdy mieli pewność, że nie zostaną dostrzeżeni zaczęli biec.
Chwilę później dotarli na miejsce, sapiąc jak parowozy.
-No popatrz, popatrz kogo zona przyniosła? - Dowódca posterunku przygasił papierosa i rzucił go na ziemię.


Jupiter - Posterunek
11:23 7 Maja 2013


-Bandyci tu idą - wysapał Sawił - dwudziestu, karabiny szturmowe, kamizelki kuloodporne.
-Co ty bredzisz młody? - Atlas ujął się pod boki czekając na dalsze wyjaśnienia.
-Atlas, Sasza mówi prawdę. Robiliście ostatnio interesy z Szarakiem?
-Tak, miał załatwić dostawę nowego sprzętu, Sidorowicz obiecał nam miny przeciwpiechotne i amunicję.
-Sidorowicz nic nie wie na ten temat.
-Co ku*wa?
-Nie ma czasu na wyjaśnienia! - Sasza przerwał ciągnącą się już zbyt długo rozmowę.
Wali do was łącznie dwudziestu uzbrojonych ludzi, Szarak i jego obstawa, a wy tu pie*dolicie o szczegółach.
-Lepiej poderwij wszystkich, niech czekają dobrze ukryci. - Globus wskazał na budynek z garażem.
Przyjmijcie Szaraka i przenieście go do budynku, obstawę zdejmijcie od razu i czekajcie na atak.
-To jest cały ten genialny plan? - Atlas zrobił minę przygłupa.
-Najlepszy jakim teraz dysponujemy.
-Szarak idzie, obwieszony jak choinka! - któryś ze stalkerów krzyknął radośnie.
-Dobra, zastosuję się do waszych rad, bo jeśli komuś mogę ufać to tylko tobie Wania.
-I nawzajem Nikołaj.
Atlas wydał polecenia. Stalkerzy nie rozumieli nowych rozkazów, jednak po ponagleniach wzmocnionych "kurwąwasząmacią" sprawnie zajęli stanowiska.
-Globus, maska. - Atlas wskazał na puszkę przy plecaku - Sawił, zasłoń twarz.
Stali we trzech na dziedzińcu, koło pociętego wraku BTR-70.
Nie musieli długo czekać, Szarak wraz z obstawą pojawił się już po minucie.
"Stalkerzy" towarzyszący handlarzowi rozglądali się po posterunku.
-Atlas mój drogi, Pan Sidorowicz przysyła próbki towaru licząc na współpracę. - Szarak położył plecaki i torbę na ziemi.
-Czołem Szarak, powiedz mi co ja bym zrobił bez ciebie? Zapraszamy do kwatery, mamy mały poczęstunek.
Nie wypada przecież o suchym pysku o interesach gadać.
-Wybacz, ale śpieszy nam się. Jeśli pozwolisz to przystąpię do okazania towaru.
-Słusznie, słusznie. Choć muszę przyznać, że szkoda by chłopaki wyżłopali sami całą śliwowicę, a fajna dwudziestotrzyletnia nam się trafiła, prosto z taraku.
Szarak kaszlnął patrząc na torby.
-Szefie, załatwić inne sprawy zdążymy, co nam szkodzi żeby się napić? - mruknął ochroniarz.
-Ta, szefie. Możemy poczekać, z następną „tranzakcyją”... - dodał drugi patrząc tęskno na budynek.
-Dobrze, za gospodarzem! - powiedział Szarak niemal wesoło. Tylko drżenie dłoni zdradzało, że się czymś denerwuje.
Gdy przechodzili przez korytarz głównego budynku Atlas mrugnął do Wani.
Po otwarciu drzwi i przejściu obok ścianki działowej, okazało się, że do Szarego i obstawy celuje pięciu stalkerów.
Wania zręcznie rozbroił pierwszego ochroniarza, Sawił zabrał broń drugiego.
Po chwili obaj związani jak balerony tkwili pod ścianą.
-Szarak, próbowałeś zrobić mnie w ch*ja o jeden raz za dużo. - powiedział Atlas wyciągając colta.
-No co ty, Atlas. Ja? Ciebie? - Szarak nerwowo oblizał wargi.
-Co to za heca z tymi bandytami?
-Ja, nie wiem... o czym mówisz, przysięgam na...
Atlas nie miał w zwyczaju się patyczkować - przestrzelił mu oba kolana.
-Dwóch - pilnować sku*wieli, jak się ruszą - zabić. Jeśli bandyci tu wejdą, patrz punkt pierwszy. - błysnął dowcipem.
Nikołaj, Sasza, Wania i trzech pozostałych stalkerów wyszli z budynku.
Bandyci musieli być blisko. Słysząc strzały, rozpoczęli atak.
Pierwsze ofiary - towarzyszący im Borys i Arij, padli z podziurawionym kombinezonami.
Członkowie posterunku ukryci na pierwszym piętrze, w "gniazdach" i na dachu głównego budynku odpowiedzieli ogniem.
-Alarm! Zastawa w boj! - ryknął Atlas na całe gardło.
Chwycił za ramię Saszę i pociągnął w stronę wraku. Za nimi doszedł Globus ciągnąc rannego stalkera.
Niedaleko BTR, za którym się schowali, eksplodowały dwa granaty Vog, kolejne trzy trafiły w stanowisko ogniowe na pierwszym piętrze.
RPK-74 umilkł. W dziurze, która powstała po trafieniu granatami, pojawił się Wawiła.
Nie miał lewej ręki, brakowało mu też połowy żuchwy. Wypadł z wyrwy i uderzył w ziemię z obrzydliwym plaśnięciem.
-Bladź - sapnął Globus, patrząc na ciało.
Kolejne Vogi poleciały w stronę budynku z garażem, niszcząc drugie gniazdo RPK.
-Nie siedź tak, dowal sku*wysynom! - krzyknął Sawił zdejmując bandytę z RG-6.
Atlas i stalker również strzelali, sypiąc łuskami na wszystkie strony. Strzelał już cały posterunek.
Bandyci przyduszeni do ziemi ogniem z placówki zaczęli korzystać z prowizorycznych osłon - krzaków, drzew, rowów.
-Musimy znaleźć lepsze miejsce, walą już do nas z każdej strony - zauważył Globus trzeźwo.
-Chodźcie za mną. - powiedział spokojnie Atlas, zmieniając magazynek w TKB-059.
-Idźcie, będę was osłaniał. - zaofiarował się ranny stalker, którego imienia Sasza nie znał.
Wszyscy trzej wbiegli do budynku, przed wejściem do pomieszczenia w którym zostawi Szaraka, Atlas zapukał trzy razy i nacisnął klamkę.
Jeńcy leżeli tak, jak ich zostawili, Szarak zawodził cicho w kącie.
-Spokojnie chłopcy, my tylko na dach. - rzucił Nikolaj idąc w stronę wewnętrznych drzwi.
Otworzył je i pobiegł znajdującym się za nimi korytarzem. Sasza i Wania biegli tuż za nim.
Dogonili go przy metalowej drabinie wmurowanej w ścianę i zaczął się wspinać.
-Chodźcie, tędy możemy się dostać na dach nie wchodząc na pierwsze piętro. - machnął ręką zachęcająco.
Gdy dotarł pod sufit zapukał trzy razy, otworzył metalową klapę i wyszedł na dach.
Po chwili znaleźli się tam również Sawił i Globus. Na dachu za workami z piaskiem siedział ranny stalker z SVD na kolanach.
Kolejnych dwóch wychylając raz po raz zza osłony, strzelało z SVU.
Jeden z nich odwrócił się do dowódcy.
-Zaczynają spieprzać. Atlas, co zalecasz?
-Nie odpuszczajcie.
-Dobra - ucieszył się strzelec.
Wania wyjrzał na krótko zza worków.
-Masz granaty Atlas? - spytał.
Atlas wyciągnął zza pasa F-1, i podał Globusowi.
Globus wyrwał zawleczkę wstał i wrzucił efkę do rowu po drugiej stronie ulicy. Eksplozji towarzyszyła fontanna krwi.
-Ładnie - ocenił Nikolaj.
-To po matce - odpowiedział skromnie Wania uśmiechając się.
Bitwa się skończyła, stalkerzy dobili rannych. Przyszedł czas na podsumowanie strat i przesłuchanie więźnia.

Jupiter - Posterunek
12:09 7 Maja 2013


Wymiana ognia trwała raptem pół godziny. Atlas, Globus i Sawił w milczeniu patrzyli na układane ciała.
-Straciłem właśnie jedenastu ludzi. W trzydzieści minut prawie połowę stanu posterunku szlag trafił.
Nie chcę wiedzieć dlaczego. To jasne, Szarak nas sprzedał. Chciałbym wiedzieć na ile wycenił życie - moje i załogi.
Nikolaj zamilkł, wyciągnął papierosa i zapalił.
Spojrzał pytająco na Saszę. Ten pokiwał przecząco głową.
-Wielu z tych chłopaków znałem ponad pół roku. Kilku pół życia. I przez jednego kurwiego syna...
Zaciągnął się potężnie, patrząc gdzieś daleko.
-Wawił, Borys, Arij, Ignat, Josif, Kasjan, Mawrikij, Matwiej, Timofiej, Gienadij, Sawielij.
Wszyscy umarli za kawałek pie*dolonej, radioaktywnej ziemi.
Atlas potarł czoło i odwrócił się w stronę budynku.
-Chodźcie. - powiedział ruszając.
Gdy weszli do pomieszczenia szarak siedział przywiązany do krzesła. Zakneblowanych ochroniarzy umieszczono pod ścianą.
Jeńców pilnowało trzech stalkerów. Atlas rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Tych dwóch zabierzcie i zróbcie z nimi co uznacie za stosowne. - powiedział spokojnie.
Zakneblowanych i związanych bandytów natychmiast wywleczono na zewnątrz.
W pomieszczeniu zostali jedynie Szarak, Atlas, Globus, Sawił i stalker opierający się o stół.
Na stole leżało kilka pozornie niewinnych przedmiotów.
-Wszystko gotowe Atlas, od czego zaczniesz? - spytał mężczyzna w hełmie taktycznym.
Sasza po głosie rozpoznał strzelca z dachu.
-Sól. Szarak, doceń to co dla ciebie robię. Wiesz jakie mamy problemy z zaopatrzeniem.
A tu proszę, kilogram soli. Tylko dla ciebie.
Szarak zaczął wyć, mimo knebla całkiem głośno.

Jupiter - Posterunek
12:21 7 Maja 2013


Sasza i Globus czekali na zewnątrz. Już po kilku minutach postanowili opuścić pomieszczenie.
Gdy wychodzili Atlas zastanawiał się na głos, w którym miejscu powinien podłączyć zakneblowanego do akumulatora.
Na zewnątrz pozostali stalkerzy odbudowywali umocnienia i opatrywali lżej rannych.
Warty czuwały na nowych prowizorycznych stanowiskach. Sawił i Wania nie czekali bezczynnie, pomagali.
A gdy ich pomoc przestała być niezbędna, usiedli na schodach.
Już po kilku minutach do obu stalkerów przysiadł się członek posterunku, którego wcześniej Globus wyciągnął spod ostrzału.
Mimo, że nogę miał grubo zabandażowaną, tanina w niektórych miejscach zabarwiała się powoli na czerwono.
-Sawił i Globus prawda? Mówiłeś, że ilu łącznie ich było Sawił? - spytał.
-Dwudziestu nie licząc Szaraka i jego obstawy, czemu pytasz?
-Dwudziestu - powtórzył stalker - Na szczęście, tyle ciał naliczyliśmy - machnął ręką w stronę rowu.
-Czyli nikt od nich nie wyszedł żywy? - upewnił się Globus
-Tak. A właśnie! Nie było czasu się przedstawić. - zaśmiał się - Jestem Dimitrij, ale możecie mi mówić Kuchenka.
Zapadła cisza. Pierwszy nie wytrzymał Globus.
-Czemu "Kuchenka"?
-To krótka historia. Wybaczcie, że nie opowiem całej.
Puenta jest taka, że mam na tyłku numer seryjny kuchenki polowej.
Globus uśmiechnął się szeroko. Sawił krztusił się, powstrzymując od śmiechu.
-Głupio się śmiać, gdy tylu dobrych ludzi zginęło - powiedział po chwili.
-Taka jest zona, bracie. Nie ma co się użalać. - powiedział Kuchenka.
Przyszliśmy tu by kraść, zarabiać, polować i choć wielu się do tego otwarcie nie przyzna, zabijać.
Przyszliśmy więc zatem, by to nas okradano, na nas zarabiano, na nas polowano i byśmy umierali. Tego nie zmienisz.
-Nie sądzę, że zbieranie artefaktów można nazwać kradzieżą. - wtrącił Globus.
-A co, jesteś u siebie w ogródku i poziomki zbierasz? - odgryzł się Dimitrij.
-Potworne uproszczenie. Zauważ, że... - Wania nadal usiłował zbić rozmówcę z tropu.
-Znowu uskuteczniasz swoje teorie Kuchenka? - Atlas wyrósł za ich plecami.
-O? Skończyłeś? - Sasza przyglądał się brunatnym zaciekom na kombinezonie Nikolaja.
-Tak i trzeba przyznać, że nieźle sobie to wykoncypował. - powiedział Nikolaj siadając między Wanią, a Kuchenką.
W torbach w których były miny, był również mały ładunek wybuchowy. Po wyjściu z obozu miał go odpalić, dając tym samym sygnał ataku.
-Skurwiel - Globus nie wytrzymał.
-W dodatku, gdy był tu za pierwszym razem dokładnie zapamiętał rozkład obozu.
Atak został precyzyjnie zaplanowany, połamali sobie zęby w jednym miejscu. - Atlas wskazał na dach.
-Snajperzy? - zapytał Wania.
-Też. Byliśmy przygotowani na ich atak. Nie wybuchła bomba. Nie było paniki. - wyliczał Nikołaj.
-Powiedział coś jeszcze?
-To miała być jego ostatnia "robota". Sułtan obiecał mu dwieście tysięcy rubli po zajęciu posterunku i dziesięć procent ze wszystkich fantów.
Wątpię by mu zapłacił, ale Szarak święcie wierzył w swoją nagrodę.
W między czasie podejmował się drobnych robótek, ciężko je nazwać... najlepiej pasowałby "sabotaż".
Trujące konserwy, niewybuchające granaty, nie strzelająca amunicja na której zacina się broń.
Nie wpadł tylko dlatego, że części stalkerów sprzedawał naprawdę dobry towar, a tych którym wciskał buble, kasowali ludzie Sułtana.
-Nie wszystkich. My o jakości jego granatów i konserw przekonaliśmy się dopiero w Prypeci. - zaprzeczył Sawił.
Atlas milczał. Po chwili odpowiedział na niezadane pytanie.
-Jeszcze dycha i raczej nie nadaje się do oglądania.
-I co teraz? - Sasza podrapał się po głowie.
-Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie pozwolę, żeby ta kanalia dalej chodziła po zonie.
-Widzicie stalkerzy? Najgorszy w zonie jest człowiek, bo mutant zawsze jest mutantem, a anomalia anomalią.
Tylko z człowieka nie wiadomo kiedy i co wylezie. - Dimitrij zadumał się nad własnymi słowami.
-Wystarczy tych pseudofilozoficznych pierdów Kuchenka - zdenerwował się Atlas.
Wstał i ruszył z powrotem do środka. Minęło kilka chwil zanim wrócił.
Nie wyszedł sam. Za nim ciągnąc Szaraka szło jeszcze dwóch stalkerów. Jeden z nich miał przerzuconą przez ramię grubą linę.
Niemal natychmiast znalazło się miejsce na stryczek i skrzynka, na której postawiono Szaraka.
Sasza przyjrzał mu się. Gdy wywlekano handlarza dostrzegł, że Szarak ma na sobie jedynie spodnie.
Z świeżych ran ciekła krew, kopcie nie pozostawiały wątpliwości, gdzie podpięty był akumulator.
Czarna przepaska, którą zasłonięto oczy nieszczęśnikowi była mokra, od łez i krwi.
Głównie krwi, której strumyczki wypływały spod opaski, obmywając z obu stron nos i okolice uszu.
Sasza nie wytrzymał. Nie chciał domyślać się co jeszcze mogło się wydarzyć po ich wyjściu. Odwrócił się.
-To nie jest kara, tylko sadyzm. - powiedział.
-Może... - zaczął Wania, ale zamiast dokończyć - westchnął ciężko.
-...z nimi inaczej się nie da. - podpowiedział Dimitrij patrząc w stronę rowu.
Prowizoryczna szubienica została sprawnie przygotowana. Szarak już ze sznurem na szyi zaczął szlochać.
Nastała upiorna cisza, nikt się nie odzywał, nikt się nie ruszał.
Nawet wiatr zamarł. Wszystko co można było usłyszeć to cichy szloch.
A potem ktoś kopnął skrzynkę i usłyszeli dźwięk, jaki wydaje gwałtownie napięty sznur.



Jupiter - Posterunek
13:44 7 Maja 2013



W końcu, po kilkunastu minutach rozpaczliwej walki o życie Szarak skonał.
Atlas na wszelki wypadek sprawdził puls.
-Jednego gawniuka mniej. - powiedział, zapalając kolejnego papierosa.
Po kilku głębszych wdechach odwrócił się, podszedł do Globusa i go uściskał.
-Cieszę się, że przeżyłeś wypad do Prypeci. Matka by mi jaja urwała, gdyby coś ci się stało.
-I vice versa. - odpowiedział Globus wyzwalając się z uścisku.
-No, braciszku, powiedz mi jak wpakowałeś się w to gówno?
-Jak zwykle, przez przypadek. - Wania podrapał się po głowie.
-Sawił, choć no tu. I nie patrz na mnie jakbym ci kutasem rodzinę zaje*ał. - Nikołaj uśmiechną się szeroko.
-Nie można go było od razu zabić? Musiałeś urządzać egzekucję? - Sawił spytał siląc się na spokój.
-Może i można, ale z tego co pamiętam, zdrajców się wiesza.
Sawił otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko zrezygnował.
Zawsze zastanawiało go jakim cudem obaj bracia potrafili tak szybko zmieniać nastawienie.
Chwilę temu Atlas zadawał ból i powiesił innego człowieka, bez śladu jakichkolwiek uczuć.
Teraz jak za wciśnięciem magicznego przycisku zmienił się z powrotem w kochającego brata.
-Co za *%&@# świat... - pomyślał.
-No dobra dzieciaki, byliście w Prypeci, jak tam było? - Atlas zaczął wypytywać.
-Хорошо там, где нас нет...* - zaśpiewał czysto Globus. (Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma*).
-A tam, gdzie jesteśmy wszystko idzie się je*ać. - dośpiewał gubiąc melodię Sasza.
Atlas wyekspediował kolejny niedopałek na ziemię zerkając raz na brata, raz na Sawiła.
-Szkoda Igora.
Obaj stalerzy poczuli się, jakby nagle dostali w twarz.
-Jak, skąd? – Sasza spytał otwierając szeroko oczy.
-Macie to wymalowane na mordach. Zbyt wiele razy widziałem stalkerów, którym zmarł przyjaciel, by tego nie zauważyć.
Zapadło ciężkie milczenie.
-Co teraz?
Ostatnio edytowany przez Hssiss 26 Sie 2012, 12:44, edytowano w sumie 2 razy

Za ten post Hssiss otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Adamus966, Piterxd, blazejro, Canthir, Ścierwnik Barbridge, scigacz1975, Rusznikarz, jaro16, Radioaktywny.
Hssiss
Tropiciel

Posty: 229
Dołączenie: 07 Mar 2009, 02:43
Ostatnio był: 08 Gru 2017, 21:38
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 32

Reklamy Google

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Hssiss w 24 Maj 2011, 22:47

Muszę przyznać, że jest to co najmniej dziwne.
Każde opowiadanie dostaje multum komentarzy, tylko moje jakoś wszyscy omijają.
Czytelnikom, którzy dali znać kozakami, że licznik wejść się nie zepsuł, dziękuję za uznanie.


Jupiter - Stacja Janow
9:12 7 Maja 2013



-Globus zostaw to gówno, idziemy. - Sasza potrząsnął przyjacielem.
-To nie żadne gówno, tylko bardzo dobra książka! - Globus odłożył "Hobbita" na podłogę.
Zresztą po co ten pośpiech?
-Pilot przed chwilą przyprowadził Szaraka do Jupitera, rozstali się przy parkingu.
-A widział, gdzie polazła ta skatina?
-Z grubsza w stronę magazynu kontenerów, chyba.
-Idziemy!
- Globus sięgnął po plecak.
Inni stalkerzy opuścili stację godzinę wcześniej, więc nie musieli się obawiać, że ktoś zaproponuje wspólny wypad.
Zaraz po wyjściu Sasza sprawdził broń, magazynki w ładownicach, mocowanie tłumika i lunetę.
-Może jeszcze bagnet do niego podczepisz? - parsknął Globus.
-Nie, chyba sobie daruję. - odpowiedział uśmiechem Sawił.
Obcasy Globusa przyjemnie stukały o asfalt. Szli w milczeniu, słuchając odgłosów zony.
-Jak myślisz, po co polazł w stronę magazynów? - milczenie przerwał jako pierwszy Sasza.
-Nie wiem, ale boję się, że ma tam jakiś interes i to grubszy. Mało kto zapuszcza się do Sułtana.
-Eh, myślałem, że po tym jak wygnali go ze Skadowska... - zatrzymał się nagle i spojrzał na Wańkę.
Globus skinął głową i wycelował AKM w stronę Zagajnika.
Dźwięki, które zaniepokoiły Saszę pochodziły z niegdyś ludzkiego gardła.
-Snorki - Sasza powoli odsunął się od krzaków - tak na ucho dwa.
-Czekamy czy?
-Idziemy, może nas nie wywęszą...
-Możemy wpaść na nie wracając. - mruknął Globus patrząc na małą polankę przy anomalii.
Oba usłyszane snorki właśnie przymierzały się do uczty. Daniem głównym był lekko gnijący mięsacz.
-Niekoniecznie. - Sasza przestawił małe pokrętło przy języku spustowym i wystrzelił.
Granat pomknął w stronę mutantów. Jeden snork został rozniesiony na strzępy, drugi stracił rękę i część nogi. Mimo to, nadal się ruszał.
-Dobij go, niech się nie męczy. - powiedział Wania mrużąc oczy.
Sasza przywrócił poprzednie ustawienie na selektorze. Strzelił, raz a dobrze.
-Szkoda, że one nie są takie wielkoduszne, słyszałem, że zjadają stalkerów żywcem.
Globus nie odpowiedział, patrzył w stronę posterunku. Po chwili obaj ruszyli w dalszą drogę.
Po pięciu minutach marszu zatrzymali się przy moście.
-Z której strony podejdziemy do magazynu?
-Możemy z lewej, koło bazy i bunkra, możemy też z prawej od lądowiska.
-A środkiem? Pewnie obie drogi mają pod obserwacją.

-Zaraz zobaczymy... - Wania zlustrował okolicę lornetką, szczególną uwagę poświęcając wszystkim krzakom w okolicy torów.
Środkiem się da, ale tylko kawałek. Nibypies i dwa ślepe na pierwszej, drzewo bez liści.
-Jakieś sto, sto dziesięć metrów, dam radę. - Sasza położył się na betonie.
-Mhm...
Sawił długo składał się do strzału, wziął wdech, wypuścił trochę powietrza i powoli nacisnął spust. Brudny, szczerzący zęby nibypies wyzionął ducha.
Oba ślepe psy wąchały powietrze, były zaniepokojone, ale nie uciekły.
-Strzał za dziesięć punktów. Uda Ci się powtórzyć?
Sawieliew nie odpowiedział - nacisnął spust.
Kolejna kula trafiła drugiego mutanta tuż pod łbem. Ostatni, ochlapany krwią, zaczął biec w stronę stalkerów.
-Wyczuł nas czy ucieka?
-Nie ważne.
- Mruknął Sasza.
Biegnący pies, trafiony między oczy, padł martwy.
-Dobra, idziemy. - powiedział Sawił wstając i otrzepując się z brudu.
Zeszli na torowisko, mijając z prawej "Nawiedzony Pociąg", w ciszy rozglądali się w poszukiwaniu zagrożeń.
Wania dał znak, droga była czysta. Ruszyli ostrożnie, z palcami na spustach,
przechodząc obojętnie obok trucheł mutantów. Zatrzymali się w krzakach, pięćdziesiąt metrów od tunelu.
Obaj stalkerzy mieli stąd dobry widok na wejście do bazy Sułtana. Czekali.
Sasza w skupieniu ssał rzemyk od kombinezonu, czuwając by nikt nie zaszedł ich od tyłu, Globus w tym czasie szukał przez lornetkę Szaraka.
Obserwacja trwała prawie dwie godziny. Już mieli się zwinąć na stację, gdy z bramy magazynu wyszedł Szarak.
Uginał się pod ciężarem dwóch plecaków i czegoś co przypominało torbę podróżną, za nim ruszyło dwóch typków w stalkerskich kombinezonach.
-Nie podoba mi się to, oj nie podoba. - Wania szepnął podając lornetkę Sawiłowi.
-Stalkerzy u Sułtana? - zdziwił się - Coś tu śmierdzi i to bardzo.
-To raczej bandyci w kombinezonach ściągniętych z zabitych.
-Po co mu taka eskorta?

Wania nie odpowiedział, zamyślił się.
Tuż za Szarakiem z bazy wyszło dwudziestu ludzi. Wszyscy mieli kamizelki kuloodporne założone na płaszcze.
Grupa bandytów ruszyła z ociąganiem za Szarakiem i jego eskortą, cały czas trzymając spory dystans. Szli poboczem jeden za drugim.
-Chyba zamierzają kogoś zaatakować. - Sasza zaczął powoli wycofywać się z krzaków.
-Ta, trzeba ostrzec posterunek i to migiem. To jedyny cel w okolicy na którym mogłoby im zależeć.
Obaj ostrożnie wycofali się z kryjówki i udali się w stronę posterunku klucząc po drodze między krzakami.
Dopiero, gdy mieli pewność, że nie zostaną dostrzeżeni zaczęli biec.
Chwilę później dotarli na miejsce, sapiąc jak parowozy.
-No popatrz, popatrz kogo zona przyniosła? - Dowódca posterunku przygasił papierosa i rzucił go na ziemię.



Jupiter - Posterunek
11:20 7 Maja 2013


-Bandyci tu idą - wysapał Sawił - dwudziestu, karabiny szturmowe, kamizelki kuloodporne.
-Co ty bredzisz młody?
- Atlas ujął się pod boki czekając na dalsze wyjaśnienia.
-Atlas, Sasza mówi prawdę. Robiliście ostatnio interesy z Szarakiem?
-Tak, miał załatwić dostawę nowego sprzętu, Sidorowicz obiecał nam miny przeciwpiechotne i amunicję.
-Sidorowicz nic nie wie na ten temat.
-Co ku*wa?
-Nie ma czasu na wyjaśnienia!
- Sasza przerwał ciągnącą się już zbyt długo rozmowę.
Wali do was łącznie dwudziestu uzbrojonych ludzi, Szarak i jego obstawa, a wy tu pie*dolicie o szczegółach.
-Lepiej poderwij wszystkich, niech czekają dobrze ukryci. - Globus wskazał na budynek z garażem.
Przyjmijcie Szaraka i przenieście go do budynku, obstawę zdejmijcie od razu i czekajcie na atak.
-To jest cały ten genialny plan? - Atlas zrobił minę przygłupa.
-Najlepszy jakim teraz dysponujemy.
-Szarak idzie, obwieszony jak choinka! - któryś ze stalkerów krzyknął radośnie.
-Dobra, zastosuję się do waszych rad, bo jeśli komuś mogę ufać to tylko tobie Wania.
-I nawzajem Nikołaj.

Atlas wydał polecenia. Stalkerzy nie rozumieli nowych rozkazów, jednak po ponagleniach wzmocnionych "kurwąwasząmacią" sprawnie zajeli stanowiska.
-Globus, maska. - Atlas wskazał na puszkę przy plecaku - Sawił, zasłoń twarz.
Stali we trzech na dziedzińcu, koło pociętego wraku BTR-70.
Nie musieli długo czekać, Szarak wraz z obstawą pojawił się już po minucie.
"Stalkerzy" towarzyszący handlarzowi rozglądali się po posterunku.
-Atlas mój drogi, Pan Sidorowicz przysyła próbki towaru licząc na współpracę. - Szarak położył plecaki i torbę na ziemi.
-Czołem Szarak, powiedz mi co ja bym zrobił bez ciebie? Zapraszamy do kwatery, mamy mały poczęstunek.
Nie wypada przecież o suchym pysku o interesach gadać.
-Wybacz, ale śpieszy nam się. Jeśli pozwolisz to przystąpię do okazania towaru.
-Słusznie, słusznie. Choć muszę przyznać, że szkoda by chłopaki wyżłopali sami całą śliwowicę, a fajna dziesięcioletnia nam się trafiła.

Szarak kaszlnął patrząc na torby.
-Szefie, załatwić inne sprawy zdążymy, co nam szkodzi żeby się napić? - mruknął ochroniarz.
-Ta, szefie. Możemy poczekać, z następną transakcją... - dodał drugi patrząc tęskno na budynek.
-Dobrze, za gospodarzem! - powiedział Szarak niemal wesoło. Tylko drżenie dłoni zdradzało, że się czymś denerwuje.
Gdy przechodzili przez korytarz głównego budynku Atlas mrugnął do Wani.
Po otwarciu drzwi i przejściu obok ścianki działowej, okazało się, że do Szarego i obstawy celuje pięciu stalkerów.
Wania zręcznie rozbroił pierwszego ochroniarza, Sawił zabrał broń drugiego.
Po chwili obaj związani jak balerony tkwili pod ścianą.
-Szarak, próbowałeś zrobić mnie w ch*ja o jeden raz za dużo. - powiedział Atlas wyciągając colt-a.
-No co ty, Atlas. Ja? Ciebie? - Szarak nerwowo oblizał wargi.
-Co to za heca z tymi bandytami?
-Ja, nie wiem... o czym mówisz, przysięgam na...
Atlas nie miał w zwyczaju się patyczkować: przestrzelił mu oba kolana.
-Dwóch - pilnować sku*wieli, jak się ruszą - zabić. Jeśli bandyci tu wejdą, patrz punkt pierwszy. - błysnął dowcipem.
Nikołaj, Sasza, Wania i trzech pozostałych stalkerów wyszli z budynku.
Bandyci musieli być blisko. Słysząc strzały, rozpoczęli atak.
Pierwsze ofiary - towarzyszący im Borys i Arij, padli z podziurawionym kombinezonami.
Członkowie posterunku ukryci na pierwszym piętrze, w "gniazdach" i na dachu głównego budynku odpowiedzieli ogniem.
-Alarm! Zastawa w boj! - ryknął Atlas na całe gardło.
Chwycił za ramię Saszę i pociągnął w stronę wraku. Za nimi doszedł Globus ciągnąc rannego stalkera.
Niedaleko BTR, za którym się schowali, eksplodowały dwa granaty Vog, kolejne trzy trafiły w stanowisko ogniowe na pierwszym piętrze.
RPK-74 umilkł. W dziurze, która powstała po trafieniu granatami, pojawił się Wawiła.
Nie miał lewej ręki, brakowało mu też połowy żuchwy. Wypadł z wyrwy i uderzył w ziemię z obrzydliwym plaśnięciem.
-Bladź - sapnął Globus, patrząc na ciało.
Kolejne Vogi poleciały w stronę budynku z garażem, niszcząc drugie gniazdo RPK.
-Nie siedź tak, dowal sku*wysynom! - krzyknął Sawił zdejmując bandytę z RG-6.
Atlas i stalker również strzelali, sypiąc łuskami na wszystkie strony. Strzelał już cały posterunek.
Bandyci przyduszeni do ziemi ogniem z placówki zaczęli korzystać z prowizorycznych osłon - krzaków, drzew, rowów.
-Musimy znaleźć lepsze miejsce, walą już do nas z każdej strony - zauważył Globus trzeźwo.
-Chodźcie za mną. - powiedział spokojnie Atlas, zmieniając magazynek w TKB-059.
-Idźcie, będę was osłaniał. - zaofiarował się ranny stalker, którego imienia Sasza nie znał.
Wszyscy trzej wbiegli do budynku, przed wejściem do pomieszczenia w którym zostawi Szaraka, Atlas zapukał trzy razy i nacisnął klamkę.
Jeńcy leżeli tak, jak ich zostawili, Szarak zawodził cicho w kącie.
-Spokojnie chłopcy, my tylko na dach. - rzucił Nikolaj idąc w stronę wewnętrznych drzwi.
Otworzył je i pobiegł znajdującym się za nimi korytarzem. Sasza i Wania biegli tuż za nim.
Atlas niemal z biegu wskoczył na metalową drabinę wmurowaną w ścianę i zaczął się wspinać.
-Chodźcie, tędy możemy się dostać na dach nie wchodząc na pierwsze piętro. - machnął ręką zachęcająco.
Gdy dotarł pod sufit zapukał trzy razy, otworzył metalową klapę i wyszedł na dach.
Po chwili znaleźli się tam również Sawił i Globus. Na dachu za workami z piaskiem siedział ranny stalker z Val'em na kolanach.
Kolejnych dwóch wychylając raz po raz zza osłony, strzelało z SVU.
Jeden z nich odwrócił się do dowódcy.
-Opanowaliśmy sytuację, zaczynają spieprzać. Atlas, co zalecasz?
-Nie odpuszczajcie.
-Dobra
- ucieszył się strzelec.
Wania wyjrzał na krótko zza worków.
-Masz granaty Atlas? - spytał.
Atlas wyciągnął zza pasa F-1, i podał Globusowi.
Stalker wyrwał zawleczkę, wstał i wrzucił efkę do rowu po drugiej stronie ulicy. Eksplozji towarzyszyła fontanna krwi.
-Ładnie - ocenił Nikolaj.
-To po matce - odpowiedział skromnie Wania, uśmiechając się.
Bitwa się skończyła, stalkerzy dobili rannych. Przyszedł czas na podsumowanie strat i przesłuchanie więźnia.
Ostatnio edytowany przez Hssiss 19 Lip 2011, 04:52, edytowano w sumie 2 razy
Hssiss
Tropiciel

Posty: 229
Dołączenie: 07 Mar 2009, 02:43
Ostatnio był: 08 Gru 2017, 21:38
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 32

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Ścierwnik Barbridge w 25 Maj 2011, 11:02

Czapki z głów, panowie bijcie brawo. Przyznam z ręką na sercu, teksty to ty piszesz świetne. Tym co co mnie wręcz przykuło do monitora to wartka akcja i KLIMAT, który został świetnie oddany. :wódka: dla ciebie i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Pij, znając miarę!
Miara - starorosyjska jednostka objętości. 1 miara = ok. 26,24 litra.
97% ludzi nie widziało wódki Kozak, jeśli należysz do tych 3% pij ją dalej.
:

[*] Umieść tą świeczkę w swoim podpisie na znak protestu przeciw karczowaniu puszczy Tupolewami.

Za ten post Ścierwnik Barbridge otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Universal.
Awatar użytkownika
Ścierwnik Barbridge
Kot

Posty: 22
Dołączenie: 22 Paź 2009, 15:15
Ostatnio był: 08 Cze 2013, 15:51
Miejscowość: Tea who you yeah bunny
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 2

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Darth ReX w 25 Maj 2011, 14:02

Znalazłem 2 błędy.
-Uderzeniowa, emisji. - mruknął Globus.

colta - nie colt'a.
Poza tym brakuje mi opisów ludzi i świata - ten sam problem miałem i ja. Ale opowiadanie ciekawe.
|| Ryzen 5 3600 3,6GHz | 32GB DDR4 RAM | XFX Radeon RX 580 8GB | Windows 10 Pro x64 ||

Za ten post Darth ReX otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Papa Mobile.
Awatar użytkownika
Darth ReX
Redaktor

Posty: 2053
Dołączenie: 08 Lut 2008, 17:27
Ostatnio był: 26 Maj 2025, 16:44
Kozaki: 224

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Hssiss w 25 Maj 2011, 15:47

Dokładniejszych opisów postaci nie będzie. Uznałem, że dam Waszej wyobraźni większe pole do manewru.
Ew. "Opisy" Postaci pojawią się w formie rysunków.
Przed okrojeniem opowiadanie było znacznie "dłuższe", ale traciło na płynności jeśli chodzi o akcję. Zostawiłem tylko niezbędne elementy otoczenia, o zmianach w zonie czytelnicy będą dowiadywać się głównie z dialogów i obserwacji postaci. I zanim się ktoś przyczepi:
Gdy podnosisz ulubiony kubek, myślisz "Biały kubek, z niebieskimi wzorkami, wysokość taka i taka, etc, etc, etc, etc." czy po prostu kubek? A może już w ogóle nie myślisz o nim tylko zwyczajnie używasz?
To staram się właśnie oddać.

Opisów "lokacji", też się raczej nie spodziewaj. Jeśli pojawi się nowe miejsce czy droga wtedy powiem coś więcej.
Ale Prypeć i Janow wszyscy znamy. Nie wymagają one dokładnego opisywania, prawda?
Hssiss
Tropiciel

Posty: 229
Dołączenie: 07 Mar 2009, 02:43
Ostatnio był: 08 Gru 2017, 21:38
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 32

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Rusznikarz w 25 Maj 2011, 18:21

Genialny kawał tekstu, bardzo dobrze oddaje klimat i życie w Zonie, ino tak dalej i czekam na kolejny kawałek historii
a ode mnie na natchnienie :wódka: .
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
89% graczy uważa że najważniejsza jest grafika.
Jeśli należysz do tych 11% wklej to do podpisu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Image
Awatar użytkownika
Rusznikarz
Kot

Posty: 27
Dołączenie: 30 Mar 2009, 08:02
Ostatnio był: 05 Paź 2015, 15:47
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: SGI 5k
Kozaki: 2

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Hssiss w 28 Maj 2011, 00:37

Przechodzę aktualnie kryzys twórczy.
Następna część ukaże się prawdopodobnie za tydzień lub później.
Musicie przeboleć te dwa krótkie rozdziały, bo wyżynami sztuki literackiej nie są.

Jupiter - Posterunek
12:09 7 Maja 2013


Wymiana ognia trwała raptem pół godziny. Atlas, Globus i Sawił w milczeniu patrzyli na układane ciała.
-Straciłem właśnie jedenastu ludzi. W trzydzieści minut prawie połowę stanu posterunku szlag trafił.
Nie chcę wiedzieć dlaczego. To jasne, Szarak nas sprzedał. Chciałbym wiedzieć na ile wycenił życie - moje i załogi.

Nikolaj zamilkł, wyciągnął papierosa i zapalił.
Spojrzał pytająco na Saszę. Ten pokiwał przecząco głową.
-Wielu z tych chłopaków znałem ponad pół roku. Kilku pół życia. I przez jednego kurwiego syna...
Zaciągnął się potężnie, patrząc gdzieś daleko.
-Wawił, Borys, Arij, Ignat, Josif, Kasjan, Mawrikij, Matwiej, Timofiej, Gienadij, Sawielij.
Wszyscy umarli za kawałek pie*dolonej, radioaktywnej ziemi.

Atlas potarł czoło i odwrócił się w stronę budynku.
-Chodźcie. - powiedział ruszając.
Gdy weszli do pomieszczenia Szarak siedział przywiązany do krzesła. Zakneblowanych ochroniarzy umieszczono pod ścianą.
Jeńców pilnowało trzech stalkerów. Atlas rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Tych dwóch zabierzcie i zróbcie z nimi co uznacie za stosowne. - powiedział spokojnie.
Zakneblowanych i związanych bandytów natychmiast wywleczono na zewnątrz.
W pomieszczeniu zostali jedynie Szarak, Atlas, Globus, Sawił i stalker opierający się o stół.
Na stole leżało kilka pozornie niewinnych przedmiotów.
-Wszystko gotowe Atlas, od czego zaczniesz? - spytał mężczyzna w hełmie taktycznym.
Sasza po głosie rozpoznał strzelca z dachu.
-Sól. Szarak, doceń to co dla ciebie robię. Wiesz jakie mamy problemy z zaopatrzeniem.
A tu proszę, kilogram soli. Tylko dla ciebie.

Szarak zaczął wyć, mimo knebla całkiem głośno.



Jupiter - Posterunek
12:21 7 Maja 2013


Sasza i Globus czekali na zewnątrz. Już po kilku minutach postanowili opuścić pomieszczenie.
Gdy wychodzili Atlas zastanawiał się na głos, w którym miejscu powinien podłączyć zakneblowanego do akumulatora.
Na zewnątrz pozostali stalkerzy odbudowywali umocnienia i opatrywali lżej rannych.
Warty czuwały na nowych prowizorycznych stanowiskach. Sawił i Wania nie czekali bezczynnie, pomagali.
A gdy ich pomoc przestała być niezbędna, usiedli na schodach.
Już po kilku minutach do obu stalkerów przysiadł się członek posterunku, którego wcześniej Globus wyciągnął spod ostrzału.
Mimo, że nogę miał grubo zabandażowaną, tkanina w niektórych miejscach zabarwiała się powoli na czerwono.
-Sawił i Globus prawda? Mówiłeś, że ilu łącznie ich było Sawił? - spytał.
-Dwudziestu nie licząc Szaraka i jego obstawy, czemu pytasz?
-Dwudziestu - powtórzył stalker - Na szczęście, tyle ciał naliczyliśmy - machnął ręką w stronę rowu.
-Czyli nikt od nich nie wyszedł żywy? - upewnił się Globus
-Tak. A właśnie! Nie było czasu się przedstawić. - zaśmiał się - Jestem Dimitrij, ale możecie mi mówić Kuchenka.
Zapadła cisza. Pierwszy nie wytrzymał Globus.
-Czemu "Kuchenka"?
-To krótka historia. Wybaczcie, że nie opowiem całej.
Puenta jest taka, że mam na tyłku numer seryjny kuchenki polowej.

Globus uśmiechnął się szeroko. Sawił krztusił się, powstrzymując od śmiechu.
-Głupio się śmiać, gdy tylu dobrych ludzi zginęło - powiedział po chwili.
-Taka jest zona, bracie. Nie ma co się użalać. - powiedział Kuchenka.
Przyszliśmy tu by kraść, zarabiać, polować i choć wielu się do tego otwarcie nie przyzna, zabijać.
Przyszliśmy więc zatem, by to nas okradano, na nas zarabiano, na nas polowano i byśmy umierali. Tego nie zmienisz.
-Nie sądzę, że zbieranie artefaktów można nazwać kradzieżą.
- wtrącił Globus.
-A co, jesteś u siebie w ogródku i poziomki zbierasz? - odgryzł się Dimitrij.
-Potworne uproszczenie. Zauważ, że... - Wania nadal usiłował zbić rozmówcę z tropu.
-Znowu uskuteczniasz swoje teorie Kuchenka? - Atlas wyrósł za ich plecami.
-O? Skończyłeś? - Sasza przyglądał się brunatnym zaciekom na kombinezonie Nikołaja.
-Tak i trzeba przyznać, że nieźle sobie to wykoncypował. - powiedział Nikołaj siadając między Wanią, a Kuchenką.
W torbach w których były miny, był również mały ładunek wybuchowy. Po wyjściu z obozu miał go odpalić, dając tym samym sygnał ataku.
-Skurwiel
- nie wytrzymał Globus .
-W dodatku, gdy był tu za pierwszym razem, dokładnie zapamiętał rozkład obozu.
Atak został precyzyjnie zaplanowany, połamali sobie zęby tylko w jednym miejscu.
- Atlas wskazał na dach.
-Snajperzy? - zapytał Wania.
-Też. Byliśmy przygotowani na ich atak. Nie wybuchła bomba. Nie było paniki. - wyliczał Nikołaj.
-Powiedział coś jeszcze?
-To miała być jego ostatnia "robota". Sułtan obiecał mu dwadzieścia tysięcy rubli po zajęciu posterunku i dziesięć procent ze wszystkich fantów.
Wątpię by mu zapłacił, ale Szarak święcie wierzył w swoją nagrodę.
W między czasie podejmował się drobnych robótek, ciężko je nazwać... najlepiej pasowałby "sabotaż".
Trujące konserwy, niewybuchające granaty, nie strzelająca amunicja na której zacina się broń.
Nie wpadł tylko dlatego, że części stalkerów sprzedawał naprawdę dobry towar, a tych którym wciskał buble, kasowali ludzie Sułtana.
-Nie wszystkich. My o jakości jego granatów i konserw przekonaliśmy się dopiero w Prypeci.
- zaprzeczył Sawił.
Atlas milczał. Po chwili odpowiedział na niezadane pytanie.
-Jeszcze dycha i raczej nie nadaje się do oglądania.
-I co teraz? - Sasza podrapał się po głowie.
-Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie pozwolę, żeby ta kanalia dalej chodziła po zonie.
-Widzicie stalkerzy? Najgorszy w zonie jest człowiek, bo mutant zawsze jest mutantem, a anomalia anomalią.
Tylko z człowieka nie wiadomo kiedy i co wylezie.
- Dimitrij zadumał się nad własnymi słowami.
-Wystarczy tych pseudofilozoficznych pierdów Kuchenka - zdenerwował się Atlas.
Wstał i wrócił do środka. Minęło kilka chwil zanim pojawił się w drzwiach.
Nie wyszedł sam. Za nim, ciągnąc Szaraka wyszło jeszcze dwóch stalkerów. Jeden z nich miał przerzuconą przez ramię grubą linę.
Niemal natychmiast znalazło się miejsce na stryczek i skrzynka, na której postawiono Szaraka.
Sasza przyjrzał mu się. Gdy wywlekano handlarza dostrzegł, że Szarak ma na sobie jedynie spodnie.
Z świeżych ran ciekła krew, kopcie nie pozostawiały wątpliwości, gdzie podpięty był akumulator.
Czarna przepaska, którą zasłonięto oczy nieszczęśnikowi była mokra od łez i krwi.
Głównie krwi, której strumyczki wypływały spod opaski, obmywając z obu stron nos i okolice uszu.
Sasza nie wytrzymał. Nie chciał domyślać się co jeszcze mogło się wydarzyć po ich wyjściu. Odwrócił się.
-To nie jest kara, tylko sadyzm. - powiedział.
-Może... - zaczął Wania, ale zamiast dokończyć - westchnął ciężko.
-...z nimi inaczej się nie da. - podpowiedział Dimitrij patrząc w stronę rowu.
Prowizoryczna szubienica została sprawnie przygotowana. Szarak już ze sznurem na szyi zaczął szlochać.
Nastała upiorna cisza, nikt się nie odzywał, nikt się nie ruszał.
Nawet wiatr zamarł. Wszystko co można było usłyszeć to cichy szloch.
A potem ktoś kopnął skrzynkę i usłyszeli dźwięk, który później prześladował ich po nocach.
Dźwięk jaki wydaje gwałtownie napięty sznur.
Ostatnio edytowany przez Hssiss 28 Maj 2011, 20:12, edytowano w sumie 3 razy

Za ten post Hssiss otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Canthir, scigacz1975.
Hssiss
Tropiciel

Posty: 229
Dołączenie: 07 Mar 2009, 02:43
Ostatnio był: 08 Gru 2017, 21:38
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 32

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Canthir w 28 Maj 2011, 02:45

Świetne. Szczególnie odczucia bohaterów i zachowania grup. Widać co Zona robi z ludźmi, jak różni różnie reagują, jakie są relacje w grupach.
Trochę literówek, ale nie jakoś rażąco.
Faktycznie, krwawo i brutalnie, ale "it's not a bug, it's a feature...". Jeżeli stawiasz na realizm, a widać, że to robisz to skłanianie do zmniejszenia ilości krwi jest nie na miejscu.

Tempo pojawiania się kolejnych części cieszy, tym bardziej, że nie odbija się kosztem jakości.
Смертельные аномалии, опасные мутанты, анархисты и бандиты, не остановят "Долг", победоносной поступью идущей на помощь мирным гражданам всей планеты!

Kiedy idziesz do Strefy, to sobie za konotuj: z towarem wróciłeś - cud boski, z życiem uszedłeś - daj na mszę, kula patrolu - fart, a cała reszta - jak los zdarzy.
- A&B Strugaccy; Piknik na Skraju Drogi

Nie da się tu żyć bez gorzałki... Chcę już o wszystkim zapomnieć. Cholera, to samo dzień po dniu. Kiedy to się wszystko skończy? To chyba przeznaczenie... Daj mi spokój! Życie i tak jest do dupy.

zdjęcia Zony
Awatar użytkownika
Canthir
Opowiadacz

Posty: 309
Dołączenie: 02 Lis 2010, 17:50
Ostatnio był: 19 Sty 2022, 16:46
Miejscowość: Szn
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 193

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez MacAron w 28 Maj 2011, 20:58

Siemka,

zgodnie z Twoją prośbą jak również i z ciekawości przeczytałem Twoje opowiadanie. Muszę powiedzieć, że jest bardzo ciekawe :) . Nie mam zastrzeżeń co do bohaterów i akcji, które są tu przedstawione znakomicie. Wykreowane przez Ciebie portrety postaci ukazują - w moim odczuciu - wiarygodne modele ludzi których los rzucił do Zony. Z kolei zwroty akcji podbudowują klimat, który sam w sobie jest tu oczywiście obecny i namacalny w każdym akapicie.
Mam jednak zastrzeżenia do braku opisów. Wybacz, ale "opowiadanie", ze swojej definicji, ma "opowiadać" co, gdzie i jak się wydarzyło. Błędem byłoby sądzić, że długie i wyczerpujące opisy spowalniają akcję - o ile są na miejscu i przedstawiają otoczenie wraz z dynamiką zachodzących w fabule zmian. Choćby sama strzelanina może trwać i przez dwie strony, a przy umiejętnym jej przedstawieniu napięcie może tylko wzrastać. Odnośnie przytoczonego przez Ciebie przykładu z kubkiem - tutaj masz oczywiście rację. Opisywanie "na siłę" rzeczy nieistotnych i błahych pogarsza odbiór, spowalnia dynamikę i nudzi. Jednak gdy bohater wkracza w nowe otoczenie czy przemieszcza się, opisywanie tego co widzi, robi, czuje i myśli pomaga w utożsamianiu się z nim, a w konsekwencji zwiększa poziom tekstu.
Ja również próbowałem pisać opowiadanie opierając je głównie na dialogach myśląc, że dynamika jest przede wszystkim od nich zależna (patrz: "Postworld" rozdz. I) i skończyło się to krytyką Dzikiego :wink: , który zwrócił uwagę na to, iż dojrzałe opowiadanie musi zawierać opisy otoczenia, akcji i bohaterów. Bez nich będzie, co prawda dynamicznym, ale tylko relacjonowaniem historii, a nie jej przestawieniem. A różnica jest zasadnicza.
Nie chcę przy tym abyś mnie źle zrozumiał - w/w uwagi nie są wyznacznikiem poziomu opowiadania a jedynie aspektami wywodzącymi się z definicji gatunku. Twoje teksty są już teraz bardzo dobre, widać to choćby po liczbie kozaków :wink: . Jednakże moim zdaniem warto stosować się do rad czytelników i wprowadzania nowych rozwiązań sprawdzonych u innych (w tym miejscu polecam twórczość Dzikiego, który w tym przoduje). Uwagi i krytyka działają na korzyść opowiadań, a przede wszystkim samego autora, który w ten sposób się rozwija i motywuje do dalszej pracy.
Mój komentarz to czysto subiektywna opinia, drogowskaz który pokazuje jedną z wielu dróg do rozwijania swojej twórczości. A my wszyscy stoimy na skrzyżowaniu i sami wybieramy kierunek postępu. Czytelnicy podsuwają zaś wiele wskazówek i skrótów. Z doświadczenia wiem, że warto z nich korzystać :) .

Podsumowując, "SSDD" jest dynamicznym i wartkim opowiadaniem z wyrazistymi bohaterami, ciekawą fabułą i akcją. Już teraz znalazło sobie uznanie i z każdą częścią może być tylko lepiej :P . Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :wink: .

Pozdrawiam :P
"Moskwiczanie wiedzą o podziemiach w metrze, którym niby codziennie jeżdżą, jakieś trzydzieści procent prawdy. Niepozorne drzwiczki (...) to wejście do bunkra obrony przeciwrakietowej, który zajmuje dodatkowe 10 tysięcy metrów pod ziemią." - Dmitry Glukhovsky Image
Awatar użytkownika
MacAron
Stalker

Posty: 91
Dołączenie: 20 Lis 2010, 17:47
Ostatnio był: 31 Paź 2014, 23:26
Miejscowość: stacja "Biegowa"; Moskwa :)
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 22

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Hssiss w 28 Maj 2011, 23:58

Okej, wykręcałem się do tej pory jak mogłem. Na wszystkie strony i na wszystkie sposoby.
Nie ucieknę przed tym, więc przyznam się.
Moje opisy są... nuuuudne.
Przykro mi to stwierdzić, ale to niestety prawda. Sprawiają mi dużo trudności, a zwłaszcza łączenie ich z akcją.
Dlaczego są nudne? Bo tak naprawdę operuję w "znanych rejonach".
Czy kiedykolwiek miałeś problem, dajmy na to... matematyczny?
Ktoś usiłuje Ci wyjaśnić sposób rozwiązania, musi przebić się przez działania znane i niezbędne do uzyskania poprawnego rozwiązania. Tracisz cierpliwość, to już przecież rozumiesz! A tu nagle okazuje się, że tracisz połączenie między tym co już znasz, a tym czego nie znasz.
Teraz wyobraź sobie, że to tłumaczący ma ten problem, denerwuje się tym, że będzie tłumaczył coś co Ty już rozumiesz.
(choć zapewne będzie to jego subiektywne odczucie nie zawsze zgodne z prawdą)
Starałem się opisywać same zmiany, ale ciągle miałem przed oczami obraz Janowa/Prypeci/Posterunku, zmiany okazywały się błahe. Naprawdę ciężko się przestawić z wizji tego co mam w głowie, na to co usiłuję przekazać słowem pisanym, w końcu Wy tego nie widzicie.
(Lack of Empathy perhaps?)
Ponieważ teraz będzie długa przerwa (sesja) między kolejnymi częściami, zamierzam spróbować dodać opisy do bryły akcji jaką zamierzam stworzyć. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że nie stracę cierpliwości jak ostatnio.

Dziękuję za krytykę i dobre rady.
Hssiss
Tropiciel

Posty: 229
Dołączenie: 07 Mar 2009, 02:43
Ostatnio był: 08 Gru 2017, 21:38
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 32

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez Darth ReX w 29 Maj 2011, 14:04

Napisz swój przykładowy opis, a postaramy się go urozmaicić. Innej drogi nie widzę.
|| Ryzen 5 3600 3,6GHz | 32GB DDR4 RAM | XFX Radeon RX 580 8GB | Windows 10 Pro x64 ||
Awatar użytkownika
Darth ReX
Redaktor

Posty: 2053
Dołączenie: 08 Lut 2008, 17:27
Ostatnio był: 26 Maj 2025, 16:44
Kozaki: 224

Re: SSDD - Same Shit Different Day. (+18)

Postprzez MacAron w 29 Maj 2011, 17:32

Hssiss napisał(a):Naprawdę ciężko się przestawić z wizji tego co mam w głowie, na to co usiłuję przekazać słowem pisanym, w końcu Wy tego nie widzicie.


Na tym właśnie polega sztuka opisywania :) . Jest to bez wątpienia najtrudniejszy kunszt i najcięższy do przyswojenia element opowiadania. Ale przecież po to został stworzony ten dział i po to wszyscy zamieszczają tu swoje teksty - żeby się rozwijać w materiach, w których doświadczenie i umiejętności nie są jeszcze wystarczające. Jesteś dobry w jednym aspekcie a słabszy w innym - skup się na nim. Tutaj każdy dojrzały czytelnik życzliwie - i przecież dla Twojego dobra - zwróci uwagę na błędy i uchybienia, czasami zaproponuje zmiany. Tego się tutaj oczekuje i to się dostaje. Rozwijanie umiejętności autora jest przecież w obustronnym interesie - Ty doskonalisz się w pisaniu, a odbiorcy czerpią większą przyjemność z czytania.
Sprawdziłeś się już na jednym polu, ćwicz na drugim. Tak jak sugeruje Darth ReX zamieść swój opis a my poradzimy co należy zmienić. Dział "Literatura", podobnie jak inne działy "Twórczości" to swego rodzaju amatorskie cechy rzemieślnicze - każdy dąży do wyrobu lepszego towaru przy poradach bardziej doświadczonych "rzemieślników". A kiedyś, kto wie - może wejdziesz na rynek ze swoimi produktami :D .

Tak więc podrzuć próbę opisu i wtedy ocenimy/poradzimy.

Pozdrawiam! :wink:
"Moskwiczanie wiedzą o podziemiach w metrze, którym niby codziennie jeżdżą, jakieś trzydzieści procent prawdy. Niepozorne drzwiczki (...) to wejście do bunkra obrony przeciwrakietowej, który zajmuje dodatkowe 10 tysięcy metrów pod ziemią." - Dmitry Glukhovsky Image
Awatar użytkownika
MacAron
Stalker

Posty: 91
Dołączenie: 20 Lis 2010, 17:47
Ostatnio był: 31 Paź 2014, 23:26
Miejscowość: stacja "Biegowa"; Moskwa :)
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Akm 74/2U Special
Kozaki: 22


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości