- Panowie. Stoimy tu naprzeciw sarkofagu: cztery pingwiny, troje ogoniastych i egzoszkielet z rozszalałą Marlenką w środku. Czyż może być coś piękniejszego niż ten widok?
- Lody o smaku łososiowym?
- Ka-Boom?
- Syntezator fal gamma?
- No dobra. Może i są widoki równie ekscytujące, ale ten zaraz za sprawą Rico zamieni się z pięknego, ociekającego złem i przemocą miejsca w kupę gruzu.
- Ale szefie... przecież tam teraz z drugiej strony walczy Czyste Niebo z fanatykami monolitu - powiedział Kowalski.
- Czyste Niebo? Orzesz kulebiak. Jeszcze nam tutaj tylko Greenpeace brakowało. Ledwo się hipisów pozbyliśmy to teraz zieloni będą się panoszyć. Rico. Zapomnijcie o dynamicie...
- Ka-Boom nie?! - zawołał smutny Rico.
- Spokojnie Rico. Zmieniam tylko plan planu. Jakie mamy trofea?
- Ja mam stopę... Mort kocha stopę. Sssssnork.
- Czy coś jeszcze? - dopytywał Skipper.
- Znaleźliśmy coś co przypomina jakieś macki, jajo jeżozwierza - Kowalski powąchał po czym dodał - chyba lewe, oraz mózg kontrolera.
- Mózg kontrolera? jakim cudem...
- Kiedy szef spał, do naszego obozu podkradł się ten właśnie mutant. Pech dla niego chciał, że trafił na Marlenkę, a jej, jak szef sam wie, nie da się kontrolować. - zreferował Kowalski.
- W porządku, jest lepiej niż myślałem - skomentował Skipper - Rico, pójdziecie na szczyt sarkofagu i zjecie tam wszystkie te specjały. Kiedy poczujecie mrowienie w żołądku, odwrócicie się plecami do walczących i zrobicie im emisję, jakiej świat nie widział...
{jakiś miesiąc później po powrocie do zoo}
- Piąteczka Panowie. Wprawdzie nie dorwaliśmy Doktora X, ale powstrzymaliśmy Monolit i zielonych za jednym zamachem, a raczej pierdnięciem - zawołał Skipper, po czym dodał - No, Ogoniasty. Przeżyliście, co jeszcze przez rok będzie mnie zadziwiało.
- Tak, fajnie... - odparł bez przekonania król Julian.
- Chłopaki, powiecie mi w końcu gdzie byliśmy? czuję się jakbym zjadła mózgu-podobną breję.
- Marlenko, nie jestem pewien, czy bezpiecznie dla nas będzie ci o tym mówić. Co o tym myślicie, Szeregowy?
- "Co nie", szefie... ale zaraz, szef naprawdę chce wiedzieć co myślę?
- Nie, tylko się tak zgrywam, żeby poprawić humor ogoniastemu. Strasznie niemrawy jakiś jest...
- Opierając swoje zdanie na doświadczeniu będącym efektem trzyletniego kursu pedagogicznego oraz pracy w kiosku, wnioskuję, że Julian nie otrząsnął się jeszcze z tego wszystkiego, Szefie.
- Pewnie macie rację Kowalski.
{jakiś miesiąc wcześniej w Zonie, tuż przed emisją Rico}
- Moris, nie guzdracie mi się, bo mnie ktoś skradnie Monokla sprzed nosa...
- Ale królu, to przecież nie jest... a z resztą nieważne.
- W końcu mówisz z sensem, nie podważając sensu mojej wypowiedzi.
Lemury wkroczyły do ogromnej komnaty. Na kopcu, usypanym z gruzów dachu elektrowni stał emanujący pięknem kryształ.
- Moris?
- Tak królu?
- Powiedzcie mnie, dlaczego ten Monokl nie wygląda jak monokl tylko jak skała?
- No bo królu, ja właśnie cały czas próbuję wytłumaczyć, że...
- Milcz. To niegodne króla. O pradawni bogowie, ja tu cierpię rozterkę. Żądam, aby ten Monokl wyglądał jak monokl, a nie jak skała...
- Królu, nie, zaczekaj... no i po życzeniu.
KONIEC
---------------------------------------
Podziękowania dla
Realkriss za korektę