Wisielce przy południowej bramie

Konkursy, rankingi, ogłoszenia parafialne.

Moderator: Realkriss

Wisielce przy południowej bramie

Postprzez Ric w 02 Kwi 2013, 14:30

Chciałbym zaprezentować Wam moje opowiadanie, które wzięło udział w naszym forumowym konkursie o Wisielcu.
Mam nadzieję, że spodoba się Wam, chociaż na pewno nie jest ono tak dobre jak to napisane przez marcela (a jeśli ktoś uważa inaczej, to niech zachowa to dla siebie, bo nie chcę mieć tu flejmu. Proszę oceńcie je tak, jakby żadnego konkursu nie było). Mam nadzieję, że pozostali uczestniczy konkursu również pochwalą się swoimi opowiadaniami, byśmy mogli wspólnie wymienić doświadczenia z pisania ich :).


"Wisielce przy południowej bramie":

 Drzwi otworzyły się z impetem i do środka wleciał Konstanty.
 - Generale... - rzekł łapiąc powietrze. - Wisielce... Wróciły!
 - Jak to?! - Generał Kryłow aż wstał z fotela. - Jaja sobie ze mnie robisz, żołnierzu?
 - Jak Boga kocham, panie generale. Dwóch. Pojawiły się kilkanaście minut temu.
 - Masz mnie za durnia? Siadaj! - generał wskazał na krzesło naprzeciwko jego biurka. Mimo iż Konstanty posłusznie usiadł, Kryłow cały czas stał górując nad żołnierzem. - Kto dziś pełnił wartę przy południowej bramie?
 - Ja. A także...
 Generał uderzył pięścią w stół z taką siłą, że stojąca na nim lampka podskoczyła niebezpiecznie blisko krawędzi. Nerwowym ruchem ręki przetarł sobie twarz. Konstanty nie chciał spoglądać na oblicze generała, ale wiedział że gdyby spuścił głowę, oznaczałoby to przyznanie się do błędu.
 - No to mów, co widziałeś. Kto ich tam zawiesił?
 - Nie wiem, panie generale Obserwowaliśmy całą noc. Po prostu w pewnym momencie patrzymy, a oni już tam są. Tak po prostu.
 - Rozum ci odjęło?! – wrzasnął Kryłow nachylając się nad stalkerem. - Tak po prostu to możesz sobie w łeb strzelić. Ale trupy nie wieszają się na wejściu do naszej bazy tak po prostu. Ukrywasz coś? Kogo widziałeś?
 - Przysięgam. Nikogo. Słowo daję. Nie widzieliśmy nikogo. Było ciemno.
 - Macie szperacze, do jasnej cholery! Czemu nie szukaliście nikogo?
 - Ależ szukaliśmy, panie generale. Traszka i Kordecki ruszyli już na zwiady. Ja przybiegłem zawiadomić generała.
 Kryłow odetchnął ciężko. Odwrócił się od stalkera i podszedł do okna.
 Na zewnątrz było jeszcze ciemno, mimo iż pierwsze promienie słońca zaczęły rozświetlać wschodnie niebo. W oknach hangarów paliły się światła lub płonęły ogniska, przy których stalkerzy spędzali całe noce. Było to konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa w bazie Rostok. W tak niebezpiecznym miejscu jak Zona światło było luksusem, który decydował o życiu i śmierci. Na każde ognisko czy każdą żarówkę przypadał jeden stalker, który stał na warcie obserwując cienie, na wypadek gdyby zawiodła pierwsza linia obrony, czyli żołnierze Powinności pilnujący granic. To na nich spoczywał ciężar utrzymania tej placówki i obrony jej przed plugastwem Zony, a generał Kryłow, jako przywódca organizacji, miał pełne ręce roboty, umacniając tą nowo założoną bazę. Nie mógł pozwolić, by wieść o jakichś wisielcach pojawiających się u wrót, zniszczyła morale stalkerów szukających tu schronienia.
 - Kim są ci wisielce?
 - Nie wiemy. Ciała są rozszarpane. Sądząc po resztkach kombinezonu, myślę że to nasi.
 - I naprawdę jak mogłeś... - krzyknął generał, po czym wziął ponownie głęboki wdech. - Powinienem cię posadzić tak, że do reszty dni zapamiętasz. Ale najpierw idź, zdejmij te ciała. Macie zidentyfikować je i zdać mi raport z sekcji zwłok. Potem się tobą zajmę. Odmaszerować.
 - Tak jest! - wrzasnął Konstanty, po czym nerwowym krokiem wyszedł z gabinetu generała, trzaskając za sobą drzwiami.

* * *

Niecałe dwie godziny później do pokoju Kryłowa wszedł pułkownik Woronin. Generał siedział za biurkiem, podpierając głowę ręką. Wyglądał na zmęczonego, co rzadko dało się po nim poznać.
 - Wisielce wróciły? - rzekł pytająco Woronin, zamykając za sobą drzwi.
 - Znowu. Udało się wam zidentyfikować ciała?
 - Tak. Kapitan Nikolaev i szeregowy Marchenko. Obaj z grupy ratunkowej Husky. Mają rany postrzałowe oraz ślady ugryzień. Najwyraźniej psy zdążyły się do nich dobrać, zanim ktoś ich tu nam... podrzucił.
 Woronin wskazał na satelitarną mapę Zony wiszącą na ścianie gabinetu. Były w nią powtykane pinezki w różnych kolorach. Podszedł do niej i odpiął z terenów na północ od Jantaru żółtą pineskę, którą zaczął kręcić między palcami.
 - A reszta grupy? - zapytał Kryłow, wyprostowawszy się w fotelu.
 - Brak śladów. Kontakt z nimi urwał się wczoraj o godzinie dwunastej pięćdziesiąt trzy. Byli gdzieś dwa kilometry za granicą obszaru Dziczy. Nie zgłaszali problemów; nie wiemy czy natrafili na wrogi opór. Cisza.
 - A grupa Echo? Znaleźli ich?
 - Nie. Nic nie zgłaszali.
 - ku*wa... - Kryłow przetarł rękoma zmęczone oczy. - Jesteś w stanie mi to, ku*wa, wytłumaczyć? Jakim cudem... Jak to możliwe, że wysyłam grupę naszych najlepszych ludzi na misję, a następnego dnia znajduje trzech z nich rozerwanych na strzępy, wiszących nad bramą do bazy? No jak? I teraz ponownie to samo. Konstanty Złotnicki raczy mi w oczy kłamać, że nic nie widział. To na ch*j pilnuje tej bramy, skoro jak ich wieszali przegapił! Spał, ku*wa? Przesłuchaliście resztę?
 - Wszyscy mówią to samo. Nikt niczego nie widział.
 Kryłow przywalił obiema pięściami w stół.
 - Gówno prawda! Jak można nie widzieć, jak ktoś dwóch naszych ludzi wiesza?! No, ku*wa, jak? Woronin... Niepoważny jesteś? To nie jest, ku*wa, że rachu-ciachu wrzucasz dwa trupy na drzewo i spie*dalasz. A może sami się powiesili, hę? Kłamią! Przekupieni albo agenci.
 - Znajdziemy sposoby, by się tego dowiedzieć.
 - Macie jakieś informacje, kto mógł tego dokonać?
 - Ani śladu. Będziemy jeszcze szukać, ale to bezcelowe.
 - No tak. Ktokolwiek ich załatwił, musiał być dobrze przygotowany. Odciął im łączność z nami, a następnie szybko wyeliminował. A to byli jedni z naszych najlepszych ludzi, nie daliby się tak łatwo.
 - Do tego miał tupet przytargać ich do nas pod samą bramę i powiesić na drzewie.
 - Może jeszcze żyli, gdy byli wieszani?
 - W stanie, w jakim znaleźliśmy ich wiszących, nikt nie mógłby jeszcze żyć. Najbrzydszy zombie jakiego widziałem, nie był tak zmasakrowani jak oni. Rozszarpani, pozagryzani. Koszmar.
 Kryłow rozłożył się wygodniej w fotelu. Przyciągnął do siebie folder dokumentów leżących na skraju biurka. Na ich wierzchu zadrukowaną czcionką widniał napis „OPERACJA DEADCITY”.
 - Mutanty nie wieszają ludzi na drzewach – odparł po chwili generał. - To nie w stylu Wolności, a Bandyci to niezorganizowana zgraja. Srają w gacie na samą myśl o podejściu na sto metrów do Rostoku. Trzeba wysłać kolejną grupę...
 - Nie ryzykowałbym posyłania znacznych sił w te rejony – przerwał mu Woronin. - Nie wiemy nawet kto ich sprzątnął.
 - Grupę zwiadowczą – dokończył Kryłow nachylając się nad biurkiem. - Musimy dowiedzieć się z czym mamy do czynienia. Już nawet wiem kogo wyślemy. Zwołaj mi tu Konstantego Złotnickiego.
 Woronin wyszedł z gabinetu generała, zostawiając go samego. Kryłow ponownie spojrzał do leżących przed nim akt. Od czasu odkrycia tajemniczych instalacji w podziemiach Agropromu, nieustannie dręczyły go myśli o prawdziwym celu istnienia Strefy, a kolejne plotki o podziemnych laboratoriach ukrytych pod skażoną ziemią tylko nasilały chęć odkrycia prawdy. Zona, to piekło wyryte na twarzy jego kraju, on wiedział już, że była ona dziełem człowieka. Potęgowało to nienawiść jaką czuł do tego miejsca oraz do osób odpowiedzialnych za powstanie Strefy. Musiał zdobyć informacje o jej prawdziwym znaczeniu. Tylko tak mógł zniszczyć ją od środka.
 Po chwili do pokoju wszedł Konstanty, salutując.
 - Tak, generale?
 - Zbierz dwóch swoich najlepszych ludzi. Pokierujesz grupą zwiadowczą udającą się na poszukiwanie zaginionego przed dwoma dniami oddziału Echo i zaginionego wczoraj oddziału Husky. Musicie zachować jak największą ostrożność i unikać kontaktu z kimkolwiek. Macie utrzymywać stałą łączność radiową i zdawać raport z wszystkiego, co robicie. Damy wam również nadajnik GPS, choć nie gwarantuję skuteczności jego działania w Zonie. Przez radio w odstępie jednej minuty wysyłany będzie do was sygnał alarmowy. Jeśli nie usłyszycie go, macie podjąć próbę nawiązania łączności. Jeśli to zawiedzie, macie się natychmiast wycofać. Zrozumiano?
 - Tak jest, generale!
 - Doskonale. Powiadom ludzi. Wyruszacie za dwadzieścia minut. Pułkownik Woronin wprowadzi was w szczegóły misji. Odmaszerować.
 - Tak jest. – Konstanty zasalutował i opuścił pomieszczenie.
 Generał Kryłow podszedł do mapy. Z leżącego na półce pojemnika wybrał niebieską pineskę i wpiął ją w miejsce żółtej pineski, wyjętej przez Woronina.

* * *

Tej nocy generał Kryłow osobiście brał udział w warcie na południowej bramie. Wraz z pułkownikiem Woroninem zajął miejsce w bunkrze przy wejściu do bazy. Tym razem nie zamierzał zostawić niczego przypadkowi. W tym celu zamontowano dwa dodatkowe szperacze, a także dwóch elitarnych snajperów Powinności, wyposażonych w najlepsze dostępne noktowizory, zajęło pozycje na dachach budynków otaczających bramę.
 Generał był w ponurym nastroju odkąd dowiedział się, że kontakt z grupą kapitana Złotnickiego urwał się o godzinie dwudziestej pierwszej poprzedniego dnia. Zawiódł również nadajnik GPS, który każdy z członków oddziału miał przy sobie. Ostatecznie pułkownik Woronin powstrzymał go przed wysłaniem kolejnej drużyny. Pozostało mu jedynie czekać w nikłej nadziei, że sytuacja z zeszłej nocy powtórzy się i dzisiaj, i tym razem przyłapią sprawców na gorącym uczynku.
 Dochodziła godzina trzecia trzydzieści nad ranem. Za pół godziny miała nastąpić zmiana warty. Tej nocy będzie to już czwarta – generał chciał mieć pewność, że wszyscy pilnujący bramy ludzie będą wypoczęci. On sam jednakże nie był w stanie zmrużyć dzisiaj oka. Czuł jak sytuacja wymyka mu się spod kontroli, jak Zona śmieje się z jego starań, nie szczędząc jego najlepszych ludzi, bawi się z nim w podchody. Dlatego też nie mógł dać się przechytrzyć ani zastraszyć podłymi sztuczkami. Nieprzerwanie wpatrywał się w czeluść lasu za linią rowów, gdzie tuż przy drodze znajdowało się drzewo, z którego jeszcze wczoraj kazał zdjąć wisielca.
 Nagle oślepił go błysk, jakby ktoś strzelił mu zdjęcie z fleszem tuż przed jego twarzą. Generał machnął głową w bok, mrużąc mocno oczy.
 - Coś się stało? - spytał Woronin, zaintrygowany reakcją Kryłowa.
 - Co to był za błysk?
 Generał przetarł oczy i spojrzał ponownie w ciemność, lecz nie był w stanie zidentyfikować źródła błysku. Skrzywił się.
 - Nic nie widziałem. Generale, nie spałeś całą noc. Zaraz mi tu padniesz. Walnij się na materac. Jak coś się wydarzy, to cię obudzę.
 Kryłow nie odpowiedział. Zamiast tego podszedł bliżej okna bunkra i ponownie wyjrzał przez nie, tym razem rozglądając się na boki. Nie dostrzegłszy nic szczególnego, podszedł do radia i chwycił za mikrofon.
 - Snajperzy, meldować. Odbiór.
 Brak odpowiedzi.
 - Snajperzy... Kuchma? Boyko? Jesteście tam? Odbiór.
 Z głośników nadal dobiegała cisza. Kryłow z impetem odłożył mikrofon. Spojrzał z podirytowaniem na Woronina.
 - Pójdę sprawdzić co z nimi – stwierdził pułkownik i wyszedł z bunkra.
 Kryłow został sam. Powolnym krokiem ruszył w stronę okna po stojący tam termos z kawą. Na zewnątrz w lesie odezwały się psy, wypełniając nocną ciszę przeraźliwą kakofonią skowytów i szczeknięć. Generał nie przejął się tym zanadto. Nie było to pierwszy raz tej w nocy, gdy psy dały o sobie znać, a na ogół robiły to bez szczególnej przyczyny. Bez żadnej zwłoki Kryłow nalał sobie sobie kolejny kubek kawy. Przy akompaniamencie chaotycznych warknięć i szczeknięć zaczął pić brązowy napój.
 Wtem odłożył kubek, spoglądając podejrzliwie w stronę lasu. Ów harmider, jaki stamtąd dobiegał, zaczął zmieniać się. Kryłow słyszał jak szczeknięcia zaczynają być rytmiczne. Niektóre z nich wygasały, inne zwalniały, aż nagle wszystkie zaczęły rozbrzmiewać w jednym tempie. Niczym sekundy odmierzane metronomem dało się słyszeć równoczesne szczekanie dochodzące z głębi ciemności. Dreszcz przeszedł po plecach Kryłowa. Generał chwycił za Abakana opartego o ścianę i zbliżył się do okna. Zdziwiło go, że żaden z żołnierzy nie zajął jeszcze pozycji bojowych.
 Nagle kolejny błysk rozpalił mu oczy. Kryłow zacisnął zęby i warknął. Przystawił broń do biodra. Miał wrażenie jakby jego karabin był nienaturalnie lekki, mimo iż dobrze znał jego ciężar. Dla pewności sprawdził magazynek. Był na miejscu, tak jak pozostały osprzęt. Generał oparł się plecami o ścianę, cały czas spoglądając przez okno, wsłuchując się w rytmiczne ujadanie psów. Oddychał ciężko, chociaż nie był zmęczony, jak gdyby powietrze stało się bardziej rozrzedzone. Starał się unormować oddech, lecz, gdy tylko wstrzymywał powietrze w płucach, zaczynał czuć, że się dusi. Pociągnął za kołnierz. Zaczynało mu być gorąco. Pocił się, mimo iż temperatura tej nocy była niska. Nie mogąc tego dalej znieść wybiegł na zewnątrz.
 Wszyscy stali jak otępiali wpatrując się w las. Był tam nawet Woronin. Każdy tak samo bezwładnie, z opuszczonymi rękoma i głowami przekrzywionymi na bok. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na Kryłowa przechodzącego między nimi. Generał podbiegł do betonowych rur stanowiących osłonę i wychylił się przez nie z karabinem. Uczucie ciepła nie opuszczało go; miał wrażenie jakby zaraz miał stanąć w płomieniach lecz tak zahartowany żołnierz jak on umiał radzić sobie ze słabościami swego ciała. Mimo palącej skóry i ciężkiego oddechu przystawił oko do celownika, nakierowując Abakana na ciemność, z której dochodziło zawodzenie psów.
 Wtem coś poruszyło się wśród drzew. Jakiś kształt zaczął poruszać się i wynurzać z czeluści lasu. Równomiernie, bez pośpiechu szedł otoczony mrokiem, a łuna światła z bramy dosięgała go coraz bardziej. Poczałkowo Kryłow chciał wystrzelić, lecz po chwili postanowił, że najpierw zidentyfikuje cel. Nieznajoma istota zbliżała się coraz bardziej. Generał widział już jej ludzką sylwetkę. Dostrzegł ręce pozbawione broni. Widoczne stały się dla niego zarysy kombinezonu, który postać miała na sobie. Widział zarys głowy. Aż nagle poznał, iż osoba ta miała na sobie kostium Powinności.
 Był to Konstanty Złotnicki. Zakrwawiony z wielkim rozcięciem ciągnącym się przez całą głowę sunął w stronę generała. Kryłow opuścił broń. Dysząc ciężko, wpatrywał się w żołnierza.
 - Stój... - chciał krzyknąć, lecz słowa jakby rozpłynęły się w powietrzu. Generał zaczął mocno oddychać. Trząsł bronią nerwowo. Konstanty zbliżał się coraz bardziej, był już na kładce prowadzącej przez rów. Uderzony nagłym impulsem generał przystawił oko do celownika i wystrzelił. Pocisk przeszył głowę Konstantego, a jego ciało w bezładzie osunęło się do rowu.
 Nastała cisza. Umilkły nawet psy. Generał opuścił Abakana.
 Wtem cały las ogarnęło poruszenie. Najróżniejsze kształty zaczęły przesuwać się wśród drzew. Ludzie i zwierzęta poczęły zmierzać w jego kierunku. Kryłow chciał zareagować. Chwycił ponownie za broń, lecz ta rozpaliła się nagle niczym żeliwo wyjęte z pieca. Generał krzyknął, w odruchu bezwarunkowym wypuszczając ją z rąk. Cofnął się o krok. Chciał wyjąć z kabury pistolet, lecz mięśnie rąk odmawiały mu posłuszeństwa za każdym razem, gdy sięgał po niego. Mógł się tylko przyglądać jak istoty te zmierzają w jego kierunku. Patrzał i nie mógł uwierzyć własnym oczom.
 Był tam Dyukov, dowódca oddziału Echo, a także reszta drużyny Konstantego. Wszyscy tak samo bezwładni i ranni, sunęli w jego stronę. Trzech z nich wlokło coś za sobą. Były to zwłoki, wszystkie w strojach Powinności, lecz o ciele tak zmasakrowanym, iż nie dało się rozpoznać kto to. Towarzyszyły im również psy oraz kilka postaci stalkerów w różnych strojach, których Kryłow nie był w stanie poznać. Ten martwy pochód doszedł już do rowu, gdy generał kątem oka dostrzegł kolejny ruch. Tuż zza niego wyłonił się Woronin, a wraz z nim reszta żołnierzy pełniąca dzisiaj wartę. Tak samo otępiali jak wcześniej, minęli go i ruszyli na spotkanie przybyszom z lasu.
 Kryłow chciał uciekać, lecz nogi miał jak z kamienia. W trwodze patrzał jak dwie grupy stalkerów spotykają się przy drzewie oraz nieco dalej przy drzwiach garażu i zamarzają w bezruchu. Bez wydawania z siebie ani jęku, jak zaprogramowani, część z nich jednocześnie kucnęła, kilku innych weszło na nich, sięgając aż do gałęzi drzewa lub ramy znajdującej się nad garażami. Ci właśnie, którzy byli na górze, zaopatrzeni byli w sznury z pętlą dla wisielca na jednym końcu, które zawiązali nad sobą. Wtedy obudziła się reszta stalkerów, która podniósłszy przytaszczone tu z lasu zwłoki, uniosła je tak, by głowa truposzy przeszła przez pętle.
 Generał patrzał na to w przerażeniu. Przed nim trzech nowych wisielców bujało się bezwładnie na wietrze. Zgromadzona pod nimi grupa otępiałych stalkerów niczym na rozkaz zwróciła się w stronę Kryłowa.
 Wtem generał dostrzegł w lesie coś jeszcze. Kolejny kształt zaczął iść w jego stronę. Tym razem nieco większy niż przeciętny człowiek. Ubrany w poplamiony krwią kombinezon stalkera mężczyzna o nienaturalnie wielkiej głowie, pełnej bąbli i bruzd. Ów postać stanęła na granicy lasu i wpatrywała się w Kryłowa, a ten nie miał siły by odwrócić wzrok od jego oczu. Generał czuł jak jego umysł gotuje się. Miał wrażenie jakby się unosił. Przestał oddychać. Zanikały jego zmysły, stracił kontakt ciałem. Odnosił wrażenie, że przybliża się do istoty, będąc cały czas w miejscu. Jego umysł rozciągał się w stronę stwora, czuł jego bliskość, słyszał jego myśli.
 Nagle stwór zamachnął ręką. Kryłow poczuł się jakby coś rzuciło go w tył. Nastała ciemność.

* * *

- Obudź się, Kryłow.
 Generał złapał raptownie powietrze, jakby właśnie co wyciągnięto go z wody. Gdy otworzył oczy, dostrzegł nad sobą twarz Woronina. Znajdowali się w bunkrze przy południowym wejściu do bazy. Przez okno widoczne było niebo rozświetlone przez poranne słońce.
 - Woronin...
 - Generale, mam złe wieści. Wisielce wróciły. I... - tu pułkownik zrobił krótką pauzę. Odwrócił głowę w bok i tupnął kilka razy piętą. - Nikt widział kiedy dokładnie się to stało. Poszedłeś spać, a my pilnowaliśmy dalej. A tu nagle nad ranem, patrzymy, a one tam wiszą. Tak nagle ich dostrzegliśmy. Nie umiem tego wyjaśnić.
 - Ja spałem? - odpowiedział Kryłow, cały czas ciężko dysząc. Powoli jednak jego oddech wracał do normy.
 - Jak wróciłem do ciebie po skontrolowaniu snajperów, spałeś już.
 Kryłow wstał i podszedł do okna. Rzeczywiście, kilka metrów przed nim na drzewie i nad garażami wisiały trzy zakrwawione trupy w strojach Powinności.
 - Ja spałem... - rzekł pod nosem generał.
 - Znaleźliśmy też zwłoki Konstantego Złotnickiego w rowie. Ze wstępnych oględzin wynika, że zginął od strzału w głowę, ale ma też na sobie ślady wielu pogryzień. Również nie wiemy jak tu się znalazł.
 Kryłow odwrócił się raptownie. Na twarzy generała malowało się zdziwienie. Wpatrywał się podejrzliwie z otwartymi ustami w pułkownika, jednakże Woronin starał się zachować zimną krew.
 - Mamy... - kontynuował pułkownik. - Mamy ich zdjąć?
 Kryłow nagle otrząsnął się ze zdziwienia.
 - Nie... Nie! Zostaw ich! Niech tam wiszą. Zdejmijcie z nich tylko nasze kombinezony, a tak to ich nie ruszać.
 - Generale?
 - Dobrze słyszałeś.
 - Tak jest. Co robimy z tym fantem? Wysyłasz kolejną grupę?
 - Nie... - Kryłow opadł na krzesło. - Zapomnij o tym. Nie będzie już więcej operacji w tamtym rejonie. Zamykam sprawę. Tego już za dużo. Ja myślę, że to... Przegrana sprawa.
 - Kryłow, co ty pieprzysz?
 - Daj mi spokój, mówię. Ogłaszam koniec operacji DEADCITY. Zostaw trupy, niech wiszą. Jako znak. A o akcji zapomnij. Nic się nie stało. To rozkaz!
 Woronin pokręcił tylko nerwowo głową.
 - Tak jest, generale.
"Gówno chodzi ulicami" Szrama

Za ten post Ric otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive pan kozaq, marcel, Realkriss.
Awatar użytkownika
Ric
Stalker

Posty: 59
Dołączenie: 26 Gru 2010, 17:15
Ostatnio był: 25 Sty 2015, 15:03
Miejscowość: Szczecin
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: Noiseless Viper
Kozaki: 34

Reklamy Google

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez Gizbarus w 02 Kwi 2013, 16:09

Hm, zdobyłem już wcześniej opowiadanie kanałami dyskusyjnej legalności, więc miałem je okazję przeczytać jakiś czas temu.

Powiem tak. Czyta się je dobrze, acz... No właśnie :P Sprawia wrażenie nieco przekombinowanego, jak dla mnie ;) Bohaterowie są przedstawieni dobrze (zwłaszcza generał, klnący jak... No, generał) i w sumie wszystko powinno być w porządku, gdyby nie sama historia, która do mnie jakoś nie przemówiła... Zbyt fantastycznie, jak na moje wyobrażenie Zony - ale to tylko ja, komu innemu może to odpowiadać. I niestety, jak dla mnie, za mało opisów :P

Jednak ogólnie, jak powiedziałem wcześniej - dobre i składne opowiadanie ;)
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez Voldi w 02 Kwi 2013, 16:30

Fajne ukazanie tego, że Zona rządzi się swoimi prawami, tworzy różne wizje i obrazy, które choć nie mają naprawdę miejsca, to widać ich skutki. Widać ten inny świat. Zaciekawiło mnie też opisanie wisielców bardziej jako anomalii, niż ludzi, czy mutantów, przynajmniej tak je interpretuję.
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez Ric w 02 Kwi 2013, 16:54

Gizbarus napisał(a):Zbyt fantastycznie, jak na moje wyobrażenie Zony - ale to tylko ja, komu innemu może to odpowiadać. I niestety, jak dla mnie, za mało opisów :P

Niestety bylem ograniczony limitem słów. I tak ledwo się w nim zmieściłem :D. Tak to pewnie rozciągnąłbym to bardziej, bo pomysł miałem, tylko upchnąć go w limicie było ciężko.

Dziękuję za komentarze :D. Ogółem zakładam dowolność interpretacji :).
"Gówno chodzi ulicami" Szrama
Awatar użytkownika
Ric
Stalker

Posty: 59
Dołączenie: 26 Gru 2010, 17:15
Ostatnio był: 25 Sty 2015, 15:03
Miejscowość: Szczecin
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: Noiseless Viper
Kozaki: 34

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez pan kozaq w 02 Kwi 2013, 18:12

Mniam, mniam!!! Dość szybko je schrupałem, jest genialne.
Ric, jak mówisz, że chciałeś to ubarwnić, to rozwiń je i dopisuj kolejne części np. wyprawa płk. Woronima do Deadcity, odkrycie x y, powrót, awans do stopnia generała, i.t.p.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
pan kozaq
Weteran

Posty: 558
Dołączenie: 07 Mar 2012, 15:51
Ostatnio był: 16 Lis 2024, 18:05
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 43

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez KOSHI w 02 Kwi 2013, 21:06

Ponieważ opowiadanie było konkursowe, to stronę techniczną podaruje sobie. Jest ok. Zajmę się fabułą. I tu zgodzę się z Gizbarusem częściowo. Pomysł może i niezły (choć jakiś taki zbytnio abstrakcyjny), natomiast wykonanie mnie nie przekonało. Jak dla mnie trochę chaotycznie ta historia jest opisana. Brakuje mi też takiego, hmmm, haczyka, który sprawia, że jesteś ciekaw, co będzie dalej. Ogólnie - warsztatowo dobrze, fabularnie średnio jak dla mnie.
Ostatnio edytowany przez KOSHI, 05 Kwi 2013, 19:57, edytowano w sumie 1 raz
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 22 Sty 2025, 10:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez marcel w 03 Kwi 2013, 01:40

Znaczit tak... Swoje zdanie wyrażę trochę pokrętnie, zacznę od szczegółów, a na zakończę ogólnym wrażeniem. Ну, давайте, начнем. ;)

Drzwi otworzyły się z impetem i do środka wleciał Konstanty.
 - Generale... - rzekł łapiąc powietrze. - Wisielce... Wróciły!

Pierwsze zdania i od razu petarda. Nie wiem, czy efekt zamierzony, ale wywołały u mnie szeroki uśmiech - "latający" Konstanty i wracające wisielce sugerują pewną niefrasobliwość opowiadanej przez Ciebie historii i od razu zapowiadają ciekawą lekturę.

Niestety, w kilku miejscach zwracają na siebie uwagę trochę niezgrabne sformułowania:
- I naprawdę jak mogłeś... - krzyknął generał

Nie potrafię sobie dopisać dalszego ciągu tej wypowiedzi. Oczywiście dałoby się zbudować sensowne zdanie z takim początkiem, ale brzmiałoby ono odrobinę dziwnie. Takie babolce zaburzają rytm czytania, chcąc nie chcąc czytelnik zatrzymuje się w tym miejscu, chociaż nie powinien.

 - Gówno prawda! Jak można nie widzieć, jak ktoś dwóch naszych ludzi wiesza?! No, ku*wa, jak? Woronin... Niepoważny jesteś? To nie jest, ku*wa, że rachu-ciachu wrzucasz dwa trupy na drzewo i spie*dalasz. A może sami się powiesili, hę? Kłamią! Przekupieni albo agenci.

A za to jesteś po prostu moim mistrzem. Rachu-ciachu i spie*dalasz... Mordę miałem jak Kot z Cheshire, jak to przeczytałem.
"Znasz z Cheshire kota?
Mordę ma jak wrota" ;)

Idąc dalej, rażą mnie te wszystkie angielskie nazwy, rodem z budżetowego amerykańskiego filmidła o dzielnych oddziałach specjalnych. Husky, Echo, Operacja Deadcity... Nijak nie pasują one do Zony. Wielu członków Powinności ma za sobą przeszłość w armii, ale ukraińskiej, nie Stanów Zjednoczonych. Z pewnością Kryłow znalazłby inne, swojsko brzmiące słowa, którymi mógłby nazwać swoje oddziały, czy też operacje. Oczywiście, ten punkt to tylko i wyłącznie kwestia gustu. Moim zdaniem te nazwy nie mają racji bytu, ale jednocześnie generałowi nie mogę zabronić ich wymyślania.

Jeśli chodzi o rolę kontrolera w tym wszystkim, muszę się zgodzić z przedmówcami - trochę to za bardzo wydumane. Milusiński sprawiający że psy zaczynają synchronicznie szczekać... No nie, co za dużo, to niezdrowo.

W ogóle nie znamy motywów kierujących kontrolerem. Akurat samo powieszenie trupów jest tutaj mało ważne, w swoim tekście też nie wyjaśniłem dokładnie pochodzenia "mojego" wisielca. Chodzi o nastawienie mutanta do stalkerów, oszołomionych, bezbronnych, znajdujących się całkowicie w jego mocy. Logika nakazywałaby mu zabić strażników, albo do reszty uprażyć im mózgi i przejąć kontrolę nad nowymi zombie. Tymczasem, złodupiec poprzestaje na wywieszeniu trzech ciał. Jak powiedziała młodziutka Essi Daven do wiedźmina Geralta: "po co, po co to?". Mam nadzieję, że któregoś dnia będę miał okazję przeczytać rozszerzoną wersję tej historii, w której znajdę odpowiedź na to pytanie i zachowanie kontrolera nabierze sensu, bo póki co jest co najmniej dziwne.

W ten sposób przechodzimy do kolejnego punktu, mianowicie ograniczenia rozmiarem. Sam to przyznałeś i rzecz daje się odczuć bardzo szybko. Wyraźnie widać, że limit znaków mocno cię uwierał i przekonany jestem, że opowiadanie nabrałoby jeszcze więcej kolorów, gdybyś mógł w pełni się rozwinąć. Dlatego pozwolę sobie zasugerować, byś tekst przerobił, dodając wszystko, co musiałes pominąć pisząc pracę na konkurs. :)

Czytając, szybko da się zauważyć, że masz wyrobiony charakterystyczny, pozytywnie przewrotny styl pisania. Niektórzy mogą uznać go za chaotyczny, ale ja akurat takie teksty lubię, toteż lektura Twojego opowiadania przyniosła mi sporo frajdy. Ciekawie kreujesz bohaterów, chociaż wciąż mógłbyś dodać o nich trochę więcej informacji, o ich odczuciach i wzajemnych relacjach. Dialogi prowadzisz w bardzo wiarygodny sposób, za to wielki plus. No i cóż... pozytyw. ;)
>>> Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput. <<< ~ Ernest Scribbler
marcel
Opowiadacz

Posty: 436
Dołączenie: 31 Lip 2007, 17:48
Ostatnio był: 29 Paź 2020, 15:47
Kozaki: 193

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez Realkriss w 03 Kwi 2013, 09:18

Wyjątkowo nie mogę się tym razem w ogóle zgodzić z przedmówcami..
Dla mnie to opowiadanko jest po prostu świetne, lepsze nawet, niż sławetne "15 tysięcy rubli".
Moim zdaniem najsilniejszy konkurent Marcela w tym konkursie.
Świetna kompozycja, wstęp-rozwinięcie-zakończenie. Poznajemy postacie na szybkości, bo rzecz jest krótka, ale są one ciekawe i wyraziste.
Sam opis wydarzeń, które dzieją się podczas wieszania wisielców, synchroniczne szczekanie psów, pochód Powinnościowców, tajemnicza postać, wyłaniająca się z mroku - miałam ciary jak cholera.
Czytałam, sama siebie poganiając - co dalej, co dalej...

Pomysł, forma, treść - dla mnie na medal. Gratulacje Ric.

:

Tylko pinezka pisze się przez "z" :E


A, jeszcze szkoda tylko, że każdy z Was (bo widziałam, że Gizbarus także) zamieszczacie swoje opowiadania osobno, myślę, że każdy z nas, czytelników z przyjemnością by przeczytał wszystkie po kolei w jednym temacie np. "Opowiadania konkursowe", a umieszczenie każdego w innym poście gwarantowałoby kozaki uczciwie przyznane wybranemu autorowi.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1667
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 08 Gru 2024, 16:26
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 882

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez Ric w 03 Kwi 2013, 22:42

pan kozaq napisał(a):Ric, jak mówisz, że chciałeś to ubarwnić, to rozwiń je i dopisuj kolejne części np. wyprawa płk. Woronima do Deadcity, odkrycie x y, powrót, awans do stopnia generała, i.t.p.

Raczej nie... To nie tak, że ja musiałem usuwać jakieś fragmenty, by się zmieścić. Po prostu od początku zaprojektowałem to minimalistycznie i nawet podoba mi się w tej formie. Bałbym się, że zwiększenie ilości opisów i dodatkowych scen mogłoby zanudzić czytelnika. Kilka rzeczy można by rozpisać, ale wydaje mi się, że sedno opowiadania zostało uchwycone. Pomyślę, ale raczej będę wolał dopisać dodatkowe opowiadania powiązane z Wisielcem niż rozbudowywać to istniejące.

KOSHI napisał(a):Jak dla mnie trochę chaotycznie ta historia jest opisana. Brakuje mi też takiego, hmmm, haczyka, który sprawia, że jesteś ciekaw, co będzie dalej.

Spoko, takie to chaotyczne nieco wyszło. :D W sumie historia jest zakończona, więc może i lepiej, że nie ma haczyka. xD

marcel napisał(a):Pierwsze zdania i od razu petarda.

Spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że dobrą książkę (czy tam utwór literacki) można poznać po 1 akapicie, a szczególności po pierwszym zdaniu. Jeśli po jego przeczytaniu uda się zainteresować czytelnika tekstem to sukces, to już go masz. Czy to prawda czy nie, staram się tego trzymać, dlatego już na początku wisielce wracają i Konstanty lata. xD

marcel napisał(a):Nie potrafię sobie dopisać dalszego ciągu tej wypowiedzi. Oczywiście dałoby się zbudować sensowne zdanie z takim początkiem, ale brzmiałoby ono odrobinę dziwnie. Takie babolce zaburzają rytm czytania, chcąc nie chcąc czytelnik zatrzymuje się w tym miejscu, chociaż nie powinien.

To jest taki problem, że chcąc, nie chcąc, bohaterowie mówią nieco po mojemu. Pewnie by to było coś w stylu "I naprawdę, jak mogłeś nie widzieć jak ich wieszano?".

marcel napisał(a):Idąc dalej, rażą mnie te wszystkie angielskie nazwy, rodem z budżetowego amerykańskiego filmidła o dzielnych oddziałach specjalnych. Husky, Echo, Operacja Deadcity... Nijak nie pasują one do Zony.

Zgadzam się. Też nie lubię angielskich zwrotów w Zonie. Problem w tym, że nie wiedziałem, że "Echo", Husky" itd. to stricte amerykańskie określenia. Wydawało mi się, że one są używane dość uniwersalnie ^^'. Jakoś tak.
A operacja DEADCITY musiała się tak nazywać, bo inaczej nic by nie wskazywało, że chodzi o Deadcity xD.

marcel napisał(a):Jeśli chodzi o rolę kontrolera w tym wszystkim, muszę się zgodzić z przedmówcami - trochę to za bardzo wydumane. Milusiński sprawiający że psy zaczynają synchronicznie szczekać... No nie, co za dużo, to niezdrowo.

W ogóle nie znamy motywów kierujących kontrolerem

Powiem tylko tyle, że to nie jest zwykły kontroler, który by tylko wypalał mózgi i zabijał stalkerów i pewnie jeszcze nie raz usłyszycie o nim w moich opowiadaniach ;). Ma on swoje motywy i mam nadzieję, że kiedyś się one wyjaśnią.
Z drugiej strony nie chce podawać wam wszystkiego na tacy. Tak jak KOSHI zrobił w swoim opowiadaniu z Królami Nocy. Może robienie takich smaczków do konkursu nie jest najlepszym pomysłem (w sumie jak teraz o tym myślę, to z pewnością nie był dobry pomysł xD), no ale tak wyszło xD.
Zresztą ja lubię jak zona pozostaje tajemnicza xD.

marcel napisał(a):Ciekawie kreujesz bohaterów, chociaż wciąż mógłbyś dodać o nich trochę więcej informacji, o ich odczuciach i wzajemnych relacjach.

Dzięki, chociaż Kryłowa i Woronina chyba każdy zna xD. Nic nowego o nich chyba nie wymyślę xD.
Realkriss napisał(a):Dla mnie to opowiadanko jest po prostu świetne, lepsze nawet, niż sławetne "15 tysięcy rubli".

Miło mi to słyszeć ^^.

Realkriss napisał(a):A, jeszcze szkoda tylko, że każdy z Was (bo widziałam, że Gizbarus także) zamieszczacie swoje opowiadania osobno, myślę, że każdy z nas, czytelników z przyjemnością by przeczytał wszystkie po kolei w jednym temacie np. "Opowiadania konkursowe", a umieszczenie każdego w innym poście gwarantowałoby kozaki uczciwie przyznane wybranemu autorowi.

Z jednej strony racja, ale też wyobrażam sobie jaki bałagan by się zrobił, gdyby wszyscy próbowali je komentować w jednym wątku. Na szczęście jest ich raptem 5 (w tym jedno zwycięskie w temacie konkursowym), więc nie powinno to bardzo zdesynchronizować działu xD.

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze ^^.
"Gówno chodzi ulicami" Szrama
Awatar użytkownika
Ric
Stalker

Posty: 59
Dołączenie: 26 Gru 2010, 17:15
Ostatnio był: 25 Sty 2015, 15:03
Miejscowość: Szczecin
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: Noiseless Viper
Kozaki: 34

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez echelon w 04 Kwi 2013, 00:13

Po opublikowaniu wyników konkursu miałem, jako członek jury, wysłać komentarz do każdej z prac. Tak wygląda mój komentarz do tego opowiadania:
Bardzo oryginalny pomysł na pochodzenie wisielca - Zona niszcząca frakcję, która chce zniszczyć Zonę. Pomysł oryginalny, ale moim zdaniem przekombinowany. Historia przedstawiona w opowiadaniu jest zupełnie nieprawdopodobna nawet na to, co się dzieje w Zonie. Czytając je przypomniały mi się najbardziej dziwaczne odcinki "Z Archiwum X", nawet te wymyślane na siłę, najczęściej fajnie się oglądało, ale jednak były absurdalne. Do tego dochodzi pewna nielogiczność - przez kilka nocy wszystkim urywał się film, a po powieszeniu kolejnych trupów i "obudzeniu" nikt nie zauważył, że gdzieś uciekło trochę czasu, nikt się nie zastanawiał co się z nim wtedy działo. Przez kilka nocy raczej niemożliwe do niezauważenia. No i trochę to trąci patosem - najlepsi ludzie, elitarni snajperzy wyposażeni w najlepszy sprzęt.

Realkriss uznała, że to opowiadanie to najsilniejsza konkurencja dla opowiadania Marcela. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym zdaniem, jeśli chodzi o konkurs, to opowiadanie Meesha bardziej przypadło mi do gustu (ale Marcel wygrał całkowicie zasłużenie). Natomiast to sławetne "15 tysięcy rubli" Rica zawiesiło mu poprzeczkę naprawdę wysoko, teraz czekam aż ją przeskoczy bez strącenia.
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 12 Lis 2024, 20:24
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: Wisielce przy południowej bramie

Postprzez Realkriss w 04 Kwi 2013, 11:18

Echeleon, bardzo cenię sobie Twoje zdanie i zawsze z przyjemnością czytam Twoje oceny, sama polecałam Cię chłopakom do jury konkursu :E Dlatego nie chcę, żeby to zostało odebrane, jako chęć polemizowania, ale jeśli o mnie chodzi - top po przeczytaniu wszystkich opowiadań konkursowych jestem już pewna, że fabułowo wygrał dla mnie Ric, a jeśli chodzi o formę - Marcel. Opowiadanie Meesha jest świetne, ale jak dla mnie zbyt luźno związane z tematem konkursu, jakby fakt powieszenia się Wisielca został dodany do już istniejącego tekstu o apokalipsie w Zonie.
Ale chyba nie ma się co rozwodzić, skoro nie jest jeszcze zamieszczone i inni nie mają skali porównawczej.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1667
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 08 Gru 2024, 16:26
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 882


Powróć do Konkursy, rankingi, ogłoszenia parafialne

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości