"Sztorm" by Canthir

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

"Sztorm" by Canthir

Postprzez Canthir w 09 Gru 2013, 21:10

... już widzę te nagłówki pierwszych stron gazet, wiadomości w radiu i telewizji, portale internetowe powtarzające po sobie:

"Znany autor ch**owych fotek przerwał milczenie." :caleb: :caleb: :caleb:

Przedstawiam szanownej publice

Sztorm
:

Nawet w Zonie potrafi dopaść rutyna. Człowiek złazi wszystko, dokąd można dojść, zobaczy wszystko, co jest do zobaczenia i zaczyna się nudzić. Niby nie można tracić czujności, cały czas trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale z czasem każde kolejne wyjście w teren jest jak jazda na autopilocie. Gdyby emisje nie mieszały anomalii za każdym razem, to po paru latach można by zupełnie oszaleć… Kto się dorobił dobrego sprzętu, zaszczepił w sobie bezpieczne odruchy i wie, kiedy przestać, jest w ślepej uliczce. Albo wpada w schemat, albo idzie dalej i… nie wraca.

Po pewnym czasie i mnie zaczęło to dopadać. Na świat wychodzić nie mam po co, w zasadzie dla mnie tam pewniejsza śmierć niż tu, a tu… To samo dzień po dniu. Kiedyś miałem na co zbierać, trzeba było odłożyć na lepszy sprzęt, żeby coś dupska nie upiekło czy nie poraziło, a teraz? Hybrydowy kombinezon z zamkniętym obiegiem, wkładką z wełny szklanej, zbrojony włóknami aramidowymi, ze zintegrowaną klatką Faradaya o aktywnym ekranowaniu i systemem utrzymywania temperatury zasilany źródłami anomalnymi. Niewielu może się pochwalić takimi zabaweczkami. Niektórzy zostają przy lżejszym sprzęcie, inni znowu idą w cięższy kaliber i inwestują w pancerze czy egzoszkielety. Każdemu według potrzeb.

Wtedy daje się odczuć coś, co starzy wyjadacze i inni weterani nazywają Zewem Prypeci. Nazw jest więcej, czasami to nie Zew, a Wołanie, czasami nie Prypeci, a Sarkofagu, ale w ostateczności chodzi o to, że ciągnie on do centrum Zony. Wiele mitów narosło wokół tego niedostępnego skrawka ziemi. Jedni mówią o Oazie - bezpiecznym obszarze wolnym od anomalii i mutantów, inni przeciwnie, że za dziesiątym kilometrem nie ma choćby metra bez anomalii. Jedyny sposób, żeby się przekonać, to pójść i zobaczyć ją na własne oczy, choćby miał to być ostatni widok w życiu.

Pewnego dnia, po emisji, nogi jakby same mnie wyprowadziły z obozu w Leliewie. Skierowałem się na północ. W sumie było mi bez różnicy, w którą stronę idę. Teraz po fanty wystarczyło się tylko schylić. Pogoda była taka sobie, całe niebo zasnute szarymi kłębami, od horyzontu po horyzont, jak okiem sięgnąć. Na ziemi niewiele lepiej. Z nadejściem jesieni drzewa zamiast przejść od zieleni całą paletą ciepłych barw do złotej - po prostu wyblakły. Jakby kwaśne deszcze i radiacja spłukały z nich stopniowo cały kolor, zostawiając tylko bladobure cienie zaplątane w gałęzie. Targane wiatrami przesypywały się z kąta w kąt, przelewając strumieniem w poprzek drogi. Wyrośnięte trawy kiwały się szarpane to wiatrem, to anomaliami, w chaotycznym, ale i hipnotycznym rytmie. Ot, taka Zona.

Szedłem środkiem drogi, jak gdyby nigdy nic, nie słysząc nawet wiatru, w kombinezonie tak dobrze wygłuszonym przez wszystkie warstwy ochronne. Tylko monotonny szum wiatraczka systemu wentylacyjnego. Anomalie jakby uciekały spod stóp, jeszcze żadnej nie musiałem obejść, wszystkie choćby o wyciągnięcie ręki. Tak spokojnie. Kałach wisi wygodnie zawieszony na trzypunktowym pasie, ręce jakoś tam go trzymały, żeby się nie bujały po bojach. Przynajmniej palce nie napuchną od spływającej do nich krwi, strasznie nie lubię tego uczucia.
Nawet myśleć nie mam o czym, wszystkie bieżące sprawy sobie poukładałem, znajomi sobie radzą, a na dumanie o życiu i śmierci jeszcze za wcześnie. Poza tym, te szarości nie nastrajają do obiektywnej oceny życiorysu. Nawet w Kijowie późną jesienią brała chandra, że siąść i płakać. Jak się nie rozdrapuje starych ran, to nie swędzą. Prewencja, jak to można mądrze określić. Albo abstynencja, jak to wygląda tutaj, bo z wódką przy ognisku wśród znajomych i nieznajomych braci po fachu nie da się nie odgrzebywać przeszłości. Za dużo nadziei spoczywa na jutrze, żeby złym słowem ich nie skruszyć.

Czas przestał istnieć. Każdy krok jest kopią poprzedniego, każdy oddech odbiciem następnego. Zaczynam się rozpływać w tej szarości. Szarości, która obraca się w nicość. Nie jakąś całkowitą pustkę, tylko bezmiar niczego ciekawego. Śmierć termiczna, wszędzie to samo.

W pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy, musiałem się zatrzymać. W każdym razie stałem i miałem wrażenie, że nie od razu zdałem sobie z tego sprawę. Cóż, nigdzie mi się nie spieszy, nie ma problemu. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze. W kombinezonie było zupełnie bez zapachu, nijakie, równie dobrze mogłoby go nie być, a jakie było wokół mnie, mogłem tylko zgadywać. Pewnie chłodne i wilgotne. Śmierdzące, ale czym? Kwaśnym i gryzącym ozonem i tlenkami azotu, powstającymi podczas wyładowań, czy może zgnilizną i rozkładem, siarkowodorem i merkaptanami, może spalenizną, smołą, sadzą i dymem, ale filtry maski wszystko blokowały. Takich luksusów można zaznać w skrojonym na wymiar ciuszku wartości limuzyny.

Poczułem na skórze jakby powiew wiatru, przyjemnie chłodnego. Owionął mnie delikatnie uspokajając i odprężając. Jak na wakacjach nad jeziorem. Zacząłem się rozpływać, powoli traciłem czucie w kolejnych kończynach. Ot, były sobie nogi i byłem sobie ja, gdzieś koło tych nóg, niekoniecznie z nimi związany. Nawet nie zdążyłem się dobrze przestraszyć, bo na dobrą sprawę było to przyjemne uczucie. Nogi bolą, drętwieją, a tak to można je zostawić gdzieś za sobą. W ogóle ciało to dość kruchy interes, tu puknąć, tam stuknąć i mogiła. A ja już rozpływałem się w powietrzu nad swoją głową, latałem gdzieś nad drzewami podziwiając wszystko, co zostawiłem tam, na dole. Trudno to nazwać oglądaniem, bo oczy zostały na ziemi, raczej czułem niż widziałem. Wolność trudna do opisania, trochę jak powolne zapadanie w sen, na granicy świadomości.

Nagle to wszystko się skończyło, przebudzenie było gwałtowne i bolesne. Jakby całe powietrze z hali sportowej zamknąć w pudełku zapałek. Ocknąłem się na kolanach, rękami wspierałem się o twardy asfalt, tak bardzo rzeczywisty. W głowie mi się kręciło tak, że wolałem jeszcze przez chwilę nie wstawać. Zasadniczo jeden większy mutant i zostałyby ze mnie strzępki, ale szczęśliwie w okolicy żywej duszy nie widać ani nie słychać.
Dźwignąłem się na nogi i rozejrzałem. Nic ciekawego, lasy i pola, jakieś anomalie, poza tym pusto. To co, idziemy dalej? Nie było sensu stać w miejscu, a nie chciało mi się wracać tak wcześnie. A nuż za rogiem będzie coś ciekawego?

Znad szarych drzew przede mną, na tle szarego nieba, pojawił się znajomy wieloboczny kształt. Sarkofag. Był dokładnie w osi drogi i powoli rósł z każdym krokiem. A może tylko mi się tak wydawało.

Zarys elektrowni rósł i rósł, a wszystko wokół malało i rozmywało się. Zostałem tylko ja i Sarkofag. Widział mnie, jak mógł mnie nie zobaczyć, jeżeli tylko ja byłem w pobliżu. Czułem to pod skórą. Prześwietlał mnie na wskroś, przez kombinezon, przez skórę, do kości. Nie miałem gdzie się chować. Otoczenie przypominało szary zmięty obrus na jakimś wielkim stole. Fałdy terenu przesuwały się jak za pociągnięciami niewidzialnej dłoni, formowały to koncentryczne kręgi, to skupiska ostro sterczących załamań, zbiegały się i rozpraszały w niepojętym tańcu.
Betonowy bunkier nad czwartym blokiem sięgał nieba, zdawał się podpierać kotłujący się strop skłębionych chmur, który ciążył coraz bardziej ku ziemi. Jak ołów, ciemna kopuła prawie mnie przygniatała, jakby miała urwać się, spaść i pogrzebać wszystko pod sobą. Poczułem się mały i słaby wobec otaczających mnie żywiołów. Mroku, przestrzeni, pustki i beznadziei. Sarkofag emanował mocą, przerażającą, ale budzącą szacunek. Jak władca, który złoczyńców karze, a wierne sługi wynagradza.

Coś się poruszyło, ruch ‘obrusu’ wokół mnie stał się bardziej dynamiczny i chaotyczny. Jedne formacje szybciej zmieniały swoją formę, nowe pojawiały się częściej, przybierały niewidziane wcześniej figury. W powietrzu wisiała groźba, wróżba jakiegoś nieszczęścia, które teraz było już nieuniknione. Była równie namacalna co wszystko dookoła, co pulsujące kratery i wyżynające się iglice. Ich taniec był opętańczym tańcem śmierci, z każdym taktem przybliżając zagładę. Niebo też w nim uczestniczyło, niejako odbijając i przetwarzając to, co się działo na dole. Obłoki krążyły po spiralach, miejscami z chmur wysnuwały się długie pasma, jakby macki, sięgające ku ziemi. Podrygiwały epileptycznie i ginęły rozerwane na strzępki, które momentalnie rozpływały się w powietrzu.
A to wszystko w ciszy, tak zupełnej, że aż ogłuszającej. W uszach mi szumiało, chyba od krwi, ale dudnienie chyba dochodziło z zewnątrz. Jakby ziemia miała się załamać w posadach i zapaść w otchłań. Huk powoli narastał, razem z nim wszystko inne rosło w siłę. Niebo całkiem pociemniało, było czarne jak sadza, ale jakoś oświetlało wszystkie te fantastyczne figury dookoła. Ich kształty odcinały się kontrastowo na tle szarości tła. Poczucie beznadziei przytłaczało, przygniatało, przykuwało do ziemi.

Nagle to wszystko się skończyło, urwało, jak nożem uciął. Gdzieś nade mną przez dziurę w chmurach pojawiło się słońce. Snop światła omiótł przestrzeń koło mnie rozpraszając burzę kształtów. Bezimienne zagrożenie rozpłynęło się w nicość, zagłada została odroczona. W samą porę, westchnąłem. Leżałem na środku drogi, twarzą do ziemi. Znowu w swoim ciele, w swoim kombinezonie, na progu środka Zony.

Zaczął padać deszcz, jakby ktoś odkręcił kurek od prysznica. Jednostajny szum kropel uderzających o nawierzchnię wypełnił przestrzeń. Wstałem i rozejrzałem się. Na lewo morze traw, na prawo jakieś krzaki i zarośla, na wprost nitka drogi, dalej ściana lasu, a na horyzoncie Sarkofag. Taki zwyczajny, nie monumentalny jak świątynia bóstwa czy pomnik obcej cywilizacji, raczej jak grobowiec kogoś, kto jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Kogoś, a może czegoś?

Pot spływał mi ciurkiem po plecach, serce łomotało pod żebrami, chyba miałem dość wycieczki. Dobrze, że lunatykując nie wlazłem w jakąś anomalię.

Obróciłem się na pięcie i ruszyłem z powrotem do obozu nie oglądając się za siebie. Bałem się, pod skórą skręcało mnie ze strachu, jakiego nie czułem od lat.
Ostatnio edytowany przez Canthir, 08 Sty 2015, 18:11, edytowano w sumie 1 raz
Смертельные аномалии, опасные мутанты, анархисты и бандиты, не остановят "Долг", победоносной поступью идущей на помощь мирным гражданам всей планеты!

Kiedy idziesz do Strefy, to sobie za konotuj: z towarem wróciłeś - cud boski, z życiem uszedłeś - daj na mszę, kula patrolu - fart, a cała reszta - jak los zdarzy.
- A&B Strugaccy; Piknik na Skraju Drogi

Nie da się tu żyć bez gorzałki... Chcę już o wszystkim zapomnieć. Cholera, to samo dzień po dniu. Kiedy to się wszystko skończy? To chyba przeznaczenie... Daj mi spokój! Życie i tak jest do dupy.

zdjęcia Zony

Za ten post Canthir otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Realkriss, Red Liquishert, Voldi, Universal, Tormentor, KOSHI, Dommy, Gizbarus, Algir.
Awatar użytkownika
Canthir
Opowiadacz

Posty: 309
Dołączenie: 02 Lis 2010, 17:50
Ostatnio był: 19 Sty 2022, 16:46
Miejscowość: Szn
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 193

Reklamy Google

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Red Liquishert w 09 Gru 2013, 21:20

<cisza>
<pomruki>
<klaskanie dłońmi>

Niesamowite - czegóż zresztą mógłbym się spodziewać? Klimat wylewa się z ekranu, a twoja maestria onieśmiela. Błędów nie szukałem - ile zresztą bym znalazł? A, nie, jest jeden...
Krótkie, kurczę...
Bydlę z pana, panie Red
Awatar użytkownika
Red Liquishert
Łowca

Posty: 418
Dołączenie: 07 Sty 2010, 16:13
Ostatnio był: 16 Gru 2021, 16:32
Miejscowość: Chuj wie, Polska Ź
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 167

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Voldi w 09 Gru 2013, 22:25

Bendem siem czepiau:

Kiedyś miałem na co zbierać, trzeba było odłożyć na lepszy sprzęt, żeby coś dupska nie upiekło czy nie poraziło, a teraz?

Pierwszy i trzeci przecinek zamieniłbym na myślniki, jako że to wtrącenia bohatera w spójną narrację.

Hybrydowy kombinezon [...] zasilany źródłami anomalnymi.

Nie popisuj się :caleb:
Ten fragment jest okej, fajny, taki techniczny, ale nudny jak wstępy do moich opowiadań.

ciągnie on do centrum Zony

"On" w tym miejscu jest zupełnie niepotrzebne.

pójść i zobaczyć ją na własne oczy

Tu też "ją" wydaje się zbędne. Joł!

Pewnego dnia, po emisji, nogi jakby same mnie wyprowadziły z obozu w Leliewie.

Trochę sknocone. Ja napisałbym w ten sposób: Pewnego dnia po którejś z rzędu emisji - już nawet przestałem je liczyć - nogi jakby same wyprowadziły mnie z obozu w Leliewie.

Szedłem środkiem drogi, jak gdyby nigdy nic, nie słysząc nawet wiatru, w kombinezonie tak dobrze wygłuszonym przez wszystkie warstwy ochronne.

Szedłem środkiem drogi, jak gdyby nigdy nic. Dzięki kombinezonowi, którego warstwy ochronne nie przepuszczały dosłownie niczego, nie słyszałem nawet wiatru (tu możesz wrzucić jeszcze parę określeń do wiatru, będzie fajno!).

Anomalie jakby uciekały spod stóp - jeszcze żadnej nie musiałem obejść, a wszystkie choćby o wyciągnięcie ręki.

Nie ma sensu przepisywać, więc to co bym poprawił, to na czerwono w cytacie.

ręce jakoś tam go trzymały, żeby się nie bujały po bojach.

ręce jakoś tam go trzymały, ale chyba tylko po to, żeby nie musiały się bez sensu bujać po bokach.
To, na co zwracałem uwagę - te "boje" to celowo, czy nie poprawiłeś tego, o czym wcześniej mówiłem?

Albo abstynencja, jak to wygląda tutaj, bo z wódką przy ognisku wśród znajomych i nieznajomych braci po fachu nie da się nie odgrzebywać przeszłości.

Nie potrafię zrozumieć tego zdania, tej abstynencji połączonej z wódką przy ognisku. No i to wtrącenie... Nie wiem, jakoś nie umiem odczytać sensu.

Czas przestał istnieć. Każdy krok jest kopią poprzedniego, każdy oddech odbiciem następnego. Zaczynam się rozpływać w tej szarości. Szarości, która obraca się w nicość. Nie jakąś całkowitą pustkę, tylko bezmiar niczego ciekawego. Śmierć termiczna, wszędzie to samo.

LUBIĘ TO!!!!

W każdym razie stałem i miałem wrażenie, że nie od razu zdałem sobie z tego sprawę.

Stałem/zdałem przez podobne brzmienie wygląda jak powtórzenie. (Rym, cheche)

Kwaśnym i gryzącym ozonem i tlenkami azotu

W tym przypadku przed drugim "i" powinien być przecinek.

Kwaśnym i gryzącym ozonem [...], sadzą i dymem, ale filtry maski wszystko blokowały.

Kurde, zdanie wcześniej narrator zadaje sam sobie pytanie. Potem próbuje udzielić na nie odpowiedzi na zasadzie wyliczanki, a potem nagle przeczy sam sobie używając "ale"?
[...]może spalenizną, smołą, sadzą i dymem... Nie wiem. Filtry maski blokowały wszystkie zapachy.

Takich luksusów można zaznać w skrojonym na wymiar ciuszku wartości limuzyny.

Po "zaznać" dodałbym "tylko" - dla podkreślenia wyjątkowości szpeju.

gdzieś koło tych nóg, niekoniecznie z nimi związany.

O, a tu na przykład po przecinku przydałoby się "ale".

tak bardzo rzeczywisty. W głowie mi się kręciło tak

Tak, tak... Tak! Powt.

żywej duszy nie widać, ani nie słychać.


Znad szarych drzew przede mną, na tle szarego nieba, pojawił się znajomy wieloboczny kształt. [...] Zostałem tylko ja i Sarkofag.

W tym fragmencie (wyciąłem, żeby nie rozwalać) są zakamuflowane powtórzenia "rósł" i "Sarkofag".

Widział mnie, jak mógł

Zmień na myślnik. A na końcu znak zapytania...

szary zmięty obrus

Zjadłeś przecinek.

na tle szarości tła

Pojebawszy, czy celowy zabieg literacki? Z Tobą nie wiadomo! :)

W samą porę, westchnąłem.

Czepiam się już, ale jakoś mi się taki układ nie podoba. Przez myślnik, cudzysłów, jako dialog... cokolwiek, aby nie to - wg. mojego uznania :P

____________
Uwaga ogólna: dlaczego tak się bawisz czasem narracji? Raz terazniejszy, raz przeszły, raz przyszły... Pogubić się idzie, a w niektórych miejscach wygląda bardzo źle. Raz się nawet zatrzymałem, żeby zorientować się, czy narrator-bohater jeszcze coś robi, zrobił już, czy dopiero będzie robił...


No, Canthirze... Już myślałem, że całkowicie pochłonęła Cię Maryśka. Dobrze, że piszesz. Trochę po tym tekście widać, że się zasiedziałeś, bo jest dużo słabszy od "Biby", "Popiołów", "WŚS" czy choćby... starej jak Zona "Emisji" (czytałem niedawno, dla przypomnienia. Cholera, to miało ze 3 strony?), co nie zmienia faktu, że wciąż wybija się ponad normę. Ale ja wiem - i pewnie reszta Elyty :tm: też - że stać Cię na wiele, wiele więcej.

Względem tego, co przysyłałeś mi wcześniej, jest dużo lepiej, ale - jak widać po spoilerze - wciąż trochę zabrakło tego najbardziej ostatecznego, już nie szlifu, a nawet chuchnięcia :)

Rozgniótł mnie fragment z monumentalnym Sarkofagiem. Rozgniótł i roztarł na proch. Dzięki temu zakończenie zaskakuje, bo całość łączy się w sposób bardzo płynny i niezauważalny. Nawet zastanawiałem się, czy przypadkiem nie przelałeś na papier swoich osobistych odczuć z wizyty pod Sarkofagiem. Tak w ogóle... jesteś chyba pierwszym polskim pisarzem z uniwersum, który był w tej prawdziwej Zonie :E
Miałem tylko wrażenie, że coś jest nie halo - nie zaglądałem w kartoczki, ale że stalkerzy mieliby założyć obóz praktycznie pod nosem Świadomości-Z? Bardzo krótko i... bardzo lekko przebiegała ta wyprawa. Aż za lekko (nawet, jeśli - patrząc pod kątem gry - wyrzuciłoby się tych wszystkich popieprzonych fanatyków z centrum), ale... znając cały utwór jestem w stanie zaakceptować taką konwencję.

Krótko mówiąc, Canthirze - jak zwykle kawał dobrej roboty. Ale mam do Ciebie jedną, osobistą prośbę, wręcz błaganie: pisz więcej, bo trybiki Ci się zacierają i się marnujesz, chłopie! Nie można tylko studiować o atomach, narzekać na papierosy i jeździć do Maryśki! :E

Удачи! :wódka:

EEEEEDIT: Właśnie się zorientowałem, że... TYTUŁ! Kompletnie jakby niedopasowany do całości. Mietek, coś jest na rzeczy i ja nie wiem co. Mów mi tu szypko! :P

PS Rudy:
<cisza>
<pomruki>
<klaskanie dłońmi>

A, czym ma, ku*wa, klaskać? Uszami? :E
Ostatnio edytowany przez Voldi 09 Gru 2013, 22:34, edytowano w sumie 2 razy
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Universal w 09 Gru 2013, 22:28

Dobrze się czyta - lekko, łatwo i przyjemnie.
od horyzontu po horyzont

Kalekie sformułowanie jak dla mnie. Całe zdanie zmieniłbym tak:
Pogoda nie dopisała, jak okiem sięgnąć całe niebo zasnute było szarymi kłębami

Czyli po prostu wywalając te horyzonty. Nie wykluczam, że się mylę - nie spotkałem się dotąd z takim sformułowaniem, dlatego wydaje mi się ono obce.
twardy asfalt, tak bardzo rzeczywisty

Wow, pieseł (musiałech).

Opowiadanie wywołało we mnie smutną refleksję - mam ubogi język. Chociaż po pewnym czasie natłok opisów zaczął mnie przytłaczać. A kolejne już wspomnienie o Zonie domagającej się szacunku nieco skwasiło mi minę. Motyw zbyt często wykorzystywany jak na mój biedny rozum. Ostatnio stwierdzam, że w większości utworów całość "grozy" sprowadza się do "Zony domagającej się szacunku" :(

Tym niemniej ładnie.

===============
@Voldi
Ten fragment jest okej, fajny, taki techniczny, ale nudny jak wstępy do moich opowiadań.

A mi się to podoba. Lubię tego typu opisy. De gustibus.

I do moich Pozorów byś skoczył :(
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2619
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 26 Lut 2025, 20:23
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1052

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Realkriss w 09 Gru 2013, 23:34

Tak naprawdę trudno to nazwać opowiadaniem, raczej taki ciąg myśli, epizod.
Poezja, realizm magiczny, bardzo piękne opisy otoczenia, synestezja, świetnie oddane uczucia bohatera, czuje się, jakby Sarkofag przytłaczał czytającego...
Moim zdaniem najlepsze, co Canthir napisał do tej pory.

Mam taką zasadę, że nie odnoszę się do uwag i komentarzy przedmówców, żeby dać twórcy samemu się wypowiadać.
Zrobię tu wyjątek, bo boję się, że Canthir nie daj Boże weźmie sobie post Voldiego do serca i zacznie poprawiać swoje już skończone dzieło zgodnie z jego wskazówkami.
Sorry, Voldi, ale Twoje uwagi są faktycznie, jak to sam nazwałeś - czepianiem, jedyne w czym masz rację, to te kilka przecinków. Reszta to przerabianie czyjegoś tekstu na własne kopyto.

Ten kawałek to magiczna, poetycka, synestetyczna miniatura literacka, coś swoistego dla Canthira, co sam oryginalnie stworzył, dlatego rządzi się także własnymi prawami literackimi, Canthir stosuje dziwne szyki zdań i przenośnie, ale to jest atut, nie błąd. Pomieszanie czasów jest genialne, potęguje chaos. To nie jest historyjka typu: poszedł, strzelił, zabił, potem biegł, a potem padł. Uni, nie widzę tu Meeshowej wyliczanki, czego to Zona nie lubi, tu personifikacja jest naprawdę subtelna.
Tytuł pasuje jak ulał, ten "Sztorm" ma miejsce na niebie, zawsze w grze, gdy nadchodziła Emisja, miałam skojarzenie z rozszalałym żywiołem. Sztorm na niebie, genialne w swej prostocie.
To jest kawałek poezji prozą.
Nikt tu tak nie pisze (poza Farathrielem), doceńcie to i uszanujcie tę oryginalność.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1667
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 08 Gru 2024, 16:26
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 882

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Universal w 09 Gru 2013, 23:47

Realkriss napisał(a):Uni, nie widzę tu Meeshowej wyliczanki, czego to Zona nie lubi, tu personifikacja jest naprawdę subtelna.

Tu nie chodzi o to, czy brzmi to jak u Meesha, czy nie. Po prostu Zona czymś walnie, coś wykrzywi i ot, cały "jej" "gniew". Moja opinia, nie narzucam jej chyba innym :P
Realkriss napisał(a):Nikt tu tak nie pisze (poza Farathrielem), doceńcie to i uszanujcie tę oryginalność.

Ależ doceniam. Tylko mnie, osobiście (czego przeważnie nie zaznaczam, bo nie uważam tego za konieczne) na dłuższą metę to trochę męczy. W sumie miałem coś podobnego spróbować. Dopiszę do listy pomysłów :E
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2619
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 26 Lut 2025, 20:23
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1052

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Voldi w 10 Gru 2013, 00:26

Canthir nie daj Boże weźmie sobie post Voldiego do serca

Masz rację, Krissy - nie daj Boże. Spróbowałby tylko! Zresztą, jak napisałem w komentarzu do tekstu - i ja, i reszta stałych bywalców literatury, i (w domyśle) sam Canthir wiemy, że stać go na wiele, wiele więcej.

Zdaję sobie sprawę, że większość to czepianie, ale - mam nadzieję, że ci, którzy na faktyczną uwagę zasługują (mówię tu o wszystkich, którzy coś tam skrobnąć potrafią i korekty "lepszych" nie są dlań już tylko nauką a bardziej wymianą poglądów i pomysłów), odbierają to tak samo jak ja - w dobrej wierze. A, że przerabiam "pod siebie"... cóż. Chyba lepiej pod siebie, niż próbując nieudolnie wcisnąć się w skórę Canthira. Ja bym to zrobił inaczej, Uni jeszcze inaczej, Gizek to by pewnie pie*dolnął coś o najebniku... Każdy ma swój fotel i w niego pierdzi, że tak to ujmę :) I jak w inne fotele siada, to próbuje pod siebie je wypierdzieć.
Poza tym, ściera się tu moja i Canthira wizja Zony i jej opisywania. Też popełniłem coś, co w zamyśle miało być czymś a'la ciąg myśli (Pierwiastek, Pośpiesz się, nawet to ostatnie poniekąd), ale ja skupiam się na realizmie życia w błocie i biedocie, kiedy Canthir wybiera bardziej poetyckie przedstawienie świata. Stąd te zgrzyty i może to, że po prostu "nie kupuję" i nie odnajduję głębszego-często ukrytego sensu tekstu.

Tobie nie podoba się jedno, mi drugie, Uniowi trzecie - de gustibus, i basta! :)

Universal napisał(a):
Realkriss napisał(a):Nikt tu tak nie pisze (poza Farathrielem), doceńcie to i uszanujcie tę oryginalność.

Ależ doceniam. Tylko mnie, osobiście (czego przeważnie nie zaznaczam, bo nie uważam tego za konieczne) na dłuższą metę to trochę męczy.

Pod tym i ja również się podpisuję. Choć... tak jak pisałem Farathrielowi - ten dzienniczek z samego początku "B-prog. Sz-bredni" był taki cool, że wytrzymałbym w takiej konwencji znacznie więcej.
Image

Za ten post Voldi otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Universal.
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Realkriss w 10 Gru 2013, 00:54

Nie wchodzę w polemiki, od początku nie miałam takiego zamiaru.
Napisałam co sądzę o tekście Canthira i Twoich uwagach. Tyle.

Szczerze? To uważam, że te czepianki o przecinki i literówki nie mają nic wspólnego z ocenianiem literatury. Nawet amatorskiej.
A kolega Shoahert napisał tak ładnie i od serca...
Celowo, czy przypadkowo ze świeżo ożywionego Działu Literatura zaczyna robić się kółeczko wzajemnej adoracji, gdzie przyjmując pozy alf i omeg domorośli krytycy oceniają pisaninę rówieśników, jakby robili recenzje nowo odnalezionej powieści Żeromskiego.
I byłoby super, gdyby te oceny polegały na wrażeniach, lub takich naprawdę jajcarskich performance, jak to zrobił onegdaj Universal. Ale zaczyna się robić jakiś Festiwal Ekspertów.
To już naprawdę wszystko ode mnie, koniec offtopu.

Zresztą, Koshi świetnie to określił:
kolejny pseudo literat, który pisze przeciętne albo mierne opowiadania, zabiera się za recenzję innego, marnego opowiadania swojego kolegi (albo i nie) i rżnie cwaniaka od literatury. Jakież to radośnie żałosne. Przyganiał kocioł garnkowi...

Za ten post Realkriss otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Red Liquishert.
Awatar użytkownika
Realkriss
Moderator

Posty: 1667
Dołączenie: 08 Lut 2011, 14:58
Ostatnio była: 08 Gru 2024, 16:26
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 882

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Tormentor w 10 Gru 2013, 13:17

Mnie się również podoba i nawet gdy wszyscy chodzili koło mnie i wokół słychać było rodzinny zgiełk nie odrywałem się od czytania, ale z reguły muszę mieć ciszę jak coś czytam :)

Podobało mi się zdanie
"Betonowy bunkier nad czwartym blokiem sięgał nieba, zdawał się podpierać kotłujący się strop skłębionych chmur, który ciążył coraz bardziej ku ziemi"


Fajnie wszystko uplastycznione, czyli to co najważniejsze dla mnie.
Klasycznie : Czekam na dalsze części ;)

:wódka:
Image
Awatar użytkownika
Tormentor
C O N T R I B U T O R

Posty: 1043
Dołączenie: 15 Lis 2010, 21:42
Ostatnio była: 20 Kwi 2025, 19:52
Miejscowość: Yantar
Ulubiona broń: --
Kozaki: 291

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez KOSHI w 10 Gru 2013, 21:30

To nie będzie błyskotliwa wypowiedź, ba, nie pokuszę się nawet o nutkę ekstrawagancji w tej wypowiedzi. Rzadko ostatnio czytam forumowe opowiadania, ale Canthirowi nie mogłem odpuścić ( zresztą było krótko, to się skusiłem ;) ). Powiem szczerze, że tekst jak dla mnie ciekawy, tyle, że to jakiś tam epizod w sumie. Doceniam zabawę piórem, pomysł, pisanie w innym, niż reszta stylu + nawiązania do realizmu. Brakuje mi natomiast czegoś, co skupiłoby to opowiadanko. Trochę się wg. mnie nie klei. Poza tym użycie tekstu z szarością już nie zaskakuje, chyba w 2 twoich opowiadaniach już coś takiego było. Ogólnie lubię takie klimatyczne tekst, sam też popełniłem coś podobnego. Wg. mnie jest to może nie najlepszy twój tekst, ale najbardziej pokazujący, na co cię stać. Bardzo mało jest na forum opowiadań odbiegających od przeciętności, a jeśli są, to tylko jakąś tam próbą stworzenia czegoś innego (mniej, lub więcej udaną). Oprócz Ciebie, Farathriela, Rica i marcela nie wydaję mi się, żeby ktoś napisał jeszcze coś, co by mnie zainteresowało w najbliższym czasie.

Co do korekt to RK ujęła to 100% także nic dodać, nic ująć.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 22 Sty 2025, 10:25
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Canthir w 11 Gru 2013, 18:33

Dobra, trochę mnie obsmarowaliście co poniektórzy, wiec pewnie wypadałoby, żebym się do tego ustosunkował.

Cieszę się, że się Wam podobało (tym, którym się podobało). Trochę wbrew sobie muszę przyznać, że to nie musi się podobać. Jasne, miło jest i budująco, jak się po publikacji zbiera pochlebne opinie, jakie to fajne, zacne i wogule. Ale nie taki jest tego cel.
Z jednej strony Sztorm, podobnie jak Popioły i Emisja są formą wprawek warsztatowych. Ot, umyśliłem sobie spróbować skupić się na jakimś jednym czy dwóch zagadnieniach i opisać je możliwie plastycznie, dać odczuć uczucia/doznania bohatera, spojrzeć na Zonę jego oczami. Ponieważ perspektywa jest pierwszoosobowa, a ja (w mniejszym lub większym stopniu) utożsamiam się z bohaterem, to macie w tych opowiadaniach moją Zonę po mojemu. Nie chcę się licytować, że moja Zona jest mojsza niż twojsza. Łamię kanon umieszczając akcję w promieniu rzeczywistych 30km od CzAES, a nie gdzieś między 'Jantarem', 'Mroczną Doliną' a 'Roztokiem'. Bodaj w Emisji ktoś czepiał się nazw wiosek, że są nie klimatyczne - skargi i zażalenia od radzieckiej administracji, oni takie wprowadzili. Co do zdań z 'dziwnym' szykiem czy skrótów myślowych i równoważników zdań - specyfika bohatera (= mnie), ten typ tak ma. Jedni mówią 'tutej' zamiast 'tutaj', inni zdrabniają wszystko co się da ("Zaraz ci zapakuję kuleczkę z mojego pistoleciku w twój puściutki łepek, więc wyciągaj pieniążki i miejmy to za sobą."), inni rzucają 'przecinkami' co trzecie słowo. Miałem takie wzorce, a nie inne, wypracowałem sobie taki język, a nie inny i szczerze mówiąc, jeśli miałoby to być pisanie autentyczne, to takich rzeczy powinno być więcej. Ale z tego to sobie zdałem sprawę dopiero teraz.

Może powinienem wcześniej taką odezwę wystosować, przy okazji podobnej krytyki Śrub czy czegoś innego, ale jakoś tak wyszło, że w Sztormie jest trochę bardzo osobistych przeżyć i odczuć i różne uwagi wziąłem do siebie bardziej niż powinienem. Stąd też możecie mieć wrażenie bulu dópy z mojej strony. Trudno, "deal with it", mam wrażenie, że największe bzdury względem wersji pierwotnej wyłapałem i poprawiłem, dalej nie zamierzam grzebać i zmieniać.

@KOSHI: Jakaś taka szara ta moja Zona, pewnie dużo jesiennej pogody i urok Cienia Czarnobyla mają swój wkład w taki obraz w opowiadaniach. Może to jakieś moje uśpione fobie wychodzą na światło dzienne. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że w dalszej twórczości tak akcentować szarości nie planuję. Pewnie nie będzie kolorowo, ale nie tak natarczywie szaro. Ale zobaczymy jak mi wyjdzie formalizowanie pomysłów w maszynopis.


Cieszę się, że się podobało, cieszę się, że wywołało jakieś emocje. Miło mi, że zechcieliście podzielić się wrażeniami ze mną.


Pozdrawiam
Can't
Смертельные аномалии, опасные мутанты, анархисты и бандиты, не остановят "Долг", победоносной поступью идущей на помощь мирным гражданам всей планеты!

Kiedy idziesz do Strefy, to sobie za konotuj: z towarem wróciłeś - cud boski, z życiem uszedłeś - daj na mszę, kula patrolu - fart, a cała reszta - jak los zdarzy.
- A&B Strugaccy; Piknik na Skraju Drogi

Nie da się tu żyć bez gorzałki... Chcę już o wszystkim zapomnieć. Cholera, to samo dzień po dniu. Kiedy to się wszystko skończy? To chyba przeznaczenie... Daj mi spokój! Życie i tak jest do dupy.

zdjęcia Zony
Awatar użytkownika
Canthir
Opowiadacz

Posty: 309
Dołączenie: 02 Lis 2010, 17:50
Ostatnio był: 19 Sty 2022, 16:46
Miejscowość: Szn
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 193

Re: "Sztorm" by Canthir

Postprzez Dommy w 12 Gru 2013, 00:01

Podobało mi się. Bardzo mi się podobało. Cholernie mi się podobało. Klimat można wręcz krajać nożem, a poetycki styl tylko go zagęszcza. Jeśli chodzi o bohatera, świetnie Ci poszło przedstawienie go, jako gościa, który już wszystko ma, nie musi się niczego ani nikogo bać, równocześnie unikając wrażenia "Terminatorowości", przynajmniej w moim odczuciu. Jeśli zaś chodzi o samą treść oraz fabułę - zabrakło mi tutaj takiej Siły Zony. Nie "siły" lecz "Siły" która w nosie ma to czy ktoś ma kombinezon za sto tysięcy, czy nie. Siły, która lekceważąco wręcz pozbywa się nawet kogoś, kto uważany jest za największego twardziela. Wielu może się spierać ze mną, podając za argument opisaną w opowiadaniu moc Sarkofagu, lecz dla mnie to nie wystarczające. Koniec akurat wyszedł Ci najgorzej z całej opowieści :caleb: i według mnie lepiej dla klimatu zrobiłaby śmierć bohatera, pokazująca właśnie tę Siłę.
Mimo to przeczytałem z wielką przyjemnością, oraz czekam na więcej. Oczywiście kozak :wódka: bo świętokradztwem by było poskąpić w obliczu takiego kunsztu. A kto twierdzi inaczej, z chęcią wyperswaduję mu to na PW :E .
PS
:

@Voldi
a) Może i stać go na więcej, ale jest takie powiedzenie "lepszy Rydz niż nic" ;) .
b)
W każdym razie stałem i miałem wrażenie, że nie od razu zdałem sobie z tego sprawę.

Stałem/zdałem przez podobne brzmienie wygląda jak powtórzenie. (Rym, cheche)

Stałem, zdałem, srałem, gibałem, strzelałem, chciałem, żeby nie powiedzieć "ruch*łem". Na specyfikę naszego pięknego języka, nic nie poradzisz...
@Realkriss
Celowo, czy przypadkowo ze świeżo ożywionego Działu Literatura zaczyna robić się kółeczko wzajemnej adoracji, gdzie przyjmując pozy alf i omeg domorośli krytycy oceniają pisaninę rówieśników, jakby robili recenzje nowo odnalezionej powieści Żeromskiego.

Cóż, my Polacy już tak mamy :D .
Awatar użytkownika
Dommy
Kot

Posty: 25
Dołączenie: 15 Lis 2013, 23:47
Ostatnio był: 20 Lut 2014, 00:46
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 7

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości