UWAGA, SPOILERYChyba nikt nie ogarnął... Z tego co ja zrozumiałem: jest sobie Miś, który dąży do Agropromu. I sobie dąży, przechodzi przez Prypeć, strzela do chimery. Ot, takie tam plątanie się po Martwym Mieście i zonk, że dzieci uczyły się alfabetu w oparciu o nazwy związane z elektrownią (A - Atom, R - Reaktor; BTW - faktycznie tak było, czy to autorski pomysł?). Po drodze, w Czarnobylu spotyka jakiegoś ziomka, rozwala bandosów, pomaga mu, grzebią jego kumpla. Wraca do bazy, gdzie niby nikt go nie zna (bo i jak ma znać?), a Zona jest zupełnie innym miejscem, niż ta znana z białoruskiej strony. Co ciekawe, akcja Stalkerów rozgrywa się przecież na brzegu ukraińskim, a w książce to "ten drugi" wydaje się bardziej znajomym...
No. W międzyczasie Miś zaczyna szaleć, odbija mu jakaś szajba, nasilają się dziwne sny. Tu omal kogoś nie zabija, tu omal jego nie zabijają, znowu on kogoś prawie zabija. Okazuje się (czy może po prostu mi jakoś umknęło?), że wszyscy go znają i po gościu, który siedzi w Zonie 3 lata (wydaje mi się, że to dość sporo czasu, żeby względnie ogarnąć język) można poznać, jakiej jest narodowości.
Po drodze na Agroprom wymiguje się od Złamca, którego całkiem ładnie zagaduje (jak chimerę potem
). Ja osobiście ani jednego, ani drugiego nie uznaję za "fajne", ani "ciekawe", ani tym bardziej "najlepsze w książce". Według mnie było to głupie, bezsensowne, bezzasadne i kompletnie nierealne. Ot, taki cliffhanger ze szczęśliwym zakończeniem, jak w typowym czytadle dla małoletnich fanek Horego Portiera czy innego Edwarda Kulena (tego drugiego to musiałem wyguglować...) Tak samo, jak i zakończenie.
No a sam Agroprom: tak do niego Miś dążył, lazł przez ponad 800 stron z zamiarem rozwikłania własnej tajemnicy, i co? Połaził, pokukał granatem posokowca, ledwo przeżył i wrócił. Beż żadnych przygód, ani problemów (nie licząc tej Dobrej Cioci Chimery, która przyjmuje przeprosiny). Może, jakby całość przeczytać 15 razy i JAKO CAŁOŚĆ, a w dodatku doszukując się czegokolwiek między wierszami (sory, skończyłem szkołę, jutro matura, nie dla mnie interpretacja już, nie chce się), to coś by się tam znalazło.
Według mnie: plan był, pomysł był, temat był, ale wykonanie siadło. Umieszczanie tematu rozwiązania własnej tajemnicy (swoją drogą, trochę mi to przypomina uganianie się Striełoka za samym sobą
) nie zazębia się z frywolnym ganianiem po Zonie ze
SPASitielem, radzenie sobie ze wszystkim na farcie. No i jeszcze ta dobra dupa na koniec.
Sory, Michał, Ołowiany był lepszy. I zanim zaczniesz się bronić rzucając się na wszystkich po kolei (sorki, ale pomimo całej mojej "lubości" do Ciebie - PR robisz źle
), domyślam się nawet, do czego najbardziej będziesz pił - no niestety. Nie spodobało mi się. Wybacz. Co nie znaczy, że to od razu książka na straty - coś w niej musi być dobrego, skoro FS zgodziła się ją wydać. Mi po prostu takie podejście do sprawy i jej rozwiązanie nie pasuje.
Kiedyś napiszę własną. Nie wiem czy lepiej, ale napiszę. O.
Co do przyszłości serii: każdą kolejną książkę kupię. Dla samego przeczytania i powiększenia biblioteczki. Ale nie będę na nie czekał z utęsknieniem, jak niektórzy. Na DB też nie czekałem jakoś szczególnie.
Pozdrawiam.