"Pożeracz" by Gizbarus

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

"Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 18 Cze 2014, 20:53

Ostatnio chciałem pisać opowiadanie do antologii, na które mam już niejaką ideę (Kriss, chyba w jakiś dzień podeślę ci fragmenty do ocenienia aktualnego postępu), jednak po walnięciu się do wyra i odpaleniu laptopa, znalazłem stare (jakieś pół roku :caleb: ) opowiadanko, na które już jakiś czas temu miałem zajawkę - niestety, napisałem tylko krótki fragment i skończyłem z braku weny, czasu, motywacji, czy nie pamiętam już czego. Wprawdzie zauważam, że moje każde kolejne opowiadanie coraz bardziej dryfuje na obrzeżach Zony, zamiast trafiać w centrum, co pewnie pan Meesh raczy przy jakiejś najbliższej okazji sarkastycznie skomentować. No nic, oceńcie sami, czy taka idea jeszcze w miarę pasuje i tworzy klimat, czy jednak nie za bardzo. Tak czy siak, tytuł może i niezbyt chwytny, ale z zabawy słowami i genezą wyszło mi właśnie coś takiego. Tak czy siak, miłej lektury i szukajcie błędów - a zapewne jakieś się znajdą. Uni, liczę na ciebie :caleb:

:

Ciekawe historie, tak...? No tak, jakieś tam znam... Ale nie za darmo, koty zafajdane! Najmłodszy niech poleci po flaszkę bimbru do barmana, a ja sobie przypomnę, co by tu wam opowiedzieć... Ale byle w butelce nie były jakieś kocie szczyny, szczeniaku! No tak, jakąś historię... Znam taką jedną. Niewielu ją słyszało, a jeszcze mniej ma odwagę ją opowiadać czy słuchać... Tak, tak, chłopaczki. Słuchajcie tedy, jak to było.

W Zonie są różni dziwacy... Wiecie, tacy goście, co to latają poniżej radaru. Albo powyżej... W każdym bądź razie, niejednego wariata przygarnęła nasza mateczka. I sprawa jest taka, że niektórzy z weteranów przed każdym wypadem "łączą się z Zoną". Co prychasz ze śmiechu, szmaciarzu?? Jak się nie podoba, to won! Tak było, jako mówię. Wiecie - jak ci różni myśliwi na Wielkiej Ziemi. Co to taki jeden potrafi w trakcie polowania po samych śladach zwierzaka dowiedzieć się, co ten robił, gdzie szedł i w jakim celu. Jakby się z ziemią łączyli normalnie. I tak samo jest tutaj. Mówią, że taki potem lepiej słyszy, czuje zapachy, dalej widzi i w ogóle zmienia się w prawdziwego łowcę. Ale ja nie do końca o tym. Sprawa jest taka, że niektórzy poszli jeszcze dalej... Wiecie - jakieś kadzidełka, twarde prochy i tym podobne. Coby wprowadzić się w trans, jak ci szamani indiańscy kiedyś. Ale najciekawsze z tego jest to, że jeden z tych popaprańców odkrył, jak używać do tego artefaktów. Ooo tak, to żaden cienki bajer, młody. Typek kruszył, zgniatał i ogólnie kombinował coś z każdym z rodzajów artefaktów, mieszał je razem, dodawał jakieś odczynniki i ogólnie bawił się jak zawodowy chemik, kręcący metę. Eksperymentował na sobie, co oczywiście w końcu wyszło mu bokiem... Ale zanim do tego doszło, w końcu udało mu się trafić idealnie! Skręcił jakiś koks, który po wstrzyknięciu w żyłę pozwalał ci pochłaniać energię z artefaktów - pewnie pytacie się w swoich łebkach "po co"? A widzicie... Swego czasu, jak jeszcze ja byłem piękny i młody, krążyła taka historia. Owszem, każdy z czasem coś do niej dodał, ale... Ale moja jest prawdziwa, mogę was zapewnić. Słuchajcie no...

-----------------------

Wyjście nocą z kwatery było proszeniem się o kłopoty. Zachciało mi się oglądania gwiazd na niebie, cholera... Niby teren Baru, niby Powinność czuwa, a jednak są co ciemniejsze uliczki, obok których nie można się pojawiać. Właśnie z tego powodu teraz wokoło mnie stoi trzech typów spod ciemnego monolitu, szukających ewidentnie zaczepki i łatwego łupu. Mówią coś do mnie, słyszę jak przez mgłę rechotliwe śmiechy samców alfa, jednak nie skupiam się na nich. Izoluję się od świata zewnętrznego, skupiając się tym samym na swoim wnętrzu. Między palcami lewej dłoni przewracam odłamek artefaktu. Wiem, że potem już nie będzie odwrotu. Jednak moje rozmyślania i koncentrację przerywa uderzenie płaską dłonią w tył głowy.

- Tej, bohater! Kolega do ściany nie będzie gadać! Odpowiadaj, jak się ciebie pytają, obezjajcu!

Tego już za wiele.

Kruszę w zaciśniętej dłoni odłamek "kryształu". Czuję lekkie mrowienie w palcach, kiedy energia zaczyna rozchodzić się po moim ciele. Chwilę stoję nieruchomo z zamkniętymi oczami, co oprawcy błędnie odbierają jako strach. Z oczu zaczynają cieknąć mi łzy, przesączając się przez powieki. Skutek uboczny. Jeden z bandytów stojących przede mną krzyczy:

- Ej, patrzta! Jakżeś ty mu w ten czerep walnął? Jucha mu z oczu leci!

Cholera... Krew? Jest coraz gorzej. Myślałem, że to jeszcze łzy... Potem będę się tym martwił. Otwieram dłoń, upuszczając kawałki artefaktu. Zanim uderzają o ziemię, odwracam się i z potężną szybkością oraz siłą kopię na wysokości torsu przeciwnika znajdującego się za mną. Czuję i słyszę, jak cios miażdży ramię, żebra oraz przestawia kręgi. Oponent uderza o pobliską ścianę z siłą, która najpewniej połamie mu resztę kości klatki piersiowej. Zapewne nawet nie wie, że umarł. Szczątki "kryształu" zaczynają właśnie dotykać ziemi. Opuszczam prawą nogę na ziemię, po czym wykorzystując nadany mi pęd, wyprowadzam prawy sierpowy w twarz typa przede mną. Chrzęści łamana szczęka, a zanim zdąży upaść, robię obrót i uderzam go z góry piętą, dosłownie wbijając jego głowę w miękkie podłoże. Dzięki wyczulonym zmysłom słyszę, że trzeci z oponentów wyciąga z kabury pistolet. Zanim zdąża unieść go do strzału, jestem już przy nim, widzę wyraz przerażenia na jego twarzy. Niemalże słyszę jego myśli "To niemożliwe! Żaden człowiek nie może ruszać się tak szybko!". Z niemałą satysfakcją uderzam go pięścią w brzuch, miażdżąc przeponę, a kiedy zgina się w pół, uderzam go w tchawicę kolanem. Trzecie ciało upada ciężko na ziemię. Cała walka trwała mniej więcej siedem sekund... Dopiero otwieram oczy. Wiem, że jest coraz gorzej. Nieostre widzenie, krew cieknąca z oczodołów, uczucie odrętwienia całej głowy i poszarzałe kolory. Muszę w końcu przestać... Muszę...

----------------------

Ooo, mówię wam - jako żyję, prawda to! Żem go wtedy widział... Siedziałem parędziesiąt metrów dalej, na dachu z kumplem stalkerem i piliśmy bimberek piwnicznianej roboty... Z wrażenia aż flaszkę z ręki upuściłem - a dopiero jak rozprysła się na ziemi, to dotarło do mnie, że chyba się właśnie posrałem ze strachu! Co się śmiejesz, sraluchu? Sam byś się obsrał po same uszy, jakbyś zobaczył jak jakiś koleś rozwala trzech typów w ciągu, nie wiem, dziesięciu sekund? I to tak ich obił, że nie było co zbierać - jak medyk potem oglądał trupy, to pytał się, kto był taki durny, żeby tłuc ich młotem do kruszenia ścian... Ale ja nie o tym, w każdym razie. O czym to ja... A, tak. Jak nasza flaszka rypła o ziemię, to myślałżem, że ducha ze strachu wyzionę! No ani chybi koleś dobiegnie do nas, wskoczy na ten dach i łby nam pourywa! Ale jeszcze żyję, co nie? Haha. Okazało się, że jak usłyszał tłuczone szkło i hałas, od razu dał nogę - hyc, na pobliski budynek, siup stamtąd na kolejny i tyle go widzieli! Ze znajomym popatrzeliśmy po sobie, jeden na drugiego jak na wariata i nie mogliśmy uwierzyć - ale bimberek pewny był, pierwsza klasa, tak więc na pewno nie w tym sprawa. Poza tym, ledwo po kielonie wypiliśmy, to przecież nawet dziecko po takiej ilości omamów by nie miało... Poza tym, trzy trupy same z siebie się raczej na alei nie wzięły, ha? Ale słuchajcie dalej, co jeszcze żem widział i słyszał!

----------------------

Budzę się na podłodze w jednym z budynków. Czuję, jakby moja głowa chciała mi eksplodować - do tego nieodparcie odnoszę wrażenie, że w oczach mam całą cholerą pustynię...Próbuję podnieść się do pionu, ale ciało odmawia mi posłuszeństwa - ręce zginają się pod moim ciężarem i upadam znów na posadzkę. Leżę chwilę, próbując w międzyczasie przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia... Mam nadzieję, że tylko jednego. Mimo wysilania mózgownicy, nie jestem w stanie nic wydobyć z pamięci - tak jak myślałem, jest bardzo źle. Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiał ograniczyć dawki... Albo zacząć brać jeszcze większe. Po paru minutach leżenia w końcu udaje mi się odzyskać na tyle sił, żeby podnieść się jako tako do pionu. Wstaję i próbuję rozeznać się, gdzie tym razem padłem, kiedy moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa po przerwaniu działania artefaktu. Leżałem w małym pomieszczeniu bez okien, najpewniej musiało być jakąś komórką . Wychodzę przez drzwi na korytarz - wydaje się, że jestem w dawnym budynku administracyjnym. Jupiter, może? Albo raczej Rostok... Podchodzę do pobliskiego okna na końcu korytarza i mrużę oczy - zachodzące słońce razi mnie nawet przez zamknięte powieki. Przez dłuższą chwilę próbuję przyzwyczaić wzrok. Po paru minutach jestem w końcu w stanie rozeznać się jako tako w terenie - istotnie, Rostok. Zdaje się, że jestem w jednym z budynków administracyjnych, do których nie da się wejść poniżej trzeciego piętra... Wszystko albo zawalone gruzem, albo zamurowane czy pozabijane dechami na amen. Uśmiecham się do siebie w myślach - jednak trzeba przyznać, że instynkt samozachowawczy działa dobrze, pomimo odurzenia ciała. Wybrałem idealne miejsce na tak niebezpieczny sen. Teraz tylko nasuwa się pytanie - jak stad wyjdę? Mógłbym znów użyć któregoś z odłamków artefaktu, ale nie chciałbym wchodzić w trans tak szybko po wybudzeniu - całkiem możliwe, że tym razem już organizm by nie wytrzymał. Dość powiedzieć, że za każdym kolejnym przebudzeniem czuję się coraz bardziej słaby fizycznie i wycieńczony. Odwracam się od okna i chwilę poświęcam na przeszukanie pobliskich pomieszczeń na tym piętrze - znajduje się w nich zadziwiająco dużo bibelotów, papierów, starych zniszczonych przyborów do pisania czy innych akcesoriów kojarzonych z pracą biurową. Niestety, brak jakiejkolwiek liny, zasłony, prześcieradła, czy... Akurat jak na życzenie, zauważam w jednym z pomieszczeń leżący zawój kabla - na oko ze trzy centymetry średnicy, powinien dać radę mnie utrzymać, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie mam ze sobą praktycznie nic poza ubraniem i odłamkami artefaktów pochowanymi po kieszeniach kamizelki taktycznej. Zabieram kabel ze sobą i wracam do okna na końcu korytarza. Montuję solidną "linę", dzięki której powinienem móc zejść względnie bezpiecznie na poziom 3/4 parteru. Wchodzę na parapet i ostrożnie zaczynam zsuwać się w dół. Kiedy jestem już na poziomie pierwszego piętra, moje ciało znów odmawia mi posłuszeństwa - jedna z rąk mimowolnie puszcza kabel, przez co upadam kilka metrów w dół, niezdolny do utrzymania się tylko jedną ręką. Spadam na nogi, upadając momentalnie na bok i uderzając o betonową wylewkę - uderza mnie nagły ból w prawej nodze - skręciłem albo złamałem kostkę, szlag! Zaciskając zęby próbuję podnieść się do pionu. Muszę jeszcze przed zmrokiem dotrzeć do Baru, żeby dać się poskładać medykowi i udać się do mojej skrytki... Z wielkim wysiłkiem wstaję i powoli zaczynam kuśtykać na wschód, w stronę terenów Powinności. Przez głowę przebiega mi myśl "użyj kolejnego odłamka... Przecież dobrze wiesz, że wtedy będziesz w stanie nastawić tą nogę bez problemu". Też racja... Nawet, gdyby była złamana, zrośnięcie się kości trwałoby nie dłużej, jak dwie minuty, gdybym użył odpowiedniego artefaktu. Ale nie, nie mogę! Nie teraz! Jest jeszcze za wcześnie! Potrząsam głową na boki i kontynuuję mój koślawy chód do bezpiecznego miejsca. Jednak kiedy jestem już w okolicy torów, przydarza się coś, czego nie mogłem przewidzieć...

---------------------

I wtedy mówię wam, jako żywo patrzę na tego kuśtykającego typa i w głowie coś mi mówi "to on!"... Musiał chyba poczuć, że coś tu nie gra, że tak się w niego wpatruję, więc żeby ratować sytuację, zacząłem coś gadać - wiecie, że tak sam idzie, bez broni, bez niczego, kuśtyka, ranny jest, może mu pomóc... Żeby nie pomyślał, że się na niego gapię, bo go gdzieś widziałem. Po plecach czułem, jak mi zimny pot cieknie ciurkiem, ale mówię sobie "twardy bądź". No więc ja do niego nawijam, czy potrzeba mu pomocy, że wracamy z kumplami do Baru, może pójść z nami, co się stało i takie tam... A ten tylko na mnie popatrzał, wyminął mnie i dalej kuśtyk, kuśtyk, stopięć, stopięć, do przodu! No to ja odetchnąłem z ulgą, mówię "uf, udało się, nie pokumał się", a tu nagle jak chłopaki na niego nie naskoczą "a ty stalker co taki dumny, że nawet odpowiedzieć nie umiesz? Języka ci w gębie zabrakło? A ty taki i owaki, jak się mówi, to odpowiadaj, pało!" i tym podobne... Ja blady jak ściana momentalnie, bo czułem w kościach, co zaraz może się stać. Próbuję do nich po dobroci "chłopaki, dajcie spokój, pewno w szoku chłopak, widzicie, jaki poobijany", ale ci dalej swoje - nieudany wypad, to i wkurzeni byli, wyładować się chcieli... No i się tedy zaczęło...

---------------------

Jeden z pobliskich stalkerów zachodzi mi drogę, zmuszając mnie do zatrzymania się. Staję w miejscu, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę i czekam co się stanie. W dłoni znów zaczynam obracać odłamek artefaktu, czuję, jak wzbiera we mnie gniew - po jaką cholerę te gnidy próbują mi przeszkadzać? Czyżby coś widzieli? Domyślają się? Mam tego dość. Odzywam się, wchodząc w słowo gadającemu coś stalkerowi, który zaszedł mi wcześniej drogę:

- Dlaczego nie dacie mi spokoju? Zejdźcie mi z drogi, a nic nikomu się nie stanie.

Wzbudzam tym powszechne rozbawienie - słyszę za sobą śmiechy czterech osób. Milczy tylko ten dziadyga, który wcześniej coś do mnie próbował mówić i ten drab, stojący przede mną. Młodszy stalker odzywa się, wyraźnie niezadowolony:

- Słuchaj no, gnojku. Leziesz tu jak po swoim, nie przywitasz się z braćmi stalkerami, ignorujesz seniora, który do ciebie mówi... A teraz jeszcze masz czelność się rzucać? Prosisz się o lanie, kolego!

Starzec zza moich pleców odzywa się:

- To żaden kłopot, chłopaki... Dajcie już spokój, proszę ja was...

Mimo wszystko, żaden z grupki młodych narwańców nie ma zamiaru go posłuchać - pomimo całej tej gadki o seniorze, szacunku i innych pierdołach... Mam tego dość - zaciskam pięść, miażdżąc w dłoni kawałek "błysku". Tym razem celowo nie zamykam oczu - widzę, jak stojący przede mną rozdziawia usta, a wyraz jego twarzy przeradza się z cwaniactwa w bezbrzeżne zdziwienie i strach.

- O matko...! Co to??

Zanim reszta z nich zdąży zareagować na jego słowa, przeskakuję nad nim, w fikołku rzucając pył w oczy stalkerów stojących za mną. Odłamki artefaktu uderzają ich w twarz i wpadają im w oczy w tym samym momencie, w którym ja łapię narwanego młodzika za obie ręce, wykręcam je do tyłu, po czym piętą uderzam i naciskam na jego kręgosłup - czuję i słyszę mocne chrupnięcie. Zarówno nastawiłem sobie skręconą kostkę, jak i połamałem ofierze kilka kręgów. Upuszczam martwe ciało, żeby następnie wykorzystać je jako punkt wybicia - odbijam się od niego, wyskakując na kilka metrów w powietrze. Z całym impetem upadam na jednego ze stalkerów, który właśnie próbował sięgnąć po broń, wiszącą na pasku. Zanim jest w stanie cokolwiek zrobić, praktycznie wbijam jego głowę w betonową nawierzchnię. Nie podnosząc się z kucek, podcinam nogi najbliżej stojącemu przeciwnikowi, a zanim uderza o ziemię, jestem już przy nim i łokciem miażdżę mu mostek, powodując momentalne zatrzymanie akcji serca - zanim jego ciało uderza o ziemię, jest już martwy. Podrywam się do ciosu - kolejnego z grupki uderzam pięścią w okolice jąder, jednym uderzeniem pozbawiając go możliwości bycia kiedykolwiek ojcem, jak i miednicy. Kiedy zgina się po ciosie, uderzam go w tchawicę, miażdżąc zarówno jego grdykę jak i kark. Błyskawicznie odwracam się do tyłu - akurat w czas, by ominąć wystrzelony w moją stronę pocisk z karabinu. Zanim dobiegam do przeciwnika, ten strzela drugi i trzeci raz, trafiając mnie w lewą rękę i pod płuco. Kiedy już jestem przy nim, prawą dłonią uderzam w jego broń, podbijając ją do góry, a następnie kopię go z półobrotu w nogi, podcinając go momentalnie i - sądząc po dźwięku - uszkadzając jedno z kolan. Kiedy upada na ziemię, uderzam go ponownie, tym razem wbijając stopę w jego mostek - kolejne chrupnięcie, tym razem definitywnie kończące jego życie. Ocieram krew wyciekającą spod oczu i rozglądam się w poszukiwaniu starca. Znów zaczynam widzieć coraz gorzej, kręci mi się w głowie i krew zaczyna lecieć mi już nawet z nosa i uszu. Nie mam czasu zajmować się tym próchnem. Kolejny raz tracę świadomość, pozwalając przejąć stery instynktowi.

----------------------

To, drogie koty i sraluchy, było moje drugie i na szczęście ostatnie spotkanie z tym typem... Rozejrzał się tylko wokoło, jak gdyby mnie szukał, po czym wskoczył na pobliską wieżę, z niej na dach hangaru i zniknął mi z oczu. Kiedy tylko z mojej kryjówki i zobaczyłem, co zrobił z tymi młodymi stalkerami... Zwymiotowałem chyba wszystkim, co miałem w żołądku i flakach, do tygodnia wstecz. Wiedziałem na pewno, że to nie była halucynacja - zwidy nie cuchną świeżą krwią i nie rozbryzgują się po całej okolicy. Uciekłem stamtąd jakby stado mutantów mnie goniło - dobiegłem do Baru, przeleciałem przez posterunek pretorian i zamknąłem się w toalecie w 100 Radach... Dopiero na drugi dzień wyszedłem i dowiedziałem się, że Powinność prawie mnie zastrzeliła, kiedy przeleciałem jak szaleniec przez ich forpocztę. Ponoć też ktoś już parę godzin wcześniej znalazł tych młodzików, kiedy ja jeszcze cały dygotałem ze strachu w sraczu... Mówię wam, różnych pomyleńców stworzyła Zona... Ale on? On to coś zupełnie innego i nowego - zabił ich... w sumie nie wiem dlaczego? Dla przyjemności? Bo mu wadzili? No, nieistotne już teraz... Niech im wszystkim promieniowanie lekkim będzie, a wy mi polejcie jeszcze tego obrzydlistwa, coście od Barmana dla mnie przynieśli, bo mi w gębie zaschło, no...

----------------------

Przyglądam się grupce ludzi siedzącej przy ognisku. Ciekawa historia, doprawdy. Obracam w dłoni odłamek artefaktu i uśmiecham się złowieszczo pod nosem...
Ostatnio edytowany przez Gizbarus, 19 Cze 2014, 12:09, edytowano w sumie 1 raz
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir

Za ten post Gizbarus otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive lehoslav, Red Liquishert, Kosma, Imienny, Krzyk19.
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Reklamy Google

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Kosma w 19 Cze 2014, 09:55

Gizbarus napisał(a):Najmłodszy niech poleci po flaszkę bimbru do barmana, a ja postaram się jakąś sobie przypomnieć...

Ok, przypomnę sobie flaszkę. Może jest dobrze, może nie. Zrobiłeś to tak, by czytelnik się tego domyślił. Ja akurat nie domyśliłem się za pierwszym razem.

Więcej nie chce mi się czytać, przydługie. Do trzeciego akapitu doszedłem. Może kiedy indziej. To czekamy na Uniego.
Image

Nic nie warte znajomości, po czasie tracą wartość
u mnie z ludźmi jak z rapem - nie ilość tylko jakość.


Image
Awatar użytkownika
Kosma
Stalker

Posty: 109
Dołączenie: 04 Cze 2014, 17:30
Ostatnio był: 20 Wrz 2014, 21:38
Miejscowość: Tak, chcę mieć w profilu
Frakcja: Wojsko
Ulubiona broń: Tunder S14
Kozaki: 13

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 19 Cze 2014, 11:16

Kosma napisał(a):Ok, przypomnę sobie flaszkę. Może jest dobrze, może nie. Zrobiłeś to tak, by czytelnik się tego domyślił. Ja akurat nie domyśliłem się za pierwszym razem.


No cóż, w takim razie współczuję - bo już w pierwszym zdaniu jest jak byk napisane, że chodzi o historię :P No i pierwszy raz ktoś mi na forum napisał, że coś spod mojego pióra jest przydługie :F Zazwyczaj wszyscy marudzili, że piszę takie króciaki...:E
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez lehoslav w 19 Cze 2014, 12:02

Co do budowy tego zdania złożonego Kosma ma w sumie "czepialską" rację, zmień to lepiej jakoś.

Co do "przydługości" to jedynym możliwym komentarzem jest facepalm.jpg

Zabieram się za czytanie :)

-----------------------
EDIT
Parę pierdół:

"Chrzęści łamana szczęka, a zanim zdąży upaść"
Znowu ten sam problem. Ze zdania wynika, że upada szczęka, a Tobie chyba nie o to chodziło?

"Zanim zdąża unieść go do strzału"
Moja kompetencja językowa się tu złamała. Piszesz opowieść w czasie teraźniejszym i trybie niedokonanym, co daje efekt "żywości". Ale spójnik "zanim" z czasownikiem niedokonanym w takim kontekście brzmi dla mnie nie po polsku. Zresztą sam wyżej instynktownie napisałeś "zanim ZDĄŻY", choć dookoła masz tryb niedokonany :)

Poza tym styl jest trochę za bardzo nierówny, we wstępie bardzo potoczny, a w opowieści zaczynasz walić sztucznymi sformułowaniami typu "po czym wykorzystując nadany mi pęd", "trzeci z oponentów"...
Dozymetry: Gamma-Scout Rechargeable, Berthold LB 133-1, SV500, FH40T, KSMG1/1M, Терра МКС-05, Graetz X50ZS, RSA 64D, DL-Messer 6150, DP66M, ДП-5В, RAM-60A, RAM-63 (miernik scyntylacyjny α, β, γ), RWA 72 M, Graetz EDW150, KOS-1, FAG FH41, EKO-D, Radiagem 2, Rados RDS-110, Thermo SVG 2, PDMR82, an/udr-13, Стора-ТУ, PM1603A, PM1621A
W Zonie: 5 razy (16 dni)
Awatar użytkownika
lehoslav
Tropiciel

Posty: 360
Dołączenie: 03 Lut 2014, 12:34
Ostatnio był: 28 Lut 2025, 12:43
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 84

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Kuballa44 w 19 Cze 2014, 15:36

Fajne. Czyta sie przyjemnie. Ciekawa historia. Mocne 8 z plusem na 10. ;)
Btw, pomysl nad tym, ze jesli Krysztal przyspieszyl jego ruchy, to jednak nie wzmocnil mu kosci. Sadze ze sila uderzenia powinna polamac mu kosci jesli nie dloni, to chocby stopy przy tym silnym kopnieciu. Tekst po dopracowaniu chetnie bym zobaczyl w opowiadaniach wybranych braci stalkerskiej. :)
I tytul moze zmien na Uzalezniony. Bo z tego co widac to nie ma pozerania, ale jest silne uzaleznienie od energii artefaktow. :D
Słowa były niegdyś czarami i do dziś słowo zachowało coś ze swej siły czarodziejskiej. Słowami może człowiek uszczęśliwić lub doprowadzić do rozpaczy, słowami nauczyciel przenosi na uczniów swą wiedzę, słowami mówca porywa słuchaczy, decyduje o ich sądach i rozstrzygnięciach. -Freud.
Awatar użytkownika
Kuballa44
Beta Tester

Posty: 452
Dołączenie: 12 Wrz 2009, 08:21
Ostatnio był: 30 Lis 2024, 00:39
Miejscowość: Prawie że Koszalin.
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 297

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 19 Cze 2014, 15:57

lehoslav napisał(a):Poza tym styl jest trochę za bardzo nierówny, we wstępie bardzo potoczny, a w opowieści zaczynasz walić sztucznymi sformułowaniami typu "po czym wykorzystując nadany mi pęd", "trzeci z oponentów"...


Ale taki był w końcu zamiar - cały tekst ma dwóch narratorów. Jeden opowiadający przy ognisku historię, a drugi to sam podmiot opowiadanej historii. Chyba, że czegoś nie zrozumiałem? ;) Resztę błędów postaram się poprawić w miarę możliwości.

Kuballa44 napisał(a):I tytul moze zmien na Uzalezniony. Bo z tego co widac to nie ma pozerania, ale jest silne uzaleznienie od energii artefaktow


Hm. W sumie wziąłem to od przełożenia na polski angielskiego "devour", co przekłada się właśnie na "pożerać", "pochłaniać" - tytuł "Pochłaniacz" z kolei brzmiałby idiotycznie, niemalże jak reklama pochłaniacza wilgoci z Mango TV, tak więc padło na pierwsze znaczenie... Chociaż inna rzecz, że "Uzależniony" mogłoby pasować, gdyby nie fakt, że jest finezyjne jak walnięcie obuchem w mordę :suchar:
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez lehoslav w 19 Cze 2014, 17:16

Gizbarus napisał(a):Ale taki był w końcu zamiar - cały tekst ma dwóch narratorów. Jeden opowiadający przy ognisku historię, a drugi to sam podmiot opowiadanej historii. Chyba, że czegoś nie zrozumiałem? ;) Resztę błędów postaram się poprawić w miarę możliwości.


Wyobraź sobie, że zajarzyłem, że są tam dwaj narratorzy ;)
Ogólnie rzecz biorąc, pomysł z gawędziarskim narratorem pierwszego stopnia i z "normalnym" drugiego stopnia jest naprawdę bardzo fajny. Ale rozdźwięk stylistyczny jest wg mnie momentami za duży. Ten drugi narrator nie powinien popadać w książkową sztuczność, a momentami popada :)
Tak poza tym, to piszesz bez wątpienia bardzo dobrze. Moja krytyka dotyczy pierdół, ogólnie należy Ci się wielka pochwała :)
Dozymetry: Gamma-Scout Rechargeable, Berthold LB 133-1, SV500, FH40T, KSMG1/1M, Терра МКС-05, Graetz X50ZS, RSA 64D, DL-Messer 6150, DP66M, ДП-5В, RAM-60A, RAM-63 (miernik scyntylacyjny α, β, γ), RWA 72 M, Graetz EDW150, KOS-1, FAG FH41, EKO-D, Radiagem 2, Rados RDS-110, Thermo SVG 2, PDMR82, an/udr-13, Стора-ТУ, PM1603A, PM1621A
W Zonie: 5 razy (16 dni)
Awatar użytkownika
lehoslav
Tropiciel

Posty: 360
Dołączenie: 03 Lut 2014, 12:34
Ostatnio był: 28 Lut 2025, 12:43
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 84

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 19 Cze 2014, 17:28

lehoslav napisał(a):Ale rozdźwięk stylistyczny jest wg mnie momentami za duży.


Cóż... W pierwotnym zamierzeniu miał być niezbyt duży - jednak z drugiej strony zbyt podobny styl obu stron mógłby być mylący czy męczący. Dlatego dokańczając opowiadanie postanowiłem jednak naszego opowiadacza przy ognisku zrobić takim rozgadanym "Józwą". A co do drugiego z bohaterów - poczytałbyś więcej moich tekstów, to na pewno rzuciłoby ci się w oczy, że często ocieram się właśnie o taką "sztuczność" ;) Nie z celowym zamiarem - raczej taki mam styl dla tego rodzaju postaci.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Dżuz w 19 Cze 2014, 19:28

"Zawój kabla"? :suchar:

Przy pierwszym czytaniu, wyobraziłem sobie Zonę przemierzaną przez grupy stalkerów przystrojonych w nakrycia głowy, wykonane ze skrętek dwużyłowych :E :wink:

Ale ogólnie mi się podobało, może przez to, że ostatnio nie czytałem żadnych forumowych historyji :P Chociaż zakończenie trochę rozczarowuje, no i jak to możliwe, że dziadek nie rozpoznał tego "ćpuna"... :caleb: Ale przedstawiłeś ciekawie skonstruowaną opowieść, którą sprawnie się czyta. Prawie że sprawnie, bo kur*icy przewlekłej dostaję jak czytam wypowiedzi stylizowane przy użyciu słówek typu "tedy, co by" albo "jako" :[ Ten Józwa to spod Gubałówki? :caleb: Takie moje skrzywienie - innym może się to podobać :wink:
W11 x64 / Ryzen 5 7500F / MSI GeForce GTX 1070 Ti GAMING 8GB / 32 GB DDR 5 / SSD Samsung 990 Pro 1 TB Image
atikabubu Dżuz to morrofag z 10 letnim stażem Image
Awatar użytkownika
Dżuz
Przewodnik

Posty: 969
Dołączenie: 11 Lut 2011, 19:08
Ostatnio był: 12 Maj 2025, 21:11
Miejscowość: Frogville
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TOZ34
Kozaki: 255

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 19 Cze 2014, 21:12

Jak mi na sb powiedziałeś o tym nieszczęsnym zawoju, to aż sprawdziłem - istotnie, jednak przekombinowałem, to miał być po prostu "zwój" :-/ Poza tym, nawet w mojej wizji Zony nie ma gości biegających z turbanami zintegrowanymi z maskami przeciwgazowymi :suchar:

Zakończenie... W sumie takie miało być - bez zbędnego pisania pokazać, co najprawdopodobniej potem się stało. A jakim cudem nie rozpoznał? Bo gość siedział trochę dalej od ogniska, napisałem przecież :P A że to - jak sam fakt ogniska pokazuje - był wieczór, to logicznym nasuwa się, że opowiadacz nie mógł zobaczyć kogoś, kto siedział poza obszarem światła dawanego przez płomienie.

No i językowo nie marudź, ty Poprawny Polaku :caleb: Kiedyś całą próbną maturą napisałem takim... narzeczem ( :caleb: ), tak więc mam do tego malutką słabość od czasu do czasu :caleb:
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez slawek73 w 21 Cze 2014, 21:01

Mnie sie podobała scena walki, aczkolwiek nie mogłem przełknąć tych "kucek" i "fikołka". Nie lepiej użyć słów "przysiad" i "przewrót"? Fikołki i kucki jakoś tak bardziej do przedszkola mi pasują ;) No i to skakanie kilka metrów w górę. Jeśli było to więcej niż 3 metry, to koleś fruwał w okolicy drugiego pietra albo i wyżej. Matrix ;)
Awatar użytkownika
slawek73
Stalker

Posty: 189
Dołączenie: 19 Maj 2014, 18:55
Ostatnio był: 07 Lut 2019, 17:26
Miejscowość: Lublin
Frakcja: Samotnicy
Kozaki: 32

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 21 Cze 2014, 21:14

Fakt, "przysiad" i "przewrót" będą brzmieć lepiej - przyznam, że zabrakło mi odpowiednich słów w paru momentach, tak więc wyszło jak wyszło. A co do scen walki - nie marudź :E Akurat tutaj duchowo wzorowałem się na "Kolorach Sztandarów" i motywie tanatorów, przepakowanych stymulantami cyngli sądowych. Tak więc - miało być przesadzone ;)

Tak czy siak, muszę się w końcu zabrać za poprawienie tych błędów :caleb:
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość