Tyrion napisał(a):I mam uzasadnione obawy, że w promilach tutaj tę liczbę należałoby podać.
Promil - 1/1000. Twierdzisz, że OŚ przeczytało kilkaset tysięcy osób? Bo zakładam, że znalazłoby się te kilkaset osób, co i grało, i czytało.
Tyrion napisał(a):A im wiadomo, że nie dogodzi NIKT. Ani Noczkin, ani Gołkowski.
Można takim dogodzić. Napisać po prostu dobrą książkę bez większych wad, błędów czy udziwnień. Były tu na forum opowiadania, do których w zasadzie nie sposób się doczepić. Więc się da.
Tyrion napisał(a):Dlatego też rozumiem zachwyt "niegrąjącej w sztaklera" Evivy. A takich Eviv jest cała masa. I to "one" w ostatecznym rozrachunku będą podstawowym odbiorcą tego cyklu. Mnie to pasuje. Bo Zona, wywleczona żywcem z gry na papier jest... ździebko infantylna. Aby nabrała głębi MUSI być pokazan inaczej czyli tak "ołowianoświtowo".
Tyrion napisał(a):Bo czy takiej powieści chcemy: [...] Takiego Stalkera chcecie?! Naprawdę?! To ja nie mam więcej pytań.
Przecież nie o to tu chodzi. Walisz kulą w płot i niepotrzebnie się napisałeś
Tu chodzi o stworzenie tła do recenzji, porównanie z podobnymi pozycjami, wyłowienie smaczków, ale także rzetelne przedstawienie wad i zalet książki. No sory, ale dołączam się do poprzedników i nie mogę uwierzyć, że ktoś nie widzi pewnych wad Ołowianego. Ok, może się podobać - nie wnikam, ale niektóre momenty były na tyle denerwujące, lub na tyle słabe, że drugi raz się z deka nudziłem przy czytaniu. Tymczasem mój ojciec, "weteran" z setkami przeczytanych tytułów sf na koncie, dość szybko rzucił OŚ w kąt. Dla mnie to jest wyznacznik, że coś jest nie halo również dla osoby, która w Stalkera nie grała. Nie tylko "prawdziwy fan gry" może mieć, delikatnie mówiąc, obiekcje.
Jedni lubią Zonę bardziej ucywilizowaną (np. ja), inni dzikszą (większość), normalne. Ale naprawdę niewielu jest takich, którzy bezpardonowo kopiują wydarzenia z gry na papier lub na nośniki cyfrowe. I z reguły nie spotyka się to z akceptacją.
Z zespołu pozostaje więc tylko dwóch, Miś i Dr.
To fragment recenzji. Nieprawda. Pozostał jeszcze Trybik i jeszcze dwóch chyba, których imion/pseudonimów nie zapamiętałem. Spoiler - jeden z nich ginie po tym, jak się łakomi na sprzęt nie tego co miał. Z Drem - prawdę mówiąc wciąż uważam, że wszystkie poza Misiem i Trybikiem pseudonimy są z deka durne i ich występowanie w rzeczywistości niewiele zmienia - Misza idzie na początku. Potem jeszcze biorą tych dwóch - Trybika i... Nie pamiętam. Nie mam książki na podorędziu.
W ogóle trochę ta recenzja przypomina miks streszczenia (z dziwną chronologią wydarzeń z książki) i parę peanów na cześć autora, a nie rasową recenzję.
Książka jest znakomicie napisana, autor używa pięknego, literackiego języka
Jeszcze trochę recenzji. Jest w Ołowianym trochę literackiego języka, ale chwilę potem zalewa je gówno. Potem na powierzchnię wypływa poemat i znów język spod bloku. I tak na zmianę. Owszem, wulgaryzmów jakoś specjalnie dużo tam nie było, ale z tym, że poziom słownictwa jest fenomenalny, to się zgodzić nie mogę.
Ani sytuacje, ani bohaterowie nie mają w sobie nic przesadzonego czy sztucznego.
"Idiota", "Idiotka", Dura i to, co Sov_Maiar całkiem ładnie wypunktował. Podobnie jak dziwne fochy Misza, typu "tam nie pójdę, bo nie". Strasznie mnie to denerwowało. Rozumiem tłumaczenie "bo prosta droga jest prosta tylko z pozoru", ale można by to ująć inaczej, mniej... histerycznie?
Raz zacząwszy lekturę, trudno się od niej oderwać
Faktycznie za pierwszym razem mnie to wciągnęło. Ze względu na głód i chęć czytania czegokolwiek z uniwersum. Zastanawiam się, jak @Eviva ocenisz OŚ po upływie jakiegoś czasu. W moim przypadku wypadło to bardziej krytycznie. Co nie miało miejsca w przypadku Ślepej, w stosunku do której nie zmieniłem zdania po przeczytaniu jej drugi raz.
Można rzec, że trzyma go jak „grawikoncentrat”, jedna z groźniejszych anomalii Zony.
I tutaj pojawiają się nazwy anomalii, artefaktów i mutantów - jedna z rzeczy, która (poza nielicznymi wyjątkami) przyprawia o zawał serca, udar mózgu i finalnie o marskość wątroby - bo większości zmian strawić nie idzie. No "krewkamień" i "prypeć-zwierzęta" nieodmiennie gniotą łeb. Wciąż nie pojmuję, co w "kamiennej krwi" było złego, że trzeba było to zmienić na okropną "krewkamień". No nie mogę.
Na marginesie: czytam sobie Drugi Brzeg. Pierwsze sto stron wywaliłbym do kosza, tak mnie znudziło. Nadmienię tylko, że czytałem je przez
tydzień. Potem jednak te parę historyjek typu dziwna postać w stołówce hotelu - to mnie zainteresowało, skłoniło do pociągnięcia tematu dalej. Szkoda tylko, że forma specyficznej gawędy jest momentami tak nużąca, bo pomysły były naprawdę intrygujące. Jakby wziąć OŚ, wyłuskać poszczególne dobre elementy, wypie*dolić całą listę głupich wyrazów typu "pindosy", "bandosy" i "prypeć-kabany", napisać to od nowa z uwzględnieniem większości uwag, to byłoby - jak dla mnie - naprawdę nieźle. Podobnie z Drugim Brzegiem.
Doceńcie, że starałem się być miły i uprzejmy