Skończyłem dzisiaj, pod ogniem sesji, i nie wiem czy coś nowego dorzucę swoją opinią, ale...
Primo - Kostik, i jego cholerny ukraiński. Więcej bym zrozumiał, gdyby było cyrylicą. Taki problem z transliteracją. Choć z drugiej strony, ilość przypisów - gdyby to rozwiązać w ten sposób - byłaby spora.
Co do Ślepego odzywek - miło było, a pewnikiem po rosyjsku były jakieś ichnie zabawne nawiązania
A co do potoczności i jakichś zapożyczeń - ruski to w niektórych działach prawie drugi angielski (to samo z angielskim i łaciną).
Nazwy - przydałoby się więcej różnorodności - raz pijawka, raz juchociąg... I dlaczego, dlaczego "Ciemna Dolina" i "Ryży Las"?
Tyle o tłumaczeniu. Co do samej Zony, wiem, że Noczkin pisał po spotkaniu z SoC, ale po OŚ (Meesh, chylę czoła), ta Zona jakaś taka... nierzeczywista?
Co prawda miło, że okolice znajome, ale jakoś tak tłumnie i cywilizacja na wyciągnięcie ręki... Internet z satelity - a który operator dostarcza zasięg nad Strefę Wykluczenia i po ile abonament?
(To samo miałem w Objawieniu z ME, gdzie ot, tak, bez słowa wyjaśnienia wszyscy się rozumieją... W grze to nie przeszkadza, ale w książce - coś nie styka.)
Van de Meer też raczej z nazwiska jakiś Holender, albo i Bur nawet, ale skoro tak ma być, nie mnie się mieszać.
I te jazdy po Zonie... jak wjedzie się w grawikoncentrat, to żaden pancerz nie pomoże. Trochę nie halo.
Pozytywne wrażenie sprawił cały ten urok szarej strefy wokół Zony - miło, że życie na Kordonie się nie kończy.
Po mojemu - dobrze, ale nie wybitnie. Z drugiej strony, to pierwsza książka o Zonie pana Noczkina, a do dalszych miał się jakoby bardziej przyłożyć... Plusik na zachętę.