Noc, wesoło trzaskał ogień. Rozbiliśmy obóz przy betonowej wannie. Jeszcze noc i dojdziemy tam, jeszcze noc i zgłębimy się w czeluściach ziemi. Tylko jeden problem. - Wasilij spierda*aj na warte! Było wesoło, siedzieliśmy wokół ognia jak dzieci, ale była różnica. My mieliśmy dziwne metalowe kije-broń i dziwne ubrania-kombinezony. Nigdy nie przekonałbym Czachy do powierzenia Mi swoich ludzi bez pomocy Azota i Brodacza. - Nie pijcie już, oblejemy to jak dojdziemy do celu. Usłyszeliśmy wycie, nienawidzę nocy w Zonie, gdyby nie ogień to mutanty już by nas zeżarły. Psy boją się ognia tak jak mięsacze, koty i dziki. Wyjątkami są najniebezpieczniejsze stwory zony: Pseudogiganty, kontrolerzy, pijawki, chimery i buriery. Te dzikie potwory to prawdziwym utrapieniem. Kontroler wykorzystuje nasz słaby punkt-umysł, do zmuszenia nas abyśmy się pozabijali, potem podchodzi i wpi***ala. Uwierzcie że nie chcielibyście tego zobaczyć, przygarbiona postać powoli rozszarpująca obiad. Szelest. - Cisza! - Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotę. - Powoli złapcie za broń, tu coś jest. Zerwał się wiatr, to wycie, niby nic ale nie dawało mi spokoju, przeklęta noc mami mi myśli. - Spokój, musiało mi się przesłyszeć. - Wszyscy się rozluźnili, nie w porę. Z krzaków wypadła na nas ciemna postać, prawie niewidoczna w mroku nocy. - Strzelać! - Krwawe serie... Pisk... Krzyk... - Pijawki! - Zawołał ostatnim tchnieniem Andrij Ciąg dalszy nastąpi...
Bardzo proszę o komentarze, ponieważ to moje pierwsze opowiadanie.
Ostatnio edytowany przez kosa317, 20 Sty 2011, 14:44, edytowano w sumie 1 raz
Opowiadanie jest strasznie chaotyczne (nie wiem, czy specjalnie, czy nie ), co nadaje mu autentyczności i buduje świetny klimat. Nie jestem w stanie ocenić fabuły, bo jeszcze trochę jej za mało. Kilka błędów, ale to raczej literówki - przez nieuwagę.
To nie była jedna pijawka, było to całe stado! Jedna rzuciła się na mnie. Odruchowo wystrzelałem cały magazynek. Upuściłem wintoreza i wyciągnąłem niezawodną beret tę. Wpakowałem jej w łeb cały magazynek, a ku**a i tak pełzała! Przeładowanie, kolejne strzały. To był koniec. Wygraliśmy ale jakim kosztem! Zakrwawione członki leżały dookoła, nie możemy tu zostać trzeba natychmiast iść. Zginęło trzech z czternastu: Andrij - nie zdążył dobyć broni Wassilij - znaleźliśmy jego ciało w krzakach, Michaił – wpadł do anomalii oraz dwóch rannych: Ołeks i Hryhorii. Żal chłopaków, zona dużo straciła na ich śmierci. - Musimy już iść. Tu nie jest bezpiecznie. – Wszyscy pokiwali głowami. – Za 10 minut idziemy, zbierzcie amunicje, broń, a ciała musimy zostawić. Ołeks, Hryhorii , chodźcie tu na chwile. Pociągnąłem ich na stronę, nie chciałem aby zginęli w tej jakże niebezpiecznej wyprawie. Przyjrzałem się im, młodzi , niewiele po dwudziestce, dobrze zbudowani, zapał płonął w ich młodych oczach. - Jesteście ranni odprowadzimy was na posterunek powinności. – Zzielenieli, to było ich marzenie zawsze chcieli tam dojść, a ja chciałem im pokrzyżować plany. - Ale… - Spojrzałem mu głęboko w oczy… nie wytrzymał - dobrze, spowalnialibyśmy was. ...Jedna sprawa mniej. - Dobra chłopaki zmiana planów, odprowadzimy ich na parking, przeczekamy noc, a potem w drogę. – Nikt nie był zdziwiony, nikt nie stękał, coś nowego.
Co do frakcji, to wplotę to w tekst, myślę że lepiej to wyjdzie, a co do chaosu w utworze to po prostu mój styl pisania.
Ostatnio edytowany przez kosa317 20 Sty 2011, 21:26, edytowano w sumie 2 razy
No zaczęło się ciekawie tylko tak nawet trochę dziwnie zacząłeś. Nie było większego wstępu tylko od razu akcja. Ale i tak dobrze. Kontynuj opowiadanie i zobaczymy jak dalej to pójdzie.
A ja się uczepię, a nawet przeprowadzę tutaj korektę obydwu fragmentów - tak dla siebie, aby poćwiczyć i tak dla was, aby pokazać, że przeczytanie tekstu po napisaniu zniweluje wiele błędów. Aha - i nie bójcie się przecinków, mała kreska, a jaką różnicę robi .
Korekta:
Noc, ogień wesoło trzaskał (zmieniłem szyk, tamten był nieco dziwny. Rozbiliśmy obóz przy betonowej wannie. Jeszcze noc i tam dojdziemy, jeszcze noc i zagłębimy (zgłębiać możemy np. książkę lub wiedzę ) się w czeluściach ziemi. Tylko jeden problem. - Wasilij sp******aj na warte! Było wesoło, siedzieliśmy wokół ognia jak dzieci, ale była różnica. My mieliśmy dziwne metalowe kije - broń i dziwne ubrania - kombinezony. Bez pomocy Azota i Brodacza, nigdy nie przekonałbym Czachy do powierzenia mi swoich ludzi. (zmieniłem szyk, wg mnie teraz jest lepiej) - Nie pijcie już, oblejemy to jak dojdziemy do celu. Usłyszeliśmy wycie, nienawidzę nocy w Zonie, gdyby nie ogień mutanty już by nas zeżarły. Psy boją się ognia tak, jak mięsacze, koty i dziki. Wyjątkami są najniebezpieczniejsze stwory zony: Pseudogiganty, kontrolerzy, pijawki, chimery i buriery. Te dzikie potwory są prawdziwym utrapieniem. Kontroler wykorzystuje nasz słaby punkt - umysł, do zmuszenia nas, abyśmy się pozabijali, potem podchodzi i je zjada (wiem, że chodziło o jedzenie, ale dziwnie to brzmiało, poprawiłem). Uwierzcie, że nie chcielibyście tego zobaczyć, przygarbiona postać powoli rozszarpująca obiad. Szelest. - Cisza! - Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotę. - Powoli złapcie za broń, tu coś jest. Zerwał się wiatr, to wycie, niby nic, ale nie dawało mi spokoju, przeklęta noc mami mi myśli. - Spokój, musiało mi się przesłyszeć. - Wszyscy się rozluźnili, nie w porę. Z krzaków wypadła na nas ciemna postać, prawie niewidoczna w mroku nocy. - Strzelać! - Krwawe serie... Pisk... Krzyk... - Pijawki! - Zawołał ostatnim tchnieniem Andrij. (Kropka zawsze po opisie kwestii)
To nie była jedna pijawka, było to całe stado! Jedna rzuciła się na mnie. Odruchowo wystrzelałem cały magazynek. Upuściłem Wintoreza i wyciągnąłem niezawodną Berettę (Nazwy własne, z wielkiej litery). Wpakowałem jej w łeb cały magazynek (powtórzenie!), a ku**a i tak pełzała! Przeładowanie, kolejne strzały. To był koniec. Wygraliśmy, ale jakim kosztem! Zakrwawione członki leżały dookoła, nie możemy tu zostać, trzeba natychmiast iść. Zginęło trzech z czternastu: Andrij - nie zdążył dobyć broni, Wassilij - znaleźliśmy jego ciało w krzakach, Michaił – wpadł do anomalii, oraz dwóch rannych: Ołeks i Hryhorii. Żal chłopaków, zona dużo straciła na ich śmierci. - Musimy już iść. Tu nie jest bezpiecznie. – Wszyscy pokiwali głowami. – Za 10 minut idziemy, zbierzcie amunicje, broń, a ciała musimy zostawić. Ołeks, Hryhorii , chodźcie tu na chwile. Pociągnąłem ich na stronę, nie chciałem, aby zginęli w tej jakże niebezpiecznej wyprawie. Przyjrzałem się im, młodzi , niewiele po dwudziestce, dobrze zbudowani, zapał płonął w ich młodych oczach. - Jesteście ranni, odprowadzimy was na posterunek Powinności. – Zzielenieli, to było ich marzenie, zawsze chcieli tam dojść, a ja chciałem im pokrzyżować plany. - Ale… - Spojrzałem mu głęboko w oczy… nie wytrzymał. - Dobrze, spowalnialibyśmy was. ...Jedna sprawa mniej. - Dobra chłopaki, zmiana planów, odprowadzimy ich na parking, a potem pójdziemy dalej. – Nikt nie był zdziwiony, nikt nie stękał, coś nowego.
Jeszcze trochę ponarzekam. Pisz dłuższe teksty, takie krótkie "szorty" ujawniają zbyt mało fabuły i zawierają niewiele akcji. Korekta nie byłaby taka czerwona, gdybyś przeczytał tekst (jeśli czytałeś, to sory, ale na przyszłość rób to uważniej i nie zaraz po napisaniu, odpocznij chociaż kilka godzin). No i nieszczęsne przecinki, one nie gryzą, a zmieniają całe zdanie! Powtórzeń było mało, bo i tekst krótki, ale ich też się wystrzegaj.
Poza tym całkiem nieźle się zapowiada i chciałbym zobaczyć postępy zarówno w fabule, jak i jakości pisania . Na zachętę 5+/10 - za błędy, ale będzie lepiej .
PS. Podejrzewam, że zaraz ktoś mnie zje, za to, że komentuje, narzekam etc., a sam nic nie napisałem na forum - cierpliwości, czekam, aż zostaną opublikowane w czasopiśmie Gwiezdny Pirat, wtedy je tu wkleję.