
- Szeregowy, Co do ten tam tego robią u was te akta? – zapytał Skipper wskazując na prostokątne pudełko z napisem S.T.A.L.K.E.R.
- Eee, nic takiego Szefie, naprawdę. To tylko taka gra jest.
- Gra? Toż to śmiercionośny i skomplikowany do granic absurdu plan zawładnięcia wszechświatem. Zło czai się tam na każdym kroku, a wy mi mówicie że to tylko gra? – odwrócił się i dodał – Kowalski, raport taktyczny.
- Biorąc pod uwagę analizę fal alfa umysłu Szeregowego, sądzę, że mamy tu do czynienia z permanentną inwigilacją w jego myśli, mającą na celu ukrycie prawdy o Zonie i Monolicie – wziął do ręki liczydło i, przesuwając bez celu kulkami dodał – Obserwacje na Rico nic nie wniosły.
- Orzeszku włoski – kontynuował Skipper – Wyprali mu mózg. Co wiemy o Monolicie?
- Szefie, ale naprawdę to jest tylko…
- Szeregowy idźcie no po jaką rybkę bo majaczycie. Wyczuwam tu intrygę Doktora X.
- Ale szefie, z Doktorem X rozprawiliśmy się w sezonie drugim… - zauważył Kowalski.
- Tak, tylko że teraz mamy sezon trzeci. Rozpoczynamy operację „Monolit”. Przygotować się do podróży.
W tym momencie spod detektora fal alfa wyszedł Król Julian z Mortem na stopie. Gestem wyniosłości wskazał on na pingwiny i powiedział do Morisa wychodzącego zza szafy:
- Moris, czemu mnie nie powiedziałeś, że nam się wycieczka kroi do gości ze wschodu. To niedopuszczalne, aby pingwiny zamiast mnie, Króla, którego winno się wielbić na klęczkach, były adorowane przez jakiegoś tam Monokla…
- Uwielbiam Monokle – zawołał Mort.
- Nie monokla a Monolitu, królu. – odrzekł sługa.
- Moris! Ty mnie nie poprawiaj albowiem jest napisane: „Nie będziesz poprawiał swego króla nadaremno”.
- Uwielbiam Monolit… A co to jest?
- Monolit to kryształowa skała pozaziemskiego pochodzenia, schowana w najściślej strzeżonym sarkofagu na Ukrainie, otoczona przez armię fanatycznych jej wyznawców. Wywiad donosi, że może spełnić jedno życzenie tego, który pierwszy do niej dotrze – powiedział Kowalski.
- O tak – podskoczył Julian – jedziemy z wami. Muszę pogadać z tym monoklem, aby spełnił moje życzenie.
- Nigdzie nie jedziecie, ogoniasty. Ta misja jest tak niebezpieczna, że samo słowo „niebezpieczna” boi się tej misji. Napotkamy krwiożercze mutanty, człowieków pragnących zrobić z nas Kozaki, napromieniowane ryby. Szeregowy prawdopodobnie nie wróci… - przestraszone oczy Szeregowego spoglądającego na przemawiającego Skippera mówiły wszystko – Spełniacz Życzeń musi zostać zniszczony.
- Nie pozwolę na to, aby pingwiny mogły mieć Monokl…
- Monolit – przerwał Kowalski.
- … aby pingwiny mogły mieć Monokl co spełnia życzenia. Jedziemy z wami.
- Szefie, a może by wypróbować na nich mój wynalazek, który sprawi, że zapomną o tej rozmowie? – zapytał Kowalski.
- Kowalski. Jedyne czego boję się bardziej od Monolitu, to wasze wynalazki – powiedział Skipper, po czym ściszonym głosem dodał – jak spotkamy Zombi, będzie szansa na to, że pobiegną za nimi. – po czym dodał – Dobrze ogoniasty. Ruszamy dzisiaj o północy. Zbiórka u Marlenki.
Przygotowania w bazie pingwinów szły pełną parą. Skipper przekazał rozkazy podwładnym. Operacja „Monolit” wymagała szczegółowego planu. Kowalski przeanalizował wszystkie możliwości logistyczne. Według jego obliczeń z zoo mieli wydostać się uprowadzoną śmieciarką, która zawiezie ich na pas startowy lotniska. Tam, po sterroryzowaniu załogi Tupolewa i zatankowaniu do pełna, mieli odfrunąć w siną dal z nadzieją, że polecą w dobrym kierunku (Kowalski to tylko pingwin – co nie?). Po rozbiciu się w Prypeci, przedzierać się będą do najbliższego sklepu rybnego. Z odnowionymi zapasami śledzika i kozakami pod skrzydłem, przedrą się do sarkofagu.
- Zbiórka panowie. Kowalski – wszystko gotowe?
- Tak szefie. Plan podróży dopracowany w najdrobniejszych szczegółach.
- Świetnie. Szeregowy, co z zapasem kozaków?
- Spakowane i zapieczętowane.
- Rico – broń i amunicja?
- Eguaghuarera, ble aka ka-boom, ugabuga...
- Wspaniale. Dobrze, że nie zapomniałeś o przenośnej wyrzutni rakietowej. A teraz do Marlenki.
Na twarzy Skippera zagościł uśmiech szeroki na dwa łokcie. Rozprawa z Doktorem X i Monoitem obudziła w nim na nowo chęć do walki w terenie. Oddział przez niego kierowany, sprawnie przemieszczał się w kierunku wybiegu dla wydr. Ledwo dotarli na miejsce, gdy nagle przed ich oczami ukazała się góra walizek. Na samym szczycie siedział Król Julian.
- Ogoniasty! Co to ma być? Chyba nie myślicie, że to wszystko zmieści się do śmieciarki. W Tupolewie też nie będzie na to miejsca…
- Wy pingwiny nie znacie możliwości jakie daje mnie mój urząd. Ja mam bilety pierwszej klasy. Pokaż im je, Moris.
Kowalski spoglądnął na świstki papieru.
- Faktycznie szefie. Kupili lot All inclusive.
- Niech wam będzie. Czy Marlenka została już odurzona oddechem Rico?
- Tak szefie, ale dalej nie wiem dlaczego ją bierzemy. Przecież ona poza zoo zachowuje się jak bestia…
- Właśnie o to chodzi Szeregowy. Jak napotkamy mutanta, spuścimy ją ze smyczy.
- Genialne, Szefie.
- Zatem Do dzieła.