"Pożeracz" by Gizbarus

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Universal w 22 Cze 2014, 19:45

Skoro liczysz na moją opinię, to niech się stanie zadość Twojemu życzeniu. Choć czy będziesz kontent, to ja nie wiem. Dalsza część posta zawiera duże ilości hurrdurr. Od razu mówię - czytajcie też końcówkę, zanim stwierdzicie, że jestem nazbyt bezczelny.

Pierwszy fragment

Nudzą mnie już opowiadania dziadka-weterana, który obszedł Zonę wzdłuż i wszerz, wsadził rękę pod każdą mackę pijawy i powąchał każde truchło snorka. Ot, taki kolejny frajer-gajowy, który gibie się na bujanym fotelu ze szklanką rozwodnionej berbeluchy i opowiada, jak to drzewiej bywało. Zero opisu, sam monolog, jakby to był Pazura na północnym kabaretonie na festiwalu w Sopocie. Za nic mnie to już nie bierze.

Drugi fragment

Stalker Geralt masakruje młodych bandytów (serio skojarzyło mi się z Wiedźminem i jego eliksirami). Pomysł - tak, treść - nie, forma - nie.

Trzeci fragment

Dziadek-weteran coraz bardziej przypomina mi żulika będącego "krową, która dużo ryczy a mało mleka daje". Uleciał gdzieś jego jedyny walor, czyli realne doświadczenie, nie będące efektem bujnej wyobraźni a'la don Quijote.

Czwarty fragment

Tego nawet nie chce mi się czytać - przydałby się "młot do kruszenia ścian" :tm:, by przebić się przez ten monolit. Gizb, dawaj więcej enterów! :/ Dopiero teraz zwróciłem uwagę na czas teraźniejszy, którego nie lubię ani używać, ani czytać. Ostatnia próba jaką podjąłem w tej materii, utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinni go używać tylko ci, którzy potrafią go umiejętnie użyć. Żaden z nas do tego elitarnego grona nie należy. Nieco na marginesie - przy okazji przeczytaj Nagi cel Snerga, chyba jedynie tam podobało mi się użycie tego czasu.

Piąty fragment

Czytając go, stwierdziłem, że symulując słowotok dziadygi bez obycia ciągniesz w dół i Ci to nie wychodzi. Nie spełnia to roli, jaką sobie założyłeś.

***

Dalej już tylko rzuciłem okiem, by mieć pogląd na kwestię fabuły, o ile można tu o takiej mówić. Powtórzę opinię zawartą przy okazji drugiego fragmentu: pomysł jest niezły, ale ogólna treść i forma są kiepskie. Poprzednia wrzutka była lepsza, spodziewałem się czegoś o wiele lepszego. Oczywiście wiele zależy od własnych poglądów i upodobań, ale dla mnie sytuacja prezentuje się następująco - zostaw sam rdzeń i napisz to od nowa, bo niespecjalnie jest tu co poprawiać.

Kuballa44 napisał(a):Fajne. Czyta sie przyjemnie. Ciekawa historia. Mocne 8 z plusem na 10. ;)

Co? Jestem na leciutkim kacu, nieco się niewyspałem, ale nie dałbym tu więcej niż 5/10. Przeskakiwałem fragmenty tekstu i zmuszałem ślepia do powrotu, by nie pominąć co ważniejszych elementów.
Dżuz napisał(a):Ale przedstawiłeś ciekawie skonstruowaną opowieść, którą sprawnie się czyta. Prawie że sprawnie, bo kur*icy przewlekłej dostaję jak czytam wypowiedzi stylizowane przy użyciu słówek typu "tedy, co by" albo "jako" :[ Ten Józwa to spod Gubałówki? :caleb: Takie moje skrzywienie - innym może się to podobać :wink:

Z pierwszą częścią się nie zgadzam, z drugą tak. Przy całej sympatii dla Was - nie wiem co Was w tym tekście ujęło. Mnie nic poza tym jednym wiedźminopodobnym sznytem.

Już tak na serio, bez złośliwości, którymi obrosłem przez ostatnie kilka dni - spodziewałem się czegoś więcej. Mógłbyś rozwinąć koncept na wiele sposobów, dla mnie wybrałeś nijaki. Zerknę za parę dni, może to tylko moja jednodniowa zmiana humoru, tym niemniej dzisiaj nie mogę przełknąć ani jednego komplementu zawartego przez poprzedników. Jeśli wkrótce zmienię zdanie, to zamieszczę erratę i chciałbym, by tak było. Ale odnoszę wrażenie, że nieświadomie idziesz w ilość.

PS Sam tu długo nic nie wrzucę, antologia priorytetem. Chyba, że tekst nie zostanie przyjęty, wtedy wleci na forum. I będziecie mogli go cisnąć do woli w ramach słodziutkiej zemsty.
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2619
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 26 Lut 2025, 20:23
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1052

Reklamy Google

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 22 Cze 2014, 20:33

Ciężko, żeby to była akurat miarodajna opinia, bo w sumie tylko stwierdziłeś, że nie podoba ci się, bo ci się nie podoba :E Co do powiązań z Wiedźminem - wypluj to i umyj zęby. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby chociaż w minimalnym stopniu wzorować się na tym buraku Sapkowskim. Szczerze mówiąc, to poczułem się urażony tak gównianym porównaniem :suchar:

Tak czy siak, wróć za jakiś czas i opisz, co wedle jakichś ogólnie przyjętych prawideł jest nie tak - no, poza rzeczami o których już wiem, bo albo znalazłem sam, albo inni już tu o nich wspomnieli... Tym zajmę się w chwili, kiedy umysł będę mieć dość zluzowany :-/ Na razie piszesz jak nie ty, więc daj sobie czas - bo o ile liczyłem się z twoją negatywną opinią (ba, czekałem na nią :caleb: ), to o tyle widzę, żeś nie w formie póki co ;)

I czy piszę na ilość? Hm. Na pewno nie robię tego świadomie - zawsze jeśli już, to trafiało mi się pisać zbyt krótko, niż zbyt rozwlekle. Nie wiem, postaram się zobaczyć w przypadku mojego typu do antologii - może wyślę ci do oblania jadem przed publikacją ;)
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez slawek73 w 23 Cze 2014, 14:00

Oooo... faktycznie, ta walka rzeczywiście wyczynami wiedźmaka na haju zalatuje ;) Universal ma rację ;) Gość nałykał się/nawcierał tego i owego i rozniósł towarzystwo. Chyba dlatego tak fajnie czytało mi się ten fragment :)

a propos - universal, co ty tam skrobiesz do antologii? uchyl rabka tajemnicy :)
Awatar użytkownika
slawek73
Stalker

Posty: 189
Dołączenie: 19 Maj 2014, 18:55
Ostatnio był: 07 Lut 2019, 17:26
Miejscowość: Lublin
Frakcja: Samotnicy
Kozaki: 32

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Universal w 26 Cze 2014, 16:57

Minęły cztery dni, drugie podejście na życzenie.

Ale nie za darmo, koty zafajdane! Najmłodszy niech poleci po flaszkę bimbru do barmana, a ja sobie przypomnę, co by tu wam opowiedzieć... Ale byle w butelce nie były jakieś kocie szczyny, szczeniaku! No tak, jakąś historię... Znam taką jedną. Niewielu ją słyszało, a jeszcze mniej ma odwagę ją opowiadać czy słuchać... Tak, tak, chłopaczki. Słuchajcie tedy, jak to było.

Na pomarańczowo pokolorowałem słowa, które pasują tu jak wół do karety. Zamiast wykreować jowialnego weterana walk i wojen, ośmieszyłeś go robiąc z niego karykaturalnego dziada.
W Zonie są różni dziwacy... Wiecie, tacy goście, co to latają poniżej radaru.

Jeśli chodzi o Radar jako lokację, to chyba wielką literą? Chyba, że chodzi o lotników :suchar:
Co prychasz ze śmiechu, szmaciarzu?? Jak się nie podoba, to won! Tak było, jako mówię.

Typowy Mietek.
Coby wprowadzić się w trans, jak ci szamani indiańscy kiedyś.

O, tu to widać - pogmatwałeś szyk, żeby był bardziej "wiejski". I tutaj drobna uwaga - nie czepiam się teraz mieszkańców wsi, bo sam w jednej z nich mieszkam, ale tu wyczuwam mocno stereotypowe podejście do tematu. A temu panu kury szczać prowadzać, a nie opowiadać młodym historie z Zony.
Ooo tak, to żaden cienki bajer, młody. Typek kruszył, zgniatał i ogólnie kombinował coś z każdym z rodzajów artefaktów, mieszał je razem, dodawał jakieś odczynniki i ogólnie bawił się jak zawodowy chemik, kręcący metę.

Skręcił jakiś koks, który po wstrzyknięciu w żyłę pozwalał ci pochłaniać energię z artefaktów - pewnie pytacie się w swoich łebkach "po co"?

A tu kolo przerodził się w dresiarza.
:



:suchar:


***

typów spod ciemnego monolitu

Śmierdzi mi to meeshowym "niech go Zona pochłonie". Nie wnikam, kto już podobne zwroty wymyślił, ale po OŚ i ŚP kojarzę je z Meeshem i bynajmniej nie znaczy to, że je lubię. Przejadłem się nimi jak sromotnikami.
słyszę jak przez mgłę

O ile widzenie jak przez mgłę jest w pełni akceptowalne, o tyle słyszenie jak przez mgłę? Poleciałeś w kulki, mógł słyszeć jak przez ścianę.
jednak nie skupiam się na nich. Izoluję się od świata zewnętrznego, skupiając się tym samym na swoim wnętrzu

Powtórzenie + trochę proste słowa jak na "wyjście z siebie" i pogrążenie się w najgłębszych pokładach swojego "jestestwa".
Między palcami lewej dłoni przewracam odłamek artefaktu.

Bardziej pasowałoby, że obraca w dłoni.
- Tej, bohater!

Krajanie moi, Poznaniacy!
- Ej, patrzta! Jakżeś ty mu w ten czerep walnął? Jucha mu z oczu leci!

Że kwiat remizowej wsi polskiej się tam pojawił?
Zanim uderzają o ziemię, odwracam się i z potężną szybkością oraz siłą kopię na wysokości torsu przeciwnika znajdującego się za mną.

Jakoś tak biednie, Geralcie. Przypomina mi to moje stare teksty sprzed niespełna dekady, a to nie jest pochlebne stwierdzenie.
nawet nie wie, że umarł

Ja, prawdę mówiąc, też nie - umierać to raczej spokojnie, a ten tu zszedł jak nowojorska giełda w 1929.
puszczam prawą nogę na ziemię, po czym wykorzystując nadany mi pęd, wyprowadzam prawy sierpowy

Trochę nie czaję, jak opuszczeniem nogi na ziemię nadaje się pęd pięści.
Chrzęści łamana szczęka, a zanim zdąży upaść

Szczęka upadnie? /lehoslav zwrócił już uwagę, widzę
że trzeci z oponentów

Szukałeś synonimów, moim zdaniem wybrałeś ten niewłaściwy. Bardziej pasowałby bandyta, agresor, przeciwnik, rezun jakiś, ale nie oponent - słowo zbyt wysublimowane i kojarzące się bardziej z dyplomacją, niż z napierdalanką pod barem.
Zanim zdąża unieść go do strzału

Ale "zdąża"? Według SJP poprawnie byłoby "zdąży". Zanim zdąży./to też lehoslav
miażdżąc przeponę

Jako, że przepona jest mięśniem, do tego ułożonym prostopadle do pionowej osi ciała, to jakoś to miażdżenie ni w ząb mi tu nie pasuje.
a kiedy zgina się w pół, uderzam go w tchawicę kolanem

I teraz panie anatomie wyjaśnij mi taką rzecz - zgina się w pół, czyli do przodu. Tym samym głową zasłania tchawicę. Jak chcesz w nią przypie*dolić kolanem, skoro dostęp do niej jest zablokowany? Co innego z kolana poprawka w dynię, to zmieniałoby postać rzeczy.
Nieostre widzenie, krew cieknąca z oczodołów, uczucie odrętwienia całej głowy i poszarzałe kolory.

Siłą rzeczy sam krwotok z oczodołów by wpływał na resztę objawów. Ale on mi tu nie gra.

Image

Jeśli jest na sali lekarz - proszę o poprawki. Ale jeśli dobrze rozumiem ten schemat, żeby z oczu ciekła krew musiałoby nastąpić uszkodzenie spojówki i rogówki, a pewnie też i innych części oka. Wobec czego gówno by widział, a nie "poszarzałe kolory" i "nieostre" widzenie. Natomiast jeśli się mylę - niech mnie ktoś z tego błędu wyprowadzi.

***

Ooo, mówię wam - jako żyję, prawda to!

Król Ćwieczek. Naczytałeś się za dużo legend.
Żem go wtedy widział...

A tu zwykły chłop z widłami. Za dużo Shreka i Robin Hooda w rajstopach.
a dopiero jak rozprysła się na ziemi, to dotarło do mnie, że chyba się właśnie posrałem ze strachu! Co się śmiejesz, sraluchu?

Posranie ze strachu jest oklepane jak połatana sławojka. Widzę też wpływ " :ati:".
tłuc ich młotem do kruszenia ścian

Miało być obrazowe, a mi to nie pasuje. Jest w ogóle taki młot wyszczególniony, taki specjalny, czy po prostu pneumatyczny lub ciężki, z kilku- kilkunastokilogramowym obuchem?
myślałżem, że ducha ze strachu wyzionę! No ani chybi koleś dobiegnie do nas, wskoczy na ten dach i łby nam pourywa! Ale jeszcze żyję, co nie? Haha.
Żem Ci to podkolorował na pomarańżemowo, bo mi to nie żemowało tu.

A na czerwono...
Image
Ale słuchajcie dalej, co jeszcze żem widział i słyszał!

Mówże kmieciu, co na roli słychać, jako żem z podróży wrócił.

***

do tego nieodparcie odnoszę wrażenie, że w oczach mam całą cholerą pustynię...

To "nieodparcie" mi nie pasuje. Nieodparcie można być przekonanym o czymś, coś w ten deseń; natomiast tu po prostu - masz w oczach pustynię. Chociaż niepotrzebne ubarwienie, starczyłoby wspomnieć, że od groma piasku pod powiekami.
Próbuję podnieść się do pionu

A może po prostu wstać?
i upadam znów na posadzkę

Jakby podłoga była ważniejsza od samego faktu upadania. "I znów upadam na posadzkę".
Leżę chwilę

Żelipapą fasamik tonem a selewi. Coś tu z szykiem nie gra, pewnie słownik made in Biedra. Ogarnij gramatykę, bo zostaniesz matematykiem :piesek: :suchar:

No tak - i to jest ten najbardziej betonowy fragment, gdzie potrzebuję kilofa i pięciu lasek dynamitu, by się przebić.

próbując w międzyczasie przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia... Mam nadzieję, że tylko jednego.

Śmierdzi mi to jakimś skrótem myślowym. Oczywiście można się domyślić o co chodzi, ale ta końcówka jakoś nie współgra z początkiem.
Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiał ograniczyć dawki... Albo zacząć brać jeszcze większe.

Musiałem tu się chwilę zastanowić. On sam tego nie wie, tak? To jakoś inaczej to ujmij.
podnieść się jako tako do pionu

Znowu trochę wydziwiane.
próbuję rozeznać się, gdzie tym razem padłem

Idziesz, idziesz, padasz jak wór. Za bardzo "ucięte nożem". Mało finezyjnie.
moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa po przerwaniu działania artefaktu

Bardziej pasowałoby np. "kiedy działanie artefaktu ustało". Też chodzi o tę "nagłość" - zapewne moce komiksowego superbohatera nie skończyły się nagle, w ułamku sekundy, tylko powoli słabły, w końcu niknąc całkowicie.
Leżałem w małym pomieszczeniu bez okien, najpewniej musiało być ono jakąś komórką .

Brakuje słów ("ono"), kropka oderwana od ostatniego słowa. Biedno i dziwno, tak powiem.
Jupiter, może?

A "może to Jupiter"? Pogmatwany szyk.
Podchodzę do pobliskiego okna na końcu korytarza i mrużę oczy - zachodzące słońce razi mnie nawet przez zamknięte powieki.

Pobliskie okno na końcu korytarza brzmi jak jakiś oksymoron. Ja rozumiem, co chciałeś przekazać, ale "pobliski" gryzie się z "końcem". Ponadto mógłbyś wspomnieć, że słońce wpada do środka przez okno, bo trochę to wygląda tak, jakby waliło z każdej strony.
Po paru minutach jestem w końcu w stanie rozeznać się jako tako w terenie

Długo. Nie sądzę, bym nawet naćpany lub zachlany tak długo orientował się w terenie, który znam przynajmniej pobieżnie.
jednak trzeba przyznać, że instynkt samozachowawczy działa dobrze, pomimo odurzenia ciała. Wybrałem idealne miejsce na tak niebezpieczny sen.

Instynkt samozachowawczy to rzecz, jakiej bym w tym miejscu nie tykał. Bardziej nadawałaby się podświadomość, która jest z podobnej półki, a jednak to nie do końca to samo.

:

Przykładem takiego działania jest choćby nieświadome odskoczenie w momencie, gdy coś niespodziewanie na nas spada lub np. zza zakrętu, z dużą prędkością, wyjeżdża samochód. Standardowa reakcja byłaby zbyt wolna i mogłaby się skończyć tragicznie. Działanie układu współczulnego pozwala na natychmiastową reakcję, która może ocalić życie. Oczywiście nie działa stuprocentowo, ale znacznie zwiększa możliwości organizmu.

Przykładem na istnienie instynktu samozachowawczego są odruchy bezwarunkowe. Główne elementy to ból i strach. W przypadku kontaktu z bodźcem bólowym np. ogniem, następuje odruchowe odciągnięcie kończyny, co zabezpiecza przed uszkodzeniem ciała w wyniku działania wysokiej temperatury. Gdy zachłyśniemy się pokarmem lub jakimś innym ciałem, które zamiast trafić do przewodu pokarmowego przypadkowo wpadnie do tchawicy, następuje niekontrolowane odkrztuszanie, które ma na celu wyrzucenie niebezpiecznego ciała. Do odruchów bezwarunkowych typu repulsyjnego należy kaszel, kichanie, wypluwanie a także odruch wymiotny.

No i ja to mniej-więcej tak rozumiem, jak w spoilerze.
czuję się coraz bardziej słaby fizycznie i wycieńczony

Czyżby mały pleonazm?
znajduje się w nich zadziwiająco dużo bibelotów, papierów, starych zniszczonych przyborów do pisania czy innych akcesoriów kojarzonych z pracą biurową

"Bibelot - niewielki przedmiot, często o niewielkiej lub żadnej wartości użytkowej, wykonany ze zdobionej porcelany, laki, srebra, złota itp. Bibeloty ustawiano na kominkach, meblach, w serwantkach w celach dekoracyjnych w celu upiększenia pomieszczenia." Gdzie bibeloty, gdzie radzieckie i postradzieckie biura.
zauważam w jednym z pomieszczeń leżący zawój kabla

Zawój - literówka, czy świadomie użyte "a"? /a to z kolei Dżuz wyhaczył
- na oko ze trzy centymetry średnicy

Widział Ty kabel o średnicy trzech centymetrów? I niby na budowie robiłeś :caleb: To by słonia udźwignęło, nawet jeśli liczyć tu izolację.
Próbuję podnieść się do pionu, ale ciało odmawia mi posłuszeństwa

Po paru minutach leżenia w końcu udaje mi się odzyskać na tyle sił, żeby podnieść się jako tako do pionu

Zaciskając zęby próbuję podnieść się do pionu.

Trzy razy w jednym fragmencie podnosi się do pionu. Przegięte jak gwódź w gustlikowej ręce.

***

jako żywo patrzę na tego kuśtykającego typa

Wiem, że za długo się nakręcam na ten element, ale za każdym razem jak to widzę, to nie mogę się powstrzymać przed oznaczeniem tego na jakiś jaskrawy kolor.
tylko na mnie popatrzał

Celowo, czy kolejna wpadka? Ogólnie przestałem ufać SJP, bo tam to jest uznawane za poprawną formę i dostałem małej kołowacizny. Poloniści wszystkich krajów, pomóżcie, bo nie wiem - czy to błąd, czy też nie?
kuśtyk, kuśtyk, stopięć, stopięć

O co tu chodzi z tym "stopięć"?
A ty taki i owaki [...] No i się tedy zaczęło...

Dzielnie wypunktowuję.

***

Prosisz się o lanie, kolego!

Nie wiem, czy czytałeś ostatnio stare książki, bądź oglądałeś stare filmy, ale podobny zwrot był aktualny najdalej w pierwszej połowie XX. wieku.
wyraz jego twarzy przeradza się z cwaniactwa

Cwaniactwo tu nie jest przymiotnikiem, którym powinno być. Piszę o przymiotniku, bo nie znam części zdania, wolę operować na częściach mowy.
Zanim reszta z nich zdąży zareagować na jego słowa, przeskakuję nad nim

Noga jak złamana, nananananana. naku*wiam salto z surową tekstu szpaltą. No kurde, przed chwilą miał nogę wymagającą kurowania, a tu jeszcze nie zaczęło działać, a skacze?
w fikołku rzucając pył w oczy stalkerów stojących za mną.

Jeśli wzbił kurz w powietrze butami, to było go mało. Jeżeli natomiast oślepił ich dużą ilością, to musiałby się po drodze schylić i je*nąć im garścią po oczach. Chyba, że chodzi o pył ze zgniecionego artefaktu, ale to musiałby być strasznie kruchy twór.
w którym ja łapię narwanego młodzika za obie ręce, wykręcam je do tyłu, po czym piętą uderzam i naciskam na jego kręgosłup - czuję i słyszę mocne chrupnięcie.

I znów wchodzimy na ogródek anatomii i innych paramedycznych pierdół. Jeśli wyciągniesz komuś ręce do tyłu, to odruchowo wygnie górną część korpusu do tyłu, a dolną do przodu. W takim układzie bardzo trudno jest przyłożyć piętą w czyiś kręgosłup, chyba że samemu leci się na plecy. I jest się przygniecionym trupem.
Zarówno nastawiłem sobie skręconą kostkę, jak i połamałem ofierze kilka kręgów.

Tia, uderzeniem. Nie kupuję tego.
Upuszczam martwe ciało, żeby następnie wykorzystać je jako punkt wybicia - odbijam się od niego, wyskakując na kilka metrów w powietrze

Jeśli tylko by upuścił, poleciałoby do tyłu, on musiałby się cofnąć, by móc wyskoczyć. By móc zrobić to co opisałeś, musiałby go popchnąć do przodu, o czym nie wspomniałeś. Poza tym wnioskuję, że naoglądałeś się za dużo "hińskich bajek", bo akcja jest z dupy. Można sobie pomiągolić o tym nieszczęsnym "licencia poetica", ale wsio ma swoje granice chyba, to przestaje być stalker.

Dalszy fragment pomijam.

***

To, drogie koty i sraluchy

Nie.
w 100 Radach

Mimo wszystko chyba lepiej by brzmiało "w Stu Radach".

*** *** ***

Nie wypisałem tu wszystkiego. Oprócz tego normalna drobnica - parę przecinków itp., ale nie jestem żadnym autorytetem w dziedzinie interpunkcji, boję się, że mógłbym coś źle zaproponować. Zdania nie zmieniam - słownictwo a'la "wsiur & dresiarz" jest kompletnie chybione. Podobnie jak dziwny szyk, miejscami kompletnie bezsensowny. No i monolityczna budowa tekstu, tylko w jednym fragmencie pojawiły się entery. Domyślam się, że piszesz to w Wordzie, przez co formatowanie odbiega od tego, które się sprawdza na forum. Ja wolę pisać na forum i zrzucać to do plików, wtedy mam nadmiarowe entery. Zwróć na to uwagę.

Czy Ty to czytałeś przed wrzutką? Podtrzymuję swoje zdanie sprzed kilku dni - ten tekst można zaliczyć jako wypadek przy pracy, albo spadek formy, ale bynajmniej poza pomysłem na stalkera Geralta nie ma tu co chwalić. I to na serio wygląda jak zrzynka z Sapkowskiego, ewentualnie "hińskie bajki". Ponadto jeszcze ten czas teraźniejszy, który świadomie odrzuciłem u siebie i nie mogę znieść u innych :/
Spodziewałem się czegoś o wiele lepszego. Pomyślałem, "no, spoko tytuł, co tam Gizbi wysmarował", a jestem zwyczajnie zawiedziony. Mam tylko nadzieję, że do antologii puścisz coś naprawdę dobrego.

Ciężko, żeby to była akurat miarodajna opinia, bo w sumie tylko stwierdziłeś, że nie podoba ci się, bo ci się nie podoba :E

A oni napisali że im się podoba, bo im się podoba :ati:

Za ten post Universal otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Dżuz.
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2619
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 26 Lut 2025, 20:23
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1052

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez slawek73 w 26 Cze 2014, 17:41

Universal, muszę sie w końcu do tego przyznać: z reguły czekam, aż ktoś wrzuci tu opowiadanie, nie z tesknoty za kolejną opowieścią z Zony, ale w oczekiwaniu na Twoją jego analizę :E Dla mnie, jesteś miszczem :):)
Powaga :)
Awatar użytkownika
slawek73
Stalker

Posty: 189
Dołączenie: 19 Maj 2014, 18:55
Ostatnio był: 07 Lut 2019, 17:26
Miejscowość: Lublin
Frakcja: Samotnicy
Kozaki: 32

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Dżuz w 26 Cze 2014, 18:39

Universal napisał(a):Jeśli chodzi o Radar jako lokację, to chyba wielką literą? Chyba, że chodzi o lotników :suchar:


http://pl.urbandictionary.com/define.ph ... +the+Radar

Chodzi o kalkę językową i to nie najszczęśliwiej, żeby nie powiedzieć błędnie, użytą :caleb:

No chyba, że autor przez to, powiedzmy, przesunięcie semantyczne, świadomie kreuje nowe związki frazeologiczne :wink:

Universal napisał(a):Brakuje słów ("ono"), kropka oderwana od ostatniego słowa.


Niczego nie brakuje :caleb: Zwykłe czepialstwo :P

Universal napisał(a):Żelipapą fasamik tonem [...]


Oj tam, się mu zrymowało :P

Jest w tej recenzji-analizie jeszcze kilka kwestii, z którymi nie do końca mógłbym się zgodzić. Niemniej, trafnie i zabawnie uwypukla, to o czym sam wcześniej napomknąłem, czyli niezbyt spójny rejestr stylistyczny wypowiedzi dziadka opowiadacza :wink:
W11 x64 / Ryzen 5 7500F / MSI GeForce GTX 1070 Ti GAMING 8GB / 32 GB DDR 5 / SSD Samsung 990 Pro 1 TB Image
atikabubu Dżuz to morrofag z 10 letnim stażem Image
Awatar użytkownika
Dżuz
Przewodnik

Posty: 969
Dołączenie: 11 Lut 2011, 19:08
Ostatnio był: 12 Maj 2025, 21:11
Miejscowość: Frogville
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TOZ34
Kozaki: 255

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 26 Cze 2014, 22:54

No, to piwo otwarte, żarcie jest, można brać się za ponowne przestudiowanie treści laurki od Uniego i odparcie tych zarzutów, przed którymi jeszcze mam jakąś szansę obrony :E

Zamiast wykreować jowialnego weterana walk i wojen, ośmieszyłeś go robiąc z niego karykaturalnego dziada.


Hm. Częściowo było to zaplanowane - nie miał być postacią pseudopoważną jak wieśmin u Sapka - jednak nie aż do tego stopnia, żeby wywołać taką falę hejtu. Tak więc, tu się przyznaję bez bicia, eksperyment nie wypalił.

Jeśli chodzi o Radar jako lokację, to chyba wielką literą? Chyba, że chodzi o lotników


Dżuz rozkminił to trafnie, stąd wziąłem ten idiom - i w zasadzie jestem zdziwiony, że nie domyśliłeś się tak oczywistej rzeczy, Uni, tylko od razu wpadło ci do głowy, że walnąłem tak idiotyczną literówkę, składając zdanie mające mniej sensu, niż istnienie Wolanda na tym świecie :facepalm: Przy czym zwykłem wykorzystywać ten zwrot, naginając jego znaczenie - "latanie poniżej radaru" oznacza u mnie osobę socjopatyczną, dziwną i jednym słowem popieprzoną.

Śmierdzi mi to meeshowym "niech go Zona pochłonie". Nie wnikam, kto już podobne zwroty wymyślił, ale po OŚ i ŚP kojarzę je z Meeshem i bynajmniej nie znaczy to, że je lubię. Przejadłem się nimi jak sromotnikami.


Znów fatalna wtopa z twojej strony - dobrze wiesz, że z Meeshem mam tylko tyle wspólnego, że pojawił się jako spambot na forum, na którym ja siedzę :caleb: Nawet nie miałem jeszcze możliwości czytać żadnej z jego książek, tak więc nie rozumiem i/lub nie znam tych jego idiomów.

O ile widzenie jak przez mgłę jest w pełni akceptowalne, o tyle słyszenie jak przez mgłę? Poleciałeś w kulki, mógł słyszeć jak przez ścianę.


Ano, jeden z moich głupich byków, których nie miałem jeszcze możliwości poprawić.

Powtórzenie + trochę proste słowa jak na "wyjście z siebie" i pogrążenie się w najgłębszych pokładach swojego "jestestwa".


J/w, przy czym nie wiem, w co miałbym to ubrać, żeby nie wyszło jak Jacykow. Byłbym wdzięczny, gdybyś coś podsunął.

Bardziej pasowałoby, że obraca w dłoni.


Tu się akurat nie zgodzę, bo miałem właśnie konkretnie TO na myśli - widziałeś sztuczkę kieszonkowców, którzy obracają monetę między palcami? To coś podobnego, przy czym robione kawałkiem artefaktu - nazwij to nawykiem czy tikiem nerwowym.

Że kwiat remizowej wsi polskiej się tam pojawił?


Nie, po prostu taki oldskulowy model bandyty w Zonie - zresztą, to akurat można podciągnąć pod wytłumaczenie, jakie zamieszczam na końcu.

Jakoś tak biednie, Geralcie. Przypomina mi to moje stare teksty sprzed niespełna dekady, a to nie jest pochlebne stwierdzenie.


To napisz lepiej :suchar: I mówię serio - jak inaczej zachowasz dynamikę "starcia"? Serio, zaprezentuj, a z pokorą przyjmę, jeśli rzeczywiście będzie to brzmiało i pasowało lepiej. I daj już spokój z tym Geraltem, bo zaczyna to irytować.

Ja, prawdę mówiąc, też nie - umierać to raczej spokojnie, a ten tu zszedł jak nowojorska giełda w 1929.


Nie rozumiem akurat tego zarzutu :P Co miałem napisać? Dwustronicowy opis à la Orzeszkowa na temat agonii przeciwnika, czy może coś w stylu "jebudu, gość zdechł"?

Trochę nie czaję, jak opuszczeniem nogi na ziemię nadaje się pęd pięści.


W tym miejscu chciałem zrobić fappalm - albo z racji ociężałości umysłowej czytającego, albo z racji mojego totalnie niezrozumiałego opisu... Skoro atakujesz kopnięciem prawą nogą na wysokości torsu, po czym przeciwnik odlatuje do tyłu, twoja noga leci dalej - tak więc stawiasz ją na ziemi, wykonujesz półobrót i uderzasz pięścią mocniej, bo wykorzystujesz już pęd nadany ci przez półobrót. Zrozumialej?

Szukałeś synonimów, moim zdaniem wybrałeś ten niewłaściwy. Bardziej pasowałby bandyta, agresor, przeciwnik, rezun jakiś, ale nie oponent - słowo zbyt wysublimowane i kojarzące się bardziej z dyplomacją, niż z napierdalanką pod barem.


Niby fakt, szczerze przyznam, że tu nieco brakowało mi słowa - ale fakt, że ten zabieg posłużył też w stworzeniu totalnie odmiennego stylu od drugiego bohatera.

Jako, że przepona jest mięśniem, do tego ułożonym prostopadle do pionowej osi ciała, to jakoś to miażdżenie ni w ząb mi tu nie pasuje.


Jak się głębiej nad tym zastanowić, to w sumie może być racja ;)

I teraz panie anatomie wyjaśnij mi taką rzecz - zgina się w pół, czyli do przodu. Tym samym głową zasłania tchawicę. Jak chcesz w nią przypie*dolić kolanem, skoro dostęp do niej jest zablokowany? Co innego z kolana poprawka w dynię, to zmieniałoby postać rzeczy.


W zasadzie... Tu akurat wina niedokładnego opisu z mojej strony, tak więc przyznam ci rację.

Jeśli jest na sali lekarz - proszę o poprawki. Ale jeśli dobrze rozumiem ten schemat, żeby z oczu ciekła krew musiałoby nastąpić uszkodzenie spojówki i rogówki, a pewnie też i innych części oka. Wobec czego gówno by widział, a nie "poszarzałe kolory" i "nieostre" widzenie. Natomiast jeśli się mylę - niech mnie ktoś z tego błędu wyprowadzi.


A ćpałeś kiedyś artefakty, że jesteś w stanie określić skutki uboczne? :E No to nie czepiaj się detali dla samego czepiania - taki a nie inny skutek uboczny i wuj ci do tego :P

Następne komentarze dotyczące języka dziadygi-opowiadacza pominę milczeniem, bo to kwestia, którą już w sumie skomentowałem na początku.

Posranie ze strachu jest oklepane jak połatana sławojka. Widzę też wpływ " :ati: ".


A o czymś takim jak hiperbola słyszał? O budowaniu napięcia w słuchaczach pewnie też nie? :caleb: A "sraluch" został wrzucony celowo - ot, takie małe mrugnięcie okiem do forumowej gwary.

Miało być obrazowe, a mi to nie pasuje. Jest w ogóle taki młot wyszczególniony, taki specjalny, czy po prostu pneumatyczny lub ciężki, z kilku- kilkunastokilogramowym obuchem?


:

Image


Jakoś zdjęcia gówniana, ale powinna pokazać ci, o co chodziło - i znów przekombinowałeś, próbując wymyślać cuda na kiju... Od razu Młot Pneumatyczny Zabijania Wolandów +2, a co się będziesz ograniczać :facepalm:

A na czerwono...


Nom. To "haha" mogłem w sumie zapisać inaczej - "ha. ha." może by brzmiało bardziej wyraziście, Tu nie chodziło o śmiech, rechot, szczebiot czy jakkolwiek to nazwiesz. To raczej było takie niepewne "ha-ha", które robisz w momencie, kiedy myślisz, że powiedziałeś coś zabawnego i zaczynasz się śmiać, ale widzisz, ze towarzystwo zamiast robić to samo, właśnie wyjmuje z kieszeni różne ostre przedmioty i patrzy na ciebie z ukosa...:suchar: Nie do końca może o taką sytuację chodziło w opowiadaniu, ale samo to wyjaśnienie powinno uzmysłowić ci, co miałem na myśli.

To "nieodparcie" mi nie pasuje. Nieodparcie można być przekonanym o czymś, coś w ten deseń; natomiast tu po prostu - masz w oczach pustynię. Chociaż niepotrzebne ubarwienie, starczyłoby wspomnieć, że od groma piasku pod powiekami.


Hm, być może i racja. Przy okazji poprawiania postaram się rzucić na to okiem jeszcze raz.

A może po prostu wstać?


A jak piszesz to zawsze używasz najprostszych słów, jakie znajdują masz w swoim słowniku? No to nie czepiaj się znów pierdół.

Jakby podłoga była ważniejsza od samego faktu upadania. "I znów upadam na posadzkę".


Racja - ale czasem mam problemy z szykiem, co zresztą już gdzieniegdzie można było zauważyć.

Śmierdzi mi to jakimś skrótem myślowym. Oczywiście można się domyślić o co chodzi, ale ta końcówka jakoś nie współgra z początkiem.


Kolejny raz, kiedy nie rozumiem twojego zarzutu - wyjaśniaj czasem bardziej o co ci chodzi, bo momentami nie wiem, czy my w ogóle gadamy w tym samym języku :E

Musiałem tu się chwilę zastanowić. On sam tego nie wie, tak? To jakoś inaczej to ujmij.


Tzn. jak? Przecież logicznym jest, że skoro to zdanie brzmi tak, a nie inaczej, to wydawało mi się w porządku :P Nadal nie rozumiem, co miałoby z nim być nie tak.

Idziesz, idziesz, padasz jak wór. Za bardzo "ucięte nożem". Mało finezyjnie.


Niby racja, acz w sumie w zamierzeniu miało to tak wyglądać - narkotyk przestaje działać, zapala się przysłowiowa czerwona lampka, a po paru minutach padasz na glebę jak worek z kartoflami i leżysz przez parę godzin nie mogąc nawet ruszyć palcem z powodu skrajnego wyczerpania organizmu.

Bardziej pasowałoby np. "kiedy działanie artefaktu ustało". Też chodzi o tę "nagłość" - zapewne moce komiksowego superbohatera nie skończyły się nagle, w ułamku sekundy, tylko powoli słabły, w końcu niknąc całkowicie.


Patrz wyjaśnienie powyżej i nie chrzań już więcej ;)

Brakuje słów ("ono"), kropka oderwana od ostatniego słowa. Biedno i dziwno, tak powiem.


Racja, racja.

A "może to Jupiter"? Pogmatwany szyk.


:caleb: Nie pogmatwany, tylko mój własny i najmojszy :suchar:

Pobliskie okno na końcu korytarza brzmi jak jakiś oksymoron. Ja rozumiem, co chciałeś przekazać, ale "pobliski" gryzie się z "końcem". Ponadto mógłbyś wspomnieć, że słońce wpada do środka przez okno, bo trochę to wygląda tak, jakby waliło z każdej strony.


Znów pierdoły gadasz - jak inaczej napiszesz, że stoisz właśnie przy wyjściu z komórki na miotły i mopy, a chcesz podejść do okna na końcu korytarza? Czas start - przy czym opisy wspomnianej już nieboszczki Orzeszkowej nie wchodzą w grę. A co do drugiej części, racja - moje niedopatrzenie :-/

Długo. Nie sądzę, bym nawet naćpany lub zachlany tak długo orientował się w terenie, który znam przynajmniej pobieżnie.


Kolejny raz zadam to samo pytanie - ćpałeś kiedyś artefakty? To nie wcinaj się między wódkę a zakąskę :E Skrajne wyczerpanie organizmu, krwawienie z oczu i tak dalej - podrażnienie do tego stopnia, że nawet w wypadku kogoś takiego ponowne spojrzenie na słońce czy jakiekolwiek inne źródło światła byłoby koszmarem jeszcze przez długi czas.

Instynkt samozachowawczy to rzecz, jakiej bym w tym miejscu nie tykał. Bardziej nadawałaby się podświadomość, która jest z podobnej półki, a jednak to nie do końca to samo.


Nie zastanowiłem się nigdy nad tym, ale w sumie racja - jeśli nie zapomnę, też to zmienię.

Czyżby mały pleonazm?


Nie? Wycieńczenie a słabość fizyczna to dwie różne rzeczy - pierwsze bierze się od zbyt długiego wysiłku tudzież wysiłku połączonego z niedożywieniem (skrótowo określając), a drugie wiąże się z byciem na przykład takim Alchemikiem.

"Bibelot - niewielki przedmiot, często o niewielkiej lub żadnej wartości użytkowej, wykonany ze zdobionej porcelany, laki, srebra, złota itp. Bibeloty ustawiano na kominkach, meblach, w serwantkach w celach dekoracyjnych w celu upiększenia pomieszczenia." Gdzie bibeloty, gdzie radzieckie i postradzieckie biura.


Musisz być aż tak dosłowny...? Bibelot zwykło się często używać jako określenie różnego rodzaju pierdół, jakie ludzie składują w starych szufladach, na szafkach, w kartonach na poddaszu i tak dalej - i nie musi to obowiązkowo oznaczać akurat porcelanowych przycisków do papieru.

Widział Ty kabel o średnicy trzech centymetrów? I niby na budowie robiłeś


Gdzie ja niby mówiłem, że robiłem na budowie? Poza tym, nie mówię tu o szerokości samego drutu, tylko o całościowej grubości kabla - izolacja, przewody w środku i tak dalej. Poza tym, średnica nie ma nic do rzeczy, kiedy na przykład może to być coś takiego:

Image

W środku może znajdować się kilka cieńszych żył, niekoniecznie jedna gruba akurat na 3 cm...

Trzy razy w jednym fragmencie podnosi się do pionu. Przegięte jak gwódź w gustlikowej ręce.


A tu niestety znów racja - zbyt późno je zauważyłem.

Wiem, że za długo się nakręcam na ten element, ale za każdym razem jak to widzę, to nie mogę się powstrzymać przed oznaczeniem tego na jakiś jaskrawy kolor.


Znów cię nie rozumiem - co niby złego w tym określeniu?

O co tu chodzi z tym "stopięć"?


Taka mała aluzja do mojego dzieciństwa, tak więc akurat tu zrozumiałe jest, że ktoś tego nie zna - moja mama zwykła tak mówić, jak ktoś kuśtykał - "kuśtyk, kuśtyk, stopięc, stopięć..."

Nie wiem, czy czytałeś ostatnio stare książki, bądź oglądałeś stare filmy, ale podobny zwrot był aktualny najdalej w pierwszej połowie XX. wieku.


No ku*wa mać, zacznę zaraz rzucać mięsem. To co miałem napisać? :facepalm: "E, ku*wa, chcesz wpie*dol sku*wysynu je*any w dupę twoja mać?". Jak wcześniej trzech dresiarzy z Zony rodem mówiło stylem chłopka z poznańskich przedmieść, to też ci nie pasowało. Zdecyduj się w końcu, człowieku.

Cwaniactwo tu nie jest przymiotnikiem, którym powinno być. Piszę o przymiotniku, bo nie znam części zdania, wolę operować na częściach mowy.


Hm, hm. Możliwe, że źle to ująłem, ale nie mam teraz pomysłu, jak oddać inaczej cwaniakowaty wyraz twarzy.

Noga jak złamana, nananananana. naku*wiam salto z surową tekstu szpaltą. No kurde, przed chwilą miał nogę wymagającą kurowania, a tu jeszcze nie zaczęło działać, a skacze?


Toć gdyby nie zaczęło działać, to by nie był w stanie czegoś takiego zrobić, no nie?

Jeśli wzbił kurz w powietrze butami, to było go mało. Jeżeli natomiast oślepił ich dużą ilością, to musiałby się po drodze schylić i je*nąć im garścią po oczach. Chyba, że chodzi o pył ze zgniecionego artefaktu, ale to musiałby być strasznie kruchy twór.


To ostatnie - i dziwię się, że tego nie wywnioskowałeś z tekstu (kolejny raz zresztą). Kruchy twór? Wprawdzie nie wyjaśniłem tego, bo nie uznałem że ktokolwiek będzie czepiał się AŻ takich szczegółów, ale w tym małym spin-offie artefakty po pewnym naruszeniu ich fizycznej formy stają się delikatne i kruche jak szkło trójka niehartowana.

I znów wchodzimy na ogródek anatomii i innych paramedycznych pierdół. Jeśli wyciągniesz komuś ręce do tyłu, to odruchowo wygnie górną część korpusu do tyłu, a dolną do przodu. W takim układzie bardzo trudno jest przyłożyć piętą w czyiś kręgosłup, chyba że samemu leci się na plecy. I jest się przygniecionym trupem.



Dokładnie, to wzorowałem się tutaj na grze Oni, więc nielogiczności mogą być... logiczne :suchar: W końcu to tylko gra, a ja nie zaprzątałem sobie głowy AŻ takimi detalami. Poniżej screen, jak to w zamierzeniu miało wyglądać - niestety, tylko taka rozdziałka.

:

Image


Tia, uderzeniem. Nie kupuję tego.


Ja ci nic nie sprzedaje :suchar: A tak na poważnie, to owszem, teoretycznie jest możliwe nastawienie wybitej kości mocny uderzeniem - przy czym normalny człowiek w tym momencie posrałby się z bólu (to po pierwsze) i nie byłby w stanie precyzyjnie określić z jaką siłą i pod jakim kątem ma uderzyć, żeby wbić kość na miejsce (po drugie...). Ale im bliżej końca, tym bliżej do wyjaśnienia, więc niedługo się doczekasz :P

Jeśli tylko by upuścił, poleciałoby do tyłu, on musiałby się cofnąć, by móc wyskoczyć. By móc zrobić to co opisałeś, musiałby go popchnąć do przodu, o czym nie wspomniałeś. Poza tym wnioskuję, że naoglądałeś się za dużo "hińskich bajek", bo akcja jest z dupy. Można sobie pomiągolić o tym nieszczęsnym "licencia poetica", ale wsio ma swoje granice chyba, to przestaje być stalker.


Eeeh... Czy ja ci muszę wszystko dużymi literami? Skoro trzymasz na czyichś plecach nogę, bo właśnie za jej pomocą złamałeś komuś kręgosłup, to logiczny jest wniosek, że ciało nie poleci do tyłu, choćby Woland został prezydentem... Wystarczy lekki ruch stopy, żeby trup poleciał jak kłoda do przodu - viola! Mamy leżący przed nami punkt wybicia! A tak na marginesie, to w żadnej z oglądanych przeze mnie "hińskich bajek" nie było czegoś choćby zbliżonego do tego, co tutaj opisywałem, tak więc twoja złośliwość jest totalnie chybiona.

Mimo wszystko chyba lepiej by brzmiało "w Stu Radach".


Możliwe, że tak - przy poprawkach rzucę na to okiem i prawdopodobnie zmienię ;)

Tak więc, kończąc kopanie leżącego (będę gryzł! będę kąsać! :caleb: ) i podsumowując wszystko to w oparciu o ostateczny komentarz Uniego. Słownictwo - jak już na początku wyjaśniłem - miało być zbliżone do czegoś takiego, ale widocznie przesadziłem. Rozlało się tyle żółci i poleciało tyle flejmu z dupy, że aż czuję się wyróżniony :E Z szykiem co jakiś czas zdarzają mi się problemy, tak więc nie powinno cię to wcale dziwić Uni - przecież to w końcu jeden z moich znaków firmowych :suchar: Zwał tekstu to moja wina, spowodowana tym, że praktycznie całe opowiadanie składa się z opisów i wewnętrznych monologów - nie zastanowiłem się nawet nad tym, żeby je jakoś podzielić. I nie, nie piszę w Wordzie, tylko w Notatniku :caleb: Jakoś mi najwygodniej, bo najbliżej mu do zwyczajnej kartki papieru...

Kolejne porównanie do gównianego Gerarda, czy jak mu tam było zaczyna mnie poważne wkurzać - serio masz tak ograniczoną biblioteczkę przeczytanych książek, że potrafisz przywołać tylko to jedno skojarzenie...? :-/ Podczas pisania całego tego tekstu choćby i raz nie wpadło mi do głowy coś w stylu "o, podobne do wieśmaka" albo "a może zrobię to tak, jak było we wiedźminie". Powiedziałem już wcześniej - przeczytaj sobie "Kolory Sztandarów" Kołodziejczaka, to zrozumiesz i będziemy mogli pogadać. A co do kolejnej szpili związanej z hińskimi baikami, to jak już wcześniej mówiłem, twój argument jest inwalidą, bo nie oglądam żadnych Dragon Jajec, czy czegoś co by wiązało się choćby częściowo z tekstem powyżej. A czepianie się czasu teraźniejszego mogę skomentować jedynie fappalmem...:facepalm: Nie wiem w sumie, czy zauważyłeś, ale - wiesz, tak po cichu i nawiasem mówiąc - to każde moje opowiadanie jest tak pisane. Ciekawostka, kto by pomyślał, nie?

Dodatkowo, moim grzechem przy tym tekście widocznie jest to, że zbyt słabo zaakcentowałem to, co miałem na myśli podczas pisania go (ewentualnie czytelnicy zbyt skupili się na wyzłośliwianiu w kierunku dziadygi-opowiadacza :suchar: ). Otóż, cała ta szopka wokoło artefaktów, prochów, nadzwyczajnej siły i szybkości miała wskazać na jedno - pozorna doskonałość ciała, okupiona niestety straszliwą ceną. Pod wpływem narkotyków oraz energii pozyskiwanej z artefaktów, nasz protagonista lawinowo zaczął tracić swoje człowieczeństwo i zatapiać się w swoim własnym świecie, zyskując z kolei tymczasowo możliwości ciała, które jest niemalże doskonałe i pozwala w pełni wykorzystać możliwości jakie ono kryje. Stąd błyskawiczny refleks, ogromna siła, nieludzka szybkość - niestety, także i coraz większy upadek zachowań, z racji że ograniczony mózg nie jest w stanie obsłużyć doskonałego ciała.

To tak słowem wyjaśnienia, dla tych, co nie skumali o czym była mowa w tekście :suchar:

Kontynuując, to był taki mały spin-off i odskocznia od mojej tradycyjnej wizji Zony, jednak jak widać nieudana - stąd też nie ryzykowałem nawiązaniami do pozostałych opowiadań (co uważniejsi czytelnicy mogli zauważyć, że większość z moich opków zawiera aluzje do reszty mojej twórczości). Koniec końców, pozostawię to jak jest i zabiorę się na powrót za pisanie "Samotności..." w jej specyficznym stylu oraz kolejnego, tym razem do antologii, z tytułem roboczym "Morfina dla umysłu".

Ps:

A oni napisali że im się podoba, bo im się podoba :ati:


Ale chyba naturalną rzeczą jest, że nie uzasadnia się pochwał, tylko nagany, co nie? :caleb: No, chyba że na tyle latasz poniżej radaru ( :caleb: ), że jak mama cię chwali, to ty każesz jej podawać dowody i uzasadniać ci, dlaczego to zrobiła :suchar:
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Universal w 27 Cze 2014, 16:05

Gizbarus napisał(a):
Jeśli chodzi o Radar jako lokację, to chyba wielką literą? Chyba, że chodzi o lotników


Dżuz rozkminił to trafnie, stąd wziąłem ten idiom - i w zasadzie jestem zdziwiony, że nie domyśliłeś się tak oczywistej rzeczy, Uni, tylko od razu wpadło ci do głowy, że walnąłem tak idiotyczną literówkę, składając zdanie mające mniej sensu, niż istnienie Wolanda na tym świecie [...]

Drugi, może trzeci raz widziałem to wyrażenie. To Twoja broszka, by mi zaprezentować to w jasny i czytelny sposób :P I od razu mówię - choć nie znoszę krytyki pod własnym adresem, wymagaj tego pod moimi tekstami, jeśli coś Ci nie będzie pasować. To tylko mi wyjdzie na dobre, chociaż dostanę nadkwasoty żołądka :suchar:
Gizbarus napisał(a):
Śmierdzi mi to meeshowym "niech go Zona pochłonie".[...]

Znów fatalna wtopa z twojej strony [...]

Wtopa? Jaka wtopa? Przeczytaj jak to tam wygląda, a zrozumiesz o co mi chodzi.
Gizbarus napisał(a):
Powtórzenie + trochę proste słowa jak na "wyjście z siebie" i pogrążenie się w najgłębszych pokładach swojego "jestestwa".


J/w, przy czym nie wiem, w co miałbym to ubrać, żeby nie wyszło jak Jacykow. Byłbym wdzięczny, gdybyś coś podsunął.

No dobra, to spróbuję Ci przeinaczyć cały ten akapit.
Wyjście nocą z kwatery było ryzykowne. Niejeden już o tej porze dostał po gębie, wychodząc jedynie na wieczornego peta. Że też zachciało mi się podziwiać gwiazdy... Niby jestem na terenie Baru znajdującego się pod swoistą "opieką" Powinności, ale mimo to w co ciemniejszych uliczkach można nabawić się nielichych kłopotów. I zlekceważenie tych, zdawałoby się oczywistych, prawideł, wpędziło mnie w łapy trzech typów spod ciemnej gwiazdy, którzy otoczyli mnie, szukając zaczepki, a może i łatwego łupu.

Kątem oka dostrzegam ruch warg jednego z nich. Pewnie coś mówi, naskakuje, obraża - jednak te słowa przelatują mimo moich uszu. Nie dbam o to, co myślą, czy z jakich pobudek zaszli mi drogę. Nawet ten ich rechotliwy śmiech, który co drażliwszego przyprawiłby o wściekłość, dla mnie jest tylko echem dochodzącym z oddali. Między mną a nimi jest już gruby, niewidzialny mur. Po chwili już zupełnie nie zwracam na nich uwagi. Wyciszam się. Czuję jedynie ciepło bijące z odłamka artefaktu trzymanego w dłoni. Obracam go między palcami, obserwując bijącą od niego jasnoczerwoną poświatę. Gdzieś w głębi mnie coś mówi mi, że odtąd nie będzie odwrotu. W oparciu o ostatnie spostrzeżenia zaczynam rozważać dostępne opcje. I w tym momencie wszystko przerywa uderzenie płaską dłonią w potylicę.

Nie wiem, jakoś tak bym to napisał. Gdybym wziął na warsztat podobny pomysł, tyle że nie leży mi poprawianie całych bloków tekstu, bo to nie jest moje.

Gizbarus napisał(a):
Bardziej pasowałoby, że obraca w dłoni.

Tu się akurat nie zgodzę, bo miałem właśnie konkretnie TO na myśli - widziałeś sztuczkę kieszonkowców, którzy obracają monetę między palcami? To coś podobnego, przy czym robione kawałkiem artefaktu - nazwij to nawykiem czy tikiem nerwowym.

Dla mnie tu nie ma niespójności. Ale mniejsza, to drobiazg.
Gizbarus napisał(a):
Jakoś tak biednie, Geralcie. Przypomina mi to moje stare teksty sprzed niespełna dekady, a to nie jest pochlebne stwierdzenie.

To napisz lepiej :suchar: I mówię serio - jak inaczej zachowasz dynamikę "starcia"? Serio, zaprezentuj, a z pokorą przyjmę, jeśli rzeczywiście będzie to brzmiało i pasowało lepiej.

Będę tyle razy geraltował ile będę chciał :suchar: Dynamikę spróbuję zaprezentować przy okazji antologii, zobaczę jak się wyrobię i jak mi to wyjdzie. Tu po fragmentach nie ma co. Zresztą - co tam ja, amator. Mało to dobrych książek z żywą, dobrze opisaną akcją? Choćby ten wspomniany Wiedźmin - już mi go wybacz - ale sceny walk zawarte choćby w opowiadaniu dołączanym do gry bardzo mi się podobają. Kwestia przerobienia tego pod broń palną. Jakoś są bardziej plastyczne, nie wiem dokładnie od czego to zależy - ale podkreślam, ja to piszę z pozycji czytelnika, a nie pisarza, którym nie jestem.
Gizbarus napisał(a):
Ja, prawdę mówiąc, też nie - umierać to raczej spokojnie, a ten tu zszedł jak nowojorska giełda w 1929.

Nie rozumiem akurat tego zarzutu :P Co miałem napisać? Dwustronicowy opis à la Orzeszkowa na temat agonii przeciwnika, czy może coś w stylu "jebudu, gość zdechł"?

Nie, sam dobór słowa "umierać".
Gizbarus napisał(a):
Trochę nie czaję, jak opuszczeniem nogi na ziemię nadaje się pęd pięści.

W tym miejscu chciałem zrobić fappalm - albo z racji ociężałości umysłowej czytającego, albo z racji mojego totalnie niezrozumiałego opisu... Skoro atakujesz kopnięciem prawą nogą na wysokości torsu, po czym przeciwnik odlatuje do tyłu, twoja noga leci dalej - tak więc stawiasz ją na ziemi, wykonujesz półobrót i uderzasz pięścią mocniej, bo wykorzystujesz już pęd nadany ci przez półobrót. Zrozumialej?

Trochę. Ten półobrót już coś nakreślił, a w tekście go nie było.
Gizbarus napisał(a):
Jeśli jest na sali lekarz - proszę o poprawki. Ale jeśli dobrze rozumiem ten schemat, żeby z oczu ciekła krew musiałoby nastąpić uszkodzenie spojówki i rogówki, a pewnie też i innych części oka. Wobec czego gówno by widział, a nie "poszarzałe kolory" i "nieostre" widzenie. Natomiast jeśli się mylę - niech mnie ktoś z tego błędu wyprowadzi.

A ćpałeś kiedyś artefakty, że jesteś w stanie określić skutki uboczne? :E No to nie czepiaj się detali dla samego czepiania - taki a nie inny skutek uboczny i wuj ci do tego :P

To nie jest czepianie dla czepiania, bo równie dobrze można byłoby cały mój post tak określić, ale chodzi o to, że nagle okolice gałki ocznej musiałyby się błyskawicznie zregenerować. Na ogół bym tego nie zauważył, no ale jak już się wgryzam... :P
Gizbarus napisał(a):
Posranie ze strachu jest oklepane jak połatana sławojka. Widzę też wpływ " :ati: ".

A o czymś takim jak hiperbola słyszał? O budowaniu napięcia w słuchaczach pewnie też nie?

Hiperbolą to się nie zasłaniaj, bo jeszcze to musi jakoś brzmieć, o.
Gizbarus napisał(a):
Miało być obrazowe, a mi to nie pasuje. Jest w ogóle taki młot wyszczególniony, taki specjalny, czy po prostu pneumatyczny lub ciężki, z kilku- kilkunastokilogramowym obuchem?


[...]i znów przekombinowałeś, próbując wymyślać cuda na kiju... Od razu Młot Pneumatyczny Zabijania Wolandów +2, a co się będziesz ograniczać :facepalm:

No nie przekombinowałem, bo gdzieś w necie znalazłem tekst o tym, jak pneumatycznymi coś burzyli, to sobie użyłem hiperboli :E Nie wiem, nie znam się specjalnie na budowlance, dopytywałem.
Gizbarus napisał(a):
A na czerwono...

Nom. To "haha" mogłem w sumie zapisać inaczej

No i o ten zapis mi tam głównie chodziło. Ale tu... nie wiem jak to ująć - po prostu ja się zawsze tego elementu czepiam, u kogokolwiek bym go nie zobaczył. Wszystkie te "hihi", "hehe", "haha" bym wywalił w diabły.
Gizbarus napisał(a):
A może po prostu wstać?

A jak piszesz to zawsze używasz najprostszych słów, jakie znajdują masz w swoim słowniku? No to nie czepiaj się znów pierdół.

Nie czepiam się pierdół - trzy razy tego samego zwrotu używasz, w dodatku brzmi jak wciśnięty na siłę. Mogłeś użyć jakiegoś innego zamiennika. A czasem prostszy wyraz, ten popularniejszy, bardziej pasuje, niż coś wymyślnego.
Gizbarus napisał(a):Racja - ale czasem mam problemy z szykiem, co zresztą już gdzieniegdzie można było zauważyć.

Ja też mam z tym problemy, widzę to choćby przy pisaniu postów :E
Gizbarus napisał(a):
Śmierdzi mi to jakimś skrótem myślowym. Oczywiście można się domyślić o co chodzi, ale ta końcówka jakoś nie współgra z początkiem.

Kolejny raz, kiedy nie rozumiem twojego zarzutu - wyjaśniaj czasem bardziej o co ci chodzi, bo momentami nie wiem, czy my w ogóle gadamy w tym samym języku :E

próbując w międzyczasie przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia... Mam nadzieję, że tylko jednego.

Nie wiem jak to nazwać. Brakuje tu podmiotu, czy innego dziadostwa. Rzecz jasna mogę nie mieć racji, jak i w innych przypadkach, tyle że mówię co mi nie gra. A to rzępoli.
Gizbarus napisał(a):
Widział Ty kabel o średnicy trzech centymetrów? [...]
W środku może znajdować się kilka cieńszych żył, niekoniecznie jedna gruba akurat na 3 cm...

Na moje oko przeciętny facet by się na tym utrzymał te parę minut. A o budowie wspominałeś przy okazji zjechanego łokcia, który podobno przetarłeś na "baranku".
Gizbarus napisał(a):
Wiem, że za długo się nakręcam na ten element, ale za każdym razem jak to widzę, to nie mogę się powstrzymać przed oznaczeniem tego na jakiś jaskrawy kolor.

Znów cię nie rozumiem - co niby złego w tym określeniu?

Bodajże chodziło mi o zwroty "jako żywo" i "typa", dla mnie będące z innej bajki. Ale dobra, to tam szczegół, jeden z wielu.
Gizbarus napisał(a):
Nie wiem, czy czytałeś ostatnio stare książki, bądź oglądałeś stare filmy, ale podobny zwrot był aktualny najdalej w pierwszej połowie XX. wieku.


No ku*wa mać, zacznę zaraz rzucać mięsem. To co miałem napisać? :facepalm: "E, ku*wa, chcesz wpie*dol sku*wysynu je*any w dupę twoja mać?". Jak wcześniej trzech dresiarzy z Zony rodem mówiło stylem chłopka z poznańskich przedmieść, to też ci nie pasowało. Zdecyduj się w końcu, człowieku.

Czekaj, czekaj, bo nie czaję. To mamy tu jedynie alternatywę "poznański chłopek" lub "dziewięnastowieczny chłop"? A gdzie chłopaczyska z donbaskiego blokowiska?
Gizbarus napisał(a):
Jeśli wzbił kurz w powietrze butami, to było go mało. Jeżeli natomiast oślepił ich dużą ilością, to musiałby się po drodze schylić i je*nąć im garścią po oczach. Chyba, że chodzi o pył ze zgniecionego artefaktu, ale to musiałby być strasznie kruchy twór.

To ostatnie - i dziwię się, że tego nie wywnioskowałeś z tekstu (kolejny raz zresztą). Kruchy twór? Wprawdzie nie wyjaśniłem tego, bo nie uznałem że ktokolwiek będzie czepiał się AŻ takich szczegółów, ale w tym małym spin-offie artefakty po pewnym naruszeniu ich fizycznej formy stają się delikatne i kruche jak szkło trójka niehartowana.

Przy poprzednim poście zrozumiałem, że mam wyszczególnić, co mi nie pasuje. No to wyszczególniłem :P
Gizbarus napisał(a):Rozlało się tyle żółci i poleciało tyle flejmu z dupy

A tam, przesadzasz. W co drugim poście się hamuję, a tu w większości mimo wszystko obstaję przy swoim.
Gizbarus napisał(a):Z szykiem co jakiś czas zdarzają mi się problemy, tak więc nie powinno cię to wcale dziwić Uni - przecież to w końcu jeden z moich znaków firmowych :suchar:

U mnie też z tym kiepsko.
Gizbarus napisał(a):I nie, nie piszę w Wordzie, tylko w Notatniku :caleb: Jakoś mi najwygodniej, bo najbliżej mu do zwyczajnej kartki papieru...

Image
Gizbarus napisał(a):Kolejne porównanie do gównianego Gerarda, czy jak mu tam było zaczyna mnie poważne wkurzać - serio masz tak ograniczoną biblioteczkę przeczytanych książek, że potrafisz przywołać tylko to jedno skojarzenie...? :-/

Raczej mało fantasy przeczytałem. Z kruszeniem jakichś specyfików i dostawaniem po tym nadnaturalnych zdolności spotkałem się tylko w Wiedźminie. Żeby było śmieszniej - przeczytałem tylko dwa czy trzy opowiadania Sapkowskiego, jakoś nie miałem głowy do grubszych książek.
Gizbarus napisał(a): przeczytaj sobie "Kolory Sztandarów" Kołodziejczaka, to zrozumiesz i będziemy mogli pogadać.

Nie lubię Kołodziejczaka. Jest dla mnie mistrzem spie*dolonej akcji - zaczyna dobrze, a potem rozmienia się na drobne i jakoś brakuje czegoś mięsistego na końcu
Gizbarus napisał(a):każde moje opowiadanie jest tak pisane. Ciekawostka, kto by pomyślał, nie?

No ciekawe, bo w innych tego nie zauważyłem. Tym bardziej w tych ostatnich.
Gizbarus napisał(a):z tytułem roboczym "Morfina dla umysłu"

Czy chciałbyś nam o czymś powiedzieć? :suchar:

Ale za jedną rzecz Ci muszę przenajserdeczniej podziękować - znowu zachciało mi się pisać.

Za ten post Universal otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Gizbarus.
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2619
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 26 Lut 2025, 20:23
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 1052

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Voldi w 30 Cze 2014, 12:37

Universal napisał(a):Pierwszy fragment

Nudzą mnie już opowiadania dziadka-weterana, który obszedł Zonę wzdłuż i wszerz, wsadził rękę pod każdą mackę pijawy i powąchał każde truchło snorka. Ot, taki kolejny frajer-gajowy, który gibie się na bujanym fotelu ze szklanką rozwodnionej berbeluchy i opowiada, jak to drzewiej bywało. Zero opisu, sam monolog, jakby to był Pazura na północnym kabaretonie na festiwalu w Sopocie. Za nic mnie to już nie bierze.



I tu skończyłem Twoją opowieść, Gizbarusie. Za nic mnie nie przekonała, dwa-trzy fragmenty przeczytałem i na tym skończyłem. Początek nudny, nie zachęca. Dalej nie wiem, bo nie czytałem.
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Red Liquishert w 30 Cze 2014, 13:15

No, jest OK.
Bydlę z pana, panie Red
Awatar użytkownika
Red Liquishert
Łowca

Posty: 418
Dołączenie: 07 Sty 2010, 16:13
Ostatnio był: 16 Gru 2021, 16:32
Miejscowość: Chuj wie, Polska Ź
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 167

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Gizbarus w 30 Cze 2014, 14:42

Czyli jak już powiedziałem wcześniej, eksperyment uznaję za nieudany i nie wliczam go do kanonu ;) Następne mam nadzieję, że będzie lepsze.
A czy TY już przeczytałeś i oceniłeś moją twórczość?
"Samotność w Zonie" - nadal kontynuowana.
"Dawno temu w Zonie" - tylko dla weteranów forum.
"Za późno" - czerwona część cyklu "Kolory Zony"
"Akurat o czasie" - biała część cyklu "Kolory Zony"
"Za wcześnie" - niebieska część cyklu "Kolory Zony"
"Pęknięte Zwierciadło" - mini-cykl o Zonie w wersji noir
Awatar użytkownika
Gizbarus
Opowiadacz

Posty: 2895
Dołączenie: 18 Paź 2011, 16:44
Ostatnio był: 04 Gru 2024, 13:20
Miejscowość: Zadupie Mniejsze Wybudowania Kolonia II
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 854

Re: "Pożeracz" by Gizbarus

Postprzez Voldi w 30 Cze 2014, 15:04

A w ogóle, to Szanowny Kolego :tm: odezwałbyś się pod moim ostatnim opkiem, boś chyba nie czytał :caleb:
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

PoprzedniaNastępna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość